Cd. tego
Doszłam do watahy. Zastanawiałam się czy chętnie przyjmą córkę demona. W lesie było ciemno i tajemniczo. Rozejrzałam się w obawie ataku. Moje wątpliwości były słuszne. Obok mnie stali: biała wilczyca i szary wilk wyglądający na bardzo osłabionego. Wadera miała niebieskie znamiona , on natomiast czerwone.
- Witaj. - powiedziała Biała Dama.
- Eee... Hej? - odpowiedziałam.
- Jestem Tempestas, a to jest Antilqus.
Wydawali się mili, ale zastanawiała mnie krew kapiąca z jego sierści. Czyżby się bili?
- Jesteście zabójcami? - spytałam cicho.
- Powiedzmy, jesteśmy łowcami.
- Ja też - odpowiedziałam jeszcze ciszej.
Krępowała mnie ta rozmowa. Gdy tu szłam oczekiwałam raczej zabójcy z którym mam walczyć lub (co bardzo mało prawdopodobne) Alfy witającej mnie "w swoich skromnych progach". Parka ta była urocza, ale bynajmniej nie pasowała do żadnego z tych opisów.
- Jak się nazywasz? - zapytał dotąd milczący basior.
- Mówcie mi Carrie. - odrzekłam .
Basior zauważył ,że zgrabnie ominęłam jego pytanie. Widząc jednak uśmiechniętą waderę nie drążył tematu.
- Choć, pokażemy ci watahę. - powiedziała Miss Wiecznie Szczęśliwa
W końcu wybrałam jakąś pustą jaskinię pod wodospadem Płaczu (czy jakoś tak) i usadowiłam się w nowym mieszkaniu. Usłyszałam jak ktoś się skrada do mojego domku. Ciekawe czy to Panna Happy, Pan Ponury czy jakiś inny wilk chcący mnie poznać lub zabić.
(Qus? Tempestes? Ktoś?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz