Dzień jak co dzień, a jednak inny. Wszędzie było pełno ludzi, których wyciągnęliśmy z wieży. Wszyscy byli już pozbawieni każdego rodzaju namiernika. Teraz ludzie zajmowali się zbieraniem informacji od nich i wyrobem fałszywych, ale oryginalnych dowodów. Zmiana ich wyglądu również, była ważna. Przyjaciel proponował mi również zmianę wyglądu, ale wiedziałem, że mimo to i tak mnie znajdą więc to mijało się z celem. Po upływie kolejnych dni, jeden z moich towarzyszy podał mi informacje, że jedna osoba domaga się spłaty długu. Westchnąłem i spojrzałem na towarzysza.
- Umowa tam gdzie zawsze.
- Przekaże. - Odparł i zniknął, a ja wraz z Bonim udaliśmy się na zasłużony odpoczynek. Następnego dnia wstąpilismy oboje do cukierni i kupiliśmy sobie po cieście.
- Dzisiaj masz spotkanie z tym gościem co coś chciał od ciebie wczoraj.
- Tak, jak chcesz możesz iść ze mną, lub pilnować reszty.
- Zostałbym. - skinąłem głowa, po zjedzeniu deseru, zapłaciłem sprzedawcy za usługę, a raczej za towar i z Bonim udaliśmy się na pociąg. Weszliśmy do pociągu i zajęliśmy miejsca siedzące, wyciągnąłem sprzęt i zacząłem sprawdzać informacje jakie padały na temat wieży, a Boni obserwował świat za oknem. Przewijałem newsy i wszystko szło po myśli prócz aspektu, że o ten atak zostały posadzone wilki. Westchnąłem i zgasiłem ekran telefonu, wyciągałem z torby maski jedna z nich dałem Boniemu. "Arena 8" Rozbrzmiał głos w głośniku. Założyliśmy maski i podeszliśmy do drzwi, gdy pociąg dojeżdżał na stacje, gdy drzwi się otworzyły ruszyliśmy do miasta z Areny 8 od razu uderzyła w nas muzyka grana na tym terenie. Kupiliśmy coś do picia, a młody chciał watę po czym ruszyliśmy w mroczniejsze tereny tej zbieraniny. Zasiedliśmy na ceglanym "balkonie" i rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Po jakimś czasie, było słychać głos jakiegoś faceta i milczenie kota.
- Wcale się nie zgubiłem. - mówił mężczyzna, a my go obserwowaliśmy, chłopak zaczął mocno się rozglądać. Zaplotłem nogi na róże i zawisłem głową w dół przed chłopakiem, który odskoczył z lekkim szokiem do tyłu.
- Co się boisz Gabriel, czyż to mnie czasem nie szukał? - uśmiechnął się pod maska wiec chłopak tego nie widział, moje oczy zabłysły czerwienia przez co mogłem pokazać mu co chce. Ściągnąłem maskę.
- Więc ty jesteś Fox? - Zapytał zaciekawieniem wpatrując się w "maskę mając na twarz"
- Tak, wiec w czym masz problem.
- Chce kogoś znaleźć. -powiedział i wyciągnął medalion z wilkiem, wziąłem go w dłoń i się mu przyjrzałem.
- Huhu.... Dawno nie widziałem tego symbolu. - Powiedziałem z uśmiechem ściągając iluzje.
- Należał do mojej matki, chce znaleźć rodzinę.
- Da się załatwić bracie. - Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Somnatisa.
- Jo Som będę u ciebie za jakieś dwie godziny, przyprowadzę kogoś z "rodziny". - Powiedziałem spokojnie po czym się rozłączyłem. - To idziesz z nami. - spojrzałem w górę. - Boni idziemy! -zawołałem i chłopak po chwili, był na dole. Ruszyliśmy do pociągu i wysiedliśmy na terenach nadmorskich, weszliśmy do sklepu z zegarkami.
-Witaj Somi. -Przywitałem się z przyjacielem i wytłumaczyłem mu kto przylazł ze mną.
(Somniatis?)