Dziewczynka rozglądnęła się po pokoju. Wyglądał na przytulny. Co prawda, nie był to luksus godny alphy. Nie było nawet łóżka, tylko duża, skórzana kanapa. Prawdopodobnie rozkładana. Obok kanapy był niewielki kominek. Czarnowłosa podeszła do niego. W pokoju było ciemno i trochę chłodno, wiec postanowiła zapalić. Znała się na tym. Poniekąd. Dotknęła pociętego drewna, a po chwili zajął się czarnym ogniem. To był błąd ze strony dziewczyny. Oprócz drewna zaczęło płonąć też szkło... o ile było to możliwe. Tiffany zaczęła rozpaczliwie gasić ognisko. Udało jej się. Usiadła więc na kanapie, aby "uczcić" swoje zwycięstwo nad czarnym płomieniem, którego wywołała. Do pokoju weszła Argona z herbatą i kanapkami. Położyła je ostrożnie na stoliku. Tytania nie czekała na reakcję kobiety. Wzięła kanapkę i zaczęła ją łapczywie jeść. Później była kolejna i kolejna. Na koniec popiła herbatą. Była zbyt głodna, by zwrócić uwagę na to, że Argona mogła zrobić kanapki nie tylko dla dziewczynki. Spuściła więc wzrok i powiedziała ciche:
- Prze-przepraszam.
- Za co? - kobieta widocznie się zdziwiła.
Tiffany tylko westchnęła i skrzywiła się dosyć mocno. Zaczęło kręcić się jej w nosie i po chwili kichnęła. Zaczęła się niezręczna cisza.
- Co robiłaś sama o tak później godzinie? - zapytał Alpha.
- Przechadzałam się. - skłamała.
Tiffany nigdy nie lubiła kłamać. Nie chciała się jednak przyznać, że wyszła z domu bez wiedzy Somniatisa. To było w sumie zbyt słabo powiedziane. Ona UCIEKŁA z domu.
(Argo(nauto)? Brakus Wenus Totalus)