- Nie - odpowiedziałam.
Na mojej twarzy pojawił się ten szczwany uśmieszek który sprawiał, że faceci byli przy mnie zdezorientowani. Nie wiedzieli co on oznacza.
- Może nie tutaj. Za dużo osób i faktycznie, masz brudną marynarkę.
Xavier popatrzył na nią. Była lekko poplamiona cappuccino. Wyczyścił ją szybko i popatrzył w moją stronę:
- Można mi wiedzieć za kogo się masz?
- Tajemniczą dziewczynę, nienawidząca ludzi, przeżywającą w swoim życiu wiele zła Bezimienny.
- Bezimienny? - zapytał zdziwiony chłopak.
No cholera! Znowu to samo durne zauroczenie!
- Sorry! Pomyliłam cię z kimś... bliskim, Xawery.
- Mam na imię Xavier. - odpowiedział zdezorientowany chłopak.
- Sorki! Ee... znowu wtopa. Teraz pomyłka z bratem.. - na mojej twarzy przestał gościć uśmiech, tylko gorycz.
Osoba zabłąkana, pozostanie nią aż do śmierci. Osoba zdradzona już zawsze będzie czuć ból który doznała. Zabójca już zawsze będzie miał wyrzuty sumienia. Nawet jeżeli to ukrywa. a ja zostałam... i zabójcą i zostałam zdradzona. A zbłąkana byłam od narodzin. Nienawidziłam całego tego cholernego świata i zastanawiałam się, czy nie skoczyć, utopić się lub po prostu strzelić sobie w łeb. Chłopak wyrwał mnie z zamyślenia.
- To jak? Idziemy na odludzie i mi to powiesz, czy co?
(Xavier? Takie tam przemyślenia Tyks ;-; )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz