Podniosłam głowę znad księgi. Lekki podmuch wiatru zgasił świeczkę. Szepnęłam zaklęcie, a jaskinię ponownie rozświetlił słaby płomień. Ten dzień nie należał do najprzyjemniejszych. Odkąd tylko zaczęło się ściemniać, deszcze lał bezustannie.
U progu jaskini stanął wilk. Nie znałam jego imienia, ale widziałam go kilka razy w watasze. Musiał być nowy.
- Potrzebujesz czegoś? - Zapytałam wyrywając go z zamyślenia.
- Tylko miejsca do spania, ale widzę, że to już jest zajęte. - odpowiedział spokojnie i bez emocji.
- Nie prowadzę azylu, ale na jedną noc możesz zostać.
Skinął głową i odpowiedział mi bladym uśmiechem. Dziwny z niego wilk.
- Tam są posłania do pacjentów. Mam nadzieję, że będzie ci to odpowiadało.
- Nie widzę problemu.
Wróciłam do czytania, a tajemniczy wilk ułożył się do spania. Próbowałam się skupić, ale on zupełnie mnie dekoncentrował. Wiedziałam, że nie śpi, nawet to widziałam. Patrzył się w pustkę swoimi żółtymi oczami.
- Jak masz na imię? - Zapytałam.
Milczał przed dobre 2 minuty.
- Nie mam imienia. - Odpowiedział cicho.
- To jak mówią do ciebie przyjaciele?
- Przyjaciół też nie mam. - powiedział smutno.
- Och, przepraszam.
Złożyłam księgę i odłożyłam na odpowiednią półkę. Ułożyłam się na moim posłaniu.
- Kim jesteś w watasze?
Wiedziałam, że obsypywanie innych gradem pytań nie jest zbyt uprzejme, ale nie mogłam się oprzeć. Ta cała jego tajemniczość, spokój i... i... wszystko!
- Obrońcą Alph. A ty szamanką?
- Zgadza się. - Pokiwałam energicznie głową.
Jednym dmuchnięciem zgasiłam świeczkę i zamknęłam oczy. Chciałam wymyślić jeszcze jakieś pytanie, ale zamiast tego zasnęłam.
(Bezimienny?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz