Okno zostało wybite przez jeden z fruwających przedmiotów. Czarnowłosy mężczyzna stanął prosto i spoglądnął w oczy bruneta, który przed chwilą zaczął go atakować. Goście z zaciekawieniem obserwowali ich poczynania. Rzadko kiedy mieli okazję obejrzeć bójkę w tak spokojnym z pozoru miejscu.
Na tej Arenie było naprawdę sporo tego typu pubów, a pech chciał, żeby Darkness wstąpił do jednego z nich. Oczywiście - szybko doszło do pijackiej awantury. Nic nie wskazywało na to, żeby jeden z mężczyzn miał szybko odpuścić drugiemu. Na podłogę spadły kolejne szklane butelki. Wilkobójca ledwo powstrzymywał się, aby nie użyć swojej kosy do zatracenia przydupasów tego dupka i jego samego.
- Poddajesz się? - nieznajomy zaśmiał się i wyciągnął spluwę, celując dokładnie w czoło czarnowłosego.
Kiedy Warren już miał się rzucić, do pubu wpadło czterech policjantów, trzymając w ręku broń. A właściwie - mundurowych nie można było nazwać policją, tylko SJEWem. Tutaj panowały inne zasady. Czarnowłosy był zaciekawiony, czy przyszli tutaj tylko po to, aby sprawdzić, czy pośród klientów nie ma nikogo z wilczym genem, lub kogoś należącego do ZUPA'y czy jednak zainteresowali się bójką.
Tylko psów tu brakowało, pomyślał Darkness i poprawił grzywkę, opadającą mu na czarne oko.
Kiedy "stróże prawa" weszli do pubu, część klientów wstrzymała oddech, a brunet, który zaatakował Wisielca, opuścił broń i przestał interesować się trzydziestokilkulatkiem. Darkness najchętniej zmiażdżyłby każdego z glin, jednak wolał nie ryzykować. Zazwyczaj był pewny siebie i to zawsze działało, jednak wiedział, że szybko rozniesie się wieść o szaleńcu, który wymordował czterech za jednym zamachem. Wszyscy będą widzieć jego twarz i będzie traktowany gorzej, niż terrorysta z Państwa Islamskiego, którego złapano, a potem się uwolnił i zaczął od nowa swoje zbrodnie. O wiele, wiele gorzej.
Czarnowłosy zasłonił twarz chustą, którą nosił na szyi, aby ludzie myśleli, że mężczyźnie jest naprawdę zimno. Chciał stąd wyjść jak najprędzej. Powolutku zaczął się wycofywać w stronę okna. Jeden z mężczyzn zauważył jego ruch i wycelował w głowę Darkossa. W ostatniej chwili czarnowłosy uskoczył, a kula przeleciała kilka centymetrów od jego ucha.
Na tej Arenie było naprawdę sporo tego typu pubów, a pech chciał, żeby Darkness wstąpił do jednego z nich. Oczywiście - szybko doszło do pijackiej awantury. Nic nie wskazywało na to, żeby jeden z mężczyzn miał szybko odpuścić drugiemu. Na podłogę spadły kolejne szklane butelki. Wilkobójca ledwo powstrzymywał się, aby nie użyć swojej kosy do zatracenia przydupasów tego dupka i jego samego.
- Poddajesz się? - nieznajomy zaśmiał się i wyciągnął spluwę, celując dokładnie w czoło czarnowłosego.
Kiedy Warren już miał się rzucić, do pubu wpadło czterech policjantów, trzymając w ręku broń. A właściwie - mundurowych nie można było nazwać policją, tylko SJEWem. Tutaj panowały inne zasady. Czarnowłosy był zaciekawiony, czy przyszli tutaj tylko po to, aby sprawdzić, czy pośród klientów nie ma nikogo z wilczym genem, lub kogoś należącego do ZUPA'y czy jednak zainteresowali się bójką.
Tylko psów tu brakowało, pomyślał Darkness i poprawił grzywkę, opadającą mu na czarne oko.
Kiedy "stróże prawa" weszli do pubu, część klientów wstrzymała oddech, a brunet, który zaatakował Wisielca, opuścił broń i przestał interesować się trzydziestokilkulatkiem. Darkness najchętniej zmiażdżyłby każdego z glin, jednak wolał nie ryzykować. Zazwyczaj był pewny siebie i to zawsze działało, jednak wiedział, że szybko rozniesie się wieść o szaleńcu, który wymordował czterech za jednym zamachem. Wszyscy będą widzieć jego twarz i będzie traktowany gorzej, niż terrorysta z Państwa Islamskiego, którego złapano, a potem się uwolnił i zaczął od nowa swoje zbrodnie. O wiele, wiele gorzej.
Czarnowłosy zasłonił twarz chustą, którą nosił na szyi, aby ludzie myśleli, że mężczyźnie jest naprawdę zimno. Chciał stąd wyjść jak najprędzej. Powolutku zaczął się wycofywać w stronę okna. Jeden z mężczyzn zauważył jego ruch i wycelował w głowę Darkossa. W ostatniej chwili czarnowłosy uskoczył, a kula przeleciała kilka centymetrów od jego ucha.
Tłum był jedynym rozwiązaniem, aby zgubić jednostkę SJEW. Przynajmniej tak mu się w tej chwili wydawało. Na ulicy było tłoczno jak nigdy. Wręcz idealnie.
Jednak tylko z pozoru. Jeden z mężczyzn ruszył w pogoń za naszym bohaterem i widząc jego czarną, lekko pogniecioną marynarkę wycelował spluwę..i strzelił.
Wisielec nie poczuł bólu. Był martwy. Coś jednak popchnęło go do przodu i zdezorientowany upadł. Podniósł się jednak szybko z ziemi i słysząc kolejny huk, rzucił się pędem przed siebie, potrącając przechodniów, którzy nie mieli pojęcia, co dokładnie się stało.
Wilkobójca nagle stanął. Wyczuł w powietrzu nietypową aurę, którą rozpoznał by wszędzie. Kolejny wilkołak w pobliżu. Mężczyzna odsłonił swoje drugie oko i zaczął rozglądać się dookoła w poszukiwaniu kogoś, kto najwidoczniej należy do WKJ...WKNu. Zobaczył. Krótkie włosy, które rozpoznał by wszędzie. Erna Earhart. Skąd to wiedział? Spotkał się z nią..w ciele Argony.
Pociągnął ją mocno za rękę i zakrył kobiecie usta, aby ta nie mogła wydać z siebie żadnego dźwięku. Druga ręka powędrowała do kieszeni Wisielca...
<Erniak? Pomęczysz się xP>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz