Przez jakąś chwilę staliśmy tak patrząc tępo na wylot nory.
- Nija? - powtórzył Doctor.
Cisza.
- Wiesz… Być może jej nie ma… - zasugerowałem nieśmiało.
- Chyba masz rację. W sumie to bardzo możliwe.
Taaak… To będzie dłuuuga przygoda…
- To… Co teraz?
- Możemy iść odwiedzić Maggie i Leona - zaproponował - Albo poczekać tu na Niję, kiedyś w końcu wró…
- Nie, nie! Lepiej nie! - szybko zaprzeczyłem - Lepiej nie, p-przecież zanim ona wróci, zdążysz mnie pewnie zapoznać już z połową watahy!
- Jak sobie życzysz - odpowiedział basior i ponownie uśmiechnął się szeroko.
Ruszyliśmy dalej. Doctor po drodze zaczął mi opowiadać o Nikoyace. Muszę przyznać, że całkiem miło się go słuchało. Stawiam diamenty przeciwko orzechom, że jest to ten typ osoby, która może zaciekawić nawet anegdotą o zeszłorocznym śniegu.
Zatrzymaliśmy się nad urwiskiem. Spojrzałem w dół.
- Czemu tu stoimy? - zapytałem po chwili.
- Tędy idziemy - powiedział jak gdyby nigdy nic basior.
- Emm… Jesteś pewien, że to bezpieczna droga?
- Ależ oczywiście! Zobaczysz, będzie fa...aaaaaa!!!
I tyle go widziałem. Przestraszyłem się i prawie spadłbym zanim, próbując go odnaleźć wzrokiem.
Leżał chwilę na grzbiecie, ale szybko się podniósł, otrzepał i zawołał:
- Na co czekasz? Chcemy w końcu tam być czy nie?
On coraz bardziej zaczyna mi przypominać mnie parę lat temu…
Przewróciłem oczami i podszedłem bliżej do krawędzi. Grunt momentalnie osunął mi się spod łap. Poturlałem się w dół zbocza. Nie wątpliwie moja podróż była bardziej efektowna, bardziej niezdarna i bardziej bolesna niż Doctora. Zakończyłem ją w pozycji, z której oprócz pyłu widziałem tylko zwijającego się ze śmiechu, do tego do góry nogami.
- To było fantastyczne! Musimy to kiedyś powtórzyć! A, przy okazji. Jesteś cały? - zapytał troskliwie basior.
- Trochę mnie łapa boli, ale poza tym jest dobrze… - poruszyłem ją - Au. To nie był najlepszy pomysł… Mniejsza o to. Gdzie jesteśmy?
(Doctor?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz