kontakt: Syriusz
Imię: Nox
Pseudonim: Szarak
Płeć: Basior
Wiek: nieznana ilość lat w podziemiu, 3 tutaj
Żywioł: Jeśli już to ogień
Patroni: Gaja i Hades
Cechy charakteru: Jest energiczny, nieprzewidywalny i impulsywny. Przebiegły i sprytny. Bywa nerwowy i agresywny, szczególnie kiedy dokuczają mu senność czy głód. I nigdy, nigdy nie traci nadziei. Na ziemi jest niemową, posługuje się wilczą mową, zbiorem ruchów, warknięć, szczeknięć i wyć, zrozumiała dla każdego wilka, który jej nie zapomniał.
Cechy charakterystyczne: (W innych zdjęciach lepiej to zobaczyć C;)
Stanowiska: Szpieg
Historia: Nieznane są początki Noxa, zapewne on sam ledwie pamięta tamte czasy. Jego domem było Podziemie, a panem Hades. Nox mógł opuszczać swój dom, przez co wywołał nie małe zamieszanie na ziemi. Był specjalistą w niszczeniu i jednocześnie wykonywaniu misji. Bogowie wspólnie uznali, że piekielny ogar (gdyż to właśnie nim w istocie jest) zostanie przykuty złotymi łańcuchami, gdzieś w Podziemiu. Dostał własną jaskinię, jak groźny, uwiązany pies dostaje budę. Myśleliście, że kto pierwszy wynalazł budę z łańcuchem? Złoty łańcuch był niemal niezniszczalny, przez co Nox musiał latami zbierać wystarczającą energię, by go zniszczyć. Gdy to się udało (czyli dużo, dużo, dużo, dużo... później) uciekł z Podziemia. Minusem życia na ziemi było to, że tylko w Podziemiu mógł mówić. Bogowie pozwolili mu żyć na ziemi, ale zagrozili, że każdy, kogo Nox pokocha stanie w płomieniach, a ziemia na której ta miłość była zawali się, a sam Nox spadnie do Podziemi, skąd (podobno C;) się nie wydostanie. Nox ruszył w świat. Jako niemowa nie za dobrze dogaduje się z innymi nawet wilcza mową.
Motto: "Złoty łańcuch też do złamania. To tylko kwestia ceny"
Moce:
*Potrafi rozwalić coś za pomocą energii
*samozapłon
*może zmieniać się w postać wyprostowaną, ale nie umie w człowieka
Umiejętności:
*Bardzo szybko biega, zna ludzki język migowy
Partnerka: nie szuka
Zauroczony w...: Jak na razie nikt nie spłoną...
Data urodzenia: 29.03.2011
Talizman: Złote obręcze, które lewitują na ogonie. Widać na zdjęciu.
Nora
Głos niemowa C:
Inne zdjęcia: Szczegoły, Jego... jedyna wyprostowana postać, nie może być człowiekiem
31 grudnia 2014
Od Akumy i Mixi - Sylwester Mega Party
Wstałam rano 31 grudnia. Byłam tego dnia wyjątkowo nie w
sosie. W końcu kto byłby w sosie po tak dennym roku... Serię niefortunnych
zdarzeń rozpoczął bunt Argony, który spowodował wojnę aż w końcu doprowadził do
jej śmierci. Później zdrady i masowe odejścia. A końcem tego wszystkiego była
kradzież kryształu... Gorzej chyba być nie mogło... Chociaż nie, mogło, mógł
padać deszcz.
Podszedłem do Mixi i bez słowa
postawiłem koło niej drabinę. Zaczęła się na mnie dziwnie patrzyć, ale nic nie
powiedziała. Zza pleców wyjąłem spryskiwacz do kwiatków i zacząłem rozpylać
mgiełkę wody dokładnie nad Alphą.
- Akuma! Co ty robisz?! - wrzasnęła, gdy
pierwsze krople spadły jej na nos
- Robię deszcz...
Spojrzała na mnie jakbym był
niespełna rozumu.
- Po co...?
- Skończyła mi się woda - skrzywiłem się
i zeskoczyłem z drabiny - Jakieś plany na dziś?
- Siedzenie w jaskini i rozpamiętywanie tego
roku... - mruknęłam.
- A to szkoda... Picolo się
zmarnuje...
- Picolo? - uniosłam łeb. - A będzie sok
wiśniowy...?
- Będzie...
- To co i gdzie będzie jak będzie Picolo i
sok wiśniowy? - uśmiechnęłam się szeroko.
- No nie wiem... myślałem, żeby włamać
się na Olimp i wypożyczyć sobie salę tronową Zeusa - spojrzałem w
kierunku, gdzie teoretycznie znajdowała się boska góra - Co sądzisz? Weźmiemy
go szturmem?
- Aku, naprawdę chcesz, żeby nas stąd
wygonili? - Mixi wyglądała na zrezygnowaną - Co ty dzisiaj odwalasz?
- Co ja odwalam?! Co JA odwalam?! Cieszę
się życiem! A co mam odwalać?! Jeśli teraz nie podbiję Olimpu to kto to zrobi?!
- Hmmm... Może nikt...?
- No właśnie... - spojrzałem na Alphę z
błyskiem w oku - Więc czy pozwolisz, pani, na tą śmiałą akcję?
Westchnęłam ciężko.
- Co ja z tobą mam... Gorzej niż z Argo...
Czuję, że nie dasz mi z tym spokoju dopóki się nie zgodzę...
- Nie - ^^.
- No dopsz... - pokręciłam zrezygnowana
głową.
- W takim razie lecę po granaty i olimpijski
ogień - już chciał iść, ale go powstrzymałam.
- Akuma! Tylko proszę, nie przesadź -
uśmiechnęłam się. - Ja pójdę zebrać wilki i Shai.
Pobiegłem sprintem przez las, w stronę
najbliższego wejścia do podziemia, jednak po drodze zatrzymał mnie ktoś. Ktoś
bardzo twardy. Przewróciłem się na niego i razem poturlaliśmy się do bramy
Hadesu.
- Akuma, debilu! Złaź ze mnie! –usłyszałem
znajomy głos
Powoli
zszedłem z wadery i ujrzałem… kto by się spodziewał?
- Shai…? – zapytałem, zdziwiony
- Nie, twój władca – mruknęła,
strzepując z siebie łapą pył – Gdzie się tak śpieszysz?
- Idę do Hadesa, po granaty – mruknąłem,
spoglądając w kierunku zamkniętej bramy
- Do Hadesa? – zmrużyła oczy – Po granaty?
- Długa historia, wybacz, ale nie mam
czasu… idź do Mix, ona ci wyjaśni – brama zaczęła się powoli otwierać
- Czekaj! Idę z tobą!
I nim się obejrzałem wchodziliśmy razem do królestwa umarłych.
Najpierw poszłam do Erniaka.
-
EEEEERRRRRRRRRRRRNNNNNNNNAAAAAAAAAA!!!!!!!!! – zawołałam stojąc pod jej norą.
- Coś się stało? - zapytała zaniepokojona Szamanka wychodząc z
jaskini.
- Tak, atakujemy Olimp! –
wyszczerzyłam się.
- Olimp?! Oszaleliście?! –
była wzburzona.
- Możliwe i bardzo
prawdopodobne. To jak? Pomożesz mi
zebrać wszystkich?
- No dobrze… - zgodziła się niechętnie.
„Dzisiaj chyba każdemu
udzieliła się odrobina szaleństwa” pomyślałam.
- To tak, ja zajmę się
zachodnimi i północnymi terenami watahy, a ty weźmiesz wschód i południe, oke?
- Okej…
- Poczekaj tu –
warknąłem do podążającej za mną wadery
- Nie ma mowy! Wchodzę
tam z tobą! – zaprotestowała popychając bramę
Wrota skrzypnęły głucho i naszym oczą ukazał
się Hades i… jakiś mężczyzna z niewielkim woreczkiem, wewnątrz którego
znajdował się biały proszek. Skłoniłem się przed moim panem, jednak Shai nie
zamierzała zachować powagi.
- Hades! – krzyknęła przez
całą salę – Co tam masz?! Daj trochę!
I
podbiegła do zdziwionych boga i wyrwała mu woreczek z dłoni. Otworzyła i już
chciała zaczerpnąć proszku, gdy nieznajomy wyrwał jej naczynko z dłoni.
- To nie
dla wilków – warknął – Kim ona jest?
- To
tylko mała, upierdliwa wadera od mojego sługi – wytłumaczył – Ale będziemy
musieli skończyć interesy później, Hermesie.
- No
dobrze – westchnął – Ale będzie cię to więcej kosztowa…
Nie wytrzymałem. Podszedłem do boga i tym
razem ja wyrwałem mu towar z ręki. Hades popatrzył na mnie groźnie.
- Panie,
co to za świństwo – zapytałem cicho, potrząsając woreczkiem – Nie powinieneś
ćpać, to bardzo nie zdrowe.
- I co z
tego? To i tak mi nie zaszkodzi – warknął – Jak śmiesz mnie…
Przemieniłem
się w człowieka i wziąłem proszku na dwa palce. Skosztowałem i skrzywiłem się.
-
Świństwo, powinieneś panie raczej zażywać
żywej Maryhy niż tej przestarzałej Hery…
- A ty
skąd wiesz?! – Shai spojrzała na mnie
nieufnie
-
Powiedzmy, że zarekwirowałem trochę znajomemu, Korso – ostanie
słowo wykaszlałem
- Więc
czego chcecie? – przerwał nam Hades, zanim kłótnia rozpoczęła się na dobre
- Chcemy
wziąć szturmem Olimp
Bóg
podziemia uśmiechnął się złowieszczo.
Przechadzałam
się północnymi terenami watahy o imprezie poinformowałam już Samanthę, Leah,
Scourge`a i Filliax. Właśnie zmierzałam w stronę nory Mitsuki. Zobaczyłam ślady krwi na ziemi. Westchnęłam
ciężko. Nawet w Sylwestra? Szybko
ruszyłam wzdłuż śladu. Zobaczyłam białą
waderę całą we krwi. Wbijała pazury w brzuch szarego basiora.
- Mitsuki! – krzyknęłam. – Co ty wyrabiasz?!
- Ja?
Spełniam swoje postanowienie noworoczne!
I poleciały jelita. (Sorry Shai… Argo mnie zmusiła…;c)
- Co się stało? – uśmiechnęła się puszczając martwego basiora i podchodząc do mnie.
- Bo wiesz… Taka sprawa jest…
Większość zaproszonych stała pod Olimpem. Ucieszyłam się, że nie widzę wśród nich Roswell`a.
- Oke! Czekamy teraz na Akumę i zabawę czas zacząć! – krzyknęłam do zebranych.
Wyszliśmy
z Podziemi niosąc ze sobą kiść granatów, artylerię samobieżną,
Bombki (Hoinkowe oczywiście), pistolety
na wodę i rzygające tęczą jednorożce. Wkrótce ujrzeliśmy czekających na nas
członków watahy. Shai podbiegła do Mixi i rzuciła jej się na szyję. Ja
poprawiłem okulary przeciwsłoneczne.
- Joł
ziomy, Łapaćta bazuki! – i rzuciłem w kierunku tłumu kiść granatów
- Aku,
serio – zapytała Mixi patrząc jak cała wataha biega w panice łapiąc granaty.
Tylko się uśmiechnąłem.
-
Idziecie? Shai, puszczaj jednorożce!
Szaro
niebieska wadera wypuściła jednaście kololowych jednorożców. Pognały w stronę jaśniejącego złotym blaskiem Olimpu.
- Do ataaaku! - wrzasnęłam i już mieliśmy ruszać, gdy światło reflektora padło na stojącego z boku Hoinkasa.
- Co wy odwalacie? - zapytał.
- No... Szturmujemy Olimp! - odpowiedział Akuma.
- Aha, to okej - i sobie poszedł.
Wspięliśmy się na Olimp, gdzie zobaczyliśmy Olimpijczyków w popłochu uciekających przed jednorożcami.
- Czyli imprezę czas zacząć!!!!
Wszyscy z radosnymi okrzykami wbili do sali tronowej. Zaryglowałem drzwi. Skądś na stole pojawił się Picolo i sok wiśniowy, stojący z boku sali tapczan drgnął.
- Gdzie ja jestem...?
- Cicho siedź, tapczanie! - wykrzyknęła Shai i skoczyła na mebel z wysokości kilku metrów, aż ten stęknął.
Skądś pojawił się Rosewell, targając ze sobą torbę. Postawił ją koło tapczana i poszedł się napić soku. Przy kielichu spotkał się z wyglądającą, jakby chciała go zabić, Mixi. Zaczęli o czymś rozmawiać.
- Co tu przytaszczyłeś, debilu? - warknęłam.
- Ja? Nie wiem. Jakiś gościu ze skrzydełkami na butach mi to dał i powiedział, że mam to tu przynieść...
- Czekaj... Hermes?
- No nie wiem... - wzruszył ramionami.
- A wiesz chociaż co w niej jest?
- Chyba zegar, bo tyka - odprał.
- Zegar? Hermes? Tyka? Diler? Tyka? - układałam chwilę myśli. - PADNIJ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Wszyscy padli na posadzkę, a całą górą wstrząsnął wybuch.
- Fajerwerki! - krzyknęła uradowana Aria.
W murze sali powstała wielka wyrwa, w której pojawiło się kilkoro pierwszych bogów, między innymi Zeus i Hera, if u know what i mean. Chwila... bogowie? Chyba nie będą szczęśliwi...
- WIAĆĆĆĆĆĆĆĆĆĆĆĆĆĆĆĆĆĆĆĆĆĆĆĆĆĆĆĆ!!! - wykrzyknąłem kierują się w kierunku przeciwległej ściany i rzucając ostatnim ocalałym granatem, okulary przeciwsłoneczne gdzieś spadłym, zrobił się jeden wielki rozgardiasz.
Wszyscy krzyczeli, piszczeli, w powietrzu zmaterializowały się pioruny. Wydostałem się z pomieszczenia, zacząłem zbiegać w dół zbocza. Widziałem, że Mixi zostaje z tyłu, kopiąc po tyłkach tych, którzy zostali w tyle. Zrównałem się z nią.
Teraz biegliśmy ramię w ramię. Bogowie byli tuż za nami. Byli coraz bliżej. Coś pochwyciło nas od tyłu. Nie mogliśmy się ruszyć. Zgiełk ucichł. Czuliśmy milczącą, groźną obecność Zeusa za nami.
- Jestem Zeus - usłyszeliśmy głos
Odwróciliśmy się powoli. Bóg wyglądał na wściekłego i tęczowego (pewnie przez jednorożce)
- Wytłumaczycie mi to? - zapytał
- To... - zaczęła Mixi - To...
- To ich wina - wskazałem łapą na spacerującego opodal, z radosną miną opowiadającego nowej waderze - Ookaminoishi, Ketsuruiego
Na dźwięk swojego imienia basior zastrzygł uszami i spojrzał na nas. Usłyszałem jego głos:
- Nothing to do here! - i zaczął uciekać w stonę wschodzącego słońca
- Łapać Zdrajcę - krzyknąłem i pognałem za basiorem, zostawiając zdziwione Mixi i Ookami same z bogami.
- Emmm... Nothing to do here! - powtórzyłam słowa Ketsu i pobiegłam za nimi.
Na zboczy Olimpu pozostali już tylko bogowie i nie rozumiejące sytuacji wadera. Olbrzymie wilki zwróciły się w jej stronę.
- Cóż... skoro inni skindziolili to wina spada na ciebie - Zeus uśmiechnął się złowrogo - Pójdziesz z nami
- ALE JA NIC NIE ZROBIŁAM...
KONIEC
Reflektor oświetla zakrwawione ciało Roswella i Mixi odchodzącą w dal. Do basiora podchodzi jakiś czarny kształt i mówi.
- I co zrobisz? Nic nie zrobisz! - i znika.
Urodziny Hoinkasa
Wszystkiego najlepszego Hoinkasie! Zdrowia, a przede wszystkim szczęścia (bo, cytując Ciebie, na Titanicu mieli tylko zdrowie), poznania pięknej wadery i abyś więcej pisał!
Łeliie
kontakt: PetParty
Imię: Łeliie
Pseudonim: Łza
Płeć: Wadera
Wiek: 2 lata nieśmiertelny
Żywioł: Śmierć, chaos
Patron: Atena
Cechy charakteru: Tajemnicza, nieufna, trudna. Zdobyć jej miłość... Trzeba się potrudzić, jej zaufanie jest tak trudne do zdobycia, że prawie nikomu nie ufa, oprócz alfy. Ale jeśli się ją bliżej pozna potrafi być miła, romantyczna, a nawet zabawna. Jest oddana watasze, chce dzielić swe uczucia, ale nikt jej nie chce przez jej charakter i dlatego zamknęła się w sobie. Jeśli ktoś ją polubi a ona go. Jest miła, opiekuńcza, przed wrogiem obroni słabszych i przyjaciół. Wobec wrogów jest nieufna nie daje do siebie podejść. Ale ból zadaje tylko w ostateczności.
Cechy charakterystyczne: ma zielone oczy, czapkę policjanta
Stanowiska: Zabójca
Historia: Jej mama Asina zmarła bardzo dawno Łza miała 11 miesięcy. Taty nie znała.Rodzeństwa nie miała. Po śmierci matki Łza błądziła bardzo długo, nigdzie nie mogła się znaleźć. Aż w końcu trafiła tu... do jej miejsca....tu poczuła że to jej miejsce... Trafiła do Watahy Krwawej Nocy
Motto: "Rodzimy się by żyć, Żyjemy by umrzeć."
Moce:
*potrafi wchodzić w świat umarłych i w świat snów
*przywołuje horrory i dobre sny.
Umiejętności:
*Włada duszami
Partner: szuka
Zauroczony/a w...: Roswell
Data urodzenia: 23.09.2012
Nora: brak
Od Ookaminoishi
Idę przed siebie... Zostawiam przeszłość daleko, jak najdalej... Samotność towarzyszy mi od kilku lat, przestaję wierzyć, że ktokolwiek mnie zaakceptuje... Oczywiście, próbowałam dołączyć do jakiejś watahy, a jakże! Tylko kto zechce takie dziwadło na swoim terytorium. Rogi i dziwne znaki na moim ciele wystarczająco zniechęcają innych... Gdyby poznali jeszcze mój największy sekret... Nie, tak się nie stanie, nie dopuszczę do tego. Właśnie poszukuję ostatniej watahy, do której spróbuję dołączyć. Dalej nie będę próbować... bo po co? W oddali widzę jaskinię. To chyba to miejsce. Przed wejściem stoi biało-szara wadera z niebieskimi skrzydłami, wnioskuję, iż jest to Alpha tej watahy. Idę dalej wolnym krokiem, po co się spieszyć? Widzę ją coraz dokładniej... Również posiada jakieś znaki, tyle, że ciemnoszare i czarne. A jej oczy... Jak głębia oceanu, niemal jak... Nie, to nie czas na wspomnienia, JEGO nikt i nic nie zastąpi... Żadna wadera, czy basior. Idę dalej, prosto przed siebie. Chyba mnie zauważyła. Przybiera pozycję obronną... chyba myśli, że jestem wrogo nastawiona, w końcu wyglądam niemal jak Chaos... Kolejne wspomnienia... Moi bracia... ON... Idę coraz wolniej, mam wrażenie, jakby życie ze mnie uchodziło. Chwieję się... Wadera robi krok w tył zdziwiona, po czym zaczyna powoli podchodzić... Staję w miejscu, nie mam siły dalej iść. Najprawdopodobniej Alpha zaczyna mnie okrążać. Widzę ją coraz mniej wyraźnie... Wreszcie podchodzi do mnie... Coś do mnie mówi... Nic nie słyszę... Znowu wspomnienia... Im bardziej od nich uciekam, tym bardziej powracają... Ich oczy... JEGO oczy... Wciąż mnie prześladują... Przed oczami mija mi kolejny fragment życia... Słowa przez niego wypowiedziane odbijają mi się w głowie... "Dokąd tak biegniesz, przecież wiesz, że przed sobą nie uciekniesz"... Nie mam już na nic siły, skrzydła i ogony mi się pojawiają... Widzę już tylko jej zdziwiony wzrok, a później wszechogarniającą ciemność. Niech się dzieje, co chce, niech mnie zabiją... Nie mam już po co żyć... Kiedy JEGO już nie ma...
(Mixi?)
30 grudnia 2014
Od Narcyzy - Wyprawa
Stałam, wpatrując się w kolorowe mozaiki.
Wszystko, pięknie się mieniło.
Przez chwilkę zapomniałam gdzie jestem.
Uniosłam rękę i dotknęłam świecącego kamyczka.
- Lepiej, nic nie dotykaj. - usłyszałam szept Mixi.
Skinęłam głową.
Nie mogłam oderwać wzroku od otoczenia.
- Narcyza..!
Odwróciłam głowę by zobaczyć kto mnie woła.
Była to Mixi, wskazywała na odchodzących towarzyszy.
Złapałam ją za rękę i pobiegłyśmy na wprost, żeby ich dogonić.
Jednak coś było nie tak, zamiast przybliżać się do idących przed nami, my się oddalałyśmy.
- Co się dzieje? - spytałam.
- Nie wiem. - odpowiedziała wadera.
Usłyszałyśmy chichot.
- Proszę, powiedz mi, że to ty się śmiejesz? - spojrzała na mnie.
- To nie ja. Spójrz! - wskazałam na przebiegającą białą zjawę.
(Mixi?)
Wszystko, pięknie się mieniło.
Przez chwilkę zapomniałam gdzie jestem.
Uniosłam rękę i dotknęłam świecącego kamyczka.
- Lepiej, nic nie dotykaj. - usłyszałam szept Mixi.
Skinęłam głową.
Nie mogłam oderwać wzroku od otoczenia.
- Narcyza..!
Odwróciłam głowę by zobaczyć kto mnie woła.
Była to Mixi, wskazywała na odchodzących towarzyszy.
Złapałam ją za rękę i pobiegłyśmy na wprost, żeby ich dogonić.
Jednak coś było nie tak, zamiast przybliżać się do idących przed nami, my się oddalałyśmy.
- Co się dzieje? - spytałam.
- Nie wiem. - odpowiedziała wadera.
Usłyszałyśmy chichot.
- Proszę, powiedz mi, że to ty się śmiejesz? - spojrzała na mnie.
- To nie ja. Spójrz! - wskazałam na przebiegającą białą zjawę.
(Mixi?)
Od Korso do Doctora
- Co? - zapytałem.
Nie bardzo rozumiałem sytuację. Nie zdążyłem jeszcze ochłonąć po wydarzeniach z Maggie, a Doctor już dorzucał jakieś nowe fantazje.
- Najlepiej będzie, jak sami się przekonacie - powiedział uśmiechając się i podreptał w kierunku jakiegoś krzaczka.
Spojrzałem pytająco na Alphę. Ta jednak skupiona była na poczynaniach basiora. Po chwili podeszła do niego, a za nią ja.
- Co robisz?
- Hę? A, nie, nic... Tak tylko czekałem aż podejdziecie. Gotowi zobaczyć coś niezwykłego?
- Chyba tak... - odpowiedziałem.
- A ty, Mixi?
(Mixi? Doctor?)
Nie bardzo rozumiałem sytuację. Nie zdążyłem jeszcze ochłonąć po wydarzeniach z Maggie, a Doctor już dorzucał jakieś nowe fantazje.
- Najlepiej będzie, jak sami się przekonacie - powiedział uśmiechając się i podreptał w kierunku jakiegoś krzaczka.
Spojrzałem pytająco na Alphę. Ta jednak skupiona była na poczynaniach basiora. Po chwili podeszła do niego, a za nią ja.
- Co robisz?
- Hę? A, nie, nic... Tak tylko czekałem aż podejdziecie. Gotowi zobaczyć coś niezwykłego?
- Chyba tak... - odpowiedziałem.
- A ty, Mixi?
(Mixi? Doctor?)
„Życie to takie czary-mary...
...rzadziej czary, częściej mary…”
Cechy charakteru: Czy przez te 10 lat zmieniła się bardzo? Zależy od punktu siedzenia. Nadal jest wredna dla wszystkiego co się rusza i niczemu nie ufa. Nadal woli trzymać się na uboczu. Teraz jednak jest jeszcze bardziej zamknięta w sobie i przepełniona nienawiścią do ludzi, jednak w większości czasu jest jakby nieobecna. Ogółem zachowuje się jak naćpana. Spokój i obojętność biją od niej na kilometr, a ożywia się tylko podczas rozmów ze swoją drugą stroną. Można też powiedzieć, że lojalność to jej drugie imię.Imię i Nazwisko: Ookaminoishi SeikiPseudonim: W skrócie – forma w jakiej pokazuje się na co dzień zdrabniana jest do Kamino, a jej druga strona – Ishi. I tak wszyscy mówią do niej Ookami. .-.Orientacja: Biseksualny ⚢⚤Wiek: 64 392 735 029 (cóż… Ookami podczas tych 10 lat się nudziła i przeliczyła to wszystko. Chyba nie trzeba mówić, że jest nieśmiertelna.)Żywioł: NocPłeć: kobieta ♀
Aparycja: Jej najbardziej zauważalną cechą zewnętrzną są rogi. Bardzo duże rogi, które chowa pod lekkimi iluzjami, jednak może robić to tylko w nocy. W ciągu dnia nosi długi płaszcz z obszernym kapturem. Czarne włosy długie do pasa spina w kok. Oczy ma lekko oliwkowe, jednak to można dostrzec dopiero z bardzo bliska. Z większej odległości nie da się rozróżnić tęczówek od źrenic. Swych specjalnych oczu już niemalże nie używa z powodu choroby. Od braku snu ma je zawsze podkrążone a twarz wychudłą, co jej w żadnym stopniu nie przeszkadza. W wilczej formie za to jest bardzo masywna. Czarne futro przecinają szkarłatne akcenty, jednak nie to jest w niej najciekawsze. Posiada 8 łap, wiele ogonów, skrzydła i rogi. Każdą z tych dodatkowych części ciała również może ukryć (oprócz rogów). Cóż, to by było jeżeli chodzi o Kamino. Co do Ishi, wygląda niemalże identycznie, tyle że jej prawa połowa przypomina szkielet obrośnięty białym, brudnym futrem. Nie ma ludzkiej postaci.
Praca: Rolnik, hodowca wierzchowców (a dokładniej zmor), oczywiście w tajemnicy przed ludźmi.
Stanowisko: Zwiadowca [lotnik]
Historia: Nie chce pamiętać... jednak nie za bardzo jej to wychodzi. Miała 2 braci, na początku wilki najdroższe jej na świecie... Jednak im dłużej żyła, tym bardziej zaczęła otwierać się na innych. Miała nawet swojego partnera, dziewięcioogoniastego lisa - Kuramę. Jednak, wszystko co dobre, to się źle kończy, nieprawdaż? Kilku z jej najbardziej zaufanych sojuszników ją zdradziło. Podczas walki podobno zginęły wszystkie najbardziej drogie jej osoby. Na skraju wytrzymałości użyła swojej najpotężniejszej mocy. Wtedy też zmiotła swoich przeciwników z powierzchni ziemi. Jednak, oni nie siedzieli w tym czasie bezczynnie. Wywołali potężne zaklęcie zamieniając Ookaminoishi w kamień... po BARDZO wielu latach zaklęcie osłabło, a kamień zaczął się kruszyć. Uwolniona wadera zrozpaczona spostrzegła, że nie ma nigdzie jej towarzyszy, nawet ich trucheł... Wtedy też właśnie stała się taka jaka jest - agresywna, zamknięta w sobie, to właśnie przez to zdarzenie nienawidzi być przez coś spętana, oraz nie ma do nikogo zaufania... Niegdyś tlił się w niej promyk nadziei, jednak po przejęciu watahy przez ludzi zgasł. Kiedyś żyła w całkiem innych czasach i teraz odbija się to na jej zdrowiu. Trujące opary wydzielane przez ludzkie fabryki i inne nowoczesne maszyny spowodowały u niej pojawienie się jakiejś choroby. Na ogół objawia się ona krwiopluciem, problemami z sercem, krwawieniem „spod” oczu i ogólnym osłabieniem. Mimo swej wiekowej wiedzy nie wie co to jest, ani czym to leczyć.
Moce:
- "Bijuudama" – człowiek wyciągając ręce przed siebie koncentruje przed nimi swoją i rzeczy go otaczających energię życiową, po czym gdy ta uformuje się w postać kuli wypuszcza ją. Kiedy dotrze do celu – wybucha;
- "Susanoo" - umożliwiają jej to specyficzne oczy. Jest to moc bardziej defensywna, gdyż tworzy "wokół niej" ogromny szkielet człowieka (w silniejszej formie jest w zbroi), uformowanego z nienawiści oraz energii nocy i cienia zawartej w niej. Oczywiście, Susanoo jest potężniejszy pod osłoną nocy, jednak w ciągu dnia również jest czym się pochwalić. Można go używać również w wypadku ofensywy, przywołując do jego łapy/paszczy jakąś broń. Gdyby mieć porównywać wielkość Susanoo do człowieka, to przeciętny przedstawiciel tego dwunogiego gatunku jest wysokości jego źrenicy;
- Przywołanie - może przywołać różne stworzenia cienia i nocy, z których każde ma własne umiejętności oraz moce
- Różnorodne moce żywiołu nocy.
Umiejętności i Zainteresowania: To co już było – walka gunbaiem oraz ciche poruszanie się. Oprócz liczenia swych przeżytych lat nauczyła się też śpiewać, więc w tej dziedzinie również może pochwalić się nadprzeciętnymi umiejętnościami. Co do zainteresowań… chyba można do nich zaliczyć hodowlę magicznych stworzeń i mordy na zwykłych ludziach kiedy nikogo innego nie ma w pobliżu.
Partner: Szuka i czeka. Niestety ma surowy zakaz zabijania członków WKN od Mixi, więc twe szanse na przeżycie zdecydowanie wzrastają. Zauroczona w Hikaru/Argonie (zaprawdę powiadam wam, iż to ciężka decyzja jest…)
Rodzina: Teoretycznie nie żyje, sama już nie wie co o tym sądzić.
Przedmioty: gunbai z kosą, trzyma go w szafie w domu
Talizman: Tamashi no rensa – użytkownik zbiera w nim dusze poległych. Następnie (wcześniej zbierając wystarczającą ilość dusz) wykonując odpowiedni rytuał może przywołać kogoś ze świata zmarłych. Jest to jednak rytuał bardzo ryzykowny.
Yin-Yang – nosząc go, należy cały czas zbierać w nim energię. Wtedy naznaczony krwią użytkownika a następnie rzucony na ziemię wytworzy pole siłowe ochraniające użytkownika i ewentualnie jego towarzysza (tylko jeżeli mają kontakt fizyczny). Siła tego pola zależy od ilości energii uzbieranej w talizmanie. Aktualnie w posiadaniu Argony.
Miejsce zamieszkania: Mały domek na odludziu, z dużymi i rozległymi polami, Arena 6.
Ciekawostki:
- Sen traktuje jako ewentualną rozrywkę;
- Jeśli chcesz upić Ookami – zaserwuj jej „sfermentowane” mleko. Niczym innym tego nie zrobisz;
- Zmory które hoduje, udostępnia członkom WKN, kiedy są potrzebne;
- Przez 10 lat jako tako dogadała się ze swoją drugą stroną, więc nie musi się już martwić o przejęcie przez nią kontroli nad jej umysłem;
- Używanie mocy powoduje u niej nawrót choroby, więc robi to tylko jeśli sytuacja wymaga.
Towarzysz: brak
Kontakt: KotletSchaboszczak
29 grudnia 2014
UWAGA!!! BARDZO WAŻNE!!
Na blogu aktywność znacząco spadła i chcę wiedzieć, kto jeszcze jest z nami, a kogo nie ma, więc ogłaszam noworoczną czystkę generalną! Tym razem nie chcę od was opowiadań (wow, niemożliwe) tylko każdy wilk pod tym postem musi napisać swoje postanowienia noworoczne. Macie czas do 1 stycznia do 22, potem zakaszę rękawy i wezmę się za tą jakże nieprzyjemną czynność zwaną "usuwanie".
Happy New Year Wolves!
Dowódca Zabójców Akuma
26 grudnia 2014
Od Akumy - Wyprawa
Gdy tylko spojrzenie zniknęły podbiegłem do leżącej wadery.
- Aku, kryształ… - powiedziała, a mały odłamek potoczył się po ziemi
Spojrzałem na niego przelotnie i ukląkłem przy dziewczynie. Nie była wcale poparzona, za to na brzuchu widniał teraz olbrzymi, wypalony znak czaszki. Zmarszczyłem brwi. Nigdy nie wadziłem czegoś podobnego.
- Aku, co jej jest? - usłyszałam głos Mixi koło mojego ucha
- Nie mam pojęcia...
- Lepiej się stąd zbierajmy - głos Erny dobiegł nas jakby z oddali, przez huk - To wszystko zaraz runie!
I rzeczywiście. Nie zauważyłem tego wcześniej, zbyt zaaferowany Shailene, jednak z sufitu spadały coraz liczniejsze kamienie, a na końcu korytarza, którym tu przybyliśmy widziałem opadający na posadzkę strop.
- Racja - stwierdziłem, w jednej chwili podnosząc nieprzytomną waderę na ramiona - Idziemy, póki jeszcze się da!
Ruszyłem w kierunku jedynego wyjścia.
- Zaczekaj, Mistrzu - Narcyza powstrzymała mnie przed wejściem do tunelu - To wszystko zaraz runie, tędy nie przejdziemy bez jakiegoś... pola siłowego?
- A może... - cichy głosik Arii był dobrze słyszalny nawet wśród tego hałasu - Może wystarczy wziąć fragment by się przenieść do kolejnego?
Odwróciłem się na pięcie. Białowłosa dziewczyna właśnie brała do ręki odłamek. Przez chwilę w powietrzu błysnęła jakby łza, po czym cały świat zawirował i rozmył się w feerię barw.
Co było dalej? Właściwie... to nic. Świat nie powrócił do normy, wszędzie wokół nas tańczyły kolorowe plamy i mozaiki. Gdzieś przemykała barwna jaszczurka, gdzieś indziej zabawnie wyglądające autko, jakby wycięte przez dziecko z bibuły. Gdzieś w oddali widać było dwie wieże jakiejś katedry. A my staliśmy wśród tego wszystkiego, zdezorientowani, jak zawsze. Aria stała lekko z boku, wpatrując się w odłamki i nawet nie zauważając świata wokół siebie.
(Narcyza?)
Od Toffielletty - Jestę królikię
Nadal jestem waszym władcą. Po prostu wyjechałam na wakacje do Egiptu... No wiecie, wojna i te sprawy. To mnie kręci . ;33
(To moje ciasto i ja je zjem .)
(To moje ciasto i ja je zjem .)
Od Shailene - Wyprawa
Gdy Anastasia kończy opowiadać mi o żywych trupach ruszam za nią z ociąganiem. To, co mi powiedziała wcale nie wprawia w lepszy nastrój, ale chociaż ktoś z nas ma pojęcie, z czym mamy do czynienia. Dołączam do reszty grupy. Każdy wpatruje się w niebieski ogień. Jakby było mało tego, że jesteśmy w podziemiach i nie znamy drogi wyjścia i w każdej chwili może na kogoś wyskoczyć zombie to jeszcze ten ogień zagradza dalszą drogę.
Robię jeszcze jeden krok do przodu i staję na palcach, żeby zobaczyć coś więcej niż ogień i głowy reszty. Niestety mój wzrost robi swoje i nadal nic nie widzę, a nie chcę się pchać do przodu. Odwracam się, przysiadam pod ścianą tunelu i zaczynam wpatrywać się w ciemność. Siedzę tak kilka minut w kompletnym bezruchu aż w końcu dostrzegam jakiś ruch w głębi tunelu. Przechylam głowę by lepiej widzieć co się tam kręci i zauważam wysoką sylwetkę majaczącą w oddali. Pierwszą myślą, jaka przychodzi mi do głowy jest to, że to Akuma poszedł na zwiady i właśnie wraca, jednak kiedy odwracam głowę i widzę, że wszyscy są w komplecie zaczynam się niepokoić. Ta postać w żadnym wypadku nie wyglądała na zombie. Poruszała się całkiem inaczej, a zombie już ruszyłby w naszym kierunku. Podnoszę się i ruszam w stronę wysokiego chłopaka stojącego najbliżej mnie.
- Aku? - mówię ciągnąc go za rękaw. Akuma odwraca głowę i spuszcza na mnie wzrok. Podnosi brwi, więc znaczy to chyba, że mam mówić
- Wiecie co to za ogień? - pytam cicho.
- Niezbyt. Ale wiemy, że mocami się go nie pozbędziemy - odpowiada wpatrując się we mnie świdrującym wzrokiem.
- Och… A da się przez niego przejść? – pytam z nadzieją, chociaż spodziewam się jaka będzie odpowiedź…
- A jak myślisz, palenie ludzi pomoże nam w obecnej sytuacji?
W odpowiedzi kręcę po prostu głową i odchodzę w to samo miejsce gdzie przed chwilą siedziałam. Znów wpatruję się bez sensu w korytarz. Już mam odwracać głowę gdy zauważam, jak ta sylwetka znów pojawia się w tunelu jednak od razu znika. Podnoszę się ponownie, lecz tym razem ruszam w stronę owego "czegoś". Stwierdzam, że nikt nie zauważy jeśli zniknę na kilka minut…
Szybkim krokiem ruszam w głąb tunelu i wytężam wzrok, żeby zobaczyć cokolwiek w ciemności. Kiedy po kilkunastu sekundach marszu odwracam się, nie widzę już światła rzucanego przez dziwaczny ogień, jestem więc kilkadziesiąt metrów od "obozowiska" jeśli tak można to nazwać. Zatrzymuję się słysząc dziwny szelest. Wsłuchuję się w ciszę . Nagle do moich uszu dociera stukot butów. Zatrzymuję się przed ścianą.
- Koniec tunelu? – szepczę sama do siebie. Nie mija nawet ułamek sekundy kiedy słyszę głos, który nawiedza mnie w najgorszych koszmarach. Głos, który nęka mnie praktycznie codziennie przypominając obraz cierpienia istot, których nawet nie znałam. Wypowiadając te same słowa…
- Shailene, czekałem na ciebie.
Zaciskam ręce usiłując wybudzić się ze snu, choć wiem, że to jawa. Ponoć nadzieja umiera ostatnia… szkoda, że moja zginęła w agoniach już kilka miesięcy temu. Podnoszę powoli głowę i spoglądam na postać stojącą przede mną. Robi mi się automatycznie słabo, gdy patrzę na bladą twarz swojego ojca, który powinien już dawno nie żyć. Powinien zginąć w torturach gorszych, niż przeżywały wszystkie istoty umierające na moich oczach, dla jego zabawy. Jednak coś mi mówi, że tym razem on nie przyszedł by mnie dręczyć. Widzę w jego oczach strach. Prawdziwy strach.
- Czego chcesz? – pytam spokojnie siląc się na obojętny wyraz twarzy.
- Przyszedłem, aby wam pomóc.
Już mam zaśmiać się z kpiną, jednak coś mówi mi, że nie kłamie. Unoszę więc brwi i zaczynam słuchać. Mężczyzna robi krok w moją stronę i kładzie mi rękę na ramieniu.
- Po tym, co zrobiłem możesz mi nie ufać, lecz zrób to ten jeden raz. Odłamek kryształu jest za ogniem, nie mogę ci zagwarantować, że jeśli w niego wejdziesz nic ci się nie stanie, ale to jedyna szansa by się stąd wydostać. Walka nic wam nie da, bo to, co tutaj żyje ma moc potężniejszą od ciebie i twoich towarzyszy razem wziętych…
Już otwieram usta, żeby coś powiedzieć ale zdaję sobie sprawę, że mojego ojca już tu nie ma. Zniknął, jakby roztopił się w ciemności niczym duch. Nie zastanawiając się długo ruszam biegiem w stronę "obozowiska" odwracając się co kilka metrów. Po chwili tunel robi się całkiem prosty i widzę już ogień. Wszyscy stoją pod ścianą i zawzięcie o czymś dyskutują. Przychodzi mi do głowy myśl, że jeśli się nie uda nikt z nas może nie ujrzeć już światła dziennego. Szybko jednak wyrzucam to z głowy i nabieram powietrza. Nagle Mixi się odwraca i macha do mnie.
Zaczynam odliczać do trzech.
„Raz.”
- Shai!!! Tu jesteś! Szukaliśmy cię! – krzyczy i rusza żwawym krokiem w moją stronę.
„Dwa.”
- Odsuńcie się! – krzyczę, a w ułamku sekundy wszyscy ustawiają się przy ścianie, pewnie myśląc, że nadchodzą zombie. Biorę rozpęd i biegnę sprintem w stronę ognia mówiąc w myślach „Trzy”. Nim ktokolwiek zdąży zorientować się, co właśnie robię, nim ktokolwiek zdąży mnie powstrzymać już wpadam w ogień. Ląduję na plecach po drugiej stronie płomieni. Nie palę się. Jestem cała i zdrowa. Podnoszę się na nogi i widzę, że przede mną stoi marmurowy postument a na nim leży mały, błyszczący odłamek kryształu. Uśmiecham się mimowolnie i sięgam po niego. Gdy tylko unoszę odłamek i zaciskam go w ręce wszystko zaczyna się trząść. Ledwo utrzymuję równowagę, gdy ściana przede mną burzy się, a niebieski ogień bucha iskrami na wszystkie strony po czym gaśnie. Widzę, jak reszta krząta się kilkanaście metrów ode mnie. Macham rękami podskakując i krzyczę „Tu jestem!!!”. Mam nadzieję, że ktoś mnie usłyszał, ponieważ sekundę później czuję przeszywający ból w brzuchu i upadam na ziemię. Oczy zachodzą mi łzami więc zaczynam szybko mrugać. Widzę wysoką kobietę o białych włosach, która przechodzi obok mnie a potem po prostu… znika. Jak mój ojciec. Czyżby mówił o tym? O tej potężnej mocy?
Z trudem przeczołguję się w stronę zburzonej w połowie ściany i opieram się kupę gruzu. Zamykam na chwilę oczy i nabieram powietrza. Jeżdżę ręką po brzuchu szukając ran, jednak nic nie znajduję. Podnoszę kawałek koszulki i już wiem, co powoduje ten piekielny ból. Czarna plama na skórze w kształcie… czaszki. Kątem oka widzę, że ktoś do mnie idzie, więc spuszczam materiał. Wzrok rozmazuje mi się coraz bardziej i zauważam kto to, dopiero gdy jest dokładnie przede mną.
- Aku, kryształ… - mówię i wypuszczam odłamek z ręki.
(Akuma? .-. Trzy godziny przepisywania na parszywym laptopie... możecie mi bić brawo .-. lololilou.-.)
Robię jeszcze jeden krok do przodu i staję na palcach, żeby zobaczyć coś więcej niż ogień i głowy reszty. Niestety mój wzrost robi swoje i nadal nic nie widzę, a nie chcę się pchać do przodu. Odwracam się, przysiadam pod ścianą tunelu i zaczynam wpatrywać się w ciemność. Siedzę tak kilka minut w kompletnym bezruchu aż w końcu dostrzegam jakiś ruch w głębi tunelu. Przechylam głowę by lepiej widzieć co się tam kręci i zauważam wysoką sylwetkę majaczącą w oddali. Pierwszą myślą, jaka przychodzi mi do głowy jest to, że to Akuma poszedł na zwiady i właśnie wraca, jednak kiedy odwracam głowę i widzę, że wszyscy są w komplecie zaczynam się niepokoić. Ta postać w żadnym wypadku nie wyglądała na zombie. Poruszała się całkiem inaczej, a zombie już ruszyłby w naszym kierunku. Podnoszę się i ruszam w stronę wysokiego chłopaka stojącego najbliżej mnie.
- Aku? - mówię ciągnąc go za rękaw. Akuma odwraca głowę i spuszcza na mnie wzrok. Podnosi brwi, więc znaczy to chyba, że mam mówić
- Wiecie co to za ogień? - pytam cicho.
- Niezbyt. Ale wiemy, że mocami się go nie pozbędziemy - odpowiada wpatrując się we mnie świdrującym wzrokiem.
- Och… A da się przez niego przejść? – pytam z nadzieją, chociaż spodziewam się jaka będzie odpowiedź…
- A jak myślisz, palenie ludzi pomoże nam w obecnej sytuacji?
W odpowiedzi kręcę po prostu głową i odchodzę w to samo miejsce gdzie przed chwilą siedziałam. Znów wpatruję się bez sensu w korytarz. Już mam odwracać głowę gdy zauważam, jak ta sylwetka znów pojawia się w tunelu jednak od razu znika. Podnoszę się ponownie, lecz tym razem ruszam w stronę owego "czegoś". Stwierdzam, że nikt nie zauważy jeśli zniknę na kilka minut…
Szybkim krokiem ruszam w głąb tunelu i wytężam wzrok, żeby zobaczyć cokolwiek w ciemności. Kiedy po kilkunastu sekundach marszu odwracam się, nie widzę już światła rzucanego przez dziwaczny ogień, jestem więc kilkadziesiąt metrów od "obozowiska" jeśli tak można to nazwać. Zatrzymuję się słysząc dziwny szelest. Wsłuchuję się w ciszę . Nagle do moich uszu dociera stukot butów. Zatrzymuję się przed ścianą.
- Koniec tunelu? – szepczę sama do siebie. Nie mija nawet ułamek sekundy kiedy słyszę głos, który nawiedza mnie w najgorszych koszmarach. Głos, który nęka mnie praktycznie codziennie przypominając obraz cierpienia istot, których nawet nie znałam. Wypowiadając te same słowa…
- Shailene, czekałem na ciebie.
Zaciskam ręce usiłując wybudzić się ze snu, choć wiem, że to jawa. Ponoć nadzieja umiera ostatnia… szkoda, że moja zginęła w agoniach już kilka miesięcy temu. Podnoszę powoli głowę i spoglądam na postać stojącą przede mną. Robi mi się automatycznie słabo, gdy patrzę na bladą twarz swojego ojca, który powinien już dawno nie żyć. Powinien zginąć w torturach gorszych, niż przeżywały wszystkie istoty umierające na moich oczach, dla jego zabawy. Jednak coś mi mówi, że tym razem on nie przyszedł by mnie dręczyć. Widzę w jego oczach strach. Prawdziwy strach.
- Czego chcesz? – pytam spokojnie siląc się na obojętny wyraz twarzy.
- Przyszedłem, aby wam pomóc.
Już mam zaśmiać się z kpiną, jednak coś mówi mi, że nie kłamie. Unoszę więc brwi i zaczynam słuchać. Mężczyzna robi krok w moją stronę i kładzie mi rękę na ramieniu.
- Po tym, co zrobiłem możesz mi nie ufać, lecz zrób to ten jeden raz. Odłamek kryształu jest za ogniem, nie mogę ci zagwarantować, że jeśli w niego wejdziesz nic ci się nie stanie, ale to jedyna szansa by się stąd wydostać. Walka nic wam nie da, bo to, co tutaj żyje ma moc potężniejszą od ciebie i twoich towarzyszy razem wziętych…
Już otwieram usta, żeby coś powiedzieć ale zdaję sobie sprawę, że mojego ojca już tu nie ma. Zniknął, jakby roztopił się w ciemności niczym duch. Nie zastanawiając się długo ruszam biegiem w stronę "obozowiska" odwracając się co kilka metrów. Po chwili tunel robi się całkiem prosty i widzę już ogień. Wszyscy stoją pod ścianą i zawzięcie o czymś dyskutują. Przychodzi mi do głowy myśl, że jeśli się nie uda nikt z nas może nie ujrzeć już światła dziennego. Szybko jednak wyrzucam to z głowy i nabieram powietrza. Nagle Mixi się odwraca i macha do mnie.
Zaczynam odliczać do trzech.
„Raz.”
- Shai!!! Tu jesteś! Szukaliśmy cię! – krzyczy i rusza żwawym krokiem w moją stronę.
„Dwa.”
- Odsuńcie się! – krzyczę, a w ułamku sekundy wszyscy ustawiają się przy ścianie, pewnie myśląc, że nadchodzą zombie. Biorę rozpęd i biegnę sprintem w stronę ognia mówiąc w myślach „Trzy”. Nim ktokolwiek zdąży zorientować się, co właśnie robię, nim ktokolwiek zdąży mnie powstrzymać już wpadam w ogień. Ląduję na plecach po drugiej stronie płomieni. Nie palę się. Jestem cała i zdrowa. Podnoszę się na nogi i widzę, że przede mną stoi marmurowy postument a na nim leży mały, błyszczący odłamek kryształu. Uśmiecham się mimowolnie i sięgam po niego. Gdy tylko unoszę odłamek i zaciskam go w ręce wszystko zaczyna się trząść. Ledwo utrzymuję równowagę, gdy ściana przede mną burzy się, a niebieski ogień bucha iskrami na wszystkie strony po czym gaśnie. Widzę, jak reszta krząta się kilkanaście metrów ode mnie. Macham rękami podskakując i krzyczę „Tu jestem!!!”. Mam nadzieję, że ktoś mnie usłyszał, ponieważ sekundę później czuję przeszywający ból w brzuchu i upadam na ziemię. Oczy zachodzą mi łzami więc zaczynam szybko mrugać. Widzę wysoką kobietę o białych włosach, która przechodzi obok mnie a potem po prostu… znika. Jak mój ojciec. Czyżby mówił o tym? O tej potężnej mocy?
Z trudem przeczołguję się w stronę zburzonej w połowie ściany i opieram się kupę gruzu. Zamykam na chwilę oczy i nabieram powietrza. Jeżdżę ręką po brzuchu szukając ran, jednak nic nie znajduję. Podnoszę kawałek koszulki i już wiem, co powoduje ten piekielny ból. Czarna plama na skórze w kształcie… czaszki. Kątem oka widzę, że ktoś do mnie idzie, więc spuszczam materiał. Wzrok rozmazuje mi się coraz bardziej i zauważam kto to, dopiero gdy jest dokładnie przede mną.
- Aku, kryształ… - mówię i wypuszczam odłamek z ręki.
(Akuma? .-. Trzy godziny przepisywania na parszywym laptopie... możecie mi bić brawo .-. lololilou.-.)
24 grudnia 2014
Czy tylko ja zauważyłam, że są święta...?
Wesołego jajka!
Oj, to nie ta bajka...
Wystąpiła pomyłka,
miała być hoinka!
P.S. Tak, to miała być hoinka
P.S.2 Tak, to ten sam obrazek co w zeszłym roku ^^
23 grudnia 2014
Od Anastasii - Wyprawa
Wszyscy patrzeli na niebieski płomień, mnie tam za bardzo nie obchodził więc stałam z tyłu na "czatach"... wypatrywałam choć najmniejszego ruchu... jednak nic (na szczęście) nie przyszło, prócz zapodziałej się gdzieś Assumi. W tunelu było ciemno ale rozrużniałam człowieka od zombie... nagle podeszła do mnie Shailene...
-Skąd wiesz co to za stworzenia? - zapytała..
Przez chwilę milczłam ale w końcu odpowiedziałam widząc niepewność na jej twarzy...
-Bo wiesz... już kiedyś się z nimi spotkałam... na terenach watahy ich nie spotkasz... występują tylko tam gdzie ludzie...
-Dlaczego tylko tutaj? Możesz powiedzieć mi o nich więcej? - zapytała powturnie...
-Występują tam gdzie ludzie bo sami kiedyś nimi byli... to choroba którą stworzył człowiek, żeby potem ją sprzedać na całym świecie i mówiąc że to największa broń wszechczasów... bawił się życiem i śmiercią... są dwa "poziomy" "zombiactwa"... pierwszy to zarażeni, są szybcy i bezwzględni... wystrzegaj się ich i unikaj... drugi to zwyczajne, powolne, głupie zombie... bardzo łatwo przed nimi uciec... - powiedziałam... - Choć... dołączmy do reszty...
(Shailene?)
-Skąd wiesz co to za stworzenia? - zapytała..
Przez chwilę milczłam ale w końcu odpowiedziałam widząc niepewność na jej twarzy...
-Bo wiesz... już kiedyś się z nimi spotkałam... na terenach watahy ich nie spotkasz... występują tylko tam gdzie ludzie...
-Dlaczego tylko tutaj? Możesz powiedzieć mi o nich więcej? - zapytała powturnie...
-Występują tam gdzie ludzie bo sami kiedyś nimi byli... to choroba którą stworzył człowiek, żeby potem ją sprzedać na całym świecie i mówiąc że to największa broń wszechczasów... bawił się życiem i śmiercią... są dwa "poziomy" "zombiactwa"... pierwszy to zarażeni, są szybcy i bezwzględni... wystrzegaj się ich i unikaj... drugi to zwyczajne, powolne, głupie zombie... bardzo łatwo przed nimi uciec... - powiedziałam... - Choć... dołączmy do reszty...
(Shailene?)
22 grudnia 2014
Od Assumi - Wyprawa
Czułam niepewność wchodząc głębiej w ciemny tunel. Mogę przyznać, że się bałam. Nie wiadomo, czy jest więcej tych stworów, czy są bojowo do nas nastawione. Wilgotne powietrze przeszył dość dziwny zapach sadzy. Nagle ziemia zapadła się i zielona dłoń złapała mnie za nogę. Bez zastanowienia chwyciłam sztylet i odcięłam ją. Uścisk jednak się nie rozluźnił, a wręcz przeciwnie, natomiast z miejsca odcięcia wypłynęło trochę czarnej mazi. Rozcięłam ją silnym pociągnięciem i dopiero ustąpiło. Można powiedzieć, że nie umiem się zbytnio ostrzami, bo nieznacznie, ale jednak zraniłam się z nogę. Rozejrzałam się dookoła. Nikogo nie było. "Świetnie. Pewno poszli przodem." - Pomyślałam i ruszyłam wgłąb ciemnego korytarza zostawiając nieludzki byt. Po paru krokach niespodziewanie w oddali zaczął się tlić niebieski ogień. A w nim dojrzałam kilka ludzkich sylwetek. Podbiegłam do nich. Uczestnicy wyprawy ciągle wpatrywali się żar. Po mojej głowie krzątało się wiele myśli typu "To potwór? Czemu oni się tak na to gapią? Dlaczego płomień jest niebieski?" jednak postanowiłam się nie wtrącać.
(Anastasia?)
21 grudnia 2014
Od Narcyzy do Nivana
Wsadziłam pysk do zimnej wody.
Słońce zaznaczyło się łuną na horyzoncie.
Do jeziorka podszedł, wcześniej mi poznany kolega, Nivan.
- Miło Cię znowu, widzieć. - uśmiechnęłam się.
Basior odwdzięczył mi się tym samym.
- Mamy naprawdę, piękny dzień. - stwierdził.
- Racja. - przyznałam.
Zaczęło mi dziwnie jeździć po brzuchu, zignorowałam to.
Położyłam się w cieniu obok zbiornika wody.
Nivan?
Słońce zaznaczyło się łuną na horyzoncie.
Do jeziorka podszedł, wcześniej mi poznany kolega, Nivan.
- Miło Cię znowu, widzieć. - uśmiechnęłam się.
Basior odwdzięczył mi się tym samym.
- Mamy naprawdę, piękny dzień. - stwierdził.
- Racja. - przyznałam.
Zaczęło mi dziwnie jeździć po brzuchu, zignorowałam to.
Położyłam się w cieniu obok zbiornika wody.
Nivan?
Od Nicoli do Samanthy
Byłam wkurzona na Brenn.
-Chodź, mieszkamy niedaleko siebie-zaproponowała Samantha.
Westchnęłam i ruszyłam ku jaskini.
-Zauważyłam, że jak jesteście rozdzielone, nie potraficie bez siebie wytrzymać, a jak jesteście razem, to nie potraficie ze sobą wytrzymać.
-Na tym polega magia przyjaźni-uśmiechnęłam się.
Czarna wadera zaśmiała się.
-Chyba na tym polega wasza przyjaźń-zauważyła.
Piętnaście minut później doszłam do swojej jamy.
-Do jutra, Sam!-pożegnałam się.
-Cześć!
(Samantha?)
-Chodź, mieszkamy niedaleko siebie-zaproponowała Samantha.
Westchnęłam i ruszyłam ku jaskini.
-Zauważyłam, że jak jesteście rozdzielone, nie potraficie bez siebie wytrzymać, a jak jesteście razem, to nie potraficie ze sobą wytrzymać.
-Na tym polega magia przyjaźni-uśmiechnęłam się.
Czarna wadera zaśmiała się.
-Chyba na tym polega wasza przyjaźń-zauważyła.
Piętnaście minut później doszłam do swojej jamy.
-Do jutra, Sam!-pożegnałam się.
-Cześć!
(Samantha?)
Od Nivana do Narcyzy
cd. tego
- Aha... To ja Ci nie będę przeszkadzał...- powiedziałem, a ona poszła. Usiadłem i patrzyłem w niebo. Nagle poczułem zapach zająca... przyczaiłem się, wyskoczyłem z krzaków i zacząłem go gonić. W końcu go dopadłem i powoli zjadłem, oblizując się. Podniosłem łeb i zobaczyłem Narcyzę. Wstałem, ale nie poszedłem do niej. Ruszyłem w przeciwną stronę i znalazłem się w jakiejś jaskini... położyłem się i westchnąłem. Postanowiłem tu przenocować.
*
Obudziłem się wraz ze słońce, które powoli wdrapywało się na niebo. Wyszedłem, przeciągnąłem się i poszedłem nad jeziorko, nad którym zastałem Narcyzę.
(Narcyza?)
- Aha... To ja Ci nie będę przeszkadzał...- powiedziałem, a ona poszła. Usiadłem i patrzyłem w niebo. Nagle poczułem zapach zająca... przyczaiłem się, wyskoczyłem z krzaków i zacząłem go gonić. W końcu go dopadłem i powoli zjadłem, oblizując się. Podniosłem łeb i zobaczyłem Narcyzę. Wstałem, ale nie poszedłem do niej. Ruszyłem w przeciwną stronę i znalazłem się w jakiejś jaskini... położyłem się i westchnąłem. Postanowiłem tu przenocować.
*
Obudziłem się wraz ze słońce, które powoli wdrapywało się na niebo. Wyszedłem, przeciągnąłem się i poszedłem nad jeziorko, nad którym zastałem Narcyzę.
(Narcyza?)
20 grudnia 2014
Od Fillaix
Szłam spokojnie przez polanę myśląc o swoich sprawach, jednak te wszystkie zapachy kręciły mi w nosie i już mnie bolała głowa... tutaj czuć było fiołka, tam różę... normalnie oszaleć można! Żeby mnie nie rozpraszały weszłam do lasu, ale już gdy weszłam kilka metrów w głąb zauważyłam szarego wilka z czaszeczkami powieszonymi chyba na szyi z dziwnym, czerwonym naszyjnikiem... nie przestałam iść... on dziwnie patrzał się na moją klatkę piersiową (gdzie miałam dziurę ^^ )... ,,No co? Nie mam serca i płuc, co ci do tego!?..." myślałam. Byłam już kilka centymetrów od niego... ominęłam go, żeby nie było że to ja zaczynam... i poszłam dalej...
(Roswell?)
Od Arii - Wyprawa
- Coś cię martwi? - zapytałam, podchodząc do zatopionego w myślach Korso
- Co? Nie nic... - mruknął uśmiechając się promiennie
- To dobrze - odpowiedziałam tym samym, choć w głębi ducha nie byłam w stanie uwierzyć temu zapewnieniu
Wszyscy byli wyjątkowo markotni po zemdleniu. Nikt mi właściwie nie powiedział, co się właściwie stało, co ujrzeli, jednak szli w milczeniu, każdy pogrążony we własnych myślach. Każdy owiany własnym strachem.
Więc czemu ja nie zemdlałam? Czyżby kamień nie pozwolił mi na to? Spojrzałam na lśniący klejnot na moich dłoniach. Nawet teraz czułam tą dziwną fascynację, a moje myśli galopowały jak rozpędzone rumaki, których nie słyszy nikt prócz mnie.
- Korso? - zaczęłam cicho
- Tak?
- Co się właściwie stało po tym jak zemdlałeś?
Po tych słowach nastała chwila ciszy. Chwila, która przeciągnęła się w minutę. Chłopak westchnął.
- Wiesz... wolałbym o tym nie mówić... - mruknął, patrząc na mnie z ukosa
- Rozumiem - skinęłam głową - Ja też bym nie chciała mówić, gdybym ujrzała coś bolesnego i złego.
- Cieszę się...
Jednak nigdy nie dowiedziałam się z czego tak bardzo cieszył się Korso, bo niespodziewanie zatrzęsła się ziemia i coś zaczęło się wyłaniać z posadzki. Najpierw pojawiła się ręka, potem głowa i druga ręka... to coś było oślizgłe i obrzydliwe. I cały czas się wyłaniało. W ogólnym zarysie przypomniało człowieka, jednak... w stanie hardego rozkładu. Miał dość tępy wyraz twarzy i poruszał się niezdarnie.
- Odsuńcie się - zakomenderował Akuma, nikt nie zamierzał się mu sprzeciwiać
Widać było, że wątłe, ludzkie ciała sprawiały, że wszyscy zaczęli się znacznie bardziej obawiać ataków potworów.
- Co to jest... - pisnęłam na ucho Korso
- Nie wiem... - odszepnął, a Anastasia powiedziała głośno, najwyraźniej to słysząc
- To Zombie... Żywy trup.
Spojrzałam ponownie na stwora, by ujrzeć jak w ułamku sekundy jego głowa zostaje roztrzaskana przez pięść Akumy, a krew i lepka maź spływa po ścianach. Stwór na chwile znieruchomiał, jednak szybko zaczął się znów poruszać.
- Szybko! - krzyknął czarny basior - Trzeba odnaleźć kamień!
I nie czekając na odzew, następując butem na powoli poruszające się zwłoki, ruszył biegiem przez korytarz. Shailene, która była najbliżej zamroziła Zombie i pognała za Akumą, a tuż za nią Narcyza. Wkrótce wszyscy jakby uświadomili sobie co się stało. Skoro był jeden trup może być ich więcej...
(Assumi?)
- Co? Nie nic... - mruknął uśmiechając się promiennie
- To dobrze - odpowiedziałam tym samym, choć w głębi ducha nie byłam w stanie uwierzyć temu zapewnieniu
Wszyscy byli wyjątkowo markotni po zemdleniu. Nikt mi właściwie nie powiedział, co się właściwie stało, co ujrzeli, jednak szli w milczeniu, każdy pogrążony we własnych myślach. Każdy owiany własnym strachem.
Więc czemu ja nie zemdlałam? Czyżby kamień nie pozwolił mi na to? Spojrzałam na lśniący klejnot na moich dłoniach. Nawet teraz czułam tą dziwną fascynację, a moje myśli galopowały jak rozpędzone rumaki, których nie słyszy nikt prócz mnie.
- Korso? - zaczęłam cicho
- Tak?
- Co się właściwie stało po tym jak zemdlałeś?
Po tych słowach nastała chwila ciszy. Chwila, która przeciągnęła się w minutę. Chłopak westchnął.
- Wiesz... wolałbym o tym nie mówić... - mruknął, patrząc na mnie z ukosa
- Rozumiem - skinęłam głową - Ja też bym nie chciała mówić, gdybym ujrzała coś bolesnego i złego.
- Cieszę się...
Jednak nigdy nie dowiedziałam się z czego tak bardzo cieszył się Korso, bo niespodziewanie zatrzęsła się ziemia i coś zaczęło się wyłaniać z posadzki. Najpierw pojawiła się ręka, potem głowa i druga ręka... to coś było oślizgłe i obrzydliwe. I cały czas się wyłaniało. W ogólnym zarysie przypomniało człowieka, jednak... w stanie hardego rozkładu. Miał dość tępy wyraz twarzy i poruszał się niezdarnie.
- Odsuńcie się - zakomenderował Akuma, nikt nie zamierzał się mu sprzeciwiać
Widać było, że wątłe, ludzkie ciała sprawiały, że wszyscy zaczęli się znacznie bardziej obawiać ataków potworów.
- Co to jest... - pisnęłam na ucho Korso
- Nie wiem... - odszepnął, a Anastasia powiedziała głośno, najwyraźniej to słysząc
- To Zombie... Żywy trup.
Spojrzałam ponownie na stwora, by ujrzeć jak w ułamku sekundy jego głowa zostaje roztrzaskana przez pięść Akumy, a krew i lepka maź spływa po ścianach. Stwór na chwile znieruchomiał, jednak szybko zaczął się znów poruszać.
- Szybko! - krzyknął czarny basior - Trzeba odnaleźć kamień!
I nie czekając na odzew, następując butem na powoli poruszające się zwłoki, ruszył biegiem przez korytarz. Shailene, która była najbliżej zamroziła Zombie i pognała za Akumą, a tuż za nią Narcyza. Wkrótce wszyscy jakby uświadomili sobie co się stało. Skoro był jeden trup może być ich więcej...
(Assumi?)
Fillaix
kontakt: Kidi (Howrse)
Imię: Fillaix
Pseudonim: Heartless (większość wilków właśnie tak się do niej odzywa) lub Jang
Płeć: Wadera
Wiek: 20 lat (nieśmiertelna)
Żywioł: Ogień i Chaos
Patroni: Atena i Nemezis
Cechy charakteru: Dobra, stanowcza, miła, spostrzegawcza, dowcipna, "nieogarnięta", honorowa, odważna, przyjacielska, ciesząca się życiem, ciekawska, kusząca los, towarzyska, inteligentna, mądra, spokojna (czasami), posłuszna Alphie, marzycielka, pomocna, nie wie co to strach, zabawna, można powiedzieć że trochę "wariatka", bardzo silna psychicznie, czasami, ale zwykle rzadko wpada na szalone pomysły, na swój sposób urocza, romantyczka, BARDZO rzadko ma zły humor
Cechy charakterystyczne: Lewe oko czerwone, prawe niebieskie; pod prawym okiem znamię w kształcie złotego, leżącego pół-księżyca; przy wściekłości oczy oraz znamię pod okiem żarzą się na złoto; wielkie kły i pazury; trzy ogony; wielka dziura na środku klatki piersiowej (na wylot); brak serca i płuc; brak cienia, śladów i zapachu; straszny, przeraźliwy, przerażający, wywiercający dziurę w mózgu śmiech psychopaty
Stanowiska: Zwiadowca
Historia: ,,Nie mam historii... wyłoniłam się z ognia który przedtem spalił cały las. Poszłam na zachód... byle dalej od tamtego miejsca! Pewnego dnia spotkałam na polanie kruka... poszłam za nim i jestem oto tutaj. Doszłam tu, jestem i zostanę..."
Motto: ,,Nigdy nie mów nigdy..."
Moce:
*Wywołanie i zakończenie apokalipsy
*Władza nad ogniem i chaosem
*Zamiana w człowieka
Umiejętności:
*Czytanie i pisanie
*Wyczulone zmysły
*Śpiew
Partner: Emmm...
Zauroczony/a w...: Patrz punkt wyżej...
Data urodzenia: 28.09.1994
Talizman
Nora
Głos: Katy Perry - Roar
Imię: Fillaix
Pseudonim: Heartless (większość wilków właśnie tak się do niej odzywa) lub Jang
Płeć: Wadera
Wiek: 20 lat (nieśmiertelna)
Żywioł: Ogień i Chaos
Patroni: Atena i Nemezis
Cechy charakteru: Dobra, stanowcza, miła, spostrzegawcza, dowcipna, "nieogarnięta", honorowa, odważna, przyjacielska, ciesząca się życiem, ciekawska, kusząca los, towarzyska, inteligentna, mądra, spokojna (czasami), posłuszna Alphie, marzycielka, pomocna, nie wie co to strach, zabawna, można powiedzieć że trochę "wariatka", bardzo silna psychicznie, czasami, ale zwykle rzadko wpada na szalone pomysły, na swój sposób urocza, romantyczka, BARDZO rzadko ma zły humor
Cechy charakterystyczne: Lewe oko czerwone, prawe niebieskie; pod prawym okiem znamię w kształcie złotego, leżącego pół-księżyca; przy wściekłości oczy oraz znamię pod okiem żarzą się na złoto; wielkie kły i pazury; trzy ogony; wielka dziura na środku klatki piersiowej (na wylot); brak serca i płuc; brak cienia, śladów i zapachu; straszny, przeraźliwy, przerażający, wywiercający dziurę w mózgu śmiech psychopaty
Stanowiska: Zwiadowca
Historia: ,,Nie mam historii... wyłoniłam się z ognia który przedtem spalił cały las. Poszłam na zachód... byle dalej od tamtego miejsca! Pewnego dnia spotkałam na polanie kruka... poszłam za nim i jestem oto tutaj. Doszłam tu, jestem i zostanę..."
Motto: ,,Nigdy nie mów nigdy..."
Moce:
*Wywołanie i zakończenie apokalipsy
*Władza nad ogniem i chaosem
*Zamiana w człowieka
Umiejętności:
*Czytanie i pisanie
*Wyczulone zmysły
*Śpiew
Partner: Emmm...
Zauroczony/a w...: Patrz punkt wyżej...
Data urodzenia: 28.09.1994
Talizman
Nora
Głos: Katy Perry - Roar
19 grudnia 2014
Od Korso - Wyprawa
Zdziwiło mnie zachowanie Mixi. Dogoniłem Akumę i odciągnąłem go na chwilę na bok.
- Hej, co się dzieje? - zapytałem - Właśnie wszyscy zapadliśmy w jakiś dziwny sen, po reakcjach innych sądzę, że nie były to raczej miłe wizje, pojawia się tu znikąd Shailene, a Alpha jak gdyby nigdy nic każe iść dalej. Nie uważasz, że powinniśmy choć trochę przejąć się tym, co się stało?
Chłopak spojrzał na mnie i prychnął.
- A co nam da siedzenie tam? Marnowalibyśmy tylko czas.
- Więc to niby zupełnie normalne, nic się nie wydarzyło?
- Młody jesteś i głupi. Jeśli ja czegoś nie rozumiem, nie próbuj się sam za to brać.
Drgnąłem. Nie było to zbyt miłe, ale prawdziwe. Zwolniłem krok, by znaleźć się na końcu kolumny. Nie przestała mnie jednak dręczyć ujrzana wizja. Jeśli każdy z nas zobaczył coś, co go tak przeraziło, to co mogło być koszmarem Akumy?
(Aria?)
- Hej, co się dzieje? - zapytałem - Właśnie wszyscy zapadliśmy w jakiś dziwny sen, po reakcjach innych sądzę, że nie były to raczej miłe wizje, pojawia się tu znikąd Shailene, a Alpha jak gdyby nigdy nic każe iść dalej. Nie uważasz, że powinniśmy choć trochę przejąć się tym, co się stało?
Chłopak spojrzał na mnie i prychnął.
- A co nam da siedzenie tam? Marnowalibyśmy tylko czas.
- Więc to niby zupełnie normalne, nic się nie wydarzyło?
- Młody jesteś i głupi. Jeśli ja czegoś nie rozumiem, nie próbuj się sam za to brać.
Drgnąłem. Nie było to zbyt miłe, ale prawdziwe. Zwolniłem krok, by znaleźć się na końcu kolumny. Nie przestała mnie jednak dręczyć ujrzana wizja. Jeśli każdy z nas zobaczył coś, co go tak przeraziło, to co mogło być koszmarem Akumy?
(Aria?)
Samawati - Adopcja szczenięcia
Niedawno dołączyłam do tej watahy. Przypomniała mi się moja historia. Byłam porzucona, ale wadera Amare mnie zaadoptowała. Od zawsze chciałam mieć szczenię. Postanowiłam więc jakieś zaadoptować. Do adopcji było mnóstwo szczeniąt, jak i dorosłych wilków. Oglądałam uważnie wszystkie szczenięta i dorosłe wilki. Spodobała mi się mała wadera Flora. Była już dorosła, ale bardzo chciałam się opiekować jakimś wilkiem.
- Czy mogę zaadoptować tą waderę? - zapytałam
- Oczywiście! - odpowiedział wilk prowadzący adopcje. Flora spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. Cieszyła się, że będzie miała mamę! Wilk prowadzący adopcje kazał tylko podpisać ważną kartę umożliwiającą adopcje i Flora już miała być moja. Podpisałam kartę i uśmiechnęłam się do Flory. Flora podeszła do mnie i przytuliła mnie. Następnie wyszliśmy razem z kąciku adopcyjnego i skierowaliśmy się w kierunku domu. Po drodze, opowiedziałam Florze moją historię. Flora uśmiechnęła się po raz kolejny. Gdy byliśmy na miejscu, w moim domu Florze bardzo się spodobało. Pokazałam jej posłanie, na którym będzie spać. Wadera położyła się na nim i zasnęła... Był to wspaniały dzień! Nareszcie mam jakieś szczenię! Byłam trochę zmęczona więc położyłam się na swoim posłaniu i zasnęłam.
Od Samawati - Pierwsze opowiadanie
Moja historia zaczyna się w drzwiach pewnego sierocińca. Zostałam tam porzucona niedługo po urodzeniu. To nie był dobry dom. Dyrektorka jak tylko mnie zobaczyła rozpoczęła "klasyfikację":
- Dziwaczne kolorowe umaszczenie, za duże uszy, okropne oczy, brzydki niebieski język... - dotąd pamiętam jej słowa - Zanieście TO do sali numer 0.
Sala numer 0 była salą dla "wyrzutków", nie akceptowanych przez inne szczeniaki. Czyli w skrócie-takich jak ja. Na początku nie byłam sama były też inne "wyrzutki", ale nawet one w końcu zostały "przyjęte". Moje życie w sierocińcu polegało na byciu wiecznym popychadłem, obiektem drwin i poniżania. Chociaż nie wiem jakbym się starała zawsze byłam inna. Szczeniaki wyzywały mnie od dziwadeł, nawet kradły mi czasem jedzenie nie mogłam nic zrobić do czasu kiedy coś we mnie pękło.
Stało się to podczas ciepłego letniego dnia kiedy mieliśmy przerwę na podwórku sierocińca. Próbowałam nie rzucać się w oczy, ale szczeniaki i tak mnie wypatrzyły i osaczyły.
- Hej, dziwadło jak tam słychać? - pytały jak zwykle
- Zostawcie mnie! - zawarczałam
- Ej, nie denerwuj się! Chcemy się tylko pobawić...
- O, co tam masz...ciastko? Nie poczęstujesz nas?
- Nie, zostawcie mnie w spokoju!
- Patrzcie, patrzcie dziwadło nie chce się dzielić...
- No cóż w takim razie weźmiemy je siłą.- rzuciły się i zabrały mi moje śniadanie
- Hej, patrzcie ona coś tu jeszcze ma... Ooo! Jaki słodki pluszaczek! - szczeniak odkrył pluszowego pieska, jedyną rzecz, oprócz karteczki z imieniem którą przy mnie znaleziono, pamiątkę po rodzicach.
- Zostaw to! - zawarczałam na niego, w tym czasie inny szczeniak zakradł się od tyłu i porwał zabawkę. Próbowałam ją odzyskac, ale szczeniaki podawały ją między sobą, w końcu rozerwały ją na pół.
- Weź ją sobie dziwadło, nie męcz się, znaj nasze dobre serce. Hahahahaha...! - śmiały się
- Jesteście okropni, nienawidzę was.
- Jak możesz tak mówić, to bardzo nie ładnie - powiedziało jedno ze szczeniąt i chciało szturchnąć mnie łapą.
- NIE DOTYKAJ MNIE! - krzyknęłam i nagle wokół szczeniaka zaczęły wyrastać najróżniejsze rośliny, oplotły go całego tak, że widać było tylko przerażony pyszczek.
- Aaaaa! - krzyczały szczeniaki, zaraz przybiegła Dyrektorka.
- Co tu...! Coś ty zrobiła! - krzyczała na mnie i uderzyła mnie łapą - Marsz do swojego pokoju!!! -powiedziała i zabrała się z innymi do uwalniania szczeniaka. Szybko pozbierałam szczątki mojego pieska i pobiegłam do pokoju. Parę minut później usłyszałam kroki.
- Na pewno ją pani chce? Widziała pani co potrafi. Sprawiała nam wiele kłopotów i...
- Tym bardziej powinna chcieć się jej pani pozbyć - przerwał dyrektorce jakiś miły, ale stanowczy głos.
Drzwi otworzyły się i zobaczyłam dyrektorkę z jakąś waderą.
- Samawati, ta pani cię adoptuje, pakuj swoje rzeczy, opuszczasz sierociniec.
Szybko się spakowałam i wybiegłam z budynku, za bramę, obca wadera poszła za mną.
Po drodze do nowego domu dowiedziałam się, że nazywa się Amare i ma syna Jake'a, który bardzo się cieszy, że będę jego siostrą. Okazało się, że Jake to miły, roczny basior z którym odrazu się polubiłam, został moim najlepszym przyjacielem. Amare uczyła mnie zielarstwa, jak rozpoznawać rośliny tak dobre jak i złe, oraz jak z nich korzystać. Po pewnym czasie postanowiłam odejść i dołączyć do jakiejś watahy, znalazłam tę i postanowiłam zostać.
Od Leah
Nowy dzień się rozpoczyna. Może by tak poznać kogoś nowego?
Ruszyłam przed siebie, obserwując budzący się las. Ptaki śpiewały, a stadko jeleni kilka razy przebiegło mi drogę. Po godzinie, może dwóch spotkałam jakąś waderę. Miała nietypowe umaszczenie i niebieski język.
- Witaj, mam na imię Leah, a ty?
- Samawati...-odpowiedziała nieśmiało.
(Samawati?)
Ruszyłam przed siebie, obserwując budzący się las. Ptaki śpiewały, a stadko jeleni kilka razy przebiegło mi drogę. Po godzinie, może dwóch spotkałam jakąś waderę. Miała nietypowe umaszczenie i niebieski język.
- Witaj, mam na imię Leah, a ty?
- Samawati...-odpowiedziała nieśmiało.
(Samawati?)
18 grudnia 2014
Samawati
kontakt: Na doggi - mopsikowa724
Imię: Samawati
Zdrobnienie: Sami
Płeć: Wadera
Wiek: 2 lata
Żywioł: Mrok, Lód
Patroni: Afrodyta i Artemida
Cechy charakteru: Miła, sympatyczna, przyjacielska, zabawna.
Cechy charakterystyczne: Ma nietopowe umarszczenie i niebieski język
Stanowiska: Zielarz
Historia: Moja historia zaczyna się w drzwiach pewnego sierocińca. Zostałam tam porzucona niedługo po urodzeniu. To nie był dobry dom. Dyrektorka jak tylko mnie zobaczyła rozpoczęła "klasyfikację":
- Dziwaczne kolorowe umaszczenie, za duże uszy, okropne oczy, brzydki niebieski język... - dotąd pamiętam jej słowa - Zanieście TO do sali numer 0.
Sala numer 0 byla salą dla "wyrzutków", nie akceptowanych przez inne szczeniaki. Czyli w skrócie-takich jak ja. Na początku nie byłam sama były też inne "wyrzutki", ale nawet one wkońcu zostały "przyjęte". Moje życie w sierocińcu polegało na byciu wiecznym popychadłem, obiektem drwin i poniżania. Chociaż nie wiem jakbym się starała zawsze byłam inna. Szczeniaki wyzywały mnie od dziwadeł, nawet kradły mi czasem jedzenie nie mogłam nic zrobić do czasu kiedy coś we mnie pękło.
Stało się to podczas ciepłego letniego dnia kiedy mieliśmy przerwę na podwórku sierocińca. Próbowałam nie rzucać się w oczy, ale szczeniaki i tak mnie wypatrzyły i osaczyły.
- Hej, dziwadło jak tam słychać? - pytały jak zwykle
- Zostawcie mnie! - zawarczałam
- Ej, nie denerwuj się! Chcemy się tylko pobawić...
- O, co tam masz...ciastko? Nie poczęstujesz nas?
- Nie, zostawcie mnie w spokoju!
- Patrzcie, patrzcie dziwadło nie chce się dzielić...
- No cóż w takim razie weźmiemy je siłą.- rzuciły się i zabrały mi moje śniadanie
- Hej, patrzcie ona coś tu jeszcze ma... Ooo! Jaki słodki pluszaczek! - szczeniak odkrył pluszowego pieska, jedyną rzecz, oprócz karteczki z imieniem którą przy mnie znaleziono, pamiątkę po rodzicach.
- Zostaw to! - zawarczałam na niego, w tym czasie inny szczeniak zakradł się od tyłu i porwał zabawkę. Próbowałam ją odzyskac, ale szczeniaki podawały ją między sobą, w końcu rozerwały ją na pół.
- Weź ją sobie dziwadło, nie męcz się, znaj nasze dobre serce. Hahahahaha...! - śmiały się
- Jesteście okropni, nienawidzę was.
- Jak możesz tak mówić, to bardzo nie ładnie - powiedziało jedno ze szczeniąt i chciało szturchnąć mnie łapą.
- NIE DOTYKAJ MNIE! - krzyknęłam i nagle wokół szczeniaka zaczęły wyrastać najróżniejsze rośliny, oplotły go całego tak, że widać było tylko przerażony pyszczek.
- Aaaaa! - krzyczały szczeniaki, zaraz przybiegła Dyrektorka.
- Co tu...! Coś ty zrobiła! - krzyczała na mnie i uderzyła mnie łapą - Marsz do swojego pokoju!!! -powiedziała i zabrała się z innymi do uwalniania szczeniaka. Szybko pozbierałam szczątki mojego pieska i pobiegłam do pokoju. Parę minut później usłyszałam kroki.
- Na pewno ją pani chce? Widziała pani co potrafi. Sprawiała nam wiele kłopotów i...
- Tym bardziej powinna chcieć się jej pani pozbyć - przerwał dyrektorce jakiś miły, ale stanowczy głos.
Drzwi otworzyły się i zobaczyłam dyrektorkę z jakąś waderą.
- Samawati, ta pani cię adoptuje, pakuj swoje rzeczy, opuszczasz sierociniec.
Szybko się spakowałam i wybiegłam z budynku, za bramę, obca wadera poszła za mną.
Po drodze do nowego domu dowiedziałam się, że nazywa się Amare i ma syna Jake'a, który bardzo się cieszy, że będę jego siostrą. Okazało się, że Jake to miły, roczny basior z którym odrazu się polubiłam, został moim najlepszym przyjacielem. Amare uczyła mnie zielarstwa, jak rozpoznawać rośliny tak dobre jak i złe, oraz jak z nich korzystać. Po pewnym czasie postanowiłam odejść i dołączyć do jakiejś watahy, znalazłam tę i postanowiłam zostać.
Motto: "Co cię nie zabije, to cię wzmocni!"
Moce:
*Uleczanie siebie i innych
*teleportacja
Umiejętności:
*pływanie
*latanie
Partner: szuka
Zauroczony/a w...: tak troszeczkę Hoinkas
Data urodzenia: 31.12.2012
Talizman
Nora
Głos: Taylor Swift - Blank Space
Imię: Samawati
Zdrobnienie: Sami
Płeć: Wadera
Wiek: 2 lata
Żywioł: Mrok, Lód
Patroni: Afrodyta i Artemida
Cechy charakteru: Miła, sympatyczna, przyjacielska, zabawna.
Cechy charakterystyczne: Ma nietopowe umarszczenie i niebieski język
Stanowiska: Zielarz
Historia: Moja historia zaczyna się w drzwiach pewnego sierocińca. Zostałam tam porzucona niedługo po urodzeniu. To nie był dobry dom. Dyrektorka jak tylko mnie zobaczyła rozpoczęła "klasyfikację":
- Dziwaczne kolorowe umaszczenie, za duże uszy, okropne oczy, brzydki niebieski język... - dotąd pamiętam jej słowa - Zanieście TO do sali numer 0.
Sala numer 0 byla salą dla "wyrzutków", nie akceptowanych przez inne szczeniaki. Czyli w skrócie-takich jak ja. Na początku nie byłam sama były też inne "wyrzutki", ale nawet one wkońcu zostały "przyjęte". Moje życie w sierocińcu polegało na byciu wiecznym popychadłem, obiektem drwin i poniżania. Chociaż nie wiem jakbym się starała zawsze byłam inna. Szczeniaki wyzywały mnie od dziwadeł, nawet kradły mi czasem jedzenie nie mogłam nic zrobić do czasu kiedy coś we mnie pękło.
Stało się to podczas ciepłego letniego dnia kiedy mieliśmy przerwę na podwórku sierocińca. Próbowałam nie rzucać się w oczy, ale szczeniaki i tak mnie wypatrzyły i osaczyły.
- Hej, dziwadło jak tam słychać? - pytały jak zwykle
- Zostawcie mnie! - zawarczałam
- Ej, nie denerwuj się! Chcemy się tylko pobawić...
- O, co tam masz...ciastko? Nie poczęstujesz nas?
- Nie, zostawcie mnie w spokoju!
- Patrzcie, patrzcie dziwadło nie chce się dzielić...
- No cóż w takim razie weźmiemy je siłą.- rzuciły się i zabrały mi moje śniadanie
- Hej, patrzcie ona coś tu jeszcze ma... Ooo! Jaki słodki pluszaczek! - szczeniak odkrył pluszowego pieska, jedyną rzecz, oprócz karteczki z imieniem którą przy mnie znaleziono, pamiątkę po rodzicach.
- Zostaw to! - zawarczałam na niego, w tym czasie inny szczeniak zakradł się od tyłu i porwał zabawkę. Próbowałam ją odzyskac, ale szczeniaki podawały ją między sobą, w końcu rozerwały ją na pół.
- Weź ją sobie dziwadło, nie męcz się, znaj nasze dobre serce. Hahahahaha...! - śmiały się
- Jesteście okropni, nienawidzę was.
- Jak możesz tak mówić, to bardzo nie ładnie - powiedziało jedno ze szczeniąt i chciało szturchnąć mnie łapą.
- NIE DOTYKAJ MNIE! - krzyknęłam i nagle wokół szczeniaka zaczęły wyrastać najróżniejsze rośliny, oplotły go całego tak, że widać było tylko przerażony pyszczek.
- Aaaaa! - krzyczały szczeniaki, zaraz przybiegła Dyrektorka.
- Co tu...! Coś ty zrobiła! - krzyczała na mnie i uderzyła mnie łapą - Marsz do swojego pokoju!!! -powiedziała i zabrała się z innymi do uwalniania szczeniaka. Szybko pozbierałam szczątki mojego pieska i pobiegłam do pokoju. Parę minut później usłyszałam kroki.
- Na pewno ją pani chce? Widziała pani co potrafi. Sprawiała nam wiele kłopotów i...
- Tym bardziej powinna chcieć się jej pani pozbyć - przerwał dyrektorce jakiś miły, ale stanowczy głos.
Drzwi otworzyły się i zobaczyłam dyrektorkę z jakąś waderą.
- Samawati, ta pani cię adoptuje, pakuj swoje rzeczy, opuszczasz sierociniec.
Szybko się spakowałam i wybiegłam z budynku, za bramę, obca wadera poszła za mną.
Po drodze do nowego domu dowiedziałam się, że nazywa się Amare i ma syna Jake'a, który bardzo się cieszy, że będę jego siostrą. Okazało się, że Jake to miły, roczny basior z którym odrazu się polubiłam, został moim najlepszym przyjacielem. Amare uczyła mnie zielarstwa, jak rozpoznawać rośliny tak dobre jak i złe, oraz jak z nich korzystać. Po pewnym czasie postanowiłam odejść i dołączyć do jakiejś watahy, znalazłam tę i postanowiłam zostać.
Motto: "Co cię nie zabije, to cię wzmocni!"
Moce:
*Uleczanie siebie i innych
*teleportacja
Umiejętności:
*pływanie
*latanie
Partner: szuka
Zauroczony/a w...: tak troszeczkę Hoinkas
Data urodzenia: 31.12.2012
Talizman
Nora
Głos: Taylor Swift - Blank Space
Od Brennedith do Nicoli
Ściemniało się, a my nadal gawędziliśmy.
- Kurde, to już jest tak ciemno? -zdziwiła się Nicola.
- Ta ciemność jest już od pewnego czasu. -zauważyłam.
- To przez twój ogień. -dąsała się biała wadera.
W pewnym momencie wyczarowałam "jasne światełko", aby oświetlało drogę.
- Pora się rozejść- stwierdziła Samantha. Mimo młodego wieku miała cechy przywódcy i mądrość, nie to co nasza dwójka.- Nicola, trafisz?
- Nie, zgubię się po drodze.
- Tego się właśnie obawiam. -zaniepokoiła się o przyjaciółkę.
- Nie przejmuj się o nią. - powiedziałam złośliwie.- Najwyżej poleci w stronę światła.
Nicola wlepiła we mnie oczy. Była w nich wściekłość.
- Nic, (czyt. Nik) nie obrażaj się za takie rzeczy. -czarna wadera starała opanować sytuację.
- Dobra, i tak idę do domu. Narka. -pożegnałam się.
(Nicola?)
- Kurde, to już jest tak ciemno? -zdziwiła się Nicola.
- Ta ciemność jest już od pewnego czasu. -zauważyłam.
- To przez twój ogień. -dąsała się biała wadera.
W pewnym momencie wyczarowałam "jasne światełko", aby oświetlało drogę.
- Pora się rozejść- stwierdziła Samantha. Mimo młodego wieku miała cechy przywódcy i mądrość, nie to co nasza dwójka.- Nicola, trafisz?
- Nie, zgubię się po drodze.
- Tego się właśnie obawiam. -zaniepokoiła się o przyjaciółkę.
- Nie przejmuj się o nią. - powiedziałam złośliwie.- Najwyżej poleci w stronę światła.
Nicola wlepiła we mnie oczy. Była w nich wściekłość.
- Nic, (czyt. Nik) nie obrażaj się za takie rzeczy. -czarna wadera starała opanować sytuację.
- Dobra, i tak idę do domu. Narka. -pożegnałam się.
(Nicola?)
Od Scourge'a do Leah
Spojrzałem w górę.
- Faktycznie. - przyznałem jej rację.- Masz jakieś plany na jutro?
- Hmm... Włóczyć się bez sensu po terenach watahy, a ty co będziesz robił?
- A nie wiem...
- A czy ty cokolwiek wiesz?
- Nie. - odpowiedziałem.
Przewróciła oczami.
- Czas się pożegnać -stwierdziła.
- W takim razie żegnaj.
- Hej! Czemu masz kolorowe oczy? - spytała.
- Z takimi się urodziłem. - uśmiechnąłem się.
- O-zasmuciła się. - Cześć!
- Cześć. - mruknąłem.
Kiedy Leah zniknęła za drzewami, uświadomiłem sobie, że coraz bardziej mi się podoba. Ale czy ona myśli o mnie tak samo?
(Leah?)
- Faktycznie. - przyznałem jej rację.- Masz jakieś plany na jutro?
- Hmm... Włóczyć się bez sensu po terenach watahy, a ty co będziesz robił?
- A nie wiem...
- A czy ty cokolwiek wiesz?
- Nie. - odpowiedziałem.
Przewróciła oczami.
- Czas się pożegnać -stwierdziła.
- W takim razie żegnaj.
- Hej! Czemu masz kolorowe oczy? - spytała.
- Z takimi się urodziłem. - uśmiechnąłem się.
- O-zasmuciła się. - Cześć!
- Cześć. - mruknąłem.
Kiedy Leah zniknęła za drzewami, uświadomiłem sobie, że coraz bardziej mi się podoba. Ale czy ona myśli o mnie tak samo?
(Leah?)
15 grudnia 2014
Od Narcyzy do Nivana
Zastanowiłam się.
- Już jakiś czas. - powiedziałam.
- Z tego co mi wiadomo, ty chyba nie dawno tu przybyłeś? - dodałam.
- Tak, zgadza się. Nie znam za dobrze tutejszych terenów.
- Jak chcesz któregoś dnia mogę zabawić się w przewodnika i Cię oprowadzić. - powiedziałam.
Roześmialiśmy się.
Spojrzałam w niebo, robiło się powoli ciemno. Przebywanie w towarzystwie nowego kolegi było nawet fajne, ale...
Wstałam z ziemi.
- Miło mi było Cię poznać. - powiedziałam.
- Gdzie się wybierasz? - spytał.
- Na łąkę. - mruknęłam.
(Nivan?)
- Już jakiś czas. - powiedziałam.
- Z tego co mi wiadomo, ty chyba nie dawno tu przybyłeś? - dodałam.
- Tak, zgadza się. Nie znam za dobrze tutejszych terenów.
- Jak chcesz któregoś dnia mogę zabawić się w przewodnika i Cię oprowadzić. - powiedziałam.
Roześmialiśmy się.
Spojrzałam w niebo, robiło się powoli ciemno. Przebywanie w towarzystwie nowego kolegi było nawet fajne, ale...
Wstałam z ziemi.
- Miło mi było Cię poznać. - powiedziałam.
- Gdzie się wybierasz? - spytał.
- Na łąkę. - mruknęłam.
(Nivan?)
Światowy dzień Otaku!
Tysiąca przeczytanych mang, miliona obejrzanych anime i setki przypinek! Dla wszystkich Otaku!
P.S. Dzięki Kashari, że to powiedziałeś ^^
Od Nivan'a do Narcyzy
Dreptałem po terenach watahy. Nawet nie wiem kiedy zacząłem biec. Chciałem się odizolować od innych, zniknąć na parę chwil. Oddychałem ciężko, aż w końcu się zatrzymałem. Zobaczyłem przed sobą małe jeziorko... podszedłem do niego i delikatnie zanurzyłem w nim pysk. Poczułem nagłą falę orzeźwienia. Kiedy skończyłem pić westchnąłem cicho. Było tu tak spokojnie... nagle koło mnie pojawiła się wadera... także napiła się wody. Patrzyłem na nią przez chwilę, nie mówiąc ani słowa. Kiedy skończyła spojrzała na mnie.
- Co się tak patrzysz? - spytała.
- A nic... tak o... - usiadłem dalej na nią patrząc.
- Aha... - moje oczy błysnęły. Patrzyliśmy tak na siebie przez kilka minut.- Narcyza... - powiedziała.
- Nivan... - odpowiedziałem krótko. Nie rozmawialiśmy ze sobą... ja nie czułem takiej potrzeby, ona najwyraźniej też, bo tak samo jak ja usiadła.- Od dawna należysz do tej watahy? - spytałem ni z gruszki ni z pietruszki.
(Narcyza?)
- Co się tak patrzysz? - spytała.
- A nic... tak o... - usiadłem dalej na nią patrząc.
- Aha... - moje oczy błysnęły. Patrzyliśmy tak na siebie przez kilka minut.- Narcyza... - powiedziała.
- Nivan... - odpowiedziałem krótko. Nie rozmawialiśmy ze sobą... ja nie czułem takiej potrzeby, ona najwyraźniej też, bo tak samo jak ja usiadła.- Od dawna należysz do tej watahy? - spytałem ni z gruszki ni z pietruszki.
(Narcyza?)
Od Leah do Scourge'a
Moja przeszłość?
- Niezbyt ciekawa - odpowiedziałam wymijająco. Nie lubiłam o tym opowiadać. Basior szturchnął mnie i powiedział:
- Moja przeszłość jest nieciekawa. Opowiedziałem ci o sobie, teraz twoja kolej.
- Ech...Niech ci będzie. Żyłam w spokoju i harmonii. Potem na moją watahę napadła obca. Bitwy nie pamiętam.
- Chociaż wiesz, co to była za wataha?
- Nie... -tutaj zadumałam się chwilę.- Ale nikt z niej nie przeżył.
- Skąd to wiesz?
- Albowiem byłabym martwa.A czemu zostałeś zabójcą? -spytałam basiora.
- Bo nie chcę, aby ta wataha upadła. W tym celu...
- Zabijasz szpiegów - dokończyłam za niego.
Maszerowaliśmy w milczeniu. Nagle na gałęzi przysiadła sowa.
- Robi się ciemno - mruknęłam.
(Scourge?)
- Niezbyt ciekawa - odpowiedziałam wymijająco. Nie lubiłam o tym opowiadać. Basior szturchnął mnie i powiedział:
- Moja przeszłość jest nieciekawa. Opowiedziałem ci o sobie, teraz twoja kolej.
- Ech...Niech ci będzie. Żyłam w spokoju i harmonii. Potem na moją watahę napadła obca. Bitwy nie pamiętam.
- Chociaż wiesz, co to była za wataha?
- Nie... -tutaj zadumałam się chwilę.- Ale nikt z niej nie przeżył.
- Skąd to wiesz?
- Albowiem byłabym martwa.A czemu zostałeś zabójcą? -spytałam basiora.
- Bo nie chcę, aby ta wataha upadła. W tym celu...
- Zabijasz szpiegów - dokończyłam za niego.
Maszerowaliśmy w milczeniu. Nagle na gałęzi przysiadła sowa.
- Robi się ciemno - mruknęłam.
(Scourge?)
14 grudnia 2014
Od Mixi - Wyprawa
- Dobrze! Skoro wszyscy są już na nogach to ruszamy dalej, ale najpierw mała informacja... Mamy kolejnego nadprogramowego członka wyprawy, Shailene - poinformowałam drużynę.
Poszliśmy dalej w głąb ciemnego korytarza.
- Mixi! - usłyszałam głos Shai za sobą.
- Tak? Coś się stało? - zwolniłam, tak by szara wadera mogła się ze mną zrównać.
- Bo wiesz... Ja chciałam się zapytać co tu się właściwie dzieje...
- Ah, no fakt! No, więc najpierw ukradziono kryształ i poszliśmy do wyroczni, skąd trafiliśmy do Londynu. W Londynie była wielka akcja z czarnoksiężnikiem, a kiedy zdobyliśmy fragment kryształu przeniosło nas tu. Do Paryża. To tak po krótce cała historia. A ty co tak właściwie robiłaś jak nas nie było?
- Wiesz... Snułam się bez sensu po watasze... - odpowiedziała.
(Korso?)
Poszliśmy dalej w głąb ciemnego korytarza.
- Mixi! - usłyszałam głos Shai za sobą.
- Tak? Coś się stało? - zwolniłam, tak by szara wadera mogła się ze mną zrównać.
- Bo wiesz... Ja chciałam się zapytać co tu się właściwie dzieje...
- Ah, no fakt! No, więc najpierw ukradziono kryształ i poszliśmy do wyroczni, skąd trafiliśmy do Londynu. W Londynie była wielka akcja z czarnoksiężnikiem, a kiedy zdobyliśmy fragment kryształu przeniosło nas tu. Do Paryża. To tak po krótce cała historia. A ty co tak właściwie robiłaś jak nas nie było?
- Wiesz... Snułam się bez sensu po watasze... - odpowiedziała.
(Korso?)
Od Itachi`ego do Neji`ego
Odsunęłam się od czarnowłosego chłopaka i usiadłam pod najbliższym drzewem.
"Co ty odwalasz?" zapytałam się w myślach.
"Ja...? Nic. Tylko się witam z bratem." odpowiedziałem jej w myślach.
"Itachi?!"
"Tak, Mixi."
- Ogarnij się! - powiedziałam na głos, a Neji i Sasuke popatrzyli na mnie dziwnie. - Sorry...
Wstałem z ziemi w wytrzepałem płaszcz.
- Na co się tak patrzycie? - zapytałem wlepiających we mnie wzrok chłopaków.
- Na nic... - odpowiedział Hyuga.
(Sasuke? Neji?)
"Co ty odwalasz?" zapytałam się w myślach.
"Ja...? Nic. Tylko się witam z bratem." odpowiedziałem jej w myślach.
"Itachi?!"
"Tak, Mixi."
- Ogarnij się! - powiedziałam na głos, a Neji i Sasuke popatrzyli na mnie dziwnie. - Sorry...
Wstałem z ziemi w wytrzepałem płaszcz.
- Na co się tak patrzycie? - zapytałem wlepiających we mnie wzrok chłopaków.
- Na nic... - odpowiedział Hyuga.
(Sasuke? Neji?)
13 grudnia 2014
Od Neji'ego do Itachi'ego
Obserwowałem z bezpiecznej odległości rozmowę dwóch... braci. Skądś wiedziałem, że sytuacja pomiędzy nimi jest dość... napięta i wolałem się nie mieszać w ten spór. Jeśli będą tu walczyć pewnie Sasuke będzie sam chciał wykońc... potrząsnąłem głową. Przecież nie mogę do tego dopuścić. Dziwne przeświadczenie, że Itachi, to znaczy Mixi jest zła jest niepoprawne. Jeśli rozpocznie się walka będę musiał jej bronić.
Ale czy się rozpocznie?
Miałem nadzieję, że nie. Na razie nie wyglądali na skłócone od lat rodzeństwo. Zawsze mogłem spróbować zablokować im wszystkim przepływ chakry... Jest źle, zaczynam coraz bardziej myśleć jak Neji... chociaż w sumie jestem nim. Myślę, że to imię... mogę je na razie zatrzymać, skoro i tak mam to ciało.
(Itachi? Saske?)
Marceline
kontakt: Cornela (MSP) SallySweet (hw)
Imię: Marceline
Zdrobnienie: Marlie
Płeć: Wadera
Wiek: 3 lata
Żywioł: Księżyc, gwiazdy, blask
Patroni: Hades, Hera
Cechy charakteru: łatwowierna, nieśmiała miały być najmniej 4...
Cechy charakterystyczne: ogromne niebieskie, świecące w ciemności oczy
Stanowiska: Łowca
Historia: W młodości uciekła od rodziny. Jako samotna młoda Samica nie potrafiła odnaleźć się w tym świecie. Na szczęście dołączyła do tej watahy.
Motto: "Jeden za wszystkich wszyscy za jednego, każdy tutaj dba o swego jak, o siebie samego"
Moce:
*Potrafi widzieć w ciemności
Umiejętności:
*Potrafi znaleźć drogę za pomocą gwiazd oraz księżyca
Partner: szuka
Zauroczony/a w...: nikim
Data urodzenia: 5.07.2011
Talizman
Nora
Głos: Monika Brodka - miałeś byc
Imię: Marceline
Zdrobnienie: Marlie
Płeć: Wadera
Wiek: 3 lata
Żywioł: Księżyc, gwiazdy, blask
Patroni: Hades, Hera
Cechy charakteru: łatwowierna, nieśmiała miały być najmniej 4...
Cechy charakterystyczne: ogromne niebieskie, świecące w ciemności oczy
Stanowiska: Łowca
Historia: W młodości uciekła od rodziny. Jako samotna młoda Samica nie potrafiła odnaleźć się w tym świecie. Na szczęście dołączyła do tej watahy.
Motto: "Jeden za wszystkich wszyscy za jednego, każdy tutaj dba o swego jak, o siebie samego"
Moce:
*Potrafi widzieć w ciemności
Umiejętności:
*Potrafi znaleźć drogę za pomocą gwiazd oraz księżyca
Partner: szuka
Zauroczony/a w...: nikim
Data urodzenia: 5.07.2011
Talizman
Nora
Głos: Monika Brodka - miałeś byc
Ewelina23
link do zdjęcia wilka: wataha srebrnej nocy blog.onet.pl dużo mi to daje, nie wiem czy w twoim mózgu coś jest, bo to skrajny debilizm
kontakt: ewapob12@wp.pl
Imię: Ewelina23 Kto ma imię z numerem? Ja nie... a nawet jeśli zwykle w takiej sytuacji pisze się go słownie
Pseudonim/zdrobnienie: Luna
Płeć: Wadera
Wiek: 2 lata
Żywioł: ciemność
Patron: Selene
Cechy charakteru: przyjazna, miła, ale także skryta i nie zawsze ufna. Lubi nawiązywać nowe przyjażnie
Cechy charakterystyczne: czarna sierść, niebieskie oczy
Stanowiska: Strażnik
Historia: Od zawsze skryta, nie zawsze ufna taka jestem i będe i nikt tego nie zmieni ale od zawsze lubiłam nawiązywać przyjeżni z innymi.
Motto: "Nigdy nie ufaj zbyt szybko dawnemu wrogowi"
Moce: wznoszenie księżyca na niebo co ty odwalasz? Księżyc porusza się wokół ziemi, jak chcesz go wznosić?
Umiejętności:
*zwinność
*siła
Partner: szuka
Zauroczony/a w...: Deff
Data urodzenia: 23.04.1999
Talizman wataha-wiecznej-nadziei.blogspot.com jeszcze czego? Znów ten sam błąd? A może objaw niedorozwinięcia umysłowego? Może jeszcze mi powiesz, że mam całą kartę skopiować z tamtej watahy?
Nora wodospad grota www.tapeciarnia.pl I co? Że niby mam sobie poszukać? Zapomnij!
Inne zdjęcia: ognisty ptak fenix www.zdjęcia.biz.pl Dobra... brak mi słów.
Zapoznałeś/aś się z regulaminem? Tak
Jeżeli formularz nie zostanie poprawiony w ciągu trzech dni zostanie po prostu usunięty i koniec, kropka.
kontakt: ewapob12@wp.pl
Imię: Ewelina23 Kto ma imię z numerem? Ja nie... a nawet jeśli zwykle w takiej sytuacji pisze się go słownie
Pseudonim/zdrobnienie: Luna
Płeć: Wadera
Wiek: 2 lata
Żywioł: ciemność
Patron: Selene
Cechy charakteru: przyjazna, miła, ale także skryta i nie zawsze ufna. Lubi nawiązywać nowe przyjażnie
Cechy charakterystyczne: czarna sierść, niebieskie oczy
Stanowiska: Strażnik
Historia: Od zawsze skryta, nie zawsze ufna taka jestem i będe i nikt tego nie zmieni ale od zawsze lubiłam nawiązywać przyjeżni z innymi.
Motto: "Nigdy nie ufaj zbyt szybko dawnemu wrogowi"
Moce: wznoszenie księżyca na niebo co ty odwalasz? Księżyc porusza się wokół ziemi, jak chcesz go wznosić?
Umiejętności:
*zwinność
*siła
Partner: szuka
Zauroczony/a w...: Deff
Data urodzenia: 23.04.1999
Talizman wataha-wiecznej-nadziei.blogspot.com jeszcze czego? Znów ten sam błąd? A może objaw niedorozwinięcia umysłowego? Może jeszcze mi powiesz, że mam całą kartę skopiować z tamtej watahy?
Nora wodospad grota www.tapeciarnia.pl I co? Że niby mam sobie poszukać? Zapomnij!
Inne zdjęcia: ognisty ptak fenix www.zdjęcia.biz.pl Dobra... brak mi słów.
Zapoznałeś/aś się z regulaminem? Tak
Jeżeli formularz nie zostanie poprawiony w ciągu trzech dni zostanie po prostu usunięty i koniec, kropka.