Popatrzyłem na smoka, który siedział na rękach dziewczyny. Skąd się wziął? Tego nie wiem, ale nie można go tak zostawić. Nagle usłyszałem krzyki, zapewne jakiejś kobiety.
- Też to słyszysz? - zapytała Miris.
- Tak - odpowiedziałem obojętnie.
- Może sprawdźmy, kto i dlaczego tak krzyczy.
- Niby po co?
Dziewczyna popatrzyła na mnie z lekkim zaskoczeniem.
- Nie poznaję cię - rzekła, po czym podeszła do okna.
- Przed twoim domem jest jakaś kobieta, wygląda na wystraszoną. Obok niej skacze mały... smok - powiedziała - może jednak wyjdziemy.
Udawałem, że słyszę i patrzyłem na zegar, na którym była godzina 22:47. Miris podeszła do mnie i popatrzyła na mnie poważnie. Odwróciłem głowę w jej stronę i zapytałem:
- Jak wygląda ta kobieta?
- Ma krótkie, brązowe włosy, jest trochę przy kości i ma na sobie zielony dres - odpowiedziała dziewczyna.
- To moja sąsiadka.
- Więc może pomóż jej.
- Nie przepadam za nią.
Smokowi zabłysnęły oczy. Miris popatrzyła na niego, po czym powiedziała:
- Zrób to dla smoka.
- No dobra - odparłem przewracając oczami. Wstałem i razem z dziewczyną wyszliśmy z domu. Tam ujrzałem przerażoną sąsiadkę stojącą nieruchomo i małego smoczka podobnego do tego na rękach dziewczyny, który biegał wokół niej. Niechętnie podszedłem do kobiety.
- Och, to pan, panie Casprin. Jak dobrze pana widzieć. Niech pan zabierze to coś - błagała. No tak, sąsiadka boi się wszystkiego, co łuskowate. Mogła sobie darować nocne bieganie. Szczerze, i tak nie wygląda szczuplej. Ale do rzeczy. Wziąłem smoka na ręce, który ugryzł mnie w rękę. Podwinąłem rękaw i ujrzałem krew. Popatrzyłem złowrogo na smoka. Malec zrobił przerażoną minę, jakby ujrzał potwora ze swoich koszmarów. Zaczął się strasznie wiercić. Ledwo go trzymając wróciłem z Miris do domu. Przed wejściem usłyszałem głos sąsiadki:
- Bardzo dziękuję panu. Miłej nocy.
W salonie położyłem smoka na dywanie. Ten nadal wystraszony zwinął się w kulkę. Miris położyła obok niego drugiego smoka, który zaczął go lekko szturchać. Popatrzyłem na ranę na mojej ręce, z której cały czas leciała krew.
- Głupi smok - mruknąłem pod nosem, po czym popatrzyłem na dziewczynę i powiedziałem:
- No i teraz mamy dwa smarkacze, to znaczy smoki.
(Miris?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz