Ruszyłem w stronę, w którą udała się wadera. Siedziała sama przy Jeziorze Narcyza. Nie płakała. Po prostu tam siedziała i wpatrywała się w lazurową toń. Szurnąłem lekko łapą o podłoże. Odwróciła się gwałtownie i spojrzała na mnie zdziwionym wzrokiem.
- Akuma... - wyszeptała, po cym wstała powoli, a jej pysk wykrzywił grymas złości - Ty debilu!! Co ty sobie wyobrażasz??! Najpierw odchodzisz bez słowa, a potem wracasz??! I stoisz jak ten cieć...
- Ja... - chciałem coś powiedzieć, ale Shailene nie dała mi dojść do słowa
Rzuciła się w moim kierunku i nim się obejrzałem przytulała mnie mocno i płakała.
- Wiedziałam, że jednak masz serce, że przyjdziesz przeprosić...
I w tym momencie wiedziałam już co powinienem zrobić. Przytuliłem ją również i szepnąłem delikatnym tonem.
- Już wszystko w porządku... przepraszam... Już nigdy więcej cię nie skrzywdzę - wadera uspokajała się w moich ramionach
- Przysięgasz? - zachrypiała jeszcze
- Przysięgam...
Wadera odsunęłam się lekko ode mnie.
- I co teraz? - otarła łzy łapą
- Muszę iść do Hadesa, porozmawiać z nim o... sprawach bogów. Chcę, żebyś poszła ze mną.
(Shailene?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz