- Odsuń się, nie mam czasu na gadanie z kolejnym dziwadłem! - warknęła Argona, przysuwając z dużą siłą dziewczynę na bok i zanurzając się we wnęce. Wyjęła z niej oszczędności na czarną godzinę, kilka zestawów broni palnej, nieco granatów i olbrzymi, w pełni zapakowany plecak. Spojrzała w kierunku Roriego, który wydawał się nie do końca wiedzieć, co powinien teraz robić.
- W rogu pokoju jest walizka. Spakuj do niej najważniejsze teczki. To te na półkach przy mojej głowie, podpisane "Księgowość". Resztę zniszcz. Wiem, że umiesz to zrobić szybko i bezinwazyjnie.
Mężczyzna pokiwał głową i zawieszając sobie karabiny na szyi, powoli pokuśtykał do półek. Tymczasem Argona podopinała bronie do plecaka, szczelnie umocowała skrzynkę z oszczędnościami i całość zarzuciła sobie na grzbiet.
- Ło panie, to musi być ciężkie - skomentowała odepchnięta wcześniej przez Alphę dziewczyna. Czarnowłosa, czekając aż Rori upora się z papierami, mogła poświęcić trochę uwagi swojemu prywatnemu problemowi.
- Nie odzywaj się - warknęła cicho. - Nie chcę wiedzieć kim jesteś, jaka jesteś ani nic. Nie chcę ciągle słyszeć twoich komentarzy.
- Argo, jesteś okru... - zaczęła Aria, jednak czarnowłosa jej przerwała.
- To dotyczy was wszystkich! Mam na głowie ten głupi zatarg z podziemiem i jeśli jesteście mną to zrozumiecie, że potrzebuję być teraz całkowicie trzeźwa i skupiona. I nie mogę poświęcać uwagi waszym głupim komentarzom.
Aria miała w oczach łzy, choć Argonie nie wydawało się, by powiedziała coś aż tak okrutnego, by kogokolwiek mogło doprowadzić do takiego stanu. Lexie kiwał ze zrozumieniem głową. Fox drapała się za uchem, jakby analizując zasłyszaną wypowiedź, po czym z uśmiechem rozłożyła ręce w geście "Nie wiem o co ci chodzi, ale k."
Anthitei zaś nie wyglądał, jakby bardzo się przejął słowami Alphy. Wyglądał na zewnątrz przez uchyloną okiennicę, uśmiechając się do siebie złośliwie. To zaniepokoiło Argonę, która podeszła do niego i odpychając go na bok spojrzała w dół. Pobladła, jeśli coś takiego właściwie było możliwe przy jej karnacji.
- Rori? - spytała półgłosem.
- Tak? - chłopak spojrzał na nią przez półki.
- Kończ z tym. Oni już tu są... i... przynieśli spreje.
Blondyn zatrzasnął z hukiem walizę. Syknął z bólu, a materiał na jego boku zrobił się bardziej wilgotny, jednak nie zważając na to wstał i w błyskawicznym tempie zniknął całe pomieszczenie, w którym dotychczas Argona mieszkała.
- Wezmę od ciebie tą walizkę - zaoferowała, podchodząc do ochroniarza, jednak ten stanowczo odmówił. Tego się właściwie po nim spodziewała, jednak... ehh...
Ruszyli do drzwi, potem w dół, po schodach. W połowie drogi wpadli na zaaferowanego sytuacją Mortimera.
- Co ci ludzie robią? - spytał, zatrzymując Alphę w pół kroku.
- Demaskują nas - odparła ponuro. - Na pana miejscu wzięłabym wszystkie pieniądze, które znajdują się w pokoju 308, całą kasę z sejfu i wyjechała z tego przeklętego kraju. Przykro mi, ten zajazd zapewne niedługo zostanie zniszczony.
I nie czekając na odpowiedź, wyminęła zdezorientowanego mężczyznę i udała się do wyjścia. Wejście do kanałów było na zewnątrz, zatem razem z Rorim musieli się przedrzeć przez "protestujących" artystów. Jednak w przeciwieństwie do ochroniarza, Alpha nie zamierzała się z nimi cackać.
Artyści z pewnością docenią jeden z granatów.
OdpowiedzUsuń