25 sierpnia 2015

Od Bezimiennego cd. Tyks

  Labirynt zdawał się nie kończyć. Wędrowaliśmy pustymi korytarzami. Zmyślne więzienie. Co jakiś czas spoglądałem ukradkiem na waderę. Nadal zastanawiało mnie, kto wezwał waderę. Bogini uwięziona... czy to prawda? Czy jakiś głos mamił biedną wilczycę? Jak na razie nie było jak się przekonać, więc podążałem za brunetką.
  Co jakiś czas słyszeliśmy owe dziwne szelesty, dochodzące z końca któregoś korytarza, jednak gdy się zbliżaliśmy one milkły. W pewnej chwili ze ściany coś wyskoczyło. Wadera odskoczyła, a ja wzdrygnąłem się w duchu. Przed nami sterczała z muru niewielka, tekturowa sylwetka... jakiegoś cukierkowo słodkiego, błękitnego duszka.
- Co to jest? - spytałem, jednym pociągnięciem łapy odrywając zabawkę od drutu, na którym była przymocowana. - Jakiś... straszak?
(Tyks?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz