- Ale... Ario, o czym ty mówisz? Nie żartuj!
Wadera opuściła łeb i pokręciła nim.
- Ta rozmowa do niczego nie prowadzi. Dziękuję za gościnę.
Odwróciła się i ruszyła w kierunku wyjścia. Poderwałem się z ziemi i zaraz za nią skoczyłem. Mój organizm jednak nie chciał jeszcze współpracować. Łapy ugięły się pode mną, a ja upadłem.
- Proszę... Nie odchodź... - jęknąłem.
Zatrzymała się.
- Czemu ci tak zależy?
- Bo jesteś moją przyjaciółką...
Aria głęboko westchnęła, zamiotła ogonem i usiadła na legowisku.
- Nie wiem, dlaczego wierzę twoim słowom. Bardziej jednak ufam sobie, więc przekonaj mnie że warto poświęcić ci trochę mojego czasu.
W moim sercu zapłonęła nadzieja. Podpełzłem na swoje miejsce przy ognisku.
- Zrobiłem herbatę. Wypij, to na przeziębienie.
- Nie jestem przeziębiona - pociągnęła nosem - Czas leci, spiesz się.
- Wpadłaś do rzeki. Proszę, zrób choć parę łyków.
Wadera spojrzała na mnie spode łba, ale wzięła kubek i spróbowała. Szybko całą wysiorbała i oddała mi naczynie.
- Dziękuję - burknęła z dumą.
- Proszę, w kociołku jest więcej. Wybacz, że ci nie podam, ale w moim stanie tylko bym porozlewał.
- Targałeś mnie przez cały las? - zapytała, dyskretnie zmniejszając dystans dzielący ją od herbaty.
- Mniej więcej. Jak się czujesz?
- Dobrze, dziękuję.
- Nie odczuwasz żadnego ucisku w gardle?
- Kończy ci się czas. Chcesz go w ten sposób zmarnować?
- Twoje zdrowie jest ważniejsze. Jeśli ceną za twe życie jest nasza przyjaźń... Jestem gotowy cierpieć.
(Ario? Przez Ciebie Korso jest smutny :c)
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18