30 kwietnia 2014

Od Ketsurui'ego - Kolejny zdrajca

  Maggie odeszła z Leonem. Para zniknęła w lesie. Spojrzałem ponoweni na Mixi.
- Idziemy? - zapytałem
  Wadera skinęła stanowczo głową.
- Chcę, aby razem z nami poszła Narcyza i...
- I ja! - krzyknęła Erna, która właśnie pokuśtykała do nas 
- Ale jesteś ranna - z zniecierpliwieniem w głosie stwierdziła Mixi - Powinnaś odpoczywać. 
- Dam radę...
- Lepiej chodźmy - spojrzałem na "delegację" - Argona nie będzie czekać wiecznie.
- Tak
  Ruszyliśmy w las. Ja szedłem na przedzie, za mną Mixi, a po jej bokach Erna i Narcyza - jej najbardziej zaufane przyboczne.
  Maszerowaliśmy w milczeniu, do przeprawy był jeszcze kawałek drogi, a tam właśnie miała czekać Argona i Airesu. W cieniu liści zauważyłem niewyraźny cień, Kimikirenikarano czuwał w gotowości bojowej. Był spięty, wrogowie przechodzili przez jego zaporę, a on otrzymał rozkaz nic nie robić. Uśmiechnąłem się pod nosem. Jeszcze chwilę.
  Rzek Styks była już praktycznie widoczna. Jej ciemne wody falowały lekko, a niespełnione pragnienia błyszczały w świetle słońca. Gdy wyszliśmy na niewielką polanę przy przystanie ujrzeliśmy jedynie brązową waderę, która o ile pamiętam miała na imię Tasira, masywnego czarnego centaura, Iro-Shime oraz nieco mniejszego piekielnego ogara-Ern'a.
- Ketsurui - powiedział centaur - Długo czekaliśmy, przyprowadziłeś nam cel?
- Oczywiście mój drogi uśmiechnąłem się do niego odsłaniając maszerującą Mixi
(Mixi? Erna? Narcyza? Tasira?)

29 kwietnia 2014

Od Maggie do Ketsurui`ego

Osłupiałam.
- Nie, nie... - mówiłam przecząc temu, co powiedział Ketsurui.
Spojrzał na mnie. Zapadła cisza.
- To ja... pójdę... bo... - jąkałam się.
Szarpnęłam Leona.
- Musimy już iść - powiedział. - Do zobaczenia...
- Hej! - krzyknęłam pożegnalnie i pociągnęłam Leona w stronę ,,ucieczki".
- I co teraz...? - zapytałam Leona niepewnie, biegnąc w stronę nory.
- Poczekamy, co się stanie - powiedział wpatrując się w ziemię.
Wpadliśmy do nory z hukiem. Było jakoś... inaczej. Wszędzie było ciemno, szaro.
- Może to nie nasza nora?
- Na pewno nasza... pamiętam drogę...
- Oczywiście, że pamiętasz... ale...
Wtedy ktoś wyskoczył z ciemności. Czarna sylwetka okrążyła nas i wskoczyła na mnie. Poczułam przeszywający ból i wystraszoną minę Leona, próbującego pokonać zjawę. Zaczęłam się dziwnie dusić. Chyba umarłam, albo śniłam.

( Leon? Ktoś? Czy ja dednęłąm? )

28 kwietnia 2014

Od Shailene do Akumy

Spojrzałam na wściekłego Hadesa i na Edwarda z tyłu. Nie mogłam nie zadać tego pytania. Akuma mógł nawet zamknąć mnie w niezniszczalnym pudle, to by nic nie dało.
- Jak zginąłeś? - zapytałam Edwarda. Zobaczyłam kontem oka, że Hades patrzy na mnie wściekle.
- Nie ważne Shai, idziemy..-powiedział Akuma ciągnąc mnie za łapę. Kiedy byliśmy już na dworze spojrzałam świdrującym wzrokiem na basiora obok mnie.
-Ciebie też kiedyś zabiję! - wrzasnęłam i próbowałam na niego skoczyć, ale związał mi czymś łapy.
-Puszczaj - syknęłam.
-No to poproś-powiedział złośliwie Akuma.
-Pi****l się! - wrzasnęłam a on spojrzał na mnie z rezygnacją.
- No okej, to chyba wystarczy.-powiedział i puścił mnie-A ten którego chciałaś zabić.. kto to był? -powiedział basior przerywając milczenie .
-Nie ważne-burknęłam.
-Dobrze, więc co Ci zrobił.-teraz musiałam już odpowiedzieć normalnie ale język mi się plątał.
-Ja.. on.. mnie... bo... ekhm... no.. - po moim ciele przeszedł dreszcz i siadłam na ziemi i wpadłam w nieogarnięty płacz. - zrobił mi to - powiedziałam dotykając łapą ziemi, a wszystko w promieniu 20 metrów zamarzło. Akuma usiadł obok mnie..

(Aku? :D )

Od Akumy do Shailene

  Błyskawicznie chwyciłem waderę za łapy. Oczywiście nie moimi łapami, lecz dłońmi mar, które na rozkaz wyrosły z podziemi.
- Puść mnie, Akuma! Ja go muszę zabić! - Shailene spojrzała na mnie morderczym wzrokiem
- To nie ma sensu - pokręciłem głową - On...
- Ja już jestem martwy - powiedział z uśmiechem basior nazwany Edward
  Znaki na sierści wadery wyblakły, a ona wyglądała na osłupiałą. Uznałem, że teraz pora przejść do konkretów.
- Panie - zwróciłem się do Hadesa patrząc w jego czerwone oczy - Czy coś wydarzyło się ostatnio na Olimpie? Cienie się niepokoją...
- Nic specjalnego - bóg patrzyła na Shailene z zainteresowaniem - To co zawsze... Posejdon posprzeczał się z Zeusem o to, kto ma większe prawo do pegazów. 
- Są dla nas jakieś nowe rozkazy, panie? - nie chciałem znać odpowiedzi... naprawdę... ale musiałem ją poznać
- Wiesz jakie jest prawo: zdrajcy i kłamcy trafiają do mnie
  Skłoniłem się nisko. Wiedziałem, że to już wszystko. Hades nie miał zamiaru powiedzieć więcej.
- Zaczekaj! - głos Shailene był jak smagnięcie biczem i wywołał na pysku Hadesa przebłysk gniewu
(Shailene?)

Kilian

Imię: Kilian
Nastawienie: Pozytywne
Dzień śmierci: 02.04.2014
Przyczyna: Zginął w obronie watahy
Zdrobnienie: Ian
Płeć: Basior
Wiek: 5 lat
Żywioł: Powietrze i Mróz
Patron: A czy idzie uwierzyć?... (Gdyby Zeus to usłyszał, to by cię usmażył... on nie lubi jak się w niego nie wierzy...)
Cechy charakteru: Negatywnie nastawiony do życia. Smutny, nieraz się zdarzy mu uśmiechnąć. Poważny, odważny, silny i troskliwy. Samowystarczalny, niezależny, przy posiłkach woli poczekać aż Wataha się naje, potem jego kolej... obojętny i szczery. Ma małe impulsy agresji... Cierpliwy, zaufany. Ma słabą psychikę i często mu odwala... Dla rodziny poświęci wszystko jeżeli chodzi o walkę z rodziną Cerenowów. Reszte jego charakteru idzie poznać... po rozmowie z nim...
Cechy charakterystyczne: Blizna na oku...
Stanowiska: Wojownik
Historia: Jego życie zaczęło się w małej dolinie... zakończyło się na strasznej historii rodzinnej której woli nie opowiadać...
Moce:
  *Włada powietrzem
  *Włada mrozem
  *Teleportuje się w sposób zmiany w powietrze
Umiejętności:
  *Zwinny i dobrze się wspina..
Partnerka: Szuka
Data urodzenia: 8.12.2008
Talizman: Talizman

27 kwietnia 2014

Od Shailene do Akumy

-Tak, każdy powinien mieć szansę na spełnienie swojego marzenia. -odpowiedziałam Akumie na jego pytanie i uśmiechnęłam się do niego. Patrzyłam na przepływające obok mnie przedmioty, nagle o brzeg łodzi uderzyło bijace serce. Jęknęłam cicho
-Co sie stało, Shai? - zapytał z troską w głosie Akuma.
-Wydaje mi się, że bijące serca obijające się o łódź nie mają na mnie dobrego wpływu..- powiedziałam ale basior tylko przekrzywił głowę, dodałam więc- jest mi niedobrze.. - Akuma pokiwał glowa i powiedział -Jeszcze tylko kawałek..
Resztę drogi milczeliśmy. Gdy łódź uderzyła o podest basior powiedział pomagając mi zejść z 'pokładu' - jesteśmy na miejscu.  Ruszyliśmy w stronę wejścia do jak sądzę pałacu Hadesa. Przeszliśmy kawałek a naszym oczom ukazał się Hades we własnej mrocznej osobie. Akuma ukłonił się ale ja tylko wpatrywałam się w ciemność za władcą podziemi.
Basior dźgnął mnie lekko łapą w bok:chciał żebym również się ukłoniła, ale za Hadesem coś sie poruszało, zobaczyłam niewyraźny zarys wilka który zbliżał się do mnie i Akumy. Nie wierzyłam własnym oczom.
-Edward.. -szepnęłam, miałam rację.Przede mną stał czarno-zielony basior, uśmiechnął się do mnie i zauważyłam na jego pysku bliznę. Moja sierść zrobiła się biała
-Edward... Zabiję cię! - powiedziałam a Akuma spojrzał na mnie.

(Akuma?)

26 kwietnia 2014

Od Akume do Shailene

  Doszliśmy do rzeki Styks i stanęliśmy na brzegu. Gwizdnąłem przeciągle, a niewielka gondolka wyłoniła się powoli z mroku. Stojąca na nim postać w kapturze spojrzała na mnie i ukłoniła się lekko, jednocześnie wskazując byśmy wsiadali.
  Przez chwilę płynęliśmy przez mętne wody Rzeki Umarłych. Przyglądałem się płynących w niej niespełnionym pragnieniom. Kierownica od roweru, nowy zegarek, długi łuk... czerwone, bijące serce... Ten krajobraz był straszny, a zarazem piękny.
- Widzisz te przedmioty, Shailene? - zapytałem delikatnie
- Tak...
- Tego wszystkiego ktoś pragnął... a potem umarł nie spełniwszy tego. Mój pan zawsze mówi, że tak musi być, ale ja myślę, że za życia każdy powinien mieć szansę osiągnąć swój, cel. A ty? Co o tym myślisz?
(Shai?)

Od Akumy do Zorrie

- Ustaliliśmy z Mixi - mruknąłem - Twoje boskie pochodzenie pozostanie tajemnicą. Nie wolno ci o tym mówić, kimkolwiek byli twoi rodzice, nie obchodzi mnie to! Możesz być córką samego Zeusa i tak musisz zachować sekret. Zrozumiano?
- Ale... skąd wiesz skąd pochodzę? - wadera była nieco zdezorientowana
- Na kilometr jestem w stanie wyczuć Olimpijczyka - mruknąłem - Zrozumiano?
(Zorrie?)

Od Doctora do Katherine

- Ołł... - zmarszczyłem brwi i zacząłem mówić bardzo szybko - Zawsze mi się wydawało, że ten zwyczaj utrzymywany jest tylko przez plemię Roccodeto z Dewos. No wiesz, jeżeli ugotują i zjedzą jakąś istotę to ona asymiluje się z nimi i staje ich częścią. Można spotkać na przykład Roccodeto z wilczymi uszami i jednym ptasim szponem. Fascynujące nieprawdaż? Ale wśród wilków nie ma takiego zwyczaju, więc zakładam, że to był tylko drobny żarcik z twojej strony, no chyba że jesteś kanibalem to wtedy chyba powinienem uciekać, ale ty ewidentnie nie jesteś kanibalem, bo wyglądasz na to zbyt mizernie.
  Po ostatnich słowach wadera spojrzała na mnie poirytowana.
- Skąd ty się urwałeś?? Nie wiesz, że nie powinno się być tak namolnym? 
- No wiesz, dużo podróżuje... wspomniałem już, że nazywam się Doctor?
- Tak...
- Ale nie słyszałem twojego imienia... poczekaj! Nic nie mów! Sam zgadnę! - spojrzałem jej głęboko w oczy - Maggie!
  Strzeliłem, ale ona pokręciła przecząco głową.
- Ashley! - znów przeczenie - Martha! Julie! Ages! Agatha! Joanne! Lilly!
- Nie! Nazywam się...!
- Czekaj... - przyłożyłem jej łapę do ust - Już wiem! Katherine!
(Kate? :P)

Od Katherine do Doctora

- Moja Głowa - syknęłam
- Fantastycznie!! - zaczął znów krzyczeć
- Czy możesz się tak nie drzeć!
Popatrzył na mnie trochę zirytowany. Ta popatrzył na mnie jak na wariatkę, która w własnym śnie nie może pokonać jednego potwora. Odwróciłam się i spojrzałam na ślady. Zaczęłam iść w przeciwną stronę. Ten brązowy miś Yogi zaczął biec w moją stronę.
- A ty gdzie idziesz ? - znów zaczął krzyczeć
- Przygotować na ciebie duży garnek i cię zjeść

(Doctor?)

25 kwietnia 2014

Od Doctora do Katherine

- Nazywam się Doctor - powiedziałem patrząc na przygotowaną do walki waderę - I przybywam w pokojowych zamiarach... No, chociaż on chyba nie.
  Patrzyłem na dziwnego humanoidalnego stwora stojącego za Katherine. Z jego kłów ściekała krew... Wadera gwałtownie odwróciła się w kierunku stworzenia i najeżyła sierść. W jednej chwili skoczyła potworowi do gardła, ale ten był szybszy i łatwością odepchnął ją łapą. Zaczął zbliżać się ku mnie, a gdy był już zaledwie metr przede mną. I nagle padł. Tak po prostu. Uśmiechnąłem się do siebie i zacierając radośnie łapy podbiegłem do niego.
- Fantastycznie!! Fantastycznie!! - krzyczałem podekscytowany - No pokaż mi, kim jesteś...
  Ściągnąłem z wierzchu futro, a tam... piękny mechanizm zegarkowy. W tym momencie tamta wadera podeszła do mnie lekko zdezorientowana...
(Kate?)

Uwaga!!

Ogłaszam wszem i wobec, że na teren watahy zawitało Bractwo Czarnej Krwi!! Każdego 25 dnia miesiąca będzie zabijać wilki, które do tego czasu nie napiszą opowiadania. Najpierw będą wysyłać ostrzeżenie, a potem wbijać z butami i... koniec. Strzeżcie się i lepiej piszcie opowka!
~Wasza kochająca Adminka, która wcale nie ma z nimi nic wspólnego (ekhem... Aku jest ich przywódcą...) 

Nowy basior! To Doctor!

Niezwykły przybysz z odległej planety, miły i spontaniczny, ale kryjący wiele sekretów. Obieżyświat, czy zabawi u nas długo?

Doctor


Imię: Doctor (to pseudonim, którego powszechnie używa, tylko nieliczni znają jego prawdziwe imię)
Płeć: basior
Wiek: 903 lata
Żywioł: Czas, Umysł
Patroni: Nie wierzy w bogów, jako bogów. Wierzy w naukę.
Cechy charakteru: Doktor ma żywy i genialny sposób bycia. Jest spontaniczny, zawsze wymyśla plan na poczekaniu i o dziwo udaje mu się wyjść nawet z najtrudniejszych sytuacji! Jest pewny siebie, nieco bezczelny oraz spostrzegawczy. Zawsze wyjaśnia wszystko w naukowy sposób, dość niezrozumiałym językiem. Jest realistyczny do bólu. Zwykle chce wszystkich ochronić. Nie ma dla niego lepszych i gorszych ras. Jest bardzo przystojny i wadery łatwo się w nim zakochują, ale on zwykle nie zauważa tego, póki nie jest za późno... Bywa również tajemniczy, szczególnie jeśli chodzi o bolesną przeszłość. Jest podróżnikiem, ekscytuje go wszystko co niecodzienne oraz skomplikowane i genialne mechanizmy. Kiedy musi angażować się w konflikt, jego zachowanie posuwa się w heroizm, aby ujawnić mężczyznę zaciekle chroniącego swoich przyjaciół i wartości, mogącego być złośliwie pamiętliwym do sił, które odważyły ​​się im zagrozić. Jest wtedy zimny jak lód i bezlitosny. Ciąży na nim straszliwe piętno, którego nie może się pozbyć, a które powiększyło się po śmierci jego przyjaciela: Mistrza. Wśród wielu (baardzo wielu) kosmitów sam dźwięk jego imienia wywołuje strach.
Cechy charakterystyczne: Zimne, stare brązowe oczy, dwa serca
Stanowisko: on i tak zawsze robi co chce... ale w razie konieczności zielarz
Historia: Doctor nie pochodzi stąd. Pochodzi z odległej planety: Gallifrey, planety Władców Czasu. Przeżył Wojny Czasu jako jeden z dwóch władców... aktualnie jest ostatni. Do watahy przybył przypadkiem. Tutaj wylądowała jego TARDIS (Time And Relative Dimensions In Space - "statek kosmiczny") i tu postanowił ustanowić bazę wypadową...
Motto: 
"Nie ma sytuacji bez wyjścia... gdzieś tu musi być ten kabelek!"
"Nawet w obliczu pewnej śmierci, nadal można mieć kisiel dziecko"
"Czasami myślę, że Władcy Czasu żyją za długo…"
Moce: 
  • telepatia (gdy dotyka czyichś skroni)
  • pewna forma jasnowidzenia
  • reinkarnacja (tylko 12 razy, ta jest jego 10)
  • przemiana w człowieka
Umiejętności:
  • wyczulone zmysły - umie wykrywać dotykiem obecność jonów i sprawdzać rodzaj substancji za pomocą języka
  • wychodzenie z sytuacji bez wyjścia
  • potrafią obniżyć temperaturę własnego ciał
Partner: aktualnie brak
Rodzina:  on... nie chce o tym mówić...
Data urodzenia: 25.04.1111
Talizman: brak, ale ma Soniczny Śrubokręt!! - świeci się, buczy, a on potrafi stwierdzić... różne rzeczy. Może nim otwierać wszelkie zamki i konsole. I klucze do TARDIS... - służą do otwierania TARDIS
Nora: TARDIS ruchoma
Głos: Doctor Who
Ciekawostki:
  • Nienawidzi gruszek
  • Bardzo często mówi słowo: "fantastycznie" lub "allons-y!"
Towarzysz: TARDIS...
Inne zdjęcia: 1 2
Statystyki: 53 pkt
Siła:  4 | Zręczność: 9 | Moc: 1 |Szybkość: 5 | Kondycja: 12 | Refleks: 5 | Zauważanie: 17 | Klasa Pancerza (KP): 0 | Wilcze drachmy: 200 | Krwawe Rubiny: 0 | Wykonane zadania: 0 | Wykonane Questy: 0 |
Upomnienia: 0
Pochwały: 0

Od Erny - Przebudzenie

Przekręciłam się z boku na bok, znowu. Noc była niespokojna, dziwnie gorąca i duszna.
Szukałam w ciemności charakterystycznych elementów wystroju mojej jaskini, żeby zabić nudę. Przyjrzałam się współlokatorce - wilczycy o jasnej sierści. Ile ona już tu leży? Miesiąc? Chyba niedługo trzeba ją będzie odnieść do Hadesu.
Wstałam i chwyciłam fiolkę z substancją, która doskonale zastępuje jedzenie. Wlałam jej zawartość waderze do pyska.
Jaskinia była zimna, nieprzyjemna. Nawet rozsypałam ziemię na podłodze i zasiałam trawę, ale nie rośnie. Nie dziwię się, też bym nie chciała rosnąć w takich warunkach. Może wstawię tu jakieś gałązki sosnowe? Przynajmniej będzie ładnie pachnieć.
Znowu położyłam się na posłaniu i bacznie przyglądałam się wilczycy. Oddychała, to było pewne, ale to było jedyne co robiła. Podniosłam się i przykryłam ją skórą jelenia. Wyszłam z jaskini i wyruszyłam na nocny spacer. Poszłam na Plażę Gwiazd. Od razu zadarłam głowę do góry i zaczęłam napawać się widokiem. A był to widok niecodzienny.
Tysiące gwiazd układających się w gwiazdozbiory, planety, księżyce. I to wszystko w zasięgu wzroku.
Usłyszałam trzask gałązki w lesie. Nic szczególnego, gdyby nie to, że dźwięk był bardzo wyraźny, co oznacza, że nie pochodził z daleka. Odwróciłam się powoli. W ciemności wypatrzyłam parę oczu. Ich właściciel bacznie mi się przyglądał. Straciłam chęć i odwagę do poruszenia choć łapą.
Z ciemności wyskoczył wilk i powalił mnie na piasek. Jak poparzona oderwałam się od gruntu i odskoczyłam kilka metrów. Atakujący zawarczał przeciągle. Miał ciemną sierść, bliznę ciągnącą się od brwi przez oko. Nie potrzebowałam dużo czasu, żeby się zorientować, że przede mną stoi ostatnia osoba, którą chciałabym dzisiaj spotkać.
- Moon? - zapytałam prawie szepcząc.
Basior wyprostował się i rozluźnił. Chyba rozpoznał mój głos.
- Co robisz sama na plaży?
- Nie mogłam zasnąć i przyszłam tutaj. A ty?
- Też.
- Aha.
Nie miałam ochoty ciągnąć tej rozmowy.
- To ja już... ja już pójdę.
Wilk jedynie skinął głową. Pozostawiłam go na plaży i wróciłam do jaskini. Tym razem zaśnięcie przyszło mi z niespodziewaną łatwością.
Obudził mnie krzyk, tym razem nie mój. Zerwałam się na nogi. Moja jedyna pacjentka najwyraźniej się przebudziła. Poczekałam, aż się uspokoi.
- Gdzie ja do ch*lery jestem?! - wydarła się na mnie.
Nie takiej reakcji się spodziewałam.
- U mnie, dobre się już czujesz?
- Czyli gdzie?
- W jaskini Szamanki. Byłaś nieprzytomna przez jakiś... miesiąc? Kilka tygodni? To cud, że żyjesz. Miałaś ogromne rany.
Wilczyca wymamrotała kilka przekleństw pod nosem i wybiegła. I tyle ją widziałam.
"A to ci zagadka...", pomyślałam. Wyszłam z jaskini jej poszukać, ale ona jakby rozpłynęła się w powietrzu. Nie lubię takich wędrowników. Przychodzą nie wiadomo skąd i odchodzą nie wiadomo gdzie.

24 kwietnia 2014

Od Shailene do Akumy

Spojrzałam Akumie w oczy, chciał żebym szła z nim do hadesa. Przeanalizowałam sytuację.
-Nie.-powiedziałam cicho.
-Jak to nie?-powiedział trochę rozdrażniony basior.
-Chcesz mnie wykorzystać? Po co mam tam iść.. zresztą.. - zmierzyłam go wzrokiem i po chwili namysłu dodałam - dobrze, pójdę, ale jeśli mnie oszukasz, to nie wiem co ci zrobię, ale zaboli.
Po tych słowach ruszyliśmy do hadesa.
(Akuma?)

Od Akumy do Shailene

  Spojrzałem zdziwiony za oddalającą się waderą. Czy ona coś do mnie czuła? Nie byłem w stanie tego stwierdzić... w każdym bądź razie nie miałem czasu teraz o niej myśleć... przynajmniej w ten sposób. Chociaż może przydałaby się podczas rozmowy z Hadesem? Spojrzałam w ślad za nią. Czy pójdzie z własnej woli? Wysłać po nią trupy? Nie... muszę to zrobić osobiście. 
  Ruszyłem w stronę, w którą udała się wadera. Siedziała sama przy Jeziorze Narcyza. Nie płakała. Po prostu tam siedziała i wpatrywała się w lazurową toń. Szurnąłem lekko łapą o podłoże. Odwróciła się gwałtownie i spojrzała na mnie zdziwionym wzrokiem.
- Akuma... - wyszeptała, po cym wstała powoli, a jej pysk wykrzywił grymas złości - Ty debilu!! Co ty sobie wyobrażasz??! Najpierw odchodzisz bez słowa, a potem wracasz??! I stoisz jak ten cieć...
- Ja... - chciałem coś powiedzieć, ale Shailene nie dała mi dojść do słowa
  Rzuciła się w moim kierunku i nim się obejrzałem przytulała mnie mocno i płakała.
- Wiedziałam, że jednak masz serce, że przyjdziesz przeprosić...
  I w tym momencie wiedziałam już co powinienem zrobić. Przytuliłem ją również i szepnąłem delikatnym tonem.
- Już wszystko w porządku... przepraszam... Już nigdy więcej cię nie skrzywdzę - wadera uspokajała się w moich ramionach
- Przysięgasz? - zachrypiała jeszcze
- Przysięgam...
  Wadera odsunęłam się lekko ode mnie.
- I co teraz? - otarła łzy łapą
- Muszę iść do Hadesa, porozmawiać z nim o... sprawach bogów. Chcę, żebyś poszła  ze mną.
(Shailene?)

Od Zorrie do Akumy

-E tam, na każdym kroku ktoś mi mówi, że mnie zabije. Normalka - zaśmiałam się nerwowo.
-Aha. Akuma, chodź na słówko... - szepnęła Mixi. Poszła za skalną ścianę z basiorem. Usłyszałam urywki rozmowy.
-Ale musisz!
-Akuma... Nie... Nie mamy czasu...
  Wyszłam przed jaskinię. Rosa świeciła się w blasku porannego słońca. Czemu jestem nieidealna? Nie poważna? Czemu wyrzucono mnie z Olimpu? Takiej niezdary jak ja nikt nie pokocha, nie poślubi...
Moje rozmyślania przerwał widok Akumy zmierzającego w moim kierunku.
(Akuma?)

Od Shailene do Akumy

(Dokończenie tego )

Widząc jak basior odchodzi bez jakiegokolwiek słowa krzyknęłam " STÓJ! ". Odwrócił się do mnie i spojrzał w moje oczy bez uczuć.
-Nie mamy o czym gadać, tak? - powiedziałam ze złością.
-Tak. - odpowiedział powoli Akuma - Nie mamy o czym gadać. - dodał po chwili odwrócił się i zaczął iść powoli w nieznanym mi kierunku.
- Twoja duma na pewno nie ucierpi, kiedy chwileczkę mnie posłuchasz. - powiedziałam powoli, basior odwrócił się a w jego oczach zobaczyłam błysk  złości.
-Na prawdę, nie mamy o czym rozmawiać.. - chciał to powiedzieć spokojnie, ale głos drżał mu ze złości, tym razem nie odwrócił się tylko patrzył w moje oczy.
-Nie mamy o czym rozmawiać? - powiedziałam ze złością - wydaje mi się, że mamy o czym rozmawiać, a pierwszą rzeczą jesteś ty! Samolub który raz próbuje mnie zabić, trzy godziny później ratuje mi życie, w następny dzień jest moim przyjacielem a potem udaje, że mnie nie ma. - wykrzyczałam - Mogłeś mnie wtedy zabić! mogłeś mnie zabić wtedy nad wodospadem łez - teraz już wrzeszczałam, moje futro zrobiło się białe, a z ogona spadały płatki śniegu.
- Jak śmiesz tak do mnie mówić? - powiedział z wściekłością Akuma - powinnaś się mnie bać, jak wszyscy. - może i miał rację, ale ja tak nie uważałam.
- Nie boję się ciebie. Wiem, że nic mi nie zrobisz. - teraz mówiłam już spokojnie, wiedziałam, że jeszcze bardziej się wścieknie - możesz przykładać mi do gardła nóż, wieszać za ogon nad urwiskiem, celować mi między oczy z łuku i wymyślać obojętnie jakie tortury, ja nawet nie mrugnę. - prawie szeptałam.- Jestem po prostu inna, może jestem potworem - nie umiałam już opanować emocji a w moich oczach pojawiły się łzy. Z podniesioną głową ruszyłam w stronę lasu, przechodząc koło Akumy zatrzymałam się i mruknęłam - Nie udawaj, że masz serce z kamienia, bo ja wiem, że tak nie jest. - łza kapnęła mi z oczu i zanim doleciała do ziemi zamarzła, roztrzaskała się na łapach Akumy. Zostawiłam go samego, niech robi co chce. Szłam przed siebie, doszłam do jeziorka Narcyza i tam usiadłam na kamieniu w blasku księżyca, nie wiedziałam co dalej będzie.
(Akuma? Ktokolwiek :D )

Od Akumy do Shailene

  Świadomość wróciła razem z bólem głowy. Ujrzałem pochyloną nade mną szaro-niebieską waderę. Mówiła do mnie, ale sens jej słów dotarł do mojego zmęczonego mózgu dopiero po chwili.
- Chciałam... chciałam porozmawiać... 
  Spojrzałem na nią zimno. Wstałem, jednocześnie na powrót stając się wilkiem.
- Nie mamy o czym rozmawiać - odparłem sucho, ostatni raz spoglądając w szumiące wody Styksu - Lepiej idź spać. Dzisiejszej nocy Cienie się niepokoją, lepiej nie wchodzić im w drogę.
- Ale... - w oczach wadery zobaczyłem rozpacz, ale nie dbałem o to.
  W końcu nie mam serca, które mogłoby w tym momencie zaboleć. Ani duszy czy sumienia, które mogłyby się temu sprzeciwić. Wyminąłem waderę i ruszyłem wzdłuż Styksu do miejsca przeprawy Charona. Muszę coś załatwić u Hadesa...

23 kwietnia 2014

Od Shailene - konkurs walentynkowy

Wchodząc do jaskini potknęłam się kilka, a może nawet kilkanaście razy, nie ważne! Właśnie przytuliłam dowódcę zabójców. Pokręciłam głową. Nie mogłam teraz o tym myśleć, najwyżej mnie zabije. " Ok, Shailene, jest ok. Tylko go przytuliłaś i nic więcej, a teraz idź spać! " powtarzałam to w myślach kilkanaście razy. Padłam na posłaniu koło śpiącej Tofisii - była zmęczona, cały dzień bawiła się z wilkami z sąsiedztwa i szczeniakami. Kiedy się położyłam od razu zasnęłam, ale to był niespokojny sen. Przebudziłam się od razu jak usłyszałam lekki podmuch wiatru, zaczęłam się kręcić. Ciągle myślałam o Akumie, niestety albo stety, nie mogłam przestać o nim myśleć. Nie chciałam obudzić Tofisi, więc podniosłam się i ruszyłam ku wyjściu. Powędrowałam nad wodospad łez. Było około trzeciej nad ranem. Usiadłam na najbardziej wysuniętej skale i patrzyłam na niebo, było mnóstwo gwiazd a księżyc był w pełni. Zaczęłam rozmyślać.. znowu.. " Przytuliłam przywódcę zabójców który w każdej chwili może mnie zabić, co chwila napotykam potwory, które również próbują mnie zabić a jednemu się to prawie udało, ale Akuma mnie uratował ... " znów o nim myślałam! Machnęłam łapą obok swojej głowy jakbym chciała odgonić wszystkie myśli, trochę pomogło. Siedząc tak i patrząc przed siebie przypomniałam sobie mój pierwszy dzień w watasze.. Dzień, w którym poznałam Akumę i uratowałam życie Mixi - mojej przyjaciółce. Zamknęłam oczy i zobaczyłam mnie i Akumę przykładającego mi nóż do gardła. Wbijał go do mojej szyi powoli. Zabijał mnie. Jego oczy płonęły na czerwono, to nie mógł być Akuma którego znałam.. a może? 
Wbił mi nóż do gardła a ja upadłam, byłam martwa. Z mojej szyi płynęła krew.. moment, krew? Przecież to nie prawdziwa ja, ani prawdziwy Akuma! Otworzyłam oczy i obraz zniknął. Popatrzałam w jeziorko w dole, pod wodospadem i kamienie.. Mogłam skoczyć, nie miałabym problemów, poznałabym rodziców.. Nie! Musiałam iść do Akumy, znaleźć go i porozmawiać.. Znowu o nim myślałam! Może go koch... NIE! A może... tak? W mojej głowie rodziło się tyle myśli.. za dużo. Postanowiłam, że go znajdę. Tak, to lepszy pomysł niż siedzenie bezczynnie.. Zamieniłam się w mgłę i zaczęłam go szukać.. Widziałam jak zmierzał do rzeki styks. Pobiegłam za nim już jako wilk.
Trochę mi to zajęło, nie umiałam się przecisnąć przez szczeliny między kamieniami okalającymi brzeg rzeki, zaczęła mnie boleć niedawno ranna łapa i brzuch. Kiedy już  dotarłam, zobaczyłam Akumę, który stąpał w stronę przepaści coś szepcząc. Wokół niego była różowa mgiełka.. 
Widziałam, że tylko kilka metrów dzieli go od przepaści. Krzyknęłam ale głos uwiązł mi w gardle, było źle. Chciałam podbiec do niego ale łapy odmawiały posłuszeństwa. Oczy mi zamgliło, a ja zobaczyłam... Edwarda! Nie.. to nie możliwe, a może jednak? Tak, stał przede mną szary basior, ten w którym się kiedyś kochałam. A może nadal go kocham? A potem pojawił się Akuma. Ten, którego przytuliłam. " Kochasz go, tak? Chciałabyś z nim być.. tak? " nie wiedziałam co się dzieje.. " Tak... " wyszeptałam, nie wiedziałam czemu. " Ale kochasz również Edwarda ... tak? " Moje oczy zwróciły się ku Edwardowi " tak .. " znowu powiedziałam. " Ale musisz wybierać, kogo wolisz? Akumę, czy Edwarda?? " Powiedział znowu głos... " Ja.... " nie wiedziałam co dalej mówić.. CHWILECZKĘ! To... to się nie dzieje na prawdę! Przecież Akuma stał kawałek od przepaści musiałam go ratować. 
" STOP! " krzyknęłam " I tak go nie uratujesz, stracisz kolejną osobę którą kochasz.. jesteś beznadziejna, jesteś potworem. " wysyczał głos. " Nie jestem potworem, a on nie zginie! " warknęłam i zobaczyłam Akumę 40 centymetrów od przepaści.. " STOP!" krzyknęłam znowu głośniej niż wcześniej. Akuma opadł na ziemię, siedział z głową spuszczoną w dół i coś szeptał. Potem zamilkł a ja stałam w niego wpatrzona, może naprawdę go kocham? Przestałam rozmyślać, ruszyłam w stronę basiora i siadłam obok niego.
-Wszystko w porządku? - powiedziałam do niego uśmiechając się. Spojrzał na mnie swoimi oczami. Dla mnie nie wydawał się groźny. " Może to dla tego, że go kochasz? " znowu usłyszałam w głowie głosik, mój głos. " Przestań " warknęłam w myślach, spojrzałam Akumie w oczy.
- Chciałam .. chciałam porozmawiać.. - szepnęłam... 

 (Akuma? xD Widzisz, dotrzymałam obietnicy, napisałam opowiadanie, haha xD Jeśli będzie nędzne jak kompot z ziemniaków, to możesz usunąć.. )

Od Akumy - Konkurs Walentynkowy

  Stałem jak oszołomiony na zewnątrz. Czy ona właśnie mnie przytuliła? Potrząsnąłem łbem i odwróciłem się plecami do wyjścia z jaskini. Ruszyłem przed siebie, gdziekolwiek. Byle dalej, dalej, dalej stąd. Łapy same zaniosły mnie nad brzeg Styksu, niedaleko przeprawy. Spojrzałem w mętny nurt rzeki. Niespełnione marzenia przepływały koło mnie. Ujrzałem tam serce... czerwone, nadal bijące do kogoś, kogo już zapewne nie było... Usiadłem w tej przejmującej ciszy. Czułem jak coś mnie oplata, cichy szept w moim uchu. 
  "Czy to nie jest ta jedyna? Czyż nie podoba się tobie? Jej brawura, jej sprzeczność z regułami... To podobieństwo...?" 
Czułem, że opadam z sił, że zaraz dam się omotać temu szeptowi... 
  "Pragniesz jej. Chcesz by była z tobą. Mimo szorstkich słów lubisz słuchać jej głosu... Idź i jej powiedz...!"
  Czułem się coraz gorzej. Ogarnęła mnie gorączka, oczu zasnuwała powoli jasnoróżowa mgła. Moje serce zaczęło być żywiej, oddech zaczynał się rwać. "Tak! Pójdę do niej!" poderwałem się na nogi "Pójdę do niej i jej to powiem! I uciekniemy! Razem, nieważne gdzie!!". Już miałem biec, już moje kamienne serce leciało ku niej... Nagle poczułem zimny dotyk na czole. Szept ustał, ja za to ujrzałem... ujrzałem JĄ!! Nie Shailene, nawet nie waderę... to była kobieta w zwiewnej, białej szacie i długich białych włosach. Jej suknia falowała lekko, a wody Styksu obmywały jej bose stopy. Była półprzeźroczysta, a mimo to jej oczy... jej oczy były jakby materialne... jak dawniej.
- Nanimonai - szepnąłem patrząc na widmo
  Uśmiechnęła się, a jej uśmiech przyćmiewał wszystko inne swoim blaskiem. Na chwilę ja również stałem się człowiekiem. Chciałem chwycić ją za rękę, przyciągnąć do siebie, przytulić! Wtedy z wody wynurzyła się ciemna postać. Z szyderczym uśmiechem chwyciła ją w pasie. Po ciągnęła w dół. Spróbowałem ją schwycić, moje palce musnęły pustkę... Chciałem krzyknąć! Głos zamarł mi w krtani... Kobieta zniknęła w odmętach Rzeki Umarłych. Straciłem ją ponownie... na zawsze...
  Cofnąłem się od brzegu. Z moich oczu ciekły gęsto, czerwone łzy. Siły całkiem mnie opuściły.
- Ona odeszła już dawno... - mój głos był rozedrgany, niepewny, pełen bólu i rozpaczy - Nie ma jej tu... nie było... to tylko...
- To tylko złudzenie - głos obok mnie odezwał się tak nagle, że niemal podskoczyłem
  Odwróciłem się, by zobaczyć kto mówi. Czarny cień, o płonących czerwienią oczach. Spoglądał przed siebie ku Hadesowi i zakazanym terenom.
- Miłość jest złudzeniem, a jej skutki rzeczywistością. Lepiej nie pozwalać sobie na złudzenia.
  Po tych słowach zniknął, a ja pozostałem całkiem sam w ciszy. Osunąłem się w ciemną otchłań...

Od Akumy do Zorrie

  Przez dłuższą chwilę prowadziłem ją w milczeniu przez las. Nie miałem ochoty na rozmowę, a wadera wręcz przeciwnie...'
- Więc jesteś jakimś... - zaczęła - Strażnikiem watahy?
- Nie - mruknąłem twardo - Jestem Dowódcą Zabójców. 
- A jak się nazywasz? - wadera ośmieliła się nico, widząc że jak na razie jej nie zabiję
- Akuma...
  Przed nami pojawiła się jaskinia Alphy, a przed nią stała... no nie zgadlibyście... Mixi!
- Akuma - spojrzała na mnie z zainteresowaniem - Znalazłeś sobie nową towarzyszkę?
- To Zorrie... Chce dołączyć do watahy - spojrzałem na Mixi bez uczuć, miałem naprawdę kiepski dzień
- Miło mi cię poznać, jestem Mixi - Alpha uśmiechnęła się i podeszła do nowej wadery - Mam nadzieję, że ten gbur nie zastraszył się za bardzo!
(Zorrie?)

Od River'a do Erny

Biegłem terenami watahy razem z Erną na plecach. Rozglądałem się dookoła. Zatrzymałem się w pewnym momencie i nachyliłem, aby oczywiście złapać trop. Erna zjechała mi po plecach, szybko wyprostowałem się.
,, To nie ma sensu... poszukam pustej nory... " - pomyślałem bezradnie.
Ruszyłem w głąb lasu. Po chwili zobaczyłem wejście. Wszedłem do niego bez zastanowienia i znalazłem się w opuszczonej norze. Położyłem Ernę. Byłem zmęczony, ale postanowiłem przeszukać teren. Nora była dość duża. Znalazłem gliniane miski, materiały... ( co mnie bardzo dziwi ), a wszystko to w dużym drewnianym pudle w rogu. Wróciłem do Erny, która widać cierpiała. Szeptała coś. Czoło było gorące, a rany głębokie.
- I co ja teraz zrobię... - mruczałem niespokojnie.
Wziąłem wszystkie materiały i wybiegłem z nory. Niedaleko była wąska rzeka. Zamoczyłem materiały w rzece i pobiegłem z powrotem do nory. Wbiegłem do niej i obłożyłem Ernę mokrymi materiałami, żeby ją trochę schłodzić. Po kilku minutach temperatura spadła. Postanowiłem przeszukać drewniane pudło. Na dnie znalazłem opatrunki, zioła i niewielkie deski, kawałki drewna. Opatrzyłem Ernę opatrunkami, które znalazłem. Usiadłem obok niej. Cierpliwie pilnowałem wadery. Moje powieki zrobiły się ciężkie i powoli zaczęły opadać, jednak podniosły się szybko. Robiłem się coraz bardziej śpiący...
( Erna? przepraszam za opóźnienie :))

Od Zorrie do Akumy

-Spokojnie, spokojnie...- mruknęłam do  basiora. On na szczęście tego nie słyszał. -Jestem Zorrie. Jeżeli nie wiesz, co zrobić z np. nogami tego bażanta, to ja bym mogła go wziąć...- powiedziałam ulegle i nieśmiało. -I proszę, nie zjedz mnie.
-Mhmmmmm- mruknął wilk ze złością, ale rzucił w moją stronę nogami bażanta.
Kiedy zabrałam się do obgryzania nóżek, rzekłam:
-Jestem Zorrie. Mogę dołączyć do watahy?
-Pójdziemy do Alphy...
Wyszliśmy z jaskini.
(Akuma?)

22 kwietnia 2014

Uwaga!!

Przekroczyliśmy limit formularzy więc wszystkie wiadomości należy wysyłać do mnie i do Mixi przez howrse (ketsurui lub xedosik), nightwood (Argona13 lub Mixi14) lub email (watahakrwawejnocy@spoko.pl).

Od Akumy do Zorrie

  Skoczyłem w kierunku bażanta, by w następnej chwili trzymać go w pysku. Usłyszałem szum w zaroślach i wychynęła z nich jakaś wadera z niezbyt zadowoloną miną.
- To była moja zdobycz!! - ofuknęła mnie - Nawet nie wiesz jaka jestem głodna!!
  Rzuciłam zdobycz na trawę.
- Jakim prawem mi rozkazujesz, nieznajoma wadero - warknąłem groźnie - To tereny Watahy Krwawej Nocy, a ty do niej nie należysz. Znam każdego członka.
- No i co z tego?? - różowa wadera niemal podskakiwała w miejscu - Oddaj mi go!
- A to z tego, że w takim razie powinienem cię zabić - odpowiedziałem, beznamiętnie patrząc na nią moimi złotymi oczami
(Zorrie?)

Shailene - Akuma

Otworzyłam oczy i poczułam ze pali mnie pysk, nade mną stał Akuma
- Ty parszywcu... dostałam strzałą w brzuch a ty mnie bijesz ?! - uderzyłam basiora w nos
Cofnąłem się o krok, by nie dostać ponownie
- Uratowałem ci życie, powinnaś się cieszyć!
 - Ale dałeś mi z liścia w twarz - zrobiło mi się niedobrze - okey.. cieszę się..
- Eeeee.. - lekko się zakłopotałem - nie byłem pewny jak cię znieczulić...
- I dałeś mi z liścia w twarz? - pokręciłam głową.
Usiadłam na piachu bo rozbolał mnie brzuch
- A co miałem zrobić? - żachnąłem się - sobie mógłbym wyciągnąć bez niczego, ale... tobie? Nie jesteś demonem
- Mogłeś mnie wrzucić do wody!
- Nie mówiłaś mi nic takiego - wzruszyłem ramionami
- To teraz mówię! - zwinęłam się z bólu - I błagam, wrzuć mnie do tej wody bo zaraz puszcze pawia... - łzy popłynęły mi z oczu
- Jasne - mruknąłem delikatnie zarzucając sobie waderę na plecy. 
 Nie była zbyt ciężka, ale i tak chwilę mi zajęło zanim odpowiednio ostrożnie dotarłem z nią nad jezioro i położyłem do wody
Wpadłam do wody i rany się zabliźniły
- Dziękuję - uśmiechnęłam się
- Nie ma za co, ściemnia się... Odprowadzić cię do jaskini?
- Tak - uśmiechnęłam się i ruszyliśmy, całą drogę szliśmy w ciszy
[po dotarciu do jaskini]
- No to.. cześć!
Stanęłam obok Akumy i lekko go przytuliłam
- Dziękuję za uratowanie życia - mówiąc to wbiegłam do jaskini zostawiając zakłopotanego Akumę za zewnątrz



20 kwietnia 2014

Od Akumy do Shailene

    Nie zwracałem uwagi na jęki wadery. Co zrobić, żeby znieczulić kogoś? Nie miałem pojęcia! Osobiście nigdy nie potrzebowałem znieczulenia! 
- Kim jes...
  Trzasnąłem waderę łapą w skroń, a ona zemdlała. Dopiero wtedy wziąłem się za wyciąganie drzewców z jej brzucha. Przełamałem patyk w połowie i wyciągnąłem górną część. Z dolną było więcej problemu, bo choć strzała przeszła na wylot wcale nie było tak łatwo obrócić wadery na brzuch, by się do końca nie wykrwawiła. Wreszcie mi się udało i usunąłem przedmiot z ciała Shai. Otoczyłem Ciszą ranę wadery, by zatamować krew i dopiero wtedy zacząłem ją cucić. 
- Shailene... - szepnąłem dwa razy, a gdy to nie podziałało kilka razy uderzyłem ją delikatnie w pysk
  Otworzyła oczy. Żyła.
(Shailene? Metody Akumy :D)

Aleksandra

Link do zdjęcia wilka: Sitney Tu powinien być link do zdjęcia
Kontakt: 987678453
Imię: Aleksandra
Zdrobnienie: Alex
Płeć: Basior Aleksandra to imię męskie? Nie wiedziałam...
Wiek: 3 lata
Żywioł: Cień
Patroni: Posejdon i Hera
Cechy charakteru: Potężna oraz inteligentna, inni zakochują się w niej od pierwszego wejrzenia. Powinny być 4
Cechy charakterystyczne: Jest piękna, ma niebiesko-zielone oczy, a jej futro jest całe białe.
Stanowiska: Wojownik
Historia: Kiedy była mała jej życie nie było takie przyjemne. Mieszkała pod norą, która przeciekała a jej rodzice nigdy nie mogli znaleźć pożywienia. Lecz jednak pewnego razu jej rodzice wybrali się na łowy, ale już nie wrócili. Sitney szukała pomocy, ale nigdzie nie mogła jej znaleźć. Musiała radzić sobie sama.
Moce:
  *Moc oddychania pod wodą
  *Moc ziewania ogniem
Umiejętności:
  *Potrafi Ale co?
Partner: Szuka
Zauroczony/a w: Na razie nie widzi nikogo w kim mogłaby się zakochać
Data urodzenia: 25.03.2002
Talizman: -
Nora: Nora

Statystyki:
Siła: 100
Zręczność: 100
Moc: 100
Inteligencja: 100
Szybkość: 100
Klasa Pancerza (KP): 0

Martyna

Kontakt: 606127052
Imię: Martyna
Pseudonim: Śmierć
Aktualny status: Martwa
Nastawienie: Wrogie
Przyczyna wygnania: Knucie za plecami Alphy
Płeć: Wadera
Wiek: 12 lat
Żywioł: Noc
Patroni: em... nie ma czegoś takiego jak "bogini". W zakładce "bogowie i boginie" musisz wybrać konkretnego boga!
Cechy charakteru: Uwielbiam wcielać się w innych ludzi. Zawsze podążam swoimi ścieżkami, nic mnie powstrzymuje od bycia sobą. Cały świat jest dla mnie pułapką i szukam wyluzowania. Jestem ciemna, mroczna, zła, zawsze ponura.
Stanowiska: Szpieg
Historia: W historii powinno być gdzie byłaś zanim dołączyłaś do watahy, co robiłaś itd.
Motto: "Zniszczyć wroga."
Moce: Alpha Że what? tu powinny być zdolności magiczne wilka
Umiejętności:
  *Zwinna
  *Szybka
Partner: Szuka
Zauroczona w: (sheli)
Data urodzenia: 17.03.2002
Talizman: Szkielet
Nora:  Ciemna i przytulna
Głos: Happy
Inne zdjęcia: 1

Statystyki:
Siła: 100
Zręczność: 100
Moc: 100
Inteligencja: 100
Szybkość: 100
Klasa Pancerza (KP): 0

Od Shailene

Następnego ranka wyszłam na spacer. Przechadzając się po lesie znalazłam się na polanie. Skądś ją pamiętałam, tylko nie wiedziałam skąd... Nagle za sobą usłyszałam szept, szybko się odwróciłam. Chwila ciszy. Teraz śmiech, dochodził ze wszystkich stron.
- Pokaż się! - krzyknęłam.
- Ohh... nie ma problemu! - powiedział głos. W pewnym momencie zrobiło mi się słabo i upadlam na ziemię. Z brzucha wystawała mi strzała.
-I kto ci teraz pomoże?? - powiedział głos i potem się już nie odezwał. Teraz pamiętam tą polanę, pomyślałam. To tutaj poznałam pierwsza osobę z watahy, to tutaj poznałam Tofisie. To tutaj Akuma próbował mnie zabić. Nie mogłam tu zostać bo nikt by mnie nie znalazł. Ostatkami sił się podniosłam i pognałam w stronę plaży. Gdy już byłam na plaży zawyłam najgłośniej jak umiałam i upadlam na piach. Woda podmywała moje zmęczone łapy. Umierałam. Nagle zauważyłam w oddali sylwetkę wilka, była rozmazana i biegła do mnie.
- Shailene! - usłyszałam swoje imię. Rozmazany wilk podbiegł do mnie i coś mówił. Nie słyszałam.
- Czy ja jestem w niebie? - wyszeptałam i zasnęłam, ale nadal żyłam.
(Akuma? Mixi?)

Wesołych Świąt!!

Życzenia ciepłe jak tchnienie wiosny,
składam wszystkim w ten czas radosny.
Niech wszystkie troski będą daleko,
a dobro płynie szeroką rzeką.
życzą wasze kochane Administratorki!

A oto i nasz zajączek Wielkanocny:
Z okazji jego przyjścia wszyscy członkowie watahy otrzymają ode mnie drobny upominek w postaci jajka z jakimś zwierzątkiem. Niestety, sami będziecie musieli odkryć jakim (przez kliknięcie na jajko zdobywacie lvl'e i w którymś momencie jajko stanie się zwierzątkiem!) Powodzenia!


Od Akumy do Shailene i od Shailene do Akumy

Nie wiedziałem, że tak ciężko jest nie spotykać się z jedną waderą. Tylko JEDNĄ. Dzisiaj znów ją widziałem, szła gdzieś dokładnie w tym samym kierunku co ja. W pierwszej chwili chciałem przekraść się tak, by mnie nie zauważyła, ale od razu to odrzuciłem. Miałem prawo tu być! To ona była nowa.
Dziarskim krokiem przeszedłem koło niej, ale niestety... nie zamierzała puścić mnie bez słowa...
- Nie wiedziałam , że unikanie jednego wilka jest takie ciężkie ...
- No widzisz? - spojrzałem na nią obojętnie - Czasem też się nad tym zastanawiam. Nie zamierzasz dobyć łuku?
- Nie.. po co ?
- Zwykle tak robisz jak jestem w pobliżu - wzruszyłem ramionami
- Ohh.. odruch - uśmiechnęłam się

- Dokąd idziesz tym razem? Pewnie znowu tam gdzie ja, czyli do Mixi... - westchnąłem z rezygnacją - Może dzisiaj nie będzie na haju, a ogry nie będą łazić po lesie...
- Nie, nie do Mixi... Wybierałam się nad jezioro strachu..
- To przynajmniej tyle - mruknąłem - Może pożre cię wąż morski i będzie spokój... Właściwie co tam zamierzasz robić, bo chyba nie spełniać moje marzenia.
- Nie, nie mam zamiaru spełniać twoich marzeń - uśmiechnęłam się szeroko - mam nadzieję , że zobaczę węża morskiego. Na pewno jest piękny..
- To oślizgła i szkaradna bestia - odpowiedziałem bez wahania - Jest brudnozielony i ocieka śluzem. Perfekcyjny okaz Hyderoetny Oktawius.
- Ohh.. a twierdzisz, że ty jesteś piękny? - zaśmiałam się - Może temu wężowi jest przykro... pomyślałeś o tym? Może chce znaleźć przyjaciela..
- To bezrozumne zwierzę - zgasiłem ją - I cóż, osobiście uważam, że ta forma nie jest piękna, a jedynie przez psowate uważana za piękną. Osobiście wolę moją prawdziwą, demoniczną naturę.
Przekręciłam głowę 
- Już mówiłem... - pokręciłem z niedowierzaniem głową - Nie jesteś w stanie zapamiętać takiego drobiazgu?
- Przepraszam, nie zapamiętuje drobiazgów. Ale jeśli zaatakuje mnie troll to kto mnie uratuje? - zaśmiałam się - Raczej nie ty, wolałbyś żebym zginęła...

- Idę do Alphy - mruknąłem ruszając w dalszą drogę - I chyba jestem piep** prorokiem, bo mówiłem, że idziesz tam gdzie ja...
- Nie wiem czy zauważyłeś, ale szybko zmieniam zdanie..
- No i co z tego? - wzuszyłem ramionami - prawdziwy wróżbita, którym nie jestem, jest w stanie przewidywać takie rzeczy.
- Ok, co teraz zrobie ? - dogonilam Akume
- A skąd mam wiedzieć? Mówiłem, że nie jestem wróżbitą...
 - Ehh.. dobra, idziemy? - machnęłam ogonem, który zamienił się w mgłę i siedząc na nim unosiłam się nad ziemią
- Specyficzny sposób poruszania się, nie powiem - znów mruknąłem i już po kilku minutach byliśmy pod jaskinią Mixi. Weszliśmy do środka i zastaliśmy nieco zaspaną waderę
- Coś się stało? - zapytałam
- Przyniosłem raporty z ostatniego tygodnia służby - oznajmiłem urzędowym tonem
- Dobrze... wejdźcie... - spojrzałam na waderę towarzyszącą Akumie i prawie się zachłysnęłam - Shailene??
 - A no ja - uśmiechnęłam się - próbuję uprzykrzyć życie Akumie
- Jak widać - westchnąłem z rezygnacją wchodząc do nory Mixi
Roześmiałam się
- Widzę, że zaczynacie się świetnie dogadywać!
- Żartujesz... - spadłam z łomotem na łapę Akumy*
Instynktownie odskoczyłem zaraz po tym jak 50 kilo żywej wagi zwaliło mi się na łapę i utykając cofnąłem się o krok, piorunując waderę wzrokiem
- Następnym razem jak będziesz chciała się wywracać to rób to z dala ode mnie - warknąłem
- Widzisz Mixi, z nim nie można się dogadywać...
Tylko pokręciłam głową
- Zaparzę wam herbaty i porozmawiamy o waszym problemie
- Ja nie mam żadnego problemu. To on próbował mnie zabić i zostawił na pastwę śmierdzącego trolla
- Ogra - poprawiłem ją instynktownie - To ty zaczęłaś.
- Stop! Stop! - krzyknęłam - Bo się pozabijacie i będzie syf! Usiądźcie!
- Nie ważne, ważne, że śmierdziało i próbowało mnie zabić. dobra... może ... - wyciągnęłam łapę do basiora - ten... no... przepraszam?
Ze zdziwieniem spojrzałem na łapę wadery, na waderę, znów na jej łapę i na Mixi... odchrząknęłam i wyciągnąłem moją łapę
- Myślałem, że nie przyjmujesz do wiadomości przeprosin... - mruknąłem ściskając łapę Shai
- Jeszcze dużo o mnie nie wierz - uśmiechnęłam się - i ten... nawet cie lobię kiedy nie próbujesz mnie zabić.
- No widzicie? Da się! - uśmiechnęłam się radośnie
- Być może - cofnąłem się o krok, nieco speszony, wypuszczając z łapy łapę Sahilene
- A tak właściwie... to po co tu przyszliśmy?
- Oddać raporty - mruknąłem - Jako dowódca zabójców mam swoje obowiązki... Znowu zapomniałaś?
Popatrzałam na niego szeroko otwartymi oczami
- Zapomniałeś , że ja o wszystkim zapominam?
- No tak... faktycznie... - wstałem i ukłoniłem się lekko Mixi - Muszę już iść. Dzisiejsze gwiazdy obiecały mi pokazać Drogę.
- Pa! - krzyknęłam za Akumą
Machnąłem lekko łapą na pożegnanie
- Mam nadzieję, że nie do zobaczenia - mruknąłem, ale już nieco żartobliwym tonem

19 kwietnia 2014

Od Mixi do Shailene

- On, jest dowódcą zabójców i ma wielkie doświadczenie, a poza tym jego charakter jest... powiedzmy trudny - powiedziałam.
- Tyle to zdążyłam się dowiedzieć... - odparła Shai.
- Ogólnie to nie wiele o nim wiem... Chyba nikt nie wie o nim więcej... - złapałam się na tym, że nie wiem nic o Akumie. - Dobra, może po prostu go zignoruj i baw się dobrze przez jeden wieczór?

(Shailene?)

Od Shailene do Mixi

-Heeej - przywitałam się nieśmiało.

Potem już wszystko potoczyło się samo. Kilka wilków m.in. Maggie i Akiko podeszło do mnie żeby pogadać. Oczywiście nie obyło się bez soku wiśniowego który Maggie w porę wyrwała niczego nie świadomej Mixi. Niestety. Około 23 kiedy już wszystkie wilki były na plaży przyszedł także Akuma.
Spojrzał na mnie groźnie a ja zamiast zrobić to samo (co pewnie skończyło by się bijatyką) uśmiechnęłam się, spuściłam głowę i wyszeptałam - O nie, znowu on...
- Kto? - Podbiegła do mnie Mixi.
-On - wskazałam łapą na basiora - czemu on mnie tak nienawidzi?
-Eeeeee....-zaczęła alpha...


(Mixi?)

Od Mixi do Shailene

Ruszyłyśmy w stronę plaży. Kiedy dotarłyśmy na plaży było już kilka wilków - Maggie z Leonem, Moon, Akiko i Nija. Na środku paliło się już małe ognisko.
- Hej wszystkim - krzyknęłam. - To jest Shailene, jeśli jeszcze nie wiecie.
- Czeeść - odparli chórem.
- Hej - powiedziała Shai niepewnie.

(Shailene? Nie mam pomysłów na takie opowka...)

Od Shailene do Mixi

-Wiesz.. ostatnio byłam z Akumą na skale alphy i... zaatakował nas troll górski.. - powiedziałam.
-I co? - powiedziała - to tylko troll - w jej głosie było słychać nutkę rozczarowania. Chyba myślała.. nie wiem co myślała!
- To, że rozcięłam mu brzuch, a on pośmiertnie przywalił mi z maczugi - krzyknęłam - i potem wstał i pobiegł za Akumą który stwierdził, że da mi umrzeć.. - głos mi lekko drżał - dzieje się coś złego..
- Masz rację - powiedziała - ale dzisiaj jest piękny dzień i nie mam zamiaru go zniszczyć rozmowami o tępych trollach które zmartwychwstają!
- No też racja - powiedziałam po chwili.
- Słyszałam, że dzisiaj jest ognisko na plaży Afrodyty, duża część watahy idzie, idziesz ze mną? - zapytała Mixi.
- Tak - odpowiedziałam z uśmiechem. Waderka pociągnęła mnie za łapę a Tofisia pognała za nami..

(Mixi?)

Od Mixi do Shaliene

- Co? Coś się stało? - zapytałam zdezorientowana. 
- Stało się! Pokonałam Koszmara! - krzyknęła z entuzjazmem.
- Doooobrze - powiedziałam ziewając. - Zrelacjonuj walkę, proszę.
- Najpierw po prostu się blokowaliśmy, ale później chciałam go zamrozić lecz ten dym wydobywający się z dziur był gorący. Wtedy zamroziłam trochę swojej sierści i pozatykałam nią dziury i dało się go już łatwo zamrozić, ale odnowił się jako wąż, więc rozcięłam mu brzuch wzdłuż linii i zniknął.
- Świetnie! Pierwszy dzień treningu za nami! - uśmiechnęłam się do niej. - Nie martw się, jutro będzie trudniej!

(Shailene?)

Od Shailene do Akumy i od Akumy do Shailene

Dudniły mi w głowie słowa Akumy... Wbiłam pazury w ziemie, oczy płoną mi na biało, zbliżyłam się do basiora
- Posłuchaj uważnie, NIE JESTEM POTWOREM
- Nie? - uniosłem brew do góry - W takim razie czym jesteś? Jedno dotknięcie ciebie, gdy jesteś zła i przemieniam się w lód.
- Jestem... - myślałam nad tym co mam powiedzieć... odetchnęłam kilka razy żeby się uspokoić, mój nos zrobił się znów niebieski - teraz jestem spokojna
Popatrzałam się na łapę basiora i zamieniłam ją w lód. Patrzałam na osłupiałego Akumę "on chyba jest głupi"
- Ale teraz chciałaś to zrobić - wzruszyłem ramionami -Też mogę się przemienić, gdy tego chcę i Argona też mogła, co nie zmienia faktu, kim jesteśmy...
- Dobrze, więc uświadom mnie, kim jestem?
- Potworem - moje spojrzenie było zimne, a w złotych oczach zamigotała czerwień
- Aha, więc potwory chyba robią takie rzeczy jak ta.. - Naciągnęłam cięciwę łuku i strzeliłam milimetr od ucha Akumy - I takie.. - Strzeliłam mu lekko w łapę - I takie chyba też - zamroziłam go tak, aby umiał ruszać tylko głową, podeszłam do niego
- Jestem takim samym potworem jak ty? - zamieniłam się w mgłę i wylądowałam nad wodospadem łez
Szybko się rozmroziłem i otrzepałem z resztek lodu
- Nie, jesteś gorsza ode mnie - mruknąłem - Ja nie używam tego bez potrzeby.
Shailene: - Masz rację, ciebie nikt nie pobije - już mnie nie było
Kręciłam się nad wodospadem. "On jest zły, więc czemu czuję się podle jeśli zrobię mu krzywdę?"
**************NASTĘPNEGO DNIA WIECZOREM W POBLIŻU SKAŁY ALPHY********
Szedłem do Mixi, by zdać jej raport z ostatnich dni
Biegłam do Mixi, gdy nagle wpadłam na Akumę
Odturlałem się kawałek w tył i dopiero wtedy zauważyłem, kto na mnie wpadł. Shailene. Przewróciłem oczami
- To znowu ty?
Przeturlałam się kawałek, Akuma tak samo tylko w inną stronę, szybko się podniosłam i napięłam cięciwę łuku
-Mogłabym zapytać o to samo...
Westchnąłem ciężko 
- Dzisiaj nie mam czasu na zabawę. Muszę złożyć raport Alphie - bez słowa ruszyłem w dalszą drogę wymijając waderę
- Zjarana, nie ma jej
- Mixi? - uniosłem jedną brew - Zjarana? Te dwa słowa do siebie nie pasują
Shailene: - Sok wiśniowy? Mówi ci to coś? I.... ten... no ... - zaczęłam się śmiać i płakać naraz
Przez chwilę patrzyłem na waderę jak na wariatkę
- Rozumiem, że nie tylko ona - mruknąłem
Shailene: - Przepraszam. Ty nie wiesz co to znaczy widzieć wszędzie foki tańczące walca z oposami. Dobrze, to... raczej nie jest dobry temat na rozmowę w jednym z najniebezpieczniejszych miejsc na terenie watahy w środku nocy... pomiędzy dwoma niecierpiącymi się wilkami - mówiąc to zapiekło mnie w gardle
- Czemu "najniebezpieczniejszym" miejscu? - spojrzałem na skałę Alphy - A zresztą wcale cię nie nie cierpię. Nic do ciebie nie mam, póki nie wchodzisz mi w drogę.
- Słyszysz to?
Nastawiłem czujnie uszy 
- Szelest? - zapytałem z powagą w głosie
- Nie k***a , ptaszki - uśmiecham się kpiąco
- Debilka - mruknąłem rozglądając się. Doświadczenie mi podpowiadało, że nie wolno lekceważyć takich "szelestów", szczególnie jak ma się jeszcze na głowie taką oną... waderę  - Jeżeli to jakiś potwór wskazane by było zachować ostrożność, jeśli łaskawa pani nie zdaje sobie z tego sprawy.
- Za tobą, geniuszu - śmignęłam strzałą nad głową Akumy celując w duże.. coś
Odwróciłem się błyskawicznie, by ujrzeć olbrzymiego Ogra górskiego. W ostatniej chwili uskoczyłem przed drewnianą maczugą
- No widzisz, znowu uratowałam Ci życie - uśmiechnęłam się i rzuciłam na ogra wbijając mu sztylet w brzuch i rozcinając na pół
- Ała - dostałam maczugą w głowę
Z brzucha potwora buchnęła krew, a razem z nią zaczęły wysypywać się wnętrzności. Wśród tak dobrze znanych i rozpoznawalnych jak żołądek, czy wątroba były tam też etegan (narząd do wytwarzania głupoty?) i oderon (pomaga w trawieniu kości). Upadając ogr uderzył Shai w głowę. Wadera krzyknęła
- Co do... - ogr podniósł się z ziemi, a rana po sztylecie była zabliźniona, rzucił się na mnie - No zrób coś!
Uśmiechnąłem się kpiąco
- Myślę, że sama dasz sobie radę - odwróciłem się plecami do walczących i odszedłem machając łapą na pożegnanie. Za moimi plecami usłyszałem jeszcze jakiś huk i jęk... chociaż nie byłem pewny czyj...
- Boisz się? - pacnęłam ogra łapą w łeb i pobiegłam w stronę Akumy, ogr pobiegł za mną i rzucił się na nas, ale ja zamieniłam się w mgle*
Ogr podbiegł do nas
-No i koniec zabawy - westchnąłem, a z ziemi wokół mnie wyszły trzy umarlaki - Zabić go 
Rozkazałem i ruszyłem dalej. Za moimi plecami Ogr był masakrowany przez piekielne sługi, bez mojego udziału...

Od Akumy do Shailene

  Spojrzałem waderze prosto w oczy. Byłem już spokojny, tak jak zawsze. Skłoniłem się lekko oniemiałej Shai i powiedziałem:
- Przepraszam, że uniosłem się gniewem. To się już więcej nie powtórzy - nie było w tych słowach żadnych uczuć - Będę panował nad sobą. 
- Emm... no... nie ma sprawy... - wadera widocznie nie wiedziała co powiedzieć - To ja powinnam przepraszać...!
  Pokręciłem głową i spojrzałem w niebo.
- Mam nadzieję, że nie będziemy musieli przez to ponownie przechodzić - chłodno patrzyłem w jej oczy - I że zaczniesz pracę nad samokontrolą, jak przystało na potwora takiego jak my.
(Shailene?)

Od Shailene do Mixi

(c.d.tego)

Walczyłam już jakieś 30 minut. Na szczęście nie jestem ranna, bo tylko blokowaliśmy się nawzajem. Ale na moje nieszczęście potwór też nie jest ranny. Wytworzyłam wokół siebie grubą lodową powłokę - wytrzyma jakieś 10 minut. Przemyślałam wszystko od początku do końca. Nikt nie mógł mi pomóc, Tofisia skakała jak oszalała dookoła trybun, była tam jakaś niewidzialna bariera którą mogła zdjąć tylko Mixi, ale ona już leżała pyskiem do ziemi. Zasnęła. A jej nic nie obudzi. Gdyby puszczało się obok niej muzykę najgłośniej jak się da, to i tak by dalej spała. Ale gdyby jakiś zdrajca tylko szepnął obudziła by się od razu. Dobrze, więc mam 10% szans na przeżycie w czasie czekania na pobudkę Mixi, 20% szans, że wygram, 40% szans, że zginę na arenie, 10% szans, że wygram, ale z powodu obrażeń się wykrwawię i 20% szans, że uda mi się uciec. Zniszczyłam więc lodową kulę i starałam się zamienić w mgłę, nic z tego, muszę walczyć. Spróbowałam go zamrozić ale nic z tego, był za " gorący ". Przebiegłam pod nim i poparzyłam się w łapę-to ta para, trzeba zatkać dziury z których się wydobywa.
Zrobiłam między nami lodową barierę, wyrwałam sobie kępę futra i przymroziłam po trochu do każdej strzały. Biegałam dookoła bestii i strzelałam z Patronusa zatykając dziury. W końcu dym przestał lecieć i udało mi się zamrozić potwora. Strzeliłam z łuku i rozpadł się na kawałki.
- Pffff - prychnęłam - nic trudnego!
Coś za mną zaczęło szumieć - o nie - wyszeptałam. Potwór ( a raczej jego szczątki ) zaczęły się składać w wielkiego węża... Serio? Pomyślałam. Po brzuchu węża biegła fioletowa linia. Pobiegłam nad nią rozcinając sztyletem wężowi brzuch. Podziałało! Wąż rozpłynął się w powietrzu a ja podeszłam do śpiącej Mixi.
- WSTAWAJ-wrzasnęłam. Otworzyła zaspane oczy i spojrzała na mnie...

(Mixi? DO INNYCH WILKÓW: jeśli ktoś znajdzie ulotkę z napisem " chrońmy foki one są niewinne " jest proszony o zniszczenie jej, dziękuję )

Od Shailene do Akumy

Z przerażeniem patrzałam jak Akuma przepoławia kroliko-smoka. Szedł do mnie uśmiechnięty.
- I co waderko, nawet nie wiesz z kim zadarłaś - powiedział basior szyderczo się śmiejąc. Rzucił się na mnie a ja wiedziałam, że to koniec. Skuliłam się pod drzewem gotowa na śmierć. Nic mnie nie dotknęło, otworzyłam oczy. Nade mną w łapach smoka wisiał Akuma. Potwór potrząsał nim raz po raz aż w końcu puścił i powiedział
- Co kudłaty wymoczku, czemu ją atakujesz, hmm ? - powiedział smok. Był ogromny ale ja się nie bałam.
Basior otrzepał się i pobiegł w las
- Przepraszam - krzyknęłam za nim, nawet nie wiedziałam za co.
Smok zmienił się z powrotem w króliczka i kicał w las.
- Zaczekaj! - powiedziałam - nie masz dokąd iść ?
- Tak jakby - rzekł smutno .
- W takim razie zamieszkaj u mnie! - powiedziałam pełna entuzjazmu - moglibyśmy... zostać towarzyszami !
- Haha - króliczek się zaśmiał- tak właściwie jestem Tofisia. Na pierwsza propozycje się zgadzam, ale na druga ... To ty będziesz moim towarzyszem ...
- Shailene - dokończyłam za Tofisie - Ruszajmy. I tak oto zyskałam towarzysza i przyjaciela ...
*następnego dnia*
Kiedy Tofisia rano jeszcze spala a ja poszłam na spacer usłyszałam kroki za sobą. To był Akuma .
- Możemy porozmawiać ? Nie zabiję cię - zapewnił a ja pokiwałam głową.
(Akuma?)