– Podkomisarz Jane Collins, proszę się odsunąć –
oznajmiła ciemnoskóra policjantka, wysiadając z samochodu.
– Jeszcze nawet nie zdążyłam wejść – mruknęłam, wkładając rękę
do torebki i szukając fałszywych dokumentów.
Tuż za swoim dowódcą przebiegło dwóch innych funkcjonariuszy
z policyjną taśmą.
– Pani jest świadkiem zdarzenia? – zapytała kobieta
szorstko, a ja pokiwałam głową z przekonaniem. – Dokumenty poproszę.
– Oczywiście, już szukam. – Uśmiechnęłam się sztucznie, a
policjantka spojrzała na mnie spod uniesionych brwi. Chyba nie tak powinien
wyglądać świadek dramatycznego zdarzenia. W końcu znalazłam odpowiedni pliczek
i (uprzednio ściągając z niego Lizzy) podałam go funkcjonariuszce.
– Davies! – zawołała i natychmiast podbiegł do niej młody
chłopak z notesikiem i zawieszoną na szyi odznaką.
– Jestem, pani podkomisarz – zameldował się.
– Pani Lauren Williams. Przepisz i oddaj pani – poleciła,
podając mu moje fałszywe dokumenty.
– Jest pani jedynym świadkiem zdarzenia? – kontynuowała moje
„przesłuchanie”.
– W środku jest jeszcze gosposia – przyznałam, decydując się na pominięcie obecności Argony. Postanowiłam zacząć się tym martwić dopiero wtedy,
gdy sprzątaczka przypomni sobie o ciemnowłosej dziewczynie. – Radziłabym na nią
uważać.
Policjantka prześwidrowała mnie wzrokiem.
– Dziękuję za radę, ale kim pani jest, żeby sugerować takie
rzeczy?
Uśmiechnęłam się.
– Powiedzmy, że… wiele już widziałam. To… mogę się z państwem
przejść na oględziny miejsca zbrodni? – zapytałam słodko. Funkcjonariuszka zastanawiała
się chwilę, ale w końcu dała za wygraną.
– Jeżeli coś pani zniszczy, to panią oskarżę – oznajmiła tylko,
co uznałam za odpowiedź twierdzącą. Zaśmiałam się uprzejmie, ruszając za nią do
domu dziennikarza.
– O to się proszę nie martwić.
(ARGO?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz