Panicz oddalił się od swojego ochroniarza tylko na chwilę, nagle zaciekawiony zamieszaniem wokół jakiegoś sklepu. Salon makijażu? Przepchnął się niezauważony przez tłum, mimo że zadzierał głowę do góry i rozpychał się na boki. Jego oczom ukazała się scena, w której dwóch pracowników SJEWu z karabinami gotowymi do strzału, prowadziło cały personel do opancerzonej ciężarówki. Wśród ludzi dzieciak wyczuł znajomy zapach, którego źródłem najwyraźniej była czarnowłosa dziewczyna. Trzymała ręce na karku, a jej usta były zaciśnięte w wąską szparkę. Panicz patrzył jak drzwi pojazdu zamykają się, więżąc wilczycę w środku.
Tłum wokół niego powoli zaczynał rzednąć. Dzieciak stał tam jeszcze chwilę, po czym skierował się z powrotem do miejsca, w którym stał jego człowiek. A w każdym razie tak mu się wydawało. Kilka minut później już wiedział, że obrał zły kierunek. Westchnął i wyjął telefon z kieszeni, jednak okazało się, że nie ma zasięgu. A łączność z ruterem jest zakłócana przez coś. Najwyraźniej SJEW tymczasowo zablokował wszelką transmisję danych. Próba powrotu tą samą drogą spaliła na panewce. Dla Panicza wszystkie ulice wyglądały tak samo, bez znaczenia. Miał ludzi od pilnowania, by prowadziły do jego celu. Ale teraz tych ludzi nie było w pobliżu. Był kompletnie sam. Bez grosza przy duszy. W tłumie ludzi, którymi gardził. Gdzieś w mieście, na Arenie 1. A planował być tu tylko przez chwilę. Przejrzeć najnowszą dostawę herbaty, uzupełnić zapasy, może zakupić coś nowego. Był na siebie zły, że tak głupio zepsuł sobie dzień.
Tak na prawdę wystarczyłoby poczekać, aż zakłócanie zostanie wyłączone, jednak Panicz już zdążył znudzić się miastem i z chwili na chwilę jego nastrój się pogarszał. Nie wiedział, ile potrwa przerwa w transmisji, jednak już wydawało mu się, że trwa ona wieki.
Wtem jego uwagę przykuła rozglądająca się wokół osoba. Poczuł jej zapach. Dziewczyna była wilkiem. Ona też najwyraźniej go wyczuła, bo obróciła się centralnie przodem do dzieciaka. Normalnie nie poświęciłby jej zbyt wiele uwagi. Wyglądała przeciętnie, jak tysiące ludzi w tym mieście, jednak teraz... no i miała gen. To czyniło ją bardziej interesującą.
Panicz ruszył w jej kierunku, by zatrzymać się dwa metry od niej.
- Ej, ty - powiedział wyniosłym tonem, patrząc na dziewczynę z góry. - Pójdziesz teraz ze mną w jakieś interesujące miejsce.
(Tyksuś? Przedstawiam ci mojego oficjalnego, uniwersalnego, czystkowego killera^^ W pierwotnym wydaniu - Konfa xD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz