-Cholera jasna! - wykrzyknęłam - Hölle! Helvete! Kuzimu! Uffern[ogólnie podobne słownictwo w kilku językach] - podniosłam się szybko do pozycji stojącej, i klnąc dalej na czym świat stoi, zeszłam do kajuty, po czym otworzyłam szafkę tam się znajdującą. W rogu zobaczyłam znaczek z inicjałami: "J.S". No to pięknie. Teraz to już na serio po nas. Takie i bardzo podobne myśli przeplatane bluzgami przelatywały mi przez głowę. Wróciłam do Lorema, gdy nieco się już uspokoiłam i mogłam z chłodnym umysłem ocenić sytuację.
-Słuchaj. Mam pomysł, co możemy zrobić. Jeżeli odezwiesz się choćby jednym słowem podczas mojej rozmowy telefonicznej, osobiście wyrzucę cię za burtę. Masz ze sobą telefon?
-Tak.
-Musisz się go pozbyć.
-Co?! Ale dlaczego... Nie ma mowy.
-Powinniśmy byli zrobić to wcześniej. Kiedy zadzwonię do Stalińskiego... No. W każdym razie najpewniej spróbuje ustalić twoje położenie na podstawie karty. Zapisz sobie gdzieś numer, na który będziesz chciał zadzwonić. A potem wyślij swój telefon do abordażu podmorskich krain. - mężczyzna po chwili wahania zrobił to, o co prosiłam.
-Świetnie - skwitowałam, po czym wybrałam numer Eliasa - Witaj, El.
-Cam? Myślałem, że wyjechałaś.
-No bo wyjechałam. Prawie - mój głos stał się odpowiednio smutny. - Wynajęłam łódź.
-Brawo?
-Nie o to mi chodzi. Napiłam się jakiegoś energetyka ze statku, a potem... Puf! Nic nie pamiętam. W szafce przy kojach znalazłam inicjały "J.S.". Wiesz do kogo należą. Musisz uważać - cisza po drugiej stronie mówiła sama za siebie.