Ciemnowłosa dziewczyna założyła lekko już pokręcone włosy za
ucho i przygryzła końcówkę długopisu, zostawiając na nim ślady czerwonej
szminki. Przejechała palcem po papierze, zatrzymując się na najważniejszej części
danych i przepisała je do drugiej tabeli. Nagle po jej twarzy przemknął cień
olśnienia. Skreśliła jedną tabelę i z niemal zawrotną prędkością zaczęła
zapisywać drugą. Gdy skończyła, kartka nie wyglądała co prawda estetycznie, ale
Lucia była zadowolona z wyników, jakie udało jej się osiągnąć. Spojrzała na
zegarek. Skończyła zleconą przez Fionna pracę trochę później niż się spodziewała.
W gabinetach obok już nikogo nie było. Naukowcy z tego piętra dość rzadko
zostawali po godzinach. Wstała z fotela, wyciągnęła ręce do góry, rozciągając
kręgosłup i spojrzała w okno. Ciemność Areny Czwartej kontrastowała z różnymi
rodzajami świateł ulicznych. Uwielbiała ten widok. Nie bez powodu wybrała sobie
właśnie ten gabinet. W końcu wróciła do biurka. Zebrała wszystkie wyniki badań,
założyła zdjęte wcześniej pod blatem szpilki, zgarnęła z wieszaka płaszcz i
torebkę i zostawiła na ich miejscu swój fartuch laboratoryjny. W drzwiach
jeszcze raz omiotła wzrokiem gabinet, a gdy upewniła się, że nie zostawiła tam
niczego potrzebnego, wyszła i zamknęła za sobą drzwi, przejeżdżając identyfikatorem
po czytniku. Skierowała się do gabinetu O’Reilly’ego, mając nadzieję, że
jeszcze go tam zastanie. Już w połowie korytarza usłyszała ciche nucenie zza
uchylonych drzwi. Uśmiechnęła się sama do siebie, a jej serce lekko
przyspieszyło, jak zawsze, kiedy go widziała, rozmawiała z nim czy o nim
myślała. Wzięła głęboki oddech, zapukała lekko i stanęła w otwartych drzwiach.
Fionn podniósł na nią zdziwiony wzrok, zaraz jednak uśmiechnął się serdecznie.
– Lucia, no proszę – powiedział, gestem zapraszając ją do środka.
– Ty jeszcze nie w domu?
– Chciałam dokończyć te badania – wyjaśniła, kładąc mu
stertę papierów na biurku. – Choć tak naprawdę więcej tam było liczenia niż jakichś
prób.
Rudowłosy pokiwał głową, z zaciekawieniem przeglądając efekty
jej pracy.
– Von Alwas będzie zachwycony – mruknął. – Świetna robota,
Lucia. – Uśmiechnął się do niej. – Wiedziałem, komu zlecić tę robotę. – Puścił
jej oczko, a ona, sama nie wiedząc czemu, uciekła wzrokiem gdzieś w bok i
poczuła, jak jej twarz robi się gorąca.
– Dzięki – odpowiedziała, ale głos jej się załamał.
Odchrząknęła, starając się nie stracić rezonu. – A ty co tu jeszcze robisz tak
późno? – zapytała. Często widywała go w biurze, gdy wychodziła długo po
zakończeniu pracy. Miała niemal pewność, że zawsze wychodził ostatni.
– Wiesz, obowiązki zastępcy szefa. – Zaśmiał się, wkładając
jakieś papiery do jednego z wielu segregatorów. – Przygotowywanie ważnych
spotkań, uporządkowywanie dokumentów z recepcji, pilnowanie waszych badań. To
wszystko zajmuje trochę czasu. Ale tak naprawdę na dzisiaj już skończyłem. –
Klasnął w dłonie i wyciągnął kurtkę z szafy. – Może podwieźć cię do domu? –
zapytał uprzejmie, gasząc światło w gabinecie. Lucia przygryzła wargę, czego
nie widać było w przez chwilę zaciemnionym korytarzu. Gdy tylko zapaliły się
światła, podjęła decyzję z uśmiechem na ustach.
– A w sumie bardzo chętnie.
(FIONN?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz