Lorem przybrał obojętną minę i wysunął do końca powieść.
- Taa - spojrzał na okładkę ponuro. - Ktoś musiał podrzucić.
- Podrzucić? - dziewczyna podeszła bliżej, by zobaczyć granatowo-niebiesko-białą okładkę dzieła, narysowaną przez znajomego Lorema. - Arena Nocy... nie kojarzę tego tytułu.
Jasnowłosy spojrzał na dziewczynę z ukosa. Wzruszył ramionami i ruszył w kierunku zaplecza, unosząc ze sobą powieść. Jeszcze przez dłuższą chwilę czuł na sobie wzrok dziewczyny. Czuł też, że ta rozmowa była zupełnie inna, niż wszystkie prowadzone przez niego dotychczas. Coś się nie zgadzało, jednak mężczyzna nie był w stanie powiedzieć co. Może w tej dziewczynie było coś dziwnego?
Jeszcze raz rzucił ponure spojrzenie na książkę. Będzie trzeba wymienić okładkę, nim ponownie spróbuje wstawić ją na półki, żeby dziewczyna nie powiązała go z tą powieścią. Na zapleczu schował ją w najbrudniejszy i praktycznie nigdy nie sprzątany kąt pod szafką i ruszył, zająć się swoimi codziennymi obowiązkami.
Przemiatając półki w alei równoległej do tej z mitologią, jasnowłosy między książkami wypatrywał nieznajomej, która zainteresowała się jego dziełem. Miał nadzieję, że już sobie poszła, jednak nie. Wciąż się tam kręciła, jakby szukając czegoś na półkach. Wreszcie chwyciła jeden z egzemplarzy, którego tytułu nie udało się dostrzec Skrybie i ruszyła do recepcji. Mężczyzna odetchnął z ulgą i już w miarę spokojny, wrócił do swoich obowiązków.
(...)
Po południu, Lorema zmienił Anthony, tryskając jak zawsze nieskończoną energią i pachnąc pączkami. To krótkie spotkanie niesamowicie poprawiło mężczyźnie humor i zredukowało stres, związany z książką... przynajmniej odrobinę.
Jasnowłosy opuścił miejsce pracy, trzymając powieść bezpiecznie w torbie. Spokojnym, szybkim krokiem człowieka o długich nogach, ruszył w kierunku domu. Obojętnie mijał ludzi, zmierzających ulicami tam i z powrotem, goniących za własnymi interesami, gdy nagle ktoś klepnął go po ramieniu. Przez krótki moment poczuł potrzebę chwycenia tego kogoś za rękę i przerzucenia go przez bark na chodnik, jednak w porę opanował odruch. Nie mógł przecież zbytnio zwracać na siebie uwagi.
Zamiast tego odwrócił się w kierunku klepnięcia, by w pierwszej chwili nie zobaczyć nikogo, jednak już w drugiej zauważył nieco poniżej tą samą ładną brunetką. Uśmiechała się, jednak ten uśmiech przyprawił o ciarki Lorema. Był przekonany, że ona wie o powieści. Pytanie brzmiało - uciekać już czy dopiero za chwilę?
(Camille? :3 Nastraszyłaś porządnie biednego Skrybę :3)