Nie posłuchałam go. Nabrałam powietrza w płuca i dmuchnęłam na Salamandrę tak chłodnym powietrzem, że momentalnie zamarzła. - I co ty na to? - Spytałam Skazę. On podbiegł do salamandry i rozbił ją w drobny mak. - Może nie jesteś aż tak słaba jak uważałem. - Powiedział. - Dziękuję. Przeprosiny przyjęte. (Skaza?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz