21 listopada 2017

Od Camille cd. Lorema

Wstałam wyjątkowo wcześnie rano. I tak byłam szczęśliwa, że nie męczyły mnie żadne koszmary, więc nie byłam bardzo zmęczona. Nie chciałam budzić Lorema, więc szybko wzięłam swoje rzeczy i poszłam do łazienki. Tam umyłam zęby oraz przebrałam się szybko w czarne rurki z wysokim stanem, w które wciągnęłam czerwoną koszulę w kratę. Na to narzuciłam marynarkę. Wiedziałam, że zanim Lor się obudzi minie jeszcze trochę czasu, więc złapałam najpotrzebniejsze rzeczy, w tym broń, narzuciłam na nogi czarne szpilki (jesteśmy we Francji, co się będę ograniczać) i cicho wyszłam z pokoju, uprzednio zostawiając mu na szafce kartkę, żeby się że wrócę niedługo. Uznałam, że śniadanie zjem dopiero, gdy się spotkamy, a nie byłam też bardzo głodna, więc, mijając jadalnię, ruszyłam w stronę wyjścia z hotelu. Gdy tylko wyszłam z budynku i poczułam świeże (względnie) powietrze, poczułam się jak w domu. Napełniła mnie energia. Postanowiłam, że poprzechadzam się ulicami przez jakieś pół godzinki, a potem wrócę do mojego towarzysza. Gdy miałam już wracać, ujrzałam dość interesujący widok. Mężczyzna, bardzo wysoki. W pidżamie. NIEBIESKOWŁOSY. Podeszłam do niego szybko.
-Lorem? - zapytałam zdziwiona, a gdy odwrócił się w moją stronę, nie miałam już wątpliwości. - Co ty tu robisz?
-Camille? Szukałem cię!
-W samej pidżamie? Sam chodziłeś po Paryżu? Czy ty się na pewno dobrze czujesz? - przyłożyłam mu żartobliwie rękę do czoła - Jadłeś coś w ogóle dzisiaj?
-Nie... Zastanawiałem się, gdzie jesteś.
-Przecież zostawiłam ci kartkę.
-Naprawdę?
-Tak - parsknęłam śmiechem. -  Chodź mój ty wariacie, idziemy na śniadanie, a potem... czeka nas długi dzień. - uśmiechnęłam się. Wróciliśmy razem do hotelu, ignorując dziwaczne spojrzenia ludzi pędzących do swoich szkół i prac. Zanim zeszliśmy do jadalni, poszliśmy na chwilę do pokoju. Ja odłożyłam część rzeczy, a Lorem poszedł się przebrać, by nie powodować więcej zamieszek na ulicach mojego rodzinnego miasta. Zjechaliśmy z powrotem do jadalni. Każdy wziął sobie coś do jedzenia i usiedliśmy naprzeciwko siebie i przez chwilę panowała cisza, którą przerwał, co dziwne, głos Impsuma:
-...
(Lor? Mów, chłopcze, co Ci leży na duszy? ;>)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz