21 listopada 2018

Od Akiro cd. Somniatisa - "Poker"

    Argona opuściła dość żwawo dom Mewy, oczywiście Som jak na jego charakter przystało, jeszcze prowadził z nim monolog. Aki czekał spokojnie, ale po chwili pogonił Soma. Po drodze spytał swojego towarzysza, o to jak dotrą do Areny pierwszej.
- Spacerkiem do Krwawej Rzeki, a potem łodzią do Areny 1
Akiro spojrzał lekko zaciekawiony na Soma, jednak po chwili jego wzrok utkwił przed nim.
- Niech będzie. - Odparł szatyn, idąc równo przed siebie. Ludzie mijali ich, a dwójka szła bez słowa.
Wreszcie po paru minutach chodu i stania w kolejce, siedzieli już na fotelach na pokładzie statku. Som podziwiał widoki, tak samo jak Aki, który po chwili sięgną do głębokiej kieszeni swojej bluzy i wyją z nich talie kart. - Grasz? - Som spojrzał na towarzysza.
- A w co?
- Najprostszą grę, jaka istnieje. W wojnę.
- Dobra.
Chłopak po "skasowaniu" kart rozdał je między nimi. Talie leżały przodem do ławy, przez co nikt nie wiedział, jaka kartę wyciągnie jako następną. Po zakończonej partii chłopak o kocich oczach zebrał swoje karty i spiął je czarną gumką recepturką. Położył dłonie na stoliku i się dźwigną na nich, na równe nogi.
- Idę się przejść. - Powiedział, po czym ruszył na zewnątrz kadłuba. Gdy tylko opuściła zabudowaną część statku, jego włosy zostały przeczesane przez wiatr. Kano, podszedł do barierki i skupił się na falach, które wytwarzał statek, płynąc przed siebie. Chłopak wziął głęboki wdech, po czym odprężył swoje ciało, oparł się przedramioniami. Do chłopaka podeszła zakapturzona postać, Akiro od razu wyczuł bijącą od niej zupełnie inną aurę, spojrzał kątem oka na tajemniczą postać, a ona na niego.
- Coś się stało? - Spytała.
- Skądże. - Odparł, widząc kątem oka, że w kieszeni zauważył talie kart. - Chcesz zagrać? - Spytał, wyjmując swoją talię z kieszeni. Postać się zgodziła, weszli do środka, gdzie nie wiało i rozegrali partyjkę karcianą. Po skończeniu rundy postać wręczyła mu jedną ze swoich kart. - To się przyda. – po czym znikną, Som podszedł do Akiego.
- Gdzieś ty był!
- Miałem zajęcie. Dobiliśmy to, chodźmy. - Po drodze czytał kartkę.
(Som?)

18 listopada 2018

Od Somniatisa cd. Akiro

    Alpha westchnęła i spojrzała krzywo na Somniatisa, kręcąc z dezaprobatą głową.
- Może pomóc, co? - spytała, a Atis tylko rozłożył ręce w geście rezygnacji. - To Akiro, możesz go nie znać, ale swego czasu plątał się po różnych miejscach. Jest informatorem.
- On skierował was do mnie? - Mewa zmarszczył brwi.
- Nie, nie - zaprzeczył szybko czarnowłosy mężczyzna. - Aki nam tylko pomaga. Argona postanowiła przesłuchać wszystkich. Profilaktycznie.
- Ma sens.
  Cała trójka podeszła bliżej śpiącego, który czując nad sobą czyjąś obecność ocknął się.
- Już koniec? - spytał, lekko nieprzytomnie.
- Tak, możemy ruszać dalej - zapewniła dziewczyna. - Udamy się na jedynkę, by przesłuchać tych, którzy odpowiedzieli na wezwanie do Herbaciarni. A właściwie wy się udacie. Ja muszę się skontaktować z... pewną osobą. Somniatis, zostawiam nadzór w twoich rękach. Akiro, nie rób nic głupiego. - Chłopak obdarzył Alphę wzrokiem fałszywie oskarżonego, prawego obywatela, a Somniatis przytaknął niechętnie. - Spotkamy się na trójce, pod tym adresem.
  Argona wcisnęła do ręki Atisa zmięty rulonik. I klepnęła czarnowłosego lekko w ramię, po czym bez słowa wyszła, pozostawiając trzech mężczyzn samych na barce.
- Mam nadzieję, że nie będziesz mieć problemów przez naszą obecność tutaj, Mewo - Somniatis zwrócił się do przesłuchiwanego, a ten pokręcił głową.
- Mieszkańcy portu mnie szanują, bo panuje nad morzem. Będą udawać, że nic nie widzieli. Życzę wam powodzenia w waszych poszukiwaniach i oby wszystko się wyjaśniło.
- Tak, tak, zbierajmy się - powiedział Akiro. Chłopakowi chyba nie leżała ta robota i chciał jak najszybciej ją zakończyć.
- Jasne, żegnaj Mewo. - Som pożegnał życzliwie mieszkańca łodzi i obaj goście opuścili pokład.
- Pociąg, bus czy pieszo? - spytał szatyn.
- Spacerkiem do Krwawej Rzeki, a potem łodzią do Areny 1? - zaproponował mężczyzna, myśląc o tym, że dawno nie podróżował przez wodę, a na pewno będzie się dało złapać jakiś prom w tak dużym węźle transportowym jakim było ujście Rzeki Krwawej.
(Akiro?)

16 listopada 2018

Od Akiro cd. Somniatisa

    Argo wynurzyła wzrok za papierów, a jej wzrok dało się wyczuć, prawie że od razu na swoim ciele.
- Idziecie ze mną! - brązowowłosemu chłopakowi, nie po nosie było włóczyć się z Alfą po członkach "klanu", ale uznał, że lepiej znać liczebność watahy.
- Idziemy, pierw do Mewy. - czarnowłosa przywódczyni podała pierwszy cel podróży. Po paru minutach marszu, bez słowa, trzy postacie dotarły pod dom Mewy. Argona nacisnęła klamkę, powodując otwarcie się ciemnobrązowych drzwi. Wpierw weszła czarnowłosa, następnie Zegarmistrz, a na końcu dopiero Akiro. W pokoju zrobiło się ciemno, po usłyszeniu pstryknięcia z palców, Aki ledwo widział, co się dzieje. Gdy jasność wróciła do pomieszczenia, niejaki Mewa był związany. Som, widząc, wszystko mówiący głos alfy, podszedł do Mewy. Teraz Akiro nie spuszczał ze wzroku Zegarmistrza, chciał się upewnić czy tak działa jego moc. Dopiero gdy Som położył swoją rękę na członku watahy, Argona przeszła do rzeczy i zadała mu pytanie.
- Co wiesz na temat upadku Wieży?
Akiro oparł się o futrynę drzwi, tak by wygodnie umiejscowi tam też swój łepek.
- Wiem tyle, co nas sama Wieża poinformowała. - Argona dopytywała się również o informacje, które godzinę temu dostała od Akiro, jednak nic nowego się nie dowiedziała. Som spojrzał zaskoczonym wzrokiem na niskiego chłopaka, jakież było jego zdziwienie, gdy zrozumiał, że brązowowłosy chłopak ot tak sobie zasnął. Som puścił Mewę, który też przylepił wzrok na chłopaku.
- Co to za dzieciak? – spytała przesłuchiwana postać, wskazując na niskiego chłopaka palcem, powodując, że Argo się odwróciła.
(Somniatis?)

Od Somniatisa cd. Somniatisa do Est


Od Akiro - "Zemsta"

    Dzień jak co dzień, ale nie tym razem. Zaczęła się jesień i już na samo przywitanie dnia, z nieba zaczęły się sączyć słodkie krople niebiańskich łez. Chłopak otworzył okno, by świeże powietrze owiane mgiełkom wypełniło każdy zakątek domowego zaciszu. Brązowowłosy chłopak spojrzał na wyświetlacz swojego telefonu. „Ul. Binera między trzydzieści cztery, a trzydzieści sześć o 15:00" Chłopak spojrzał na wiadomość, a następnie na godzinę. Usiadł na ciemnobrązowym fotelu, oparłem ramię o oparcie, a następnie o nią głowę. W drugą rękę chwycił czarnego pilota i włączył telewizor. Po upływie godziny brązowowłosy przyszykował się do wyjścia i opuścił mieszkanie. Skierował swoje kroki do miejsca spotkania, w połowie drogi zaczęło padać, wiec podniósł prawą rękę, palcem wskazującym i kciukiem naciągnął kaptur na głowę. W ciemnej uliczce stała dziewczyna o brązowych włosach spiętych w kok, z których powoli opadały krople chłodnego deszczu. Kobieta spojrzała na niego z małym zaskoczeniem.
- Czego potrzebujesz?!
- Ty jesteś.... - Chłopak przerwał dziewczynie, mroźnym tonem.
- Tak. - Dziewczynie po plecach przeszły ciarki.
- Chciałabym, żebyś kogoś dla mnie zbił...
- Ile? - Zapytał od razu po usłyszeniu prośby.
- Trzy.  -Chłopak wydal z siebie dźwięk niezadowolenia, dziewczyna spojrzała na niego.
- Cztery? - chłopak dotknął swojej twarzy, w geście podejmowania decyzji. - Pięć.
- Niech będzie. Kiedy, gdzie i kogo?
- Anne Royar, za tydzień mają ostatnią próbę przed występem. Ta szmata zapłaci mi za zabranie mojej roli.
- Ręka wolna?
- Tak, rób co chcesz.
- Świetnie. - Jego usta utworzyły się w wąski złośliwy grymas, wziął kartkę z danymi celu i włożył ręce do kieszeni i ruszył przed siebie. Przechodząc koło słupa informacyjnego, wypatrzył reklamę spektaklu. - Ciekawie, może się wybiorę po robocie. - Było już późno, chłopak wrócił do domu i zaczął się relaksować przy swoim ulubionym zadaniu, czyli mieszaniu różnych składników w swoim laboratorium. Następnego dnia, po popołudniu Akiro siedział w teatrze, w którym za niedługo miała odbyć się kolejna próba. Chłopak podniósł się z siedziska i wszedł na scenę.
- Ej! - Głos mężczyzny, dobiegł z drugiego końca sceny. - Dzieciaku, co ty tu robisz? - Akiro się odwrócił, a jego oczy iskrzyły czerwienią. Mężczyzna podszedł do niebieskowłosego chłopczyka, przynajmniej tak mu się wydawało.
- Szukałem toalety, ale tu jest tak pięknie, że straciłem poczucie czasu. - Mężczyzna wyjątkowo zaskoczony, odpowiedział.
- Chcesz może być przy kolejnej próbie?
- Oczywiście! - Mężczyzna wyciągnął kartkę i dał ją chłopakowi. - Przyjdź jutro z podpisaną kartką przez opiekuna.
- Oczywiście. - Aki opuścił budynek i trafił na swój cel, wpadł na nią specjalnie, a dziewczyna przewróciła się na ziemię. - Przepraszam.
- Nic się nie stało. - chłopak wyciągnął rękę, do dziewczyny, a ta go złapała i wstała.
- Jeśli pani się nie spieszy, z chęcią zaproszę panią na kawę. - Dziewczyna spojrzała na mężczyzn, który przez jego moc wydawał się niezwykle przystojny.
- Z chęcią się wybiorę z panem na kawę. - Kobieta nie zdawała sobie sprawy, co ją czeka po wypowiedzeniu tych zadowalających słów. Wiec poszli do najbliższej kawiarni, zamówili dwie kawy. Akiro pod iluzją przyniósł jej kawę, a z rękawa wsypała się niewielka ilość przygotowanego proszku.
- Proszę. - Powiedział, kładą napój, przed dziewczyną. Rozmawiali tak przez około godzinę, po czym opuścili kawiarnie. Akiro pożegnał się z dziewczyną i udał, że idzie w innym kierunku, a tak naprawdę ją śledził. Ludzie nie zwracali na niego uwagi, bo kto by zwracał uwagę, na „zwykłego" czarnego kota. Kobieta dochodziła do ozdobionego mostu, zwróciła żółć żołądkową.
- Ale boli mnie głowa. - Wymruczała coś pod nosem, kot wskoczył na barierkę, a następnie skoczył w kierunku kobiety, zrywając jej naszyjnik z szyi i parę kosmyków włosów. Blondynka zrobiła dwa kroki do przodu i straciła równowagę i przeleciała przez barierkę, na oczach kierowców, przelatując przez barierkę, zaplątała się, we wcześniej zerwane lampki, które zawdzięcza wcześniejszej wichurze. Kobieta nawet nie zdążyła wydać dźwięku, a zawisła jak marionetka teatralna w teatrze, w którym grała. Kot wydał ciche miauknięcie i zniknął w cieniu wielkiego miasta. Następnego dnia spotkał się ze zleceniodawcą i wręczył jej kopertę z dowodem. Ta ją otworzyła, a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- To nie jest dowód. - Akiro się wnerwił, przyłożył jej do krtani ostrze.
- Chciałaś, to masz! Tu swój dowód a drugi w wiadomościach. Myślisz, że się nie zabezpieczyłem? Jeśli nie zapłacisz, podzielisz jej los i twój syn też, albo zobaczysz jego śmierć i dopiero ty zginiesz. -posiedział oschłym tonem, mimo że niema w zwyczaju zbijać dzieci, ale taki argument wystarczył, by trafić w słaby punkt kobiety.
- Dobrze, mam je przy sobie.  -kobieta wyciągnęła z torby kasę, chłopak obliczył czy się zgadza.
- Miło się ubija z panią interesy. - odparł, po czym rozpłynął się, w tłumie. Minęły kolejne dni i nadszedł czas wystawiania sztuki, która okazała się wielkim hitem miesiąca.

13 listopada 2018

Od Somniatisa cd. Akiro

    Chłopak jak zawsze był dobrze poinformowany, co nieco irytowało Argonę, jednak otrzymane od niego informacje były na prawdę cenne dla Wtahy. A prawdopodobnie jeszcze cenniejsze dla Pectis. No i musiał mówić prawdę. W końcu moc Somniatisa jest czymś, czemu nie łatwo jest się oprzeć, szczególnie nie znając jej. Dziewczyna uważnie przejrzała otrzymane kartki.
- Nadal chcesz, żebym ci towarzyszył w przesłuchaniach? - spytał Somniatis.
- Ten gówniak nie podał mi nazwisk sprawców - mruknęła Alpha, nie podnosząc wzroku na czarnowłosego. - Ta sprawa nie jest jeszcze zamknięta tylko dlatego, że działali na zlecenie WL-a.
- Wybacz mi na chwilę. - Somniatis za szkalną witryną dostrzegł jednego ze swoich stałych klientów.
  Zostawił Argonę samą sobie i podszedł do Akiro, który właśnie wyjmował spod lady zegarek, który zaledwie dzień wcześniej naprawiał, i podawał go dość podejrzanie wyglądającemu mężczyźnie.
- Mam nadzieję, że już go pan więcej nie uszkodzi - powiedział na pożegnanie chłopak, gdy właściciel zegarka odchodził z urządzeniem.
- Dzięń dobry, szanowny panie - Atis przywitał Wilka Morskiego - starszego jegomościa, który nie miał części zębów, kulał na jedną nogę i miał szklane oko. - Jaki nieszczęśliwy wiatr pana do nas przywiał?
  Wilk Morski oparł się o ladę w poufałym geście, dając znać Somniatisowi, żeby się do niego przysunął, co ten niechętnie uczynił.
- Słuchaj, synu. My tu nie z tych, co kapują, jednak uważajcie, gdzie stawiacie łapy, ne? Nie chcemy, by terroryści włóczyli si nom po porcie. - Jego ton był przyjacielski, jednak Atis czuł wzbierający niepokój.
- Oczywiście, oczywiście - zapewnił szybko. - Będziemy uważać...
  Mężczyzna uderzył dłonią w blat, zwracając na siebie nagle uwagę zatopionej w lekturze Argony i Akiro, który przeglądał zamówienia na ten dzień.
- Kompas mi znowu nawala - poskarżył się Wilk Morski. - Docie radę coś z nim zrobić?
- Oczywiście - Somniatis uśmiechnął się, nadal nieco wytrącony z równowagi.
  Gdy klient wyszedł, Akiro przestał udawać, że sprawdzanie zamówień może zająć komuś więcej niż kilka sekund i podszedł bliżej Zegarmistrza.
- Czego chciał? - spytał.
- Tylko nam groził, nic specjalnego. - Czarnowłosy uśmiechnął się.
- Tym bardziej priorytetem jest znalezienie sprawców zamachu - mruknęła Argona, rzucając chłopakom spojrzenie znad papierów. - Jeśli warsztat będzie zamknięty przez kilka dni nic się nie stanie. Idziecie ze mną.
(Akiro?)

12 listopada 2018

Akiro do Somnatisa

    Większość nocy nie spałem, myślałem nad tym, co mógł zyskać Leniwski, przy nagłym zniknięciu. Spojrzałem na łóżko, gdzie sobie Boni słodko spał.
- Jak ja bym chciał móc spokojnie tak zasnąć. - Położyłem się na swoim łóżku i zamknąłem oczy, gdy je znowu otworzyłem, była piąta trzydzieści, wygramoliłem się spod ciepłej kołdry i skierowałem się do kuchni, by przygotować posiłek. Po zrobieniu wszystkiego obudził się Boni.
- Jak się spało? - Zapytałem chłopaka z uśmiechem, ten też się uśmiechnął.
- Dobrze. - Po czym wyciągnął płatki mleko i dwie miski. Zjedliśmy razem śniadanie, przy którym słuchałem co się wydarzyło, u niego. Po śniadaniu ubrałem się w ciuchy i glany czy coś podobnego, złapałem za torbę i następnie za klamkę, by otworzyć drzwi. - Wychodzę!
- Pa! - Opuściłem pomieszczenie, na zewnątrz było dosyć zimno, zakręciłem szalik wokół mojej szyi i po paru metrach już widziałem miejsce pracy. Nagle się zatrzymałem i przemiałem okolice wzrokiem, podszedłem do drzwi i przed wejściem ściągnąłem szalik, nacisnąłem klamkę i otworzyłem drzwi.
- Witaj Alfo. - Powiedziałem, robiąc unik, przed jakąś latając rzeczą. - Co za miłe przywitanie. - Jego oczy niewidocznie błysły czerwienia. - Coś się stało, z nas odwiedziłaś? - Spytałem, gestykulując jedną ręką. Poszliśmy na zaplecze, odłożyłem swoje rzeczy na wyznaczone miejsce i usiadłem na krześle.
- Co wiesz na temat, upadku Wieży!? - Som, położył rękę na moim ramieniu.
- Wiem, że podobno upadek wierzy, był zaplanowany przez Leniwskiego i zlecił to danym, pfu wybranym ludziom. Wiem tyle i że mam dla ciebie karty.
- Jakie karty? - Podniosłem się z siedziska „Wiec szukają osoby odpowiedzialnej za Wieżę, a Som ma moc by jej to ułatwić. Ciekawe" i ruszyłem w kierunku torby. – Gdzie ja to mam? – mruknąłem sam do siebie, grzebiąc w papierach. - Mam! - wyciągnąłem mała teczkę i skierowałem się ku Alfie i otwierając teczkę. - Tu masz kopie listu od Władysława z jego czytelnym podpisem, listę „zaginionych" więźniów i zaginionej władzy. - Argo tak jak Some patrzyli na mnie z lekkim szokiem. - No co wiedziałem, ze prędzej czy później trzeba będzie to ogarnąć bo nie zostawicie tak tej sprawy. - Powiedziałem podnosząc przedramiona do góry. - A teraz wybacz Alfo ale zaraz mamy klienta po odbiór swojego sprzętu, wiec wy sobie tu gadu.
(Som, nic nie szkodzi?)

11 listopada 2018

Od Somniatisa cd. Akiro

    Chłopak opuścił sklep już ponad trzy godziny wcześniej, jednak Somniatis wciąż męczył się nad naprawieniem żyrokompasu. Przestawienie się na nowe warunki zawsze bywało problematyczne, jednak praca, na której musiał skupić wszystkie elementy swojej świadomości w pewnym sensie przynosiła mu również wytchnienie. Nie mógł w końcu przy tym myśleć o czymkolwiek innym.
  Wreszcie, gdy urządzenie było gotowe poczuł, że nie jest sam w pomieszczeniu, mimo że jego asystent opuścił go dawno temu. Gwałtownie rozejrzał się dookoła, jednak nikogo nie zauważył.
"Wydawało mi się?"
W warsztacie było ciemno. Nie zauważył wcześniej, że zapadł zmrok, używając swoich zdolności oświetlał dostatecznie dużo by widzieć, co naprawia.
  Odłożył ostrożnie urządzenie i podszedł do drzwi. Tabliczka, wisząca na ich klamce wciąż mówiła ewentualnym klientom, że warsztat jest otwarty, mimo że od ponad godziny powinien nie być. Atis odwrócił ją i przekręcił klucz w zamku. Westchnął myśląc o tym, jak nieodpowiedzialnym jest pozostawianie drzwi otwartych w nocy, żyjąc w tak biednej dzielnicy. Powoli ruszył na zaplecze. Zdecydował położyć się wcześniej. Czuł, że jeśli dalej będzie nad czymś pracował to ponownie może zacząć doświadczać objawów paranoi.
  Stanął na progu swojego pokoju i zapalił światło. Na chwilę oślepił go jasny blask białej jarzeniówki, jednak wzrok szybko ponownie przyzwyczaił się do oświetlenia. Somniatis zamrugał, poczuł, jak mu cierpnie skóra na karku. Przed nim, opierając się o ścianę plecami stała czarnowłosa kobieta. Gdy podniosła wzrok, w jej czerwonych tęczówkach odbiło się światło.
- Witaj Somniatisie - powiedziała cichym, złowrogim tonem.
  Mężczyzna odetchnął.
- Argona.... Co ty tutaj robisz?
- To tylko... - pstryknięcie palcami i w pomieszczeniu zaległa całkowita ciemność. Atis zrobił odruchowo krok do tyłu, jednak jakaś siła podcięła mu nogi i pociągnęła do przodu, uderzając go boleśnie brzuchem o jakiś twardy materiał. Ostre światło, zupełnie niepodobne do tego od jarzeniówki oślepiło już drugi raz tego wieczoru. - Rutynowe przesłuchanie.
  Czarnowłosy poczuł, że dziewczyna pochyla się nad nim, regulując ustawienie lampy, przed której blaskiem starał się osłonić oczy.
- A propos czego? - Mężczyzna był nieco oszołomiony. Zdecydowanie zbyt często ostatnio był przesłuchiwany.
- A propos wysadzenia Wieży.
***
- Mówiłem przecież, że nic nie wiem. - Somniatis podał kawę Argonie, drugą ręką przyciskając lód do policzka.
- Wiem przecież. - Argona westchnęła. - Musiałam się upewnić. Będę potrzebować twojej pomocy.
- Co jest tak niezwykle tajnego, że musiałaś mnie poddać wymyślnym torturom, zanim zdecydowałaś się powierzyć mi to zadanie? - Mężczyźnie powoli nieco wracał humor. Po sporej dawce adrenaliny i stresu, endorfiny gwałtownie uderzały mu do głowy.
- Nie przesadzaj, nie było tak źle. - Argona skrzywiła się. - Zapewne wiesz o wysadzeniu Wieży? Chce dorwać tego, kto to zrobił. Twoja moc mi w tym pomorze.
- Chcesz mieć pewność, że mówią prawdę? - od razu załapał mężczyzna.
- Nie pozostawiając przy tym trwałych śladów na ich psychice. Tak.
- Nie mam chyba wyboru, prawda, Alpho? - Atis uśmiechnął się nieco nostalgicznie.
- Owszem. - Argona wstała. - Zaczniemy od przesłuchania Watahowiczów. Z tego co wiem najbliżej mieszka Mewa.
- Akiro powinien tutaj być z samego rana - zauważył mężczyzna. - Myślę, że dobrze będzie, jeśli załatwisz z nim to od razu. Myślę, że może być pomocny podczas poszukiwania winnego.
- On z jego kontaktami, co?
- Yhym.
- Więc zaczekamy tutaj do rana - zadecydowała Argona.
(Akiro? Pułapka zastawiona xd Wybacz, że tyle to trwało. Miałam blokadę twórczą ;-;)