Argona przekazała żetony organizatorowi.
- Więc gdzie ten twój pies? - spytał rzeczowo, ostentacyjnie rozglądając się, jakby oczekiwał, że wspomniany kundel pałęta się gdzieś w okolicy.
- Przywiozę go w umówione miejsce. Możesz mi uwierzyć, człowieku, że nie chciałbyś się z nim poznać z odległości mniejszej niż dziesięciu metrów, będąc w żelaznej zbroi. - Głos Alphy był nieco zniecierpliwiony. Chciała jak najszybciej załatwić tą sprawę i wziąć się do roboty. Była znudzona. Bardzo znudzona. Dnie spędzone na próbach ogarnięcia sytuacji spełzły na niczym i teraz miała ochotę tylko wyładować nieco energii.
- Obojętne. Tylko dotrzymaj umowy, nic więcej mnie nie obchodzi.
- Możesz być tego pewien.
Czarny wilk stał na wyprostowanych łapach na środku ogrodzonego metalowym płotem placu zabaw. Dookoła rozentuzjazmowany tłum krzyczał, sypały się zakłady. Impreza nie była zbyt kameralna, jednak mieszkańcy otaczających teren bloków zdawali się ją ignorować. Zresztą możliwe było, że teren został odpowiednio wyciszony i zabezpieczony. W końcu często tak robili.
Od furtki rozległ się warkot. Argona odwróciła się, by ujrzeć raczej niewielkiego, silnie zbudowanego psa, któremu z pyska ciekła piana. Pitbull nie warknął. Nie szczeknął. Jak stał, tak puścił się pełnym galopem w kierunku przeciwnika. Skoczył, a jego szczęki powędrowały do gardła wilka. Publiczność ryknęła. Oba zwierzęta potoczyły się po trawie i uderzyły o ściankę piaskownicy. Wadera, która znalazła się na dole, z całej siły odepchnęła łapami małego sukinsyna i wrzuciła go prosto do piachu. Nim się zdążył pozbierać, była już przy nim i teraz jej szczęki usiłowały wgryźć się w tchawicę psa. Pitbull wykręcił się, sypiąc naokoło piaskiem. Argona uderzyła łapą w piasek i warknęła z uciechy, gdy pył wpadł do oczu psa, który zaczął się miotać jak oszalały, próbując się go pozbyć, ocierając się o co się dało i przy okazji wcierając sobie więcej piasku w czułe miejsca. Wadera pozwoliła mu jednak męczyć się jeszcze tylko chwilę. Niedługo potem ciało psa zastygło w bezruchu, a tłum zajął się rozliczaniem swoich wielkich wygranych i dyskutowaniem o jeszcze większych przegranych. W tym zamieszaniu nikt nie zauważył zniknięcia zwycięscy.
- Więc gdzie ten twój pies? - spytał rzeczowo, ostentacyjnie rozglądając się, jakby oczekiwał, że wspomniany kundel pałęta się gdzieś w okolicy.
- Przywiozę go w umówione miejsce. Możesz mi uwierzyć, człowieku, że nie chciałbyś się z nim poznać z odległości mniejszej niż dziesięciu metrów, będąc w żelaznej zbroi. - Głos Alphy był nieco zniecierpliwiony. Chciała jak najszybciej załatwić tą sprawę i wziąć się do roboty. Była znudzona. Bardzo znudzona. Dnie spędzone na próbach ogarnięcia sytuacji spełzły na niczym i teraz miała ochotę tylko wyładować nieco energii.
- Obojętne. Tylko dotrzymaj umowy, nic więcej mnie nie obchodzi.
- Możesz być tego pewien.
Czarny wilk stał na wyprostowanych łapach na środku ogrodzonego metalowym płotem placu zabaw. Dookoła rozentuzjazmowany tłum krzyczał, sypały się zakłady. Impreza nie była zbyt kameralna, jednak mieszkańcy otaczających teren bloków zdawali się ją ignorować. Zresztą możliwe było, że teren został odpowiednio wyciszony i zabezpieczony. W końcu często tak robili.
Od furtki rozległ się warkot. Argona odwróciła się, by ujrzeć raczej niewielkiego, silnie zbudowanego psa, któremu z pyska ciekła piana. Pitbull nie warknął. Nie szczeknął. Jak stał, tak puścił się pełnym galopem w kierunku przeciwnika. Skoczył, a jego szczęki powędrowały do gardła wilka. Publiczność ryknęła. Oba zwierzęta potoczyły się po trawie i uderzyły o ściankę piaskownicy. Wadera, która znalazła się na dole, z całej siły odepchnęła łapami małego sukinsyna i wrzuciła go prosto do piachu. Nim się zdążył pozbierać, była już przy nim i teraz jej szczęki usiłowały wgryźć się w tchawicę psa. Pitbull wykręcił się, sypiąc naokoło piaskiem. Argona uderzyła łapą w piasek i warknęła z uciechy, gdy pył wpadł do oczu psa, który zaczął się miotać jak oszalały, próbując się go pozbyć, ocierając się o co się dało i przy okazji wcierając sobie więcej piasku w czułe miejsca. Wadera pozwoliła mu jednak męczyć się jeszcze tylko chwilę. Niedługo potem ciało psa zastygło w bezruchu, a tłum zajął się rozliczaniem swoich wielkich wygranych i dyskutowaniem o jeszcze większych przegranych. W tym zamieszaniu nikt nie zauważył zniknięcia zwycięscy.
ZWYCIĘSTWO!Zaliczone
Otrzymujesz z powrotem swój zastaw: 2§
Przy opuszczaniu imprezy wdałaś się w niespodziewany konflikt z jednym z bramkarzy. Tak łatwo ci tego nie zapomni. Jednak nie przejmuj się, w ciągu tygodnia ma zostać zmieniony. W ciągu tego czasu za wstęp za arenę walk będziesz musiał jednak zapłacić mu dodatkowe 2§
Zyskujesz: 2000 exp i kieł