Leżałam sobie spokojnie na materacu, na drewnianym parkiecie wynajmowanego przeze mnie, jednopokojowego mieszkanka. Ściany są puste, a w kącie stoi tylko leptop, jedna kuchenka, mała lodówka i zlew. Obok są jeszcze drzwi do łazienki, w której znajduje się ubikacja, prysznic i umywalka. Na razie mieszkam tutaj, bo jest tanio, ale w przyszłości mam zamiar zainwestować w większe i wygodniejsze mieszkanie. Muszę pracować, a do tego rozpoczęłam domowe studia nad wilkami, genetyką i wszystkim z tym związanym.
Dziwne są koleje losu. Zaczęłam jako ochroniarz, a skończyłam jako jeden z pomocników podczas badań nad ocalałymi wilkami. Co prawda nie posiadałam żadnego doświadczenia, jednak dowództwo ceniło sobie moją zdolność szybkiego podejmowania decyzji, znajomość terenów i wilków. (Oczywiście bardzo twórczo wcisnęłam im kit, że chętnie chodziłam do lasu, przyglądać się życiu zwierząt, zanim uciekłam z domu i dowiedziałam się, że moja rodzinna wioska została zalana przez wody oceaniczne. W ten sposób tłumaczyłam też moją wiedzą na temat bóstw, duchów, demonów i potworów. Działało.) Państwo rozwijało się powoli, jednak stanowczo. Zajmowało coraz większe połacie terenów, głównie na północy, gdyż były tam najłagodniejsze brzegi morza i dało się przybijać do nich statkami. Dziwiło mnie tylko, że jeszcze nie miałam zaszczytu zauważyć wysłanych przez Mixi grup szturmowych. Czyżby wcześniej przekupione i "zaprzyjaźnione" wilki się tym zajmowały, ale uznały, że nie warto dłużej tego ciągnąć? Czy Mixi zdaje sobie sprawę z tego co się dzieje? Nie miałam jak tego sprawdzić, a dni mijały. Coraz bardziej zapominałam o moim wilczym życiu. W porównaniu z ludzkim życiem, życie wilka było dla mnie jak nieustanna walka. Wstawałam wcześnie, bo trzeba uporać się z papierami i coś zjeść. Trzeba też mieć się na baczności, czy bogowie czegoś od ciebie nie chcą lub czy nie szlaja się po watasze jakiś niezapisany wilk. Potem nastaje noc, niby powinna być porą błogiego odpoczynku, a tymczasem muszę latać i zwalczać potwory. Po prostu super. Co prawda jako Aria byłam dość beztroska, ale i tak spotykały mnie różne dziwne przygody. Nie. Zdecydowanie to spokojne życie w mieście bardziej mi się podoba.
A z drugiej strony... czuję się trochę samotna. Jak wtedy, gdy podróżowałam sama, zanim poznałam Akumę i zanim potem odnalazłam Mixi oraz watahę. To prawda, brak mi tych wkurzających debili, którzy przychodzili, mieszali, marudzili, śmiali się i odchodzili. Mimo wszystko oni wszyscy byli dla mnie jak rodzina. Ciekawe, ile jeszcze osób znam w watasze?
Wreszcie, pogrążona w tych myślach, zasnęłam zwyczajnym snem bez marzeń sennych.
Następnego ranka jak zawsze obudziłam się koło szóstej, by szybko się przebrać i lecieć do pracy. Godziny pracy nad wilkami wreszcie dawały pewne efekty. Od niedawna zaczęłam zauważać pewne prawidłowości w genach wilków, choć nikomu jeszcze o tym nie powiedziałam. Postanowiłam trzymać to w tajemnicy do czasu, jak będę mogła wyrobić sobie doktorat z genetyki i prowadzić badania na własną rękę. Pobyt w świecie ludzi nauczył mnie, że wszystko kręci się wokół pieniędzy i że za odkrycie dokładnych genów, dających możliwość przemiany mogłabym dostać niezłą sumkę. Szkoda, że jak na razie nie wybudowano jeszcze żadnego uniwersytetu...