Ten koleś mi się nie podobał. Powoli poszedłem do poczekalni i usiadłem na krześle. Po chwili zobaczyłem, jak szefuncio wychodzi z gabinetu i idzie do innego. Głupek mnie nawet nie zauważył. Szybko i jednocześnie cicho wszedłem do pomieszczenia, w którym różowowłosa przeglądała papiery i usiadłem przy biurku. Po około minucie dziewczyna spojrzała na mnie trochę złowrogo, ja zaś przyglądałem się jej badawczo.
- Ten facet to twój szef, hę? - zapytałem.
- Tak - odpowiedziała zdenerwowana.
- Co za typ. Nie powinien się tak do mnie odzywać, w końcu jestem od niego starszy.
- Co to ma znaczyć?
- Mam 225 lat.
Ari nie wyglądała na zdziwioną. I dobrze. Mało osób wie, ile mam naprawdę lat.
- Wiesz, ja bym na twoim miejscu wyszła z gabinetu.
Udawałem, że nie dosłyszałem. Zacząłem się rozglądać.
- Nie udawaj, że nie słyszysz, tylko wyjdź - krzyknęła. Wtem do gabinetu wszedł ten jej szefuncio. Albo usłyszał krzyk albo od początku podsłuchiwał naszą krótką rozmowę. Widząc mnie wkurzył się.
- Co pan tu jeszcze robi?! - wrzasnął.
- Puka się - powiedziałem poważnie. Facet popatrzył na Aristanae, która wstała i powiedziała:
- Mówiłam mu, żeby wyszedł, ale mnie nie słuchał.
Szefuncio złapał mnie za koszulę. Przez niego musiałem wstać. A tak fajnie mi się siedziało na krześle.
- Wynocha albo zadzwonię na policję!! - wrzasnął.
- I co jej powiesz? - zapytałem z lekką pogardą.
- Przesadziłeś!
Facet już miał mnie walnąć, lecz udało mi się wyrwać z jego łapsk. Popatrzyłem w jego oczy i uśmiechnąłem się złowieszczo. Nagle szefuncio bardzo się przeraził. O mało nie przewrócił się z przerażenia.
- Jesteś demonem! - krzyknął i pobiegł wstronę drzwi. Na jego nieszczęście nie zdążył chwycić klamki, ponieważ podbiegłem do niego i go lekko poraziłem prądem. Facet padł na ziemię. W szklanych drzwiach od szklanki ujrzałem swoje odbicie. Moje oczy były czerwone. Popatrzyłem na lekko zszokowaną Ari. Wtedy uświadomiłem sobie, co ja narobiłem. Zrobiłem zmieszaną minę i kucnąłem. Sprawdziłem, czy szefuncio oddycha. Był nieprzytomny. Wstałem i powiedziałem:
- Najlepiej by było, jakbyśmy zanieśli go do jego gabinetu. Po przebudzeniu się pomyśli, że to był zły sen albo koszmar.
Podczas wymawiania słowa "koszmar" uśmiechnąłem się złowieszczo.
(Aristanae?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz