Tytania znała dobrze ten kraj. To tutaj jej rodzice się poznali. Nefryt studiowała na uniwersytytecie Jagiellońskim. Jednak spokój Tiffany nie trwał długo. Wyczuła w powietrzu coś dziwnego. W oczach nadal miała błyks wściekłości. Tym razem jednak powiększył się.
- Znam... pewien dom. To niedaleko.
Somniatis pokiwał głową. Oznaczało to, że się zgadza. Tiffany więc wyciągnęła klucze, które o dziwo, nadal były w jej kieszeni. Po głowie chodziło jej kilka myśli: Czy Wajper przeżyje? Czy dobrze postąpiłam? A może on na to zasłużył?
Szybko odepchnęła tę myśl: NIGDY! ON JEST...
I tutaj właśnie nie umiała dokończyć. Gdzie on był, kiedy zostawił ją samą w ruinach Rotan? Uciekł, jak tchórz, tłumacząc się, że myślał, że Tiffany nie żyje. Ale uratował ją, kiedy tonęła. Sama nie wiedziała, co o nim myśleć.
- Może ja wam pomogę?
Głos. Ktoś odezwał się do Tiffany. Odwróciła się w stronę głosu. Należał on do młodej dziewczynki. Była wzrostem podobna do Tiffany. Miała czerwone oczy i czarne długie włosy. Uśmiechała się krzywo:
- Tytanio...
- Nie! Wracaj do czeluści! Tam gdzie twoje miejsce. - zawołała Tytania.
W oczach miała ogniki. Wyglądało to tak, jakby zamierzała się rzucić na dziewczynkę. Mogła mieć dwanaście lat. Na jej ustach zagościł sarkastyczny uśmieszek.
- Ojej! Jaka szkoda, że nie ma tu Wajpera. Uwielbiałam sie nim bawić. A zwłaszcza jak cię ratował. Nienawidziłam tylko jego miecza. Acha... ale miło, że wpadł do nas ktoś nowy. Jestem Tytania. A konkretnie: demon, który ją opętał.
(Somniatis? Dokończyła bym, ale moja koleżanka się upiera że chce grać w ogień i woda ;-;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz