Nie zważając na plamę, wcisnęłam jej różową karteczkę.
- Nie, to ja przepraszam, nie powinno mnie tutaj być...
Rozdawał ulotki w Arenie 8, bo było już późno, a w innych arenach nikogo nie było na ulicach. Tylko arena 8 nigdy nie śpi. Tam zawsze była szansa na rozdanie czegokolwiek. Zostawiałam karteczki na krzesłach.
- Kurna... Przepraszam...
- Nie trzeba. Jest tak brudna, że kolejna plama nie robi różnicy - uśmiechnęłam się krzywo.
- Justice - dziewczyna zawahała się zanim powiedziała nazwisko - Revenge.
- Melo Parker - powiedziałam wciąż się uśmiechając.
- Wiesz... Muszę już iść... Praca.
- Ja też.
Potrząsnęłam mokrymi ulotkami, po czym rozdzieliłam mokre od bardzo mokrych. Wilgotne były bardzo nieliczne. Trudno. Rozdam śmietnikom. Pójdą na zajęcia z kick-boxingu. Gdy w myślach wyliczałam plamy na płaszczu, jakaś kobieta przeraźliwie pisnęła. Potem całą sala szumiała:
- Nie żyje... Nie żyje...
- Kto?
Zapytałam samą siebie, a odpowiedział mi znany głos. To była ta od wina... Justice.
- Biznesmen. Scum.
- Matko... Nie strasz mnie.
- No dobra, niech będzie- zaśmiała się.
Zauważyłam bordową plamkę na ubraniu dziewczyny. To już wydało mi się podejrzane. Perusteet wylazł z torby i popędził w szaleńczym tempie w stronę... Właśnie gdzie? W każdym radzie poradzi sobie, bo kilka razy już tak się zdarzało.
- Kot wyszedł ci z torby - powiedziała z kamienną twarzą Justice.
- Nic ważnego. Wróci.
(Justice?)
Okej, ode mnie dwie rzeczy. Po pierwsze - spacje przed myślnikami, po drugie - w opowiadaniach nie używa się zwrotów grzecznościowych jak w listach (więc nie pisze się Ci, Ciebie, Tobie, Ty itd. tylko ci, ciebie, tobie, ty).
I w tym momencie moja piątka z polskiego nie ma uzasadnienia ;-;
OdpowiedzUsuń