Szedłem terenami watahy, a w głowie wciąż mi huczały słowa Mixi.
- Mamy kilku zabójców, których musimy zlikwidować. Wiem, że powinnam wziąć do tej roboty kogoś innego, ale... Ty wydajesz mi się najodpowiedniejszy... Musisz zabić... - zaczęła płakać. - Shailene... Idź!
Musiałem dotrzeć do jej jaskini. Miałem niewiarygodne szczęście, bo zastałem ją nad Jeziorem Tysiąca Marzeń. Zaczaiłem się na drzewie starając się uspokoić oddech. Nigdy nie przydzielano mi zlecenia zabójstwa kogoś. Bałem się niewyobrażalnie, że on się obudzi i wyrzucą mnie stąd.
"Vincent! Uspokój się!"rozkazałem sobie.
Zacząłem się powoli skradać. Wadera spojrzała w moją stronę.
- Kim jesteś? - zapytała.
Wyskoczyłem z krzaków i skoczyłem na nią.
(Shailene?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz