23 sierpnia 2018

Od Lucii cd. Fionna

    Ciemnowłosa dziewczyna założyła lekko już pokręcone włosy za ucho i przygryzła końcówkę długopisu, zostawiając na nim ślady czerwonej szminki. Przejechała palcem po papierze, zatrzymując się na najważniejszej części danych i przepisała je do drugiej tabeli. Nagle po jej twarzy przemknął cień olśnienia. Skreśliła jedną tabelę i z niemal zawrotną prędkością zaczęła zapisywać drugą. Gdy skończyła, kartka nie wyglądała co prawda estetycznie, ale Lucia była zadowolona z wyników, jakie udało jej się osiągnąć. Spojrzała na zegarek. Skończyła zleconą przez Fionna pracę trochę później niż się spodziewała. W gabinetach obok już nikogo nie było. Naukowcy z tego piętra dość rzadko zostawali po godzinach. Wstała z fotela, wyciągnęła ręce do góry, rozciągając kręgosłup i spojrzała w okno. Ciemność Areny Czwartej kontrastowała z różnymi rodzajami świateł ulicznych. Uwielbiała ten widok. Nie bez powodu wybrała sobie właśnie ten gabinet. W końcu wróciła do biurka. Zebrała wszystkie wyniki badań, założyła zdjęte wcześniej pod blatem szpilki, zgarnęła z wieszaka płaszcz i torebkę i zostawiła na ich miejscu swój fartuch laboratoryjny. W drzwiach jeszcze raz omiotła wzrokiem gabinet, a gdy upewniła się, że nie zostawiła tam niczego potrzebnego, wyszła i zamknęła za sobą drzwi, przejeżdżając identyfikatorem po czytniku. Skierowała się do gabinetu O’Reilly’ego, mając nadzieję, że jeszcze go tam zastanie. Już w połowie korytarza usłyszała ciche nucenie zza uchylonych drzwi. Uśmiechnęła się sama do siebie, a jej serce lekko przyspieszyło, jak zawsze, kiedy go widziała, rozmawiała z nim czy o nim myślała. Wzięła głęboki oddech, zapukała lekko i stanęła w otwartych drzwiach. Fionn podniósł na nią zdziwiony wzrok, zaraz jednak uśmiechnął się serdecznie.
– Lucia, no proszę – powiedział, gestem zapraszając ją do środka. – Ty jeszcze nie w domu?
– Chciałam dokończyć te badania – wyjaśniła, kładąc mu stertę papierów na biurku. – Choć tak naprawdę więcej tam było liczenia niż jakichś prób.
Rudowłosy pokiwał głową, z zaciekawieniem przeglądając efekty jej pracy.
– Von Alwas będzie zachwycony – mruknął. – Świetna robota, Lucia. – Uśmiechnął się do niej. – Wiedziałem, komu zlecić tę robotę. – Puścił jej oczko, a ona, sama nie wiedząc czemu, uciekła wzrokiem gdzieś w bok i poczuła, jak jej twarz robi się gorąca.
– Dzięki – odpowiedziała, ale głos jej się załamał. Odchrząknęła, starając się nie stracić rezonu. – A ty co tu jeszcze robisz tak późno? – zapytała. Często widywała go w biurze, gdy wychodziła długo po zakończeniu pracy. Miała niemal pewność, że zawsze wychodził ostatni.
– Wiesz, obowiązki zastępcy szefa. – Zaśmiał się, wkładając jakieś papiery do jednego z wielu segregatorów. – Przygotowywanie ważnych spotkań, uporządkowywanie dokumentów z recepcji, pilnowanie waszych badań. To wszystko zajmuje trochę czasu. Ale tak naprawdę na dzisiaj już skończyłem. – Klasnął w dłonie i wyciągnął kurtkę z szafy. – Może podwieźć cię do domu? – zapytał uprzejmie, gasząc światło w gabinecie. Lucia przygryzła wargę, czego nie widać było w przez chwilę zaciemnionym korytarzu. Gdy tylko zapaliły się światła, podjęła decyzję z uśmiechem na ustach.
– A w sumie bardzo chętnie. 
(FIONN?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz