– Co znowu namieszałaś, asiku?
Parsknęłam śmiechem.
– Wyświadczam Cam przysługę, podziękuje mi na swoim ślubie – oznajmiłam, puszczając do niego oczko. Steve pokręcił głową z niedowierzaniem.
– Gdyby nie to, że chciała mi uciąć palce, nawet bym jej współczuł – stwierdził, sięgając po szklankę do wytarcia.
– Dobra, dobra – prychnęłam. – Nie bądź taki mądry, bo ci zabiorę tego rogalika.
Blondyn uniósł ręce w obronnym geście.
– Idź sprzątać kawiarenkę, mądralo.
– No już idę. – Machnęłam ręką i odeszłam od baru, kierując się do drugiej sali.
– Cześć – przywitałam się z krzątającą się tam dziewczyną.
– Siemasz, Cal – odpowiedziała mi, przecierając ladę. – Staniesz dzisiaj na barze?
– A co, nasza baristka ma ochotę dzisiaj popracować? – zażartowałam, za co dostałam po spódnicy suchą ścierą.
– Ej! – zaprotestowałam. – Będę w tym musiała chodzić do końca dnia!
– No to jak tam? – Zrobiła minę niewiniątka, a ja pokręciłam głową z niedowierzaniem.
– W części pubowej dają wyższe napiwki – zauważyłam poważnie, ale zaraz potem wyszczerzyłam zęby. – No, ale masz szczęście, że lubię robić dobrą kawę i podjadać ciasta.
Dziewczyna przewróciła oczami.
– I że masz kursy baristyczne, i że mnie lubisz też, wiem, wiem, bezgraniczne szczęście – ironizowała. Pokiwałam głową z przekonaniem.
– Dobra, w takim razie wypad z mojej rezydencji zanim się rozmyślę. – Zaśmiałam się. – I przyślij tu kogoś do kelnerowania za mnie.
– Już wypadam. Przynieś tylko ciasta, i przeparz wszystko. A ja szklanki powycieram. Reszta w miarę ogarnięta. – Zamyśliła się, wychodząc zza baru. – I śniadania przynieś.
– Jasna sprawa – powiedziałam, zamieniając się z nią miejscami. Rozejrzałam się po biało-zielonej przytulnej przestrzeni. To było aż niewiarygodne, że ta sala też należała do Mojito. Uśmiechnęłam się, wykładając dzisiejsze ciasta. Co by nie mówić, lubiłam pracować w kawiarence. I byłam w stu procentach pewna, że Fionnowi i Camille również udzieli się jej nastrój.
Parsknęłam śmiechem.
– Wyświadczam Cam przysługę, podziękuje mi na swoim ślubie – oznajmiłam, puszczając do niego oczko. Steve pokręcił głową z niedowierzaniem.
– Gdyby nie to, że chciała mi uciąć palce, nawet bym jej współczuł – stwierdził, sięgając po szklankę do wytarcia.
– Dobra, dobra – prychnęłam. – Nie bądź taki mądry, bo ci zabiorę tego rogalika.
Blondyn uniósł ręce w obronnym geście.
– Idź sprzątać kawiarenkę, mądralo.
– No już idę. – Machnęłam ręką i odeszłam od baru, kierując się do drugiej sali.
– Cześć – przywitałam się z krzątającą się tam dziewczyną.
– Siemasz, Cal – odpowiedziała mi, przecierając ladę. – Staniesz dzisiaj na barze?
– A co, nasza baristka ma ochotę dzisiaj popracować? – zażartowałam, za co dostałam po spódnicy suchą ścierą.
– Ej! – zaprotestowałam. – Będę w tym musiała chodzić do końca dnia!
– No to jak tam? – Zrobiła minę niewiniątka, a ja pokręciłam głową z niedowierzaniem.
– W części pubowej dają wyższe napiwki – zauważyłam poważnie, ale zaraz potem wyszczerzyłam zęby. – No, ale masz szczęście, że lubię robić dobrą kawę i podjadać ciasta.
Dziewczyna przewróciła oczami.
– I że masz kursy baristyczne, i że mnie lubisz też, wiem, wiem, bezgraniczne szczęście – ironizowała. Pokiwałam głową z przekonaniem.
– Dobra, w takim razie wypad z mojej rezydencji zanim się rozmyślę. – Zaśmiałam się. – I przyślij tu kogoś do kelnerowania za mnie.
– Już wypadam. Przynieś tylko ciasta, i przeparz wszystko. A ja szklanki powycieram. Reszta w miarę ogarnięta. – Zamyśliła się, wychodząc zza baru. – I śniadania przynieś.
– Jasna sprawa – powiedziałam, zamieniając się z nią miejscami. Rozejrzałam się po biało-zielonej przytulnej przestrzeni. To było aż niewiarygodne, że ta sala też należała do Mojito. Uśmiechnęłam się, wykładając dzisiejsze ciasta. Co by nie mówić, lubiłam pracować w kawiarence. I byłam w stu procentach pewna, że Fionnowi i Camille również udzieli się jej nastrój.
(CAM?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz