Od mojej wizyty w wierzy, minął te głupi półtora dnia, wiec przydałoby się już tam wpaść. Jestem ciekawy co ten gości, z wierzy, chce. Stanąłem przed tym jakże wielkim budynkiem, spojrzałem w górę, czekając na windę. Gdy owa winda przybyła wszedłem powoli do środka, złapałem się rólki i spoglądałem w jedno z luster. Winda się zatrzymała i otworzyły się drzwi, powoli opuściłem windę i ruszyłem przed siebie ,,prowadzony" przez dywan. Zatrzymałem się przed potężnymi ciemno, brązowymi drzwiami, wziąłem oddech i zapukałem, po otrzymaniu twierdzącej odpowiedzi wszedłem do środka.
-Wzywałeś.
Mężczyzna spojrzał na mnie, po czym wskazał ręką na krzesło.
-Mam dla ciebie propozycje.
Z zaciekawieniem spojrzałem na mężczyznę.
-Od dziś będziesz mi służyć.
-Słucham!?
Odparłem zaskoczony.
-To, co słyszałeś.
-Wybacz mi, ale nie chce być jednym z waszych psów na uwięzi.
Mężczyzna się podniósł, po czym podszedł do okna, a ręce miał z tyłu splecione.
-Hm... źle to ująłem. Będziesz od dziś dla mnie pracować jako taki SZPIEG-ŁĄCZNIK. Będziesz wykonywał zadania, jakie Ci dam, a za to będziesz wynagradzany.
-Rozumiem, ale skoro tak bardzo chcesz mieć mnie pod swoją władzą mam propozycję.
Mężczyzna się odwrócił w moim kierunku.
-Słucham.
-Załatwicie mi studia oraz jak by się coś okazało, nie wczepicie mi żadnego czipa i nie będziecie mnie razić prądem. Zamiast tego mogę nosić naszyjnik lub brązolete z tym czipem, a i jeszcze żadnych eksperymentu na mojej osobie i raz na miech będę mógł się zabawić.
Czułem na sobie jego przeszywający wzrok.
-Zgoda, ale w zamiar będziesz mnie słuchać i przekazywć mi wieści.
-Okej.
-To uzgodnione.
Pozałatwianiu formularzy wyszedłem, z wierzy niewierzac, w co się właśnie wplatałem, ale za to dostałem darmowe studia z chemii.
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18