- Dziwnie być znów na kontynencie - powiedział cicho, grzebiąc łyżką w owsiance.
- Coś faktycznie chyba wspominałeś... że jesteś z Rzymu, tak? - upewniła się Camille, a Lorem pokiwał głową. - Z ciekawości, pewnie nie byłeś nigdy we Francji?
- Nie - zaprzeczył mężczyzna.Widać było, że chce jeszcze coś powiedzieć, jednak nie wiedział, jak się za to zabrać, więc nie powiedział nic. Czarnowłosa przyglądała mu się badawczo, jednak najwyraźniej postanowiła nie wyciągać z niego nic na siłę.
Wreszcie skończyli śniadanie i Cam zaproponowała spacer po mieście. Poprzedniego dnia niby całkiem sporo mu o nim opowiedziała, jednak to nie to samo, co zobaczyć wszystko na własne oczy. Lorem zgodził się na wszystko i nawet cieszył się na ten spacer, szczególnie że wyglądało na to, że dziewczyna czuje się już lepiej, niż dnia poprzedniego i że wizja wycieczki po rodzinnych stronach na prawdę ją ekscytuje.
Trochę go tylko niepokoiła duszna atmosfera miasta. Idąc ulicami i słuchając przyjaciółki czuł narastający natłok otaczających go emocji. Uh, mężczyzna nie cierpiał takich miejsc. A tu jeszcze... wydawało się być coś jeszcze, poza kurtyną ludzi, śpieszących we wszystkie strony. Camille zdawała się nic nie zauważać, byłą zbyt podniecona opowiadaniem... aż do momentu, w którym raptownie zamilkła.
Było to tak niespodziewane, że Lorem zatrzymał się zdziwiony na ułamek sekundy, nim nie przypomniał sobie, że przecież szli.
- Cam? - spytał, zmartwiony. Dziewczyna szła w ciszy, ze spuszczonym wzrokiem. Jasnowłosy rozejrzał się, jednak w okolicy nie było nic podejrzanego. Typowa zabudowa Francuska, wśród której maszerowały tabuny ludzi.
- Nic takiego, dziewczyna ponownie się ożywiła. Szli Jehowi i nie chciałam, żeby nas zaczepili - zażartowała sprawiając, że jasnowłosy zaczął się martwić nawet jeszcze bardziej.
(Iks de. Nie wiem co planujesz, ale zacznij to szybko, bo mi się klawisze w palcach palą, żeby nie polecieć jakimś innym torem :P)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz