Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Świat przedstawiony
Formalności
31 stycznia 2014
Od Narcyzy do Moon'a
- Przepraszam- powiedziałam cicho
Położyłam się na ziemie i zakryłam pysk ogonem, by basior nie widział jak płacze.
"Co ja takiego zrobiłam? Jestem głupia"myślałam
- Coś się stało- warknął
- Nic!!
Zaczęłam biec przed siebie i wyzywać się od najgorszych.
Położyłam się na ziemie i zakryłam pysk ogonem, by basior nie widział jak płacze.
"Co ja takiego zrobiłam? Jestem głupia"myślałam
- Coś się stało- warknął
- Nic!!
Zaczęłam biec przed siebie i wyzywać się od najgorszych.
Od Kate
Wędrowałam po terenach watahy, rozglądając się i powoli przyzwyczajać się do nowych stron. Czasami jestem zamknięta w sobie... Eh nie moja wina, że trafiłam do jakiś Doktorków. Poczułam zapach krwi. Biegłam w stronę gdzie zapach krwi był co raz mocniejszy. Przede mną zobaczyłam dwa wilki... Była to wadera i basior. Wadera padała z bólu. Jej rana była ogromna, a basior próbował ją zgładzić. Czułam, że długo nie przetrwa. Skoczyłam na basiora, wbijając kły w jego kark. Przerzuciłam go na 2 stronę, po czym kierując wzrok w jego szyje. Skoczyłam na niego. Na moich łapach pojawiły się szpony orła... Nie wiem jak , ale zaczęło to mi się podobać. Szpony pojawiły się już w klatce piersiowej basiora. Był już martwy. Podeszłam do wadery
- Proszę... Nie zabijaj mnie - Syknęła z bólu
- Nie mam zamiaru
Podniosłam ją i wzięłam na swój grzbiet i zaniosłam ją do watahy, lecz na próżno wadera zmarła po drodze. W końcu zauważyłam Mixi i Erna przybiegły do mnie i zaczęły wypytywać
Odpowiedziałam
- Błagam was - popatrzyłam na nie z wyrzutem - Tą waderę zakatował basior. Próbowałam ją ratować, ale nie przeżyła...
(Erna? Mixi?)
- Proszę... Nie zabijaj mnie - Syknęła z bólu
- Nie mam zamiaru
Podniosłam ją i wzięłam na swój grzbiet i zaniosłam ją do watahy, lecz na próżno wadera zmarła po drodze. W końcu zauważyłam Mixi i Erna przybiegły do mnie i zaczęły wypytywać
Odpowiedziałam
- Błagam was - popatrzyłam na nie z wyrzutem - Tą waderę zakatował basior. Próbowałam ją ratować, ale nie przeżyła...
(Erna? Mixi?)
Od Moon'a do Narcyzy
Byłem zdumiony zachowaniem wadery. Nie wiedziałem o co jej chodziło, co to miało znaczyć. Spojrzałem w ziemię.
- Nie lubię tego - powiedziałem sucho
- Czego? - zdziwiła się
- Tego, co zrobiłaś przed chwilą - odparłem oburzony - dopiero mnie poznałaś i już liczysz na więcej?
- Ale...
- Nie ważne - odparłem sucho - najpierw się innych poznaje, potem czułości, okej? - spojrzałem na waderę.
(Narcyza?)
- Nie lubię tego - powiedziałem sucho
- Czego? - zdziwiła się
- Tego, co zrobiłaś przed chwilą - odparłem oburzony - dopiero mnie poznałaś i już liczysz na więcej?
- Ale...
- Nie ważne - odparłem sucho - najpierw się innych poznaje, potem czułości, okej? - spojrzałem na waderę.
(Narcyza?)
29 stycznia 2014
Od Maggie do Leona i Mixi
Spojrzałam na Leona rumieniąc się i uśmiechając. Jednak moją uwagę odwrócił donośny głos Mixi, który uspokoił zebranych. Potem mówiła o różnych rzeczach. Gdy poruszyła temat wojny wzdrygnęłam się. Leon widząc to przysunął się do mnie.
- Dzięki… - podziękowałam mu.
On uśmiechnął się i objął mnie. Bałam się wojen, ale teraz czułam się bezpiecznie. Potem Mixi wyznaczyła zadania. Ja z Nikoyaką miałyśmy znaleźć miejsce dla rannych i niezdolnych do walki. Po zebraniu Nija podeszła do mnie.
- Cześć, Spotkajmy się jutro w południe na plaży gwiazd? – bardziej powiedziała niż zapytała.
- Dobrze, jutro na plaży gwiazd! – przytaknęłam.
Nija uśmiechnęła się i pobiegła.
- Pa! – usłyszałam jeszcze jej głos z daleka.
- Hej! – pożegnałam się.
Obejrzałam się i zobaczyłam Mixi. Płakała.
- Leon, zaczekaj
Podeszłam do Mixi.
- Mixi, co się stało? – zapytałam i usiadłam obok niej.
Nie usłyszała odpowiedzi. Wtedy użyłam moich zdolności czytania w myślach.
- To nie twoja wina – odparłam.
Ona spojrzała na mnie zapłakanymi oczami. Lekko ją objęłam. Potem puściłam.
- Dzięki… - szepnęła ocierając łzy.
- Nie martw się
Mixi wstała.
- Cześć – pożegnała się i odeszła.
- Pa! – również się pożegnałam.
Podeszłam do Leona.
- Chodźmy do jaskini, jestem zmęczona – powiedziałam podnosząc kwiaty.
- Chodźmy
Pocałowałam go i ruszyliśmy.
( Leon? Może Mixi? )
- Dzięki… - podziękowałam mu.
On uśmiechnął się i objął mnie. Bałam się wojen, ale teraz czułam się bezpiecznie. Potem Mixi wyznaczyła zadania. Ja z Nikoyaką miałyśmy znaleźć miejsce dla rannych i niezdolnych do walki. Po zebraniu Nija podeszła do mnie.
- Cześć, Spotkajmy się jutro w południe na plaży gwiazd? – bardziej powiedziała niż zapytała.
- Dobrze, jutro na plaży gwiazd! – przytaknęłam.
Nija uśmiechnęła się i pobiegła.
- Pa! – usłyszałam jeszcze jej głos z daleka.
- Hej! – pożegnałam się.
Obejrzałam się i zobaczyłam Mixi. Płakała.
- Leon, zaczekaj
Podeszłam do Mixi.
- Mixi, co się stało? – zapytałam i usiadłam obok niej.
Nie usłyszała odpowiedzi. Wtedy użyłam moich zdolności czytania w myślach.
- To nie twoja wina – odparłam.
Ona spojrzała na mnie zapłakanymi oczami. Lekko ją objęłam. Potem puściłam.
- Dzięki… - szepnęła ocierając łzy.
- Nie martw się
Mixi wstała.
- Cześć – pożegnała się i odeszła.
- Pa! – również się pożegnałam.
Podeszłam do Leona.
- Chodźmy do jaskini, jestem zmęczona – powiedziałam podnosząc kwiaty.
- Chodźmy
Pocałowałam go i ruszyliśmy.
( Leon? Może Mixi? )
28 stycznia 2014
Od Matt'a do Nikoyaka
Siedziałem na Jeziorkiem Tysiąca Marzeń. Rozglądałem się po okolicy.
- Cześć- usłyszałem za sobą, a gdy się odwróciłem zobaczyłem Nikoyakę, uśmiechnąłem się
- Cześć.
Wadera usiadła nie daleko, obok niej był Burn... Burg.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy
- Chcesz się przejść? - zapytałem w końcu
(Nikoyaka?)
- Cześć- usłyszałem za sobą, a gdy się odwróciłem zobaczyłem Nikoyakę, uśmiechnąłem się
- Cześć.
Wadera usiadła nie daleko, obok niej był Burn... Burg.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy
- Chcesz się przejść? - zapytałem w końcu
(Nikoyaka?)
Od Shiro
Siedziałem pod jednym z drzew. Nowa wataha, nowe życie. Jasno, dużo miejsca... jestem przyzwyczajony do innych warunków. Wszędzie były roześmiane wilki. Miałem tego dość więc poszedłem nad jezioro. Tam to było cicho... położyłem się na brzegu i zanurzyłem łapę w wodzie. Zimno. Wyjąłem ją szybko. Zamknąłem oczy i położyłem łeb na trawie. Po chwili zasnąłem. Obudziły mnie kroki. Otworzyłem oczy i zobaczyłem waderę.
(Diana?)
od Mixi do Erny
Gadałam jeszcze chwilę o innych przygotowaniach do wojny, a na koniec dodałam:
- Nawet jeśli staniecie do walki z waszą ex Alphą i będziecie mieli okazję nie wahajcie się z niej skorzystać... - powiedziawszy to zbiegłam ze skały. Usiadłam pod nią i zaczęłam płakać.
- "Nie, nie mogę tak płakać. To przecież nie moja wina. A może jednak?" - pomyślałam i starałam się przestać płakać. - "Jeśli dalej będę tak płakać to nie pomoże ani mi ani watasze, a tylko ich zdemotywuje" - otarłam łzy. Wtedy ktoś do mnie podszedł.
(Ktoś o mnie pamięta?)
- Nawet jeśli staniecie do walki z waszą ex Alphą i będziecie mieli okazję nie wahajcie się z niej skorzystać... - powiedziawszy to zbiegłam ze skały. Usiadłam pod nią i zaczęłam płakać.
- "Nie, nie mogę tak płakać. To przecież nie moja wina. A może jednak?" - pomyślałam i starałam się przestać płakać. - "Jeśli dalej będę tak płakać to nie pomoże ani mi ani watasze, a tylko ich zdemotywuje" - otarłam łzy. Wtedy ktoś do mnie podszedł.
(Ktoś o mnie pamięta?)
27 stycznia 2014
Od Leona do Maggie
- Kocham cię Maggie - powiedziałem wstając
- Ja ciebie też - odparła
Spojrzałem jej głęboko w złote oczy. Pomyślałem, że muszę to zrobić. Chyba wiedziała o co mi chodzi, bo nie sprzeciwiała się. Pocałowałem ją namiętnie.
- To było cudowne - powiedziała Maggie
- Noo... - odparłem niepewnie - Patrz, ktoś idzie!
- Hej, jestem Erna. Musicie iść pod Skałę Alph - i poszła w przeciwnym kierunku, niż tam gdzie jest Skała, ale cóż, nie moja sprawa.
Ruszyliśmy w stronę miejsca, które wskazała nam wadera. Gdy dotarliśmy na miejsce ujrzeliśmy Mixi, stającą na dużej wysokości. Oprócz niej było dużo innych wilków.
- Duszno tu jakoś - powiedziała moja ukochana, więc znów ją pocałowałem i trochę się zaczerwieniła.
(Maggie dokończ?)
- Ja ciebie też - odparła
Spojrzałem jej głęboko w złote oczy. Pomyślałem, że muszę to zrobić. Chyba wiedziała o co mi chodzi, bo nie sprzeciwiała się. Pocałowałem ją namiętnie.
- To było cudowne - powiedziała Maggie
- Noo... - odparłem niepewnie - Patrz, ktoś idzie!
- Hej, jestem Erna. Musicie iść pod Skałę Alph - i poszła w przeciwnym kierunku, niż tam gdzie jest Skała, ale cóż, nie moja sprawa.
Ruszyliśmy w stronę miejsca, które wskazała nam wadera. Gdy dotarliśmy na miejsce ujrzeliśmy Mixi, stającą na dużej wysokości. Oprócz niej było dużo innych wilków.
- Duszno tu jakoś - powiedziała moja ukochana, więc znów ją pocałowałem i trochę się zaczerwieniła.
(Maggie dokończ?)
Nowa wojowniczka! Katherine!
Kate posiada wiele sprzeczności. Jest zarazem chamska i miła, posiada moce światła i mroku, jest biała i szara... Można powiedzieć, że jest naszym Yin Yangiem.
Nowy basior! To Shiro!
Shiro jest pełnoletnim, odpowiedzialnym basiorem na stanowisku posłańca. Jest spokojny i tajemniczy, ale też pomocny.
26 stycznia 2014
Od Maggie do Leona
(c.d. tego)
Usiedliśmy na skraju plaży. Było niezwykle romantycznie, słońce zachodziło, a chmury były bajkowo kolorowe. Oparłam się o Leona i położyłam moją łapę na jego. Poczułam jego lekkie zaskoczenie. Spojrzałam mu w oczy. On spojrzał w moje oczy. Było cudownie. Jednak szybko odwróciłam się patrząc i słuchając morza.
- Zaraz zapadnie zmrok... - odparłam z lekkiem niepokojem.
- Chodźmy do nory - zaproponował Leon.
- Fakt, jestem zmęczona... - powiedziałam. - Ale jest jeszcze coś...
- O co chodzi?
- Czy ukrywasz przede mną jakąś tajemnicę? Mi możesz powiedzieć wszystko - odparłam i spojrzałam Leonowi jeszcze raz w oczy. - Chcę żebyśmy byli ze sobą szczerzy...
Niewinnie parzyłam w jego oczy.
- Ja nie am nic do ukrycia... - powiedziałam niewinnym głosem.
- Chodźmy już do nory, jestem zmęczony jutro ci powiem czy mam czy nie... - powiedział zaspanym głosem.
- Dobrze - przytaknęłam.
Wstaliśmy. pocałowałam Leona w policzek. Wzięłam kwiaty i poszliśmy.
( Leon? )
Usiedliśmy na skraju plaży. Było niezwykle romantycznie, słońce zachodziło, a chmury były bajkowo kolorowe. Oparłam się o Leona i położyłam moją łapę na jego. Poczułam jego lekkie zaskoczenie. Spojrzałam mu w oczy. On spojrzał w moje oczy. Było cudownie. Jednak szybko odwróciłam się patrząc i słuchając morza.
- Zaraz zapadnie zmrok... - odparłam z lekkiem niepokojem.
- Chodźmy do nory - zaproponował Leon.
- Fakt, jestem zmęczona... - powiedziałam. - Ale jest jeszcze coś...
- O co chodzi?
- Czy ukrywasz przede mną jakąś tajemnicę? Mi możesz powiedzieć wszystko - odparłam i spojrzałam Leonowi jeszcze raz w oczy. - Chcę żebyśmy byli ze sobą szczerzy...
Niewinnie parzyłam w jego oczy.
- Ja nie am nic do ukrycia... - powiedziałam niewinnym głosem.
- Chodźmy już do nory, jestem zmęczony jutro ci powiem czy mam czy nie... - powiedział zaspanym głosem.
- Dobrze - przytaknęłam.
Wstaliśmy. pocałowałam Leona w policzek. Wzięłam kwiaty i poszliśmy.
( Leon? )
Od Avril do Logana
Carrie ruszyła w las, a ja do jaskini byłam już blisko ale poczułam ból ułożyłam się na głazie chwilkę po tym ujrzał mnie Logan.
- Avril wszystko dobrze? - spytał
- Boli mnie
- Wezme cię na góre - mówiąc wzią mnie na plecy
~~W jaskini~~
- Logan boli mnie brzuch-mamrotałam pod nosem
- No wiem ale będzie dobrze - basior próbował mnie pocieszyć
5 minut później przestało mnie boleć, a za to pojawiły się dwa nowe basiorki.
- Chcesz je nazwać?- spytałam
- Mogę?
- Jesteś ojcem - powiedziałam radośnie
- Tego pierwszego nazwę Mysteryo (czyt.Misterno)
- A drugiego ? - rzekłam
- Drugiego Edward
- Śliczne imiona wybrałeś
Basior pocałował mnie w policzek
(Logan?)
- Avril wszystko dobrze? - spytał
- Boli mnie
- Wezme cię na góre - mówiąc wzią mnie na plecy
~~W jaskini~~
- Logan boli mnie brzuch-mamrotałam pod nosem
- No wiem ale będzie dobrze - basior próbował mnie pocieszyć
5 minut później przestało mnie boleć, a za to pojawiły się dwa nowe basiorki.
- Chcesz je nazwać?- spytałam
- Mogę?
- Jesteś ojcem - powiedziałam radośnie
- Tego pierwszego nazwę Mysteryo (czyt.Misterno)
- A drugiego ? - rzekłam
- Drugiego Edward
- Śliczne imiona wybrałeś
Basior pocałował mnie w policzek
(Logan?)
Od Narcyzy do Moon'a
Szłam po lesie i spotkałam przystojnego basiora.
- Witaj wcześniej cię tu nie spotkałem - przywitał się przyjaźnie
- Nie dawno dołączyłam - odpowiedziałam niepewnie
- Nie bój się mnie nic ci nie zrobię
- Ja bać się - mówiłam roześmiana
- Może wybierzemy się na przechadzkę - zaproponował
- Z chęcią - odparłam
- Znam takie fajne miejsce
- Prowadź - mówiąc ruszyłam za Moon'em
Doszliśmy tu:
- Podoba ci się - spytał
- Jak tu pięknie
Basior zbliżył się do mnie.
- Skąd znasz to miejsce ?
- Często tu przebywam
Pocałowałam basiora w policzek a on po tym spojrzał mi w oczy zrobiło się tak romantycznie.
(Moon?)
- Witaj wcześniej cię tu nie spotkałem - przywitał się przyjaźnie
- Nie dawno dołączyłam - odpowiedziałam niepewnie
- Nie bój się mnie nic ci nie zrobię
- Ja bać się - mówiłam roześmiana
- Może wybierzemy się na przechadzkę - zaproponował
- Z chęcią - odparłam
- Znam takie fajne miejsce
- Prowadź - mówiąc ruszyłam za Moon'em
Doszliśmy tu:
- Podoba ci się - spytał
- Jak tu pięknie
Basior zbliżył się do mnie.
- Skąd znasz to miejsce ?
- Często tu przebywam
Pocałowałam basiora w policzek a on po tym spojrzał mi w oczy zrobiło się tak romantycznie.
(Moon?)
25 stycznia 2014
Od Carrie do Avril
- Może zapoznasz mnie z Narcyzą?- spytałam.
- Z chęcią- odpowiedziała.
- Ja muszę już iść. Odparłam. Zobaczymy się później?
(Avril?)
- Z chęcią- odpowiedziała.
- Ja muszę już iść. Odparłam. Zobaczymy się później?
(Avril?)
Od Avril do Logana
Logan poszedł na polowanie a ja wiłam się z bólu.
Minęło kilka godzin, ale to chyba dobrze niedługo po ty pojawiła się przy mnie wadera.
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1Q9O7dQrwK2sLiAouOwgONEBgOFcpCW8nQl__ON_JwpgF2vxhm3s4wobEkp8MmDem3JoF4c9OHE3inVkGVkpPATStSSowDa3PWi6eBuzAjhmw_n-dErPEvlQ-WN422tFYZ2If9v-ZT-Un/s1600/pobrane.jpg
Minęło kilka godzin, ale to chyba dobrze niedługo po ty pojawiła się przy mnie wadera.
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1Q9O7dQrwK2sLiAouOwgONEBgOFcpCW8nQl__ON_JwpgF2vxhm3s4wobEkp8MmDem3JoF4c9OHE3inVkGVkpPATStSSowDa3PWi6eBuzAjhmw_n-dErPEvlQ-WN422tFYZ2If9v-ZT-Un/s1600/pobrane.jpg
Od Erny do Kiliana
Stanęłam lekko zdziwiona. Myślałam, że znajdę trochę samotności.
- Hej, masz zamiar tu długo zostać? - zapytałam lekko przygnębiona.
- Dopiero co przyszedłem.
- Mhm, rozumiem, że mam iść?
- Możesz zostać.
- Dzięki, jestem Erna.
- Kilian
Położyłam się niedaleko basiora. Zamknęłam oczy. W mojej głowie było za dużo myśli. Wiele się ostatnio działo. Wsłuchałam się w szum fal obijających się o brzeg klifu, krzyk mew. Czułam na sobie baczny wzrok basiora.
(Kilian?)
- Hej, masz zamiar tu długo zostać? - zapytałam lekko przygnębiona.
- Dopiero co przyszedłem.
- Mhm, rozumiem, że mam iść?
- Możesz zostać.
- Dzięki, jestem Erna.
- Kilian
Położyłam się niedaleko basiora. Zamknęłam oczy. W mojej głowie było za dużo myśli. Wiele się ostatnio działo. Wsłuchałam się w szum fal obijających się o brzeg klifu, krzyk mew. Czułam na sobie baczny wzrok basiora.
(Kilian?)
Od Erny do Mixi
Powróciłam do mieszania ziół. Była lekko strapiona. Czułam się ociężała.
- Nie, nie dam rady! - szepnęłam - Zawiodę ich wszystkich.
Do jaskini zajrzała beżowa wadera.
- Mixi chce widzieć wszystkich na Polanie Pana.
- Ta, już idę. - Podniosłam głowę.
Ruszyłam truchtem w stronę polany. Byli już wszyscy.
- Drogie wilki, wilczyce. Macie zadanie do wykonania. W związku z nadchodzącą wojną musimy rozpocząć treningi. Wszyscy wojownicy i zabójcy są odpowiedzialni za przygotowanie do walki. Zielarze za podstawową naukę zakładania opatrunków, szamanka niech robi, to co robi. - Uśmiechnęła się do mnie. - Nikoyaka i Meggie nich znajdą dobrze ukryte miejsce dla słabych, rannych i niezdolnych do walki.
(Mixi, zebrani?)
- Nie, nie dam rady! - szepnęłam - Zawiodę ich wszystkich.
Do jaskini zajrzała beżowa wadera.
- Mixi chce widzieć wszystkich na Polanie Pana.
- Ta, już idę. - Podniosłam głowę.
Ruszyłam truchtem w stronę polany. Byli już wszyscy.
- Drogie wilki, wilczyce. Macie zadanie do wykonania. W związku z nadchodzącą wojną musimy rozpocząć treningi. Wszyscy wojownicy i zabójcy są odpowiedzialni za przygotowanie do walki. Zielarze za podstawową naukę zakładania opatrunków, szamanka niech robi, to co robi. - Uśmiechnęła się do mnie. - Nikoyaka i Meggie nich znajdą dobrze ukryte miejsce dla słabych, rannych i niezdolnych do walki.
(Mixi, zebrani?)
Wielki powrót z ferii!!
Hej! Po tygodniu odpoczyunku od cywilizacji powracam!! Od dzisiaj możecie normalnie wysyłać do mnie (hw: ketsurui) opowiadania! Wataha wraca do życia!! Przez ten tydzień tak naprawdę tylko Was mi brakowało. Liczę na dalsze opowka ;)
Wasza Adminka Argona
17 stycznia 2014
Zawieszenie watahy!
Od jutra u mnie zaczynają się ferie. Niestety zarówno ja, jak i Mixi wyjeżdżamy i nie będziemy miały dostępu do neta, więc do naszego powrotu, czyli do 25 stycznia wataha zostaje zawieszona!
Życzę miłych ferii
exAlpha Argona
Shagaya zostaje wygnana!
Nikt jeszcze jej nie widział. Nikt nie zdążył jej poznać. Biała wadera siedziała nad brzegiem przepaści. Patrzyła w dół. Niespodziewanie rozległ się za nią czyjś krzyk.
- Co ty robisz?? - zawołał biały basior patrząc na nią z przerażeniem.
- On powiedział, że mam tu na niego czekać - odparła
Leon, bo on był tym basiorem, spojrzał na nią ze zdziwieniem. Patrzył w jej oczy. Były takie... puste... zasnute mgłą...
- Kto kazał ci tu czekać? - zapytał - Po co?
Pokręciła przecząco głową.
- On mówi, żebym niczego nie zdradziła - stwierdziła i kiwnęła głową - Mówi, że powinnam skoczyć...
Spojrzała w dół przepaści. Powoli wstała. Leon zaczął biec w jej kierunku, ale na drodze stanął mu Draken.
- Patrz - powiedział wskazując na waderę
Shangaya skoczyła. Poszybowała kawałek w powietrzu i zaczęła spadać. Leon wydał z siebie zduszony krzyk, ale po chwili biała wadera pojawiła się w powietrzu niesiona przez gryfa.
- Skąd wiedziałeś? - spytał smoka
- Potrafię widzieć przyszłość - mruknął - Eh... zdradził nas kolejny sprzymierzeniec... Oficjalnie można powiedzieć, że została wygnana...
Zawiodłam się na was!!
Zawiodłam się na was!!! Na wszystkich ZABÓJCACH!!! Mieliście tydzień, by napisać jedno opowiadanie na konkurs!! Nie zrobiliście tego!!! Widocznie nie zależy wam na stanowisku dowódcy... Więc nikt z was nim nie zostanie!!!! Nawet nie myślcie!!!!!! Tak się zawiodłam :'(!!!!! A jutro ferie!!!!!! Dzięki! Naprawdę... Hontoni arigato...
Wasza nadal pamiętająca
exAlpha Argona
Od Mixi do Erny
- Może... - westchnęłam chociaż Erna mówiła przekonująco wiedziałam, że nie ma racji. Wiedziałam to dlatego, że Argona miała naprawdę silną zaporę mentalną i byle miksturą (bez urazy dla eliksirów Erny) nie będzie się dało tego pozbyć.- Dobra, nie mogę się mazgaić mam watahę do obronienia... - powiedziałam już pewna siebie.
(Erna? Przechodzę kryzys twórczy...)
(Erna? Przechodzę kryzys twórczy...)
Od Kiliana
Siedziałem nad klifem podziwiając horyzont, morze oraz dwie skały pozostawione na wodzie za brzegiem:
W powietrzu górował zapach łań, jeleni.... ogółem zwierzyny. Cisza pozwoliła mi się zrelaksować. Oczy same mi się przymykały i czekałem aż zasnę. Wsłuchałem się w szum drzew oraz morza. Nagle coś pękło. Myślałem, że to jakieś ptaszysko.. jednak zza drzew wylazł jakiś wilk.
(Ktoś dokończy?)
16 stycznia 2014
Od Zdrajcy
Dzień 4
Narada wojenna
Obudziłam się grubo po południu. Wokół mnie kłębiło się stado kruków. Zwabiła je padlina.
- Wynocha! - krzyknęłam odpędzając je ręką
Wstałam powoli. Głowa mi pękała od upadku z dużej wysokości, ale poza niewielkimi zadrapaniami byłam cała. Wstając poczułam, że z moich pleców coś się zsuwa. Obróciłam się i ujrzałam Yuki. Martwą. Poczółam wilgoć na oczach. Twarz zastygła w wyrazie zaskoczenia, jej ślepe oczy wpatrywały się w niebo. Uklękłam przy niej i je zamknęłam. Pojedyncza szkarłatna łza upadła na bladą cerę anielicy. Przybyłam do Shiro Shaibansho po to, by ją uratować. Yami zginął dla niej, a teraz... teraz ona nie żyła...
Pochyliłam się nad jej twarzyczką. Moim ciałem wstrząsnęło gwałtowne łkanie. Płakałam długo, nie mogąc, a może i nie chcąc przestać.
- Yuki!! - wychrypiałam przez zaciśnięte gardło - Yuuuuuuuuuuukkkkkkiiiiiiiiiiiii!!!!!!!!!
Zawyłam z rozpaczą.
Niespodziewanie ktoś dotknął mnie delikatnie w ramię.
- Pani, nic ci nie jest? - zapytał łagodnie
Wiedziałam już kto to jest. Nie musiałam nic mówić. On też nie. Już oboje wiedzieliśmy co się wydarzyło.
- Teraz rozumiesz, że żebyśmy mogli być szczęśliwi Oni muszą zginąć?
- Um - przytaknęłam - Wracajmy do bazy.
Bez słowa przemieniłam się w wilka i razem z Airesu pobiegliśmy w las, pozostawiając Yuki na polu.
Przez całą drogę i potem milczeliśmy. Dopiero wewnątrz jaskini basior oznajmił:
- Nasze siły są gotowe do wymarszu. .Musisz tylko dać znak.
- A plan? - zapytałam rzeczowo
Obowiązki dowódcy pozwoliły mi się oderwać od ponurych myśli.
- Za godzinę odbędzie się narada wojenna. Tymczasem, proszę Cię pani, prześpij się.
- Masz rację. Oyasumi.
- Oyasumi.
Weszłam do mojej wnęki i położyłam. Praktycznie od razu zasnęłam.
Wieczór
Airesu obudził mnie delikatnie i bez słowa udaliśmy się na naradę. Wszyscy już tam czekali. Wchodząc przybrałam ludzką postać. Przywódcy wojsk natychmiast wstali, ale ja machnęłam tylko niedbale ręką i usiadłam na moim miejscu przy stole, na którym leżała rozłożona mapa watahy. Na niej ustawiono kolorowe figurki poszczególnych oddziałów.
- Jak liczne są nasze wojska? - zapytałam w powietrze
Przysadzisty ogr wstał.
- 2 smoki, 500 ciężkozbrojnych, 100 łuczników, 300 jeźdźców, 200 lekkozbrojnych, 50 latających, 400 "psów", 700 małych istot i 200 innych. W sumie, nie licząc dowódców, 2452 stwory!
- Dziękuję, generale Armargh, jeśli się nie mylę.
- Tak pani! - potwór zaczerwienił się - Dokładnie.
- Generale Mikrot - spojrzałam na niziołka siedzącego na wysokim stołku - Czy twoi podwładni potrafią się wspinać po drzewach?
- Tak, paani!! - Niziołek gwałtownie poderwał się ze stołka, przy okazji z niego spadając - Są w tym naprawdę świetni!
- Mam nadzieję, że nie spadają tak świetnie jak ty - mruknęłam
Przez potwory przebiegł szmer rozbawienia. Niziołek pokraśniał na twarzy.
- Oczywiście, że nie pani! Oni wcale...
Uniosłam rękę, kończąc wszystkie dyskusje na ten temat.
- Hmm... - mruknęłam - Najliczniejszą część naszego wojska stanowią małe istoty nie mogące brać udziału w bezpośrednim starciu... za to mogą dosiąść po kilku ogarów lub latających stworzeń. Smoka możemy użyć do odwrócenia uwagi, potem wysłalibyśmy małych, by rozbroili ewentualne pułapki i odnaleźli wilcze doły. Jednocześnie lotnicy zaczęliby atak od góry. Latające stwory mogłyby nosić łuczników... Potem wyślemy razem łuczników i lekkozbrojnych od zachodu - przesunęłam pionki na mapie - następnie od południa ruszy nasz jazda.- A od północy ciężkie oddziały i pozostali - kontynuowałam - Okrążymy ich i wybijemy co do nogi!
Tłum zawtórował aprobującym pomrukiem.
- Jednakże - podniosłam głos, nastała grobowa cisza - Jednakże nasi wrogowie mogą spróbować ucieczki do Hadesu przez rzekę Styks. Jedyna przeprawa jest u Charona. Tam zastawimy na nich pułapkę. Gdy będą próbować powrotu niespodziewanie zaatakujemy ich na przystani. Ja, Airesu, Iro-Shime, Kimikirenikarano oraz Ern.
- Ale...
Potem dyskusje trwały aż do rana. Każdy dorzucił coś od siebie. Wreszcie udało się ustalić spójny plan. Wszyscy ruszyli do łóżek. Od jutra miał się zacząć ciężki czas..
Narada wojenna
Obudziłam się grubo po południu. Wokół mnie kłębiło się stado kruków. Zwabiła je padlina.
- Wynocha! - krzyknęłam odpędzając je ręką
Wstałam powoli. Głowa mi pękała od upadku z dużej wysokości, ale poza niewielkimi zadrapaniami byłam cała. Wstając poczułam, że z moich pleców coś się zsuwa. Obróciłam się i ujrzałam Yuki. Martwą. Poczółam wilgoć na oczach. Twarz zastygła w wyrazie zaskoczenia, jej ślepe oczy wpatrywały się w niebo. Uklękłam przy niej i je zamknęłam. Pojedyncza szkarłatna łza upadła na bladą cerę anielicy. Przybyłam do Shiro Shaibansho po to, by ją uratować. Yami zginął dla niej, a teraz... teraz ona nie żyła...
Pochyliłam się nad jej twarzyczką. Moim ciałem wstrząsnęło gwałtowne łkanie. Płakałam długo, nie mogąc, a może i nie chcąc przestać.
- Yuki!! - wychrypiałam przez zaciśnięte gardło - Yuuuuuuuuuuukkkkkkiiiiiiiiiiiii!!!!!!!!!
Zawyłam z rozpaczą.
Niespodziewanie ktoś dotknął mnie delikatnie w ramię.
- Pani, nic ci nie jest? - zapytał łagodnie
Wiedziałam już kto to jest. Nie musiałam nic mówić. On też nie. Już oboje wiedzieliśmy co się wydarzyło.
- Teraz rozumiesz, że żebyśmy mogli być szczęśliwi Oni muszą zginąć?
- Um - przytaknęłam - Wracajmy do bazy.
Bez słowa przemieniłam się w wilka i razem z Airesu pobiegliśmy w las, pozostawiając Yuki na polu.
Przez całą drogę i potem milczeliśmy. Dopiero wewnątrz jaskini basior oznajmił:
- Nasze siły są gotowe do wymarszu. .Musisz tylko dać znak.
- A plan? - zapytałam rzeczowo
Obowiązki dowódcy pozwoliły mi się oderwać od ponurych myśli.
- Za godzinę odbędzie się narada wojenna. Tymczasem, proszę Cię pani, prześpij się.
- Masz rację. Oyasumi.
- Oyasumi.
Weszłam do mojej wnęki i położyłam. Praktycznie od razu zasnęłam.
Wieczór
Airesu obudził mnie delikatnie i bez słowa udaliśmy się na naradę. Wszyscy już tam czekali. Wchodząc przybrałam ludzką postać. Przywódcy wojsk natychmiast wstali, ale ja machnęłam tylko niedbale ręką i usiadłam na moim miejscu przy stole, na którym leżała rozłożona mapa watahy. Na niej ustawiono kolorowe figurki poszczególnych oddziałów.
- Jak liczne są nasze wojska? - zapytałam w powietrze
Przysadzisty ogr wstał.
- 2 smoki, 500 ciężkozbrojnych, 100 łuczników, 300 jeźdźców, 200 lekkozbrojnych, 50 latających, 400 "psów", 700 małych istot i 200 innych. W sumie, nie licząc dowódców, 2452 stwory!
- Dziękuję, generale Armargh, jeśli się nie mylę.
- Tak pani! - potwór zaczerwienił się - Dokładnie.
- Generale Mikrot - spojrzałam na niziołka siedzącego na wysokim stołku - Czy twoi podwładni potrafią się wspinać po drzewach?
- Tak, paani!! - Niziołek gwałtownie poderwał się ze stołka, przy okazji z niego spadając - Są w tym naprawdę świetni!
- Mam nadzieję, że nie spadają tak świetnie jak ty - mruknęłam
Przez potwory przebiegł szmer rozbawienia. Niziołek pokraśniał na twarzy.
- Oczywiście, że nie pani! Oni wcale...
Uniosłam rękę, kończąc wszystkie dyskusje na ten temat.
- Hmm... - mruknęłam - Najliczniejszą część naszego wojska stanowią małe istoty nie mogące brać udziału w bezpośrednim starciu... za to mogą dosiąść po kilku ogarów lub latających stworzeń. Smoka możemy użyć do odwrócenia uwagi, potem wysłalibyśmy małych, by rozbroili ewentualne pułapki i odnaleźli wilcze doły. Jednocześnie lotnicy zaczęliby atak od góry. Latające stwory mogłyby nosić łuczników... Potem wyślemy razem łuczników i lekkozbrojnych od zachodu - przesunęłam pionki na mapie - następnie od południa ruszy nasz jazda.- A od północy ciężkie oddziały i pozostali - kontynuowałam - Okrążymy ich i wybijemy co do nogi!
Tłum zawtórował aprobującym pomrukiem.
- Jednakże - podniosłam głos, nastała grobowa cisza - Jednakże nasi wrogowie mogą spróbować ucieczki do Hadesu przez rzekę Styks. Jedyna przeprawa jest u Charona. Tam zastawimy na nich pułapkę. Gdy będą próbować powrotu niespodziewanie zaatakujemy ich na przystani. Ja, Airesu, Iro-Shime, Kimikirenikarano oraz Ern.
- Ale...
Potem dyskusje trwały aż do rana. Każdy dorzucił coś od siebie. Wreszcie udało się ustalić spójny plan. Wszyscy ruszyli do łóżek. Od jutra miał się zacząć ciężki czas..
Od Erny do Mixi
- Ja... Nie zastanawiałam się nad tym. - Odpowiedziałam po chwili zastanowienia. - Może... Nie, nie wiem. Wychowywałam się bez rodzeństwa i prawdopodobnie żadnego nie mam, przynajmniej o nikim nie wiem. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić jak się czujesz, ale trzeba wierzyć, że wróci. Bo wróci, nie? - Uśmiechnęłam się blado.
- Ale co będzie jak jednak nie wróci?! Ja chcę TO wiedzieć, wiara mi nic nie da! To nie jest jakaś ciotka, babka, kuzynka. To Argona! Moja rodzona siostra!
- Spokojnie, nie płacz, nie krzycz. Nie każdy deszcz tworzy rzekę. Jakoś, jakoś to rozwiążemy. Ogłuszymy ją i porwiemy czy coś takiego. - Ugryzłam się w język. Moje słowa były całkowicie nie na miejscu. - Muszę znaleźć jakieś zaklęcie zdejmujące uroki. Jej oczy... Miały zupełnie inny kolor. To musi być jakąś klątwa czy coś.
(Mixi? Jak tam moja fachowa pomoc na ciebie działa?)
- Ale co będzie jak jednak nie wróci?! Ja chcę TO wiedzieć, wiara mi nic nie da! To nie jest jakaś ciotka, babka, kuzynka. To Argona! Moja rodzona siostra!
- Spokojnie, nie płacz, nie krzycz. Nie każdy deszcz tworzy rzekę. Jakoś, jakoś to rozwiążemy. Ogłuszymy ją i porwiemy czy coś takiego. - Ugryzłam się w język. Moje słowa były całkowicie nie na miejscu. - Muszę znaleźć jakieś zaklęcie zdejmujące uroki. Jej oczy... Miały zupełnie inny kolor. To musi być jakąś klątwa czy coś.
(Mixi? Jak tam moja fachowa pomoc na ciebie działa?)
Od Avril do Carrie
- Dobrze
Wadera słodko się uśmiechneła.
- Odeszłam z starej watahy tamta Alpha zamordowała moich rodziców poźniej odeszła moja siostra i jest tu.
- Jak się nazywa? - spytała
- Narcyza
(Carrie?)
Wadera słodko się uśmiechneła.
- Odeszłam z starej watahy tamta Alpha zamordowała moich rodziców poźniej odeszła moja siostra i jest tu.
- Jak się nazywa? - spytała
- Narcyza
(Carrie?)
15 stycznia 2014
Od Carrie do Avril
Przechadzałam się ścieżkami lasu, gdy nagle zobaczyłam waderę, która szła w moją stronę.
-C..cz..cześć - powiedziałam. Byłam bardzo zdenerwowana...to była pierwsza wadera do której to ja pierwsza zagadałam.
- Hej! - odpowiedziała - Jesteś tu nowa tak? Miło mi jestem Avril
- A ja Carrie - Nie wiedziałam co mówić..
- Spokojnie, nie stresuj się - ;) odparła
Po tym zrobiło mi się lepiej, ale i tak jeszcze nie ufałam innym.
-Możesz mi opowiedzieć o swojej historii? - spytałam
Avril?)
-C..cz..cześć - powiedziałam. Byłam bardzo zdenerwowana...to była pierwsza wadera do której to ja pierwsza zagadałam.
- Hej! - odpowiedziała - Jesteś tu nowa tak? Miło mi jestem Avril
- A ja Carrie - Nie wiedziałam co mówić..
- Spokojnie, nie stresuj się - ;) odparła
Po tym zrobiło mi się lepiej, ale i tak jeszcze nie ufałam innym.
-Możesz mi opowiedzieć o swojej historii? - spytałam
Avril?)
Od Zdrajcy
Dzień 3
Anielska Siostra
Wstaliśmy chwilę po wschodzie słońca. Na Shiro Shaibansho płonęły jeszcze pochodnie. Z oddali dało się dostrzec rozbłyski światła na broni i zbrojach strażników.
- Ruszamy - syknęłam do Yami'ego
- Hai! Argona-sama! - odpowiedział i ruszyliśmy w stronę dworu
- Umiesz stać się niewidzialny? - zapytałam
- Nie, Argona-sama, ale potrafię zmieniać się w kruka.
- Świetnie - mruknęłam więc pod postacią kruka wleć na zamek. Spotkamy się na dziedzińcu.
- Hai!
Młody wzbił się w powietrze, jednocześnie stając się krukiem. "Ciekawa zdolność" pomyślałam stając się niewidzialna. Ruszyłam w stronę twierdzy. Zatrzymałam się pod murem i przybrałam postać człowieka. Nie zdejmując niewidzialności zaczęłam się wspinać po murze. Już po chwili byłam na szczycie ściany. Przemknęłam za plecami strażnika i po kamiennych stopniach zeszłam na dziedziniec.
Szybko skryłam się za arkadą, gdy moim oczom ukazało się trzech Aniołów.
- To dla niej zbyt wielki szok - mówił jeden - Jej brat tak nagle został skażony...
- Nie może się przyzwyczaić do samotności - przyznał drugi - Naprawdę nie ma sposobu, by go Przywrócić?
- Nie... - ze smutkiem pokręcił głową trzeci - Niestety... Choć wielu się nad tym głowiło jeszcze nikomu się nie udało.
- Wielka szkoda... to był taki miły chłopak... - znów odezwał się drugi - A właściwie, gdzie obecnie jest jego siostra?
- W wschodniej wierzy - mruknął pierwszy -
- Czeka na powrót braciszka...
Aniołowie znikli za jakimiś wrotami. Niespodziewanie na moim ramieniu usiadł kruk.
- Moja siostra czeka na mnie? - zapytał
- Tak, idziemy.
Yami poderwał się do lotu. Biegiem ruszyłam korytarzem dworu w kierunku wschodniej wierzy. Dotarliśmy do masywnych drzwi, które jednak ku naszej uldze otworzyły się z łatwością. Szybko wbiegliśmy na szczyt i bez wahania otworzyliśmy wrota do pokoju.
Pomieszczenie było małe, prawie puste. Było tu tylko łóżeczko, mały stolik i krzesełka. Na jednym z nich siedziała mała anielica o długich, białych włosach i wielkich, błękitnych, niewidzących oczach patrzących w przestrzeń. Jej nóżki majtały w powietrzu.
- Yuki! - zawołał uradowany Yami, podbiegając do dziewczynki. Ta obróciła główkę w jego kierunku.
- Yami... - wyszeptała zdziwiona
Powoli wstała z krzesła. Czarny anioł podbiegł do niej i mocno przytulił. Przez chwilę stali tak, nic nie mówiąc. Z ich oczu ciekły łzy. Oparłam się o ścianę. Nie chciałam przerywać tej pięknej sceny. Na sekundę moje oczy stały się białe.
Nagle otworzyły się drzwi. Do środka wpadł wysoki Archanioł ze złotym mieczem. Nie zdążyłam zareagować. On już był przy Yamim. Krótki wizg złota. Czarny aniołek zrobił wielkie oczy i osunął się na kolana. Yuki zamarła.
- Yami? - zapytała bojaźliwie - Yami!!!!!!
Z jej oczu pociekły łzy rozpaczy... Nie mogłam dłużej na to patrzeć. Jednym płynnym ruchem skróciłam Archanioła o głowę. Jego twarz potoczyła się po ziemi. Widniał na niej wyraz zdumienia.
Usłyszałam kroki innych Aniołów. Podbiegłam do płaczącej Yuki i chwyciłam ją w pasie. Bez namysłu podbiegłam do okna. W tym czasie drzwi otworzyły się z trzaskiem do pokoju wpadło 4 Archaniołó.
- Stój! - krzyknął jeden z nich
Odwróciłam się na sekundę. Wskoczyłam na framugę okna. I zeskoczyłam. Jednak nim moje nogi znalazły się w powietrzu zobaczyłam mały, lśniący kształt lecący w moim kierunku. Poczułam, że dziewczynka na moim ramieniu sztywnieje. Ciepły płyn spłynął mi po plecach... Spadałam... Potem uderzenie w twardą ziemię... Straciłam przytomność...
Anielska Siostra
Wstaliśmy chwilę po wschodzie słońca. Na Shiro Shaibansho płonęły jeszcze pochodnie. Z oddali dało się dostrzec rozbłyski światła na broni i zbrojach strażników.
- Ruszamy - syknęłam do Yami'ego
- Hai! Argona-sama! - odpowiedział i ruszyliśmy w stronę dworu
- Umiesz stać się niewidzialny? - zapytałam
- Nie, Argona-sama, ale potrafię zmieniać się w kruka.
- Świetnie - mruknęłam więc pod postacią kruka wleć na zamek. Spotkamy się na dziedzińcu.
- Hai!
Młody wzbił się w powietrze, jednocześnie stając się krukiem. "Ciekawa zdolność" pomyślałam stając się niewidzialna. Ruszyłam w stronę twierdzy. Zatrzymałam się pod murem i przybrałam postać człowieka. Nie zdejmując niewidzialności zaczęłam się wspinać po murze. Już po chwili byłam na szczycie ściany. Przemknęłam za plecami strażnika i po kamiennych stopniach zeszłam na dziedziniec.
Szybko skryłam się za arkadą, gdy moim oczom ukazało się trzech Aniołów.
- To dla niej zbyt wielki szok - mówił jeden - Jej brat tak nagle został skażony...
- Nie może się przyzwyczaić do samotności - przyznał drugi - Naprawdę nie ma sposobu, by go Przywrócić?
- Nie... - ze smutkiem pokręcił głową trzeci - Niestety... Choć wielu się nad tym głowiło jeszcze nikomu się nie udało.
- Wielka szkoda... to był taki miły chłopak... - znów odezwał się drugi - A właściwie, gdzie obecnie jest jego siostra?
- W wschodniej wierzy - mruknął pierwszy -
- Czeka na powrót braciszka...
Aniołowie znikli za jakimiś wrotami. Niespodziewanie na moim ramieniu usiadł kruk.
- Moja siostra czeka na mnie? - zapytał
- Tak, idziemy.
Yami poderwał się do lotu. Biegiem ruszyłam korytarzem dworu w kierunku wschodniej wierzy. Dotarliśmy do masywnych drzwi, które jednak ku naszej uldze otworzyły się z łatwością. Szybko wbiegliśmy na szczyt i bez wahania otworzyliśmy wrota do pokoju.
Pomieszczenie było małe, prawie puste. Było tu tylko łóżeczko, mały stolik i krzesełka. Na jednym z nich siedziała mała anielica o długich, białych włosach i wielkich, błękitnych, niewidzących oczach patrzących w przestrzeń. Jej nóżki majtały w powietrzu.
- Yuki! - zawołał uradowany Yami, podbiegając do dziewczynki. Ta obróciła główkę w jego kierunku.
- Yami... - wyszeptała zdziwiona
Powoli wstała z krzesła. Czarny anioł podbiegł do niej i mocno przytulił. Przez chwilę stali tak, nic nie mówiąc. Z ich oczu ciekły łzy. Oparłam się o ścianę. Nie chciałam przerywać tej pięknej sceny. Na sekundę moje oczy stały się białe.
Nagle otworzyły się drzwi. Do środka wpadł wysoki Archanioł ze złotym mieczem. Nie zdążyłam zareagować. On już był przy Yamim. Krótki wizg złota. Czarny aniołek zrobił wielkie oczy i osunął się na kolana. Yuki zamarła.
- Yami? - zapytała bojaźliwie - Yami!!!!!!
Z jej oczu pociekły łzy rozpaczy... Nie mogłam dłużej na to patrzeć. Jednym płynnym ruchem skróciłam Archanioła o głowę. Jego twarz potoczyła się po ziemi. Widniał na niej wyraz zdumienia.
Usłyszałam kroki innych Aniołów. Podbiegłam do płaczącej Yuki i chwyciłam ją w pasie. Bez namysłu podbiegłam do okna. W tym czasie drzwi otworzyły się z trzaskiem do pokoju wpadło 4 Archaniołó.
- Stój! - krzyknął jeden z nich
Odwróciłam się na sekundę. Wskoczyłam na framugę okna. I zeskoczyłam. Jednak nim moje nogi znalazły się w powietrzu zobaczyłam mały, lśniący kształt lecący w moim kierunku. Poczułam, że dziewczynka na moim ramieniu sztywnieje. Ciepły płyn spłynął mi po plecach... Spadałam... Potem uderzenie w twardą ziemię... Straciłam przytomność...
14 stycznia 2014
Od Logana do Avril
Byłem zaskoczony.
- To świetnie - krzyczałem uradowany
- Świetnie....
- No tak
Przytuliłem i pocałowałem wadere
- Teraz jedz i odpoczywaj
(Avril?)
- To świetnie - krzyczałem uradowany
- Świetnie....
- No tak
Przytuliłem i pocałowałem wadere
- Teraz jedz i odpoczywaj
(Avril?)
Avril spodziewa się szczeniąt!!
Avril spodziewa się szczeniąt z Logane!! Będą to pierwsze szczeniaki w watasze!! Proszę nie zapomnieć o przysłaniu formularzy maksymalnie za tydzień!!
Od Avril do Logana
- Avril co sie stało ?- spytał
- Będziesz ojcem
Basior dziwnie na mnie spojrzał.
(Logan?)
- Będziesz ojcem
Basior dziwnie na mnie spojrzał.
(Logan?)
13 stycznia 2014
Od Narcyzy
Szłam lasem nagle zobaczyłam swoją siostrę z jakimś basiorem.
Byłam pełna złości bo basior zaczą ją przytulać.
- Co ty robisz ?
- Narcyza !!- krzykneła wadera z radością
- To twoja siostra ?-spytał
- Tak - powiedziałyśmy jednocześnie
-Musisz dołączyć do watahy- powiedziała
- Zgoda.
Byłam pełna złości bo basior zaczą ją przytulać.
- Co ty robisz ?
- Narcyza !!- krzykneła wadera z radością
- To twoja siostra ?-spytał
- Tak - powiedziałyśmy jednocześnie
-Musisz dołączyć do watahy- powiedziała
- Zgoda.
Od Nirvany
Wstałam. Znalazłam się... nie wiem. Zobaczyłam kogoś. Podbiegłam do niego.
- Hej. Zgubiłam się.
- Cześć - powiedział nieznajomy wilk - Nazywam się Diana, a ty?
- Ja...? Ja chyba Nirvana - odpowiedziałam
- Co cię tu sprowadza? - zapytała się
- Szukam kogoś... Bardzo bliską mi osobę
- Rozumiem, choć do mojej nory. Porozmawiamy o tym.
Znalazłyśmy się w norze.
- Więc zacznij od początku. Jak się tu znalazłaś?
- Obudziłam się. Śniło mi się, że... nie pamiętam. Przypomniałam sobie, że tata miał długi... musiał czymś zapłacić... O nie... Nie będę tego wspominać. Nie chcę!!! Chcę znaleźć moją siostrę. Muszę to zrobić...
- Jak się nazywa twoja siostra?
- Nikoyaka, chyba...
- Hmm... Nikoyaka... hmm... coś mi to mówi... hmm... A no tak! Już wiem!!
- Znasz ją? Wiesz, gdzie ona jest?? - zapytałam uradowana
- Nie znam jej osobiście - odpowiedziała - ale Mixi mi o niej opowiadała
- Zaprowadź mnie do niej proszę!
Poszłyśmy do Mixi. Dowiedziałam się, że jest Alphą. Przyjęła mnie do watahy.
- Zaprowadzisz mnie do niej? - zapytałam Mix
- Oczywiście, chodź!
(Mixi?)
- Hej. Zgubiłam się.
- Cześć - powiedział nieznajomy wilk - Nazywam się Diana, a ty?
- Ja...? Ja chyba Nirvana - odpowiedziałam
- Co cię tu sprowadza? - zapytała się
- Szukam kogoś... Bardzo bliską mi osobę
- Rozumiem, choć do mojej nory. Porozmawiamy o tym.
Znalazłyśmy się w norze.
- Więc zacznij od początku. Jak się tu znalazłaś?
- Obudziłam się. Śniło mi się, że... nie pamiętam. Przypomniałam sobie, że tata miał długi... musiał czymś zapłacić... O nie... Nie będę tego wspominać. Nie chcę!!! Chcę znaleźć moją siostrę. Muszę to zrobić...
- Jak się nazywa twoja siostra?
- Nikoyaka, chyba...
- Hmm... Nikoyaka... hmm... coś mi to mówi... hmm... A no tak! Już wiem!!
- Znasz ją? Wiesz, gdzie ona jest?? - zapytałam uradowana
- Nie znam jej osobiście - odpowiedziała - ale Mixi mi o niej opowiadała
- Zaprowadź mnie do niej proszę!
Poszłyśmy do Mixi. Dowiedziałam się, że jest Alphą. Przyjęła mnie do watahy.
- Zaprowadzisz mnie do niej? - zapytałam Mix
- Oczywiście, chodź!
(Mixi?)
Od Nikoyaki do Matta
- Zgoda - powiedziałam i razem z Bernem wróciliśmy do mojej nory. Była tam Kuri, ale Violetta i Masami gdzieś wsiąkły.
- Kuri, gdzie jest Masami i... Viola?
- Nie wiem... ale Masami poszła na spacer, a coca krzyczała "lubie kupe", a ja zostałam sama i strasznie się bałam... dziękuję, że przyszłaś.
Przytuliła mnie.
- Poznaj Burga, Burg to jest Kuri musimy poszukać Sami, chodź. Burg, jak chcesz możesz zostać, albo iść z nami.
- Chcę iść z wami - odpowiedział Burg
- Dobrze, jeśli jesteś pewien - stwierdziłam
- Chcę poznać więcej miejsc i wilków - powiedział
Poszliśmy szukać Masami. Nagle zobaczyłam kogoś skulonego. To, to... ona.
- Sami!
- Mamo, strasznie się bałam. Nie chcę więcej być sama.
- Już nie będziesz.
Wróciłyśmy do nory. Myślałam teraz o tym, jak pujść do Matta, przecież nie mogłam zostawić dziewczyn samych. "Wiem!"
Nazajutrz zapytałam Berga, czy mógłby na 20 minut zostaćz szczeniaczkami. Zgodził się. Poszłam do Leona.
- Hej, Leon. Dzięki, że zaopiekujesz się Masami i Kuri. Przyjdą za pół godziny.
- Hej, hej. Nie tak prędko. Może nie chcę.
- Sorry, ale masz 3 dni niespłaconego długu. Narka.
- Ale Nija! No co ty!
Pobiegłam szybko do nory. One jeszcze spały.
- Burg, pomożesz mi?
- Tak, a o co się rozchodzi?
- Chodź
Poszłam przed norę. Musimy zbudować coś w rodzaju wózka. Końcowy efekt był dobry. Teraz tylko muszę je wpakować do wózka. Znalazły się w wózku. Burn zaczekał w jaskini.
- Hej, Leon!
- No nie!!
- Nie zepsuj wózka! Sajonara!
- Nikoyaka!!!
Wróciłam.
- No to chodźmy.
- Gdzie?
- Do Matta. Czeka nad Jeziorem Tysiąca Marzeń
- A no tak.
Rzeczywiście już na nas czekał.
- Cześć.
(Matt?)
- Kuri, gdzie jest Masami i... Viola?
- Nie wiem... ale Masami poszła na spacer, a coca krzyczała "lubie kupe", a ja zostałam sama i strasznie się bałam... dziękuję, że przyszłaś.
Przytuliła mnie.
- Poznaj Burga, Burg to jest Kuri musimy poszukać Sami, chodź. Burg, jak chcesz możesz zostać, albo iść z nami.
- Chcę iść z wami - odpowiedział Burg
- Dobrze, jeśli jesteś pewien - stwierdziłam
- Chcę poznać więcej miejsc i wilków - powiedział
Poszliśmy szukać Masami. Nagle zobaczyłam kogoś skulonego. To, to... ona.
- Sami!
- Mamo, strasznie się bałam. Nie chcę więcej być sama.
- Już nie będziesz.
Wróciłyśmy do nory. Myślałam teraz o tym, jak pujść do Matta, przecież nie mogłam zostawić dziewczyn samych. "Wiem!"
Nazajutrz zapytałam Berga, czy mógłby na 20 minut zostaćz szczeniaczkami. Zgodził się. Poszłam do Leona.
- Hej, Leon. Dzięki, że zaopiekujesz się Masami i Kuri. Przyjdą za pół godziny.
- Hej, hej. Nie tak prędko. Może nie chcę.
- Sorry, ale masz 3 dni niespłaconego długu. Narka.
- Ale Nija! No co ty!
Pobiegłam szybko do nory. One jeszcze spały.
- Burg, pomożesz mi?
- Tak, a o co się rozchodzi?
- Chodź
Poszłam przed norę. Musimy zbudować coś w rodzaju wózka. Końcowy efekt był dobry. Teraz tylko muszę je wpakować do wózka. Znalazły się w wózku. Burn zaczekał w jaskini.
- Hej, Leon!
- No nie!!
- Nie zepsuj wózka! Sajonara!
- Nikoyaka!!!
Wróciłam.
- No to chodźmy.
- Gdzie?
- Do Matta. Czeka nad Jeziorem Tysiąca Marzeń
- A no tak.
Rzeczywiście już na nas czekał.
- Cześć.
(Matt?)
Od Logana do Avril
-Jestem zmęczona
- Ja też
Rano poszedłem coś upolować, gdy wróciłem wadera zamarła.
(Avril?)
- Ja też
Rano poszedłem coś upolować, gdy wróciłem wadera zamarła.
(Avril?)
12 stycznia 2014
Od Avril do Logana
- Och... Logan pewnie
Basior przytulił mnie mocno.
- Chodźmy do jaskini - powiedział
(Logan? brak weny)
Basior przytulił mnie mocno.
- Chodźmy do jaskini - powiedział
(Logan? brak weny)
Od Mixi do Erny
Zeszłam ze skały i odetchnęłam z ulgą.
- Myślałam, że ten koszmar nigdy się nie skończy... Rozumiem czemu Argona unikała publicznych wystąpień... - mruknęłam do siebie. Na myśl o wojnie z własną siostrą łza zakręciła mi się w oku. -"Przecież jeśli w końcu nie opanuje to... "- nawet nie chciałam myśleć o zabiciu jej. Postanowiłam pójść do Erny. Ruszyłam do jej nory. Zastałam ją przygotowującą jakiś eliksir.
- Co, już przygotowujesz się do wojny? - uśmiechnęłam się.
- Ty też powinnaś - przypomniała mi.
- No, w sumie... Ale przyszłam tu nie bez powodu... Jest taki problem... - Nie potrafiłam złożyć pełnego zdania.
- Tak? - Erna na chwilę przestała mieszać zioła i z ciekawością spojrzała na mnie.
- Bo, jeśli Argona jednak nie będzie chciała wrócić do watahy? Co my wtedy zrobimy? - echo mojej łzy spadającej na podłogę rozbrzmiało głośno w jaskini naszej szamanki.
(Erna?)
- Myślałam, że ten koszmar nigdy się nie skończy... Rozumiem czemu Argona unikała publicznych wystąpień... - mruknęłam do siebie. Na myśl o wojnie z własną siostrą łza zakręciła mi się w oku. -"Przecież jeśli w końcu nie opanuje to... "- nawet nie chciałam myśleć o zabiciu jej. Postanowiłam pójść do Erny. Ruszyłam do jej nory. Zastałam ją przygotowującą jakiś eliksir.
- Co, już przygotowujesz się do wojny? - uśmiechnęłam się.
- Ty też powinnaś - przypomniała mi.
- No, w sumie... Ale przyszłam tu nie bez powodu... Jest taki problem... - Nie potrafiłam złożyć pełnego zdania.
- Tak? - Erna na chwilę przestała mieszać zioła i z ciekawością spojrzała na mnie.
- Bo, jeśli Argona jednak nie będzie chciała wrócić do watahy? Co my wtedy zrobimy? - echo mojej łzy spadającej na podłogę rozbrzmiało głośno w jaskini naszej szamanki.
(Erna?)
Od Erny do... Erny
Stałam osłupiała. Pink? Czy ona naprawdę...? Ch*lera, a ja myślałam, że te odejścia to zwykły zbieg okoliczności, że Argona niepotrzebnie się denerwuje, kiedy tak naprawdę to wszystko miało swój cel. Szykuje się wojna, nie mamy najmniejszych szans.
Pobiegłam w stronę Skały Alphy.
- Mixi! - krzyknęłam na widok wadery. Ta odwróciła się gwałtownie.
- Mamy problem! - zaczęłam - I to nie jakiś drobny. Argona przyjdzie tu z wojskiem, a my nie mamy teoretycznie żadnej armii. W dodatku Pink nas zdradziła.
- Pink? Ostatnia wadera po której bym się tego spodziewała. Choć ostatnio się dziwnie zachowywała. Cóż, trzeba będzie rozpocząć szkolenie. - westchnęła.
Spojrzałam na zaniepokojone pyski wilków.
- Może jako ludzie mielibyśmy większe szanse.
- Ludzie są bezbronni, kiedy nie mają czym walczyć. - Stwierdziła Mixi. - Nie warto się narażać.
Weszłam w tłum zebranych wilków. Wśród nich nie widziałam tylko Matta, którego wysłałam po pozostałych, ale chwilę później się pojawił.
Mixi weszła na skałę i kaszlnęła, zwracając na siebie uwagę zebranych.
- Członkowie Watahy Krwawej Nocy, nadeszła chwila, w której słowa hymnu będą ogrzewać wasze serca, a odwaga i oddanie przydadzą się bardziej niźli zbroja czy miecz. Nadchodzi wojna! Moja siostra, a zarazem poprzednia Alpha watahy zdradziła nas. Odeszła, ale powróci. Jej nadejście zadecyduje o naszym losie, lecz przebieg bitwy zależy od nas. Musimy się przygotować! Nie znamy liczebności wojsk Argony, jednak nie możemy tracić nadzieji. Wygramy to! Przegrać możemy jedynie poprzez ucieczkę.
Rozległy się oklaski przerywanie szeptami niepokoju. Muszę się przygotować. Nauczyć się walczyć, przygotować opatrunki, eliksiry. To zajmie trochę czasu, a my tego czasu nie mamy.
(Mixi, albo ktoś z zebranych?)
Pobiegłam w stronę Skały Alphy.
- Mixi! - krzyknęłam na widok wadery. Ta odwróciła się gwałtownie.
- Mamy problem! - zaczęłam - I to nie jakiś drobny. Argona przyjdzie tu z wojskiem, a my nie mamy teoretycznie żadnej armii. W dodatku Pink nas zdradziła.
- Pink? Ostatnia wadera po której bym się tego spodziewała. Choć ostatnio się dziwnie zachowywała. Cóż, trzeba będzie rozpocząć szkolenie. - westchnęła.
Spojrzałam na zaniepokojone pyski wilków.
- Może jako ludzie mielibyśmy większe szanse.
- Ludzie są bezbronni, kiedy nie mają czym walczyć. - Stwierdziła Mixi. - Nie warto się narażać.
Weszłam w tłum zebranych wilków. Wśród nich nie widziałam tylko Matta, którego wysłałam po pozostałych, ale chwilę później się pojawił.
Mixi weszła na skałę i kaszlnęła, zwracając na siebie uwagę zebranych.
- Członkowie Watahy Krwawej Nocy, nadeszła chwila, w której słowa hymnu będą ogrzewać wasze serca, a odwaga i oddanie przydadzą się bardziej niźli zbroja czy miecz. Nadchodzi wojna! Moja siostra, a zarazem poprzednia Alpha watahy zdradziła nas. Odeszła, ale powróci. Jej nadejście zadecyduje o naszym losie, lecz przebieg bitwy zależy od nas. Musimy się przygotować! Nie znamy liczebności wojsk Argony, jednak nie możemy tracić nadzieji. Wygramy to! Przegrać możemy jedynie poprzez ucieczkę.
Rozległy się oklaski przerywanie szeptami niepokoju. Muszę się przygotować. Nauczyć się walczyć, przygotować opatrunki, eliksiry. To zajmie trochę czasu, a my tego czasu nie mamy.
(Mixi, albo ktoś z zebranych?)
Od Carrie - Dziwny stworek
Gdy już dotarłam razem z Mixi do stada, wszyscy na mnie dziwnie
patrzyli, a bynajmniej tak mi się wydawało. Nagle podbiegła do nas grupa
wilków i zaczęli mnie witać. Czułam się bardzo nieswojo Gdy już poznałam
członków watahy, zaprowadzono mnie do mojej nowej kwatery. Była bardzo w
moim stylu- dość ciemna i cicha. Zostałam tam, aby się trochę rozejrzeć.
Potem się położyłam. Gdy już zasypiałam, poczułam jak mój medalion
drży. Wystraszyłam się i stanęłam na równe łapy.Wtem z medalionu coś
zaczęło się wydostawać. Szybko zdjęłam go i wyrzuciłam w kąt. Z
wisiorka wyszedł mały, dziwny, latający stworek. Był podobny do ptaka
lecz miał płonące skrzydła i był cały czarny.
- Czym jesteś ?! - krzyknęłam
Stwór przeleciał mi parę razy obok twarzy i piskliwym głosem odpowiedział - Dzień dobry, jestem Mephisto, wysłannik szatana. Przybyłem tu aby się tobą zaopiekować.
- Że co?! Szatana? O czym ty mówisz? Zaopiekować? - Byłam oszołomiona.
- Tak, z rozkazów mojego Pana mam się o ciebie troszczyć.
- Nie potrzebuję niczyjej opieki! - Warknęłam - Spadaj stąd!
- Jak na razie nic tobie nie grozi, więc wrócę tam z powrotem i będę cię obserwował.
Po czym krążył parę razy nad medalionem i zanim wleciał do środka powiedział - Zawsze noś ten medalion,on cię będzie chronił. Gdy wisiorek znów zrobił się normalny, nałożyłam go. Położyłam się i myślałam nad tą sytuacją. Po chwili zapadłam w głęboki sen.
- Czym jesteś ?! - krzyknęłam
Stwór przeleciał mi parę razy obok twarzy i piskliwym głosem odpowiedział - Dzień dobry, jestem Mephisto, wysłannik szatana. Przybyłem tu aby się tobą zaopiekować.
- Że co?! Szatana? O czym ty mówisz? Zaopiekować? - Byłam oszołomiona.
- Tak, z rozkazów mojego Pana mam się o ciebie troszczyć.
- Nie potrzebuję niczyjej opieki! - Warknęłam - Spadaj stąd!
- Jak na razie nic tobie nie grozi, więc wrócę tam z powrotem i będę cię obserwował.
Po czym krążył parę razy nad medalionem i zanim wleciał do środka powiedział - Zawsze noś ten medalion,on cię będzie chronił. Gdy wisiorek znów zrobił się normalny, nałożyłam go. Położyłam się i myślałam nad tą sytuacją. Po chwili zapadłam w głęboki sen.
11 stycznia 2014
Od Avril do Logana
- Ale tu pięknie
- Podoba ci się ? - spytał
- Bardzo
Basior zbliżył się do mnie
(Logan?)
- Podoba ci się ? - spytał
- Bardzo
Basior zbliżył się do mnie
(Logan?)
Nowe wadery! Carrie i Shangaya!
Carrie:
Nieczuła i zamknięta w sobie, ale wierzę, że odnajdzie się w naszej watasze :D
Shangaya:
Wadera o zmiennym charakterze, dość nieobliczalna. Mimo to potrafi kochać i szukać szczęścia w miłości.
Od Carrie - Jak dołączyłam
Obudziłam się w środku ciemnego lasu. Głowa strasznie mnie bolała a na dodatek tego padał deszcz. Nic nie pamiętałam co zdarzyło się wcześniej, pamiętałam tylko swoje imię. Błąkałam się długo po lesie aż zauważyłam,że ktoś mnie obserwuje. Była to Mixi. Zaczęłam uciekać, ale usłyszałam krzyk:
- Nie uciekaj, chcę ci pomóc!
Stanęłam i zobaczyłam, że Mixi stoi już obok mnie. Odsunęłam się szybko. Byłam zdezorientowana, nagle spokojnym głosem powiedziała:
- Dołączysz do mojej watahy?
Nie wiedziałam co powiedzieć i w ostateczności powiedziałam "Tak".
- Nie uciekaj, chcę ci pomóc!
Stanęłam i zobaczyłam, że Mixi stoi już obok mnie. Odsunęłam się szybko. Byłam zdezorientowana, nagle spokojnym głosem powiedziała:
- Dołączysz do mojej watahy?
Nie wiedziałam co powiedzieć i w ostateczności powiedziałam "Tak".
Od Mixi i Argony - Sylwester, czyli opowiadanie specjalne
Wstałam rano ze świadomością że dzisiaj jest ostatni dzień tego roku. Szczęśliwego dla mnie roku bo: w tym roku założyłam z moją siostrą watahę, poznałam wiele nowych wilków i co również bardzo ważne zyskałam dwóch towarzyszy - Mariona i Mirind. Wstałam, był pochmurny deszczowy dzień. Niby zwykły dzień, a jednak... Wyszłam z jaskini i postanowiłam że obejdę watahę. Deszcz lekko moczył moje futro. Kiedy szłam na północy dostrzegłam Argonę. Podbiegłam i powiedziałam:
- Hej.
- Cześć - odparłam - Robisz obchód przednoworoczny?
- Tak... - uśmiechnęła się - I wiesz co? Mogłybyśmy urządzić imprezę z okazji nowego roku!
- A pamiętasz co się stało, jak ostatnio spotkaliśmy się na imprezie u Nikoyaki?
- Napadł nas Airesu... Ale to co innego...
- No... dobra... Zgoda - uśmiechnęłam się połową pyska - Ale ja nie odpowiadam za przygotowania. Po prostu się na tym nie znam...
- Spoko, dam radę - powiedziałam. - Do zobaczenia na imprezie...O 21.00! Jeszcze nie wiem gdzie!Popędziłam w stronę nory Nikoyaki.
- Cześć - powiedziałam wchodząc.
- Hej, co cię do mnie sprowadza? - zapytała.
- Urządzamy z Argoną imprezę noworoczną, pomogłabyś mi w przygotowaniach?
- Z chęcią - odparła. - Tylko same nie wyprawimy przyjęcia dla całej watahy!
- Dlatego najpierw sporządzimy listę wszystkich członków watahy!
Po chwili pracy lista przedstawiała się następująco:
*Argona
*Mixi +*Nikoyaka +
*Erna +
*Avril
*Diana*Pink+*Kuri*Masami*Laurel +*Kira*Maggie+*Moon*Matt*Leon*Percy*Kilian
*Logan
Plusami zaznaczyłyśmy osoby które mogą nam pomóc.- Dobrze, w sześć osób poradzimy sobie z przygotowaniem imprezy - powiedziała Nikoyaka.- To ja pójdę po Ernę i Maggie, ty zajmij się Laurel i Pink - powiedziałam i ruszyłam w stronę nory Erny.
Zobaczyłam zbliżającą się Mixi. Akurat rozmawiałam z Erną o pomyśle Mixi.
- Hej!- wykrzyknęła szara wadera
- Cześć - odparła Erna wstając - Argona opowiedziała mi o twoim pomyśle. Super! Mogę ci jakoś pomóc?
- Tak, właśnie po to tu przyszłam... - Mixi uśmiechnęła się - Zbieram ekipę organizacyjną...
- Ja mogę to zrobić - wtrąciłam - Nie znam się na imprezach, ale wiem gdzie wszyscy mieszkają i mam akurat chwilę czasu...
- Świetnie! - ucieszyła się Mixi - Wspólnie z Niją ustaliłyśmy, że poprosimy o pomoc Ernę, Laurel, Maggie i Pink... A pozostałych trzeba jeszcze zaprosić...
- Gdzie? Nie mogę im powiedzieć idźcie do Mixi nie wiedząc, gdzie będziesz.
- To może... Plaża Afrodyty?
- Ok - odparłam - to dozo na plaży!
Skoczyłam w las pozostawiając Mixi i Ernę przy norze. Już po chwili byłam w norze Laurel. Była tam też Nikoyaka. Cóż za zbieg okoliczności...
- Cześć! - wyhamowałam koło wader - Impreza będzie na Plaży Afrodyty. Mixi już tam na was czeka. Ja się zajmę zwoływaniem wilków.
- Jasne - Nija roześmiała się - To do wieczora!
I pobiegły na plażę. Mi zostało jeszcze trochę roboty...
Zaczęłam już przygotowywać dekoracje. Były ze mną już Erna i Pink. Razem robiłyśmy wielki łańcuch. Wtedy przybiegły Nikoyaka i Laurel.
- Hej, my zajmiemy się dekoracjami, a wy przygotujecie jakieś przekąski, ok? - pwiedziałam.
- Okay - odparły zgodnie i pobiegły do lasu po jakieś małe zwierzątka. Wtedy przybyła Maggie.
- Argona mi powiedziała, że jestem potrzebna - powiedziała.
- Oczywiście każda łapa się przyda! - odparłam i wstałam. - Zostawiam was z dekoracjami - zwróciłam się do Erny i Pink - A, ja i Maggie przygotujemy... No ogólnie zajmiemy się przygotowaniem, dobrze?
I nie czekając na odpowiedź ruszyłam w stronę mojej nory.
- Dobrze, więc trzeba zająć się światłem! Musimy złapać parę świetlików! - powiedziałam wyciągając słoiki. Podałam jej jeden i powiedziałam:
- Kiedy już go napełnisz wróć po następny.
Wyszłam z nory. Po chwili wpadłam na Argonę.
- Wszyscy powiadomieni, my general! - wykrzyknęłam salutując - Jakie są dalsze rozkazy?
- Daj spokój! - roześmiała się Mixi - To ty tu jesteś Alphą...
- Kiedyś ty przejmiesz moje stanowisko! Musisz się przygotować! - roześmiałam się złowieszczo - A jak tam przygotowania?
- Dobrze... jakoś sobie radzimy... Do 21 powinnyśmy się wyrobić - stwierdziła rzeczowo - Jak chcesz się na coś przydać, to załatw kolorowe ognie!
- Dobry pomysł... - zastanowiłam się - Hmm... Mogę zdobyć trochę greckiego ognia i magicznie go zabarwić... To zajmie 3 godziny.
- Tak dużo???
- Hefajstos mi go tak po prostu nie odda... Muszę mu dać coś w zamian... - westchnęłam - Już nawet wiem czego zażąda...
- Czego?
Pokręciłam smutno łbem i skoczyłam w las. Biegłam w kierunku Wulkanu Hefajstosa. Z oddali słyszałam dźwięk jego kuźni. Wbiegłam przez główną bramę. Czekał tam. Olbrzymi i umięśniony... wokół niego szalał ogień w piecu hutniczym.
- Hefajstosie! - krzyknęłam ile sił w płucach - Przyszłam!
Zatrzymał się na moment. Spojrzał na mnie i uśmiechną, ni to paskudnie, ni to szczerze...
- Więc jednak...?
- Tak...
Po godzinie miałyśmy już 30 słoików pełnych świetlików. - Wystarczy już, Argona powinna przynieść jeszcze grecki ogień... O ile się wyrobi... - powiedziałam.- Dobrze, to co teraz? - zapytała Maggie.
- Teraz trzeba załatwić coś na czym można będzie poukładać przekąski - wykrzyknęłam.
- Too... może jakieś kamienie, a na nich przekąski? Przecież potrafisz znajdywać metale szlachetne w ziemi - bardziej zaproponowała niż zapytała Maggie.
- Świetny pomysł!- ucieszyłam się.
Po ok. 1 godz. miałyśmy już 5 kamieni.
- Wystarczy - stwierdziłam.
Zaciągnęłyśmy je na plażę. Plaża była już przystrojona, a przekąski leżały poukładane wzdłuż brzegu.
- Mamy kamienie na przekąski i słoiki ze świetlikami - powiedziałam do Nikoyaki, Erny, Pink i Laurel.
Była godzina 20.30, a Argona wciąż nie wracała.
- Gdzie ona jest? - zaczęłam się denerwować.
Wleciałam zdyszana na plaże. Na grzbiecie miałam przywiązanych 10 słoików z greckim ogniem. Wyhamowałam ryjąc łapami w piasku.
- Jestem... - wydyszałam
- Nareszcie - stwierdziła Mixi - Co tak długo robiłaś?
- Ej... Myślisz, że tak łatwo jest zdobyć grecki ogień?? - zdenerwowałam się - Hefajstos kazał mi lecieć do Afrodyty z liścikiem miłosnym... potem musiałam u niej czekać, aż napisze odpowiedź... Dłuuugo pisała, coś przekreślała, coś poprawiał... Nie mogłam wytrzymać tej miłosnej atmosfery!! A zanim wyszłam stwierdziła, że powinnam sobie znaleźć partnera... i że ktoś mnie niedługo pokocha!! Nonsens...
Przerwałam na chwilę. Pozostałe wadery patrzyły na mnie z rozbawieniem... Odłożyłam grecki ogień na ziemię i usiadłam na piasku.
- Co się tak gapicie?
- Na prawdę nie wiesz? - zaśmiałam się, Argona chciała coś powiedzieć ale jej przerwałam - Nie mamy czasu na pogaduchy, zaraz przyjdzie reszta watahy! Po chwili zjawili się Leon i Matt. Nija i Maggie poszły ich przywitać. Uśmiechnęłam się lekko. Wtedy zjawiła się większość płci pięknej watahy. Były to Avril, Diana i Kira. Podeszłam by je przywitać:
- Witajcie na imprezie Sylwestrowej, bawcie się dobrze!
Wtedy zauważyłam Percy`ego i Moona. Podeszłam by (jak zwykle) ich przywitać.
- Cześć, zapraszam na imprezę z okazji Sylwestra!
Kiedy od nich odeszłam zorientowałam się że brakuje Kuri i Masami. Podeszłam do Nikoyaki rozmawiającej z Mattem i zapytałam:
- Sorry, że przeszkadzam ale chciałabym wiedzieć czy Kuri i Masami przyjdą?
Wtedy podeszła do nas Argona.
- Kuri i Masami? - zdziwiłam się - Nie ma ich jeszcze?? Mówiły, ze przyjdą z Niją...
- Ale jak widzisz ich tu nie ma... - stwierdziła Mixi
- Szłyśmy razem pół drogi, ale potem stwierdziły, że chcą siusiu i że nas dogonią...- Ehh... Trzeba ich poszukać... - mruknęłam - Jeśli im się coś stanie to będę miała poważny kłopot... Bawcie się dobrze, a ja pójdę poszukać szczeniaków.
- Hej.
- Cześć - odparłam - Robisz obchód przednoworoczny?
- Tak... - uśmiechnęła się - I wiesz co? Mogłybyśmy urządzić imprezę z okazji nowego roku!
- A pamiętasz co się stało, jak ostatnio spotkaliśmy się na imprezie u Nikoyaki?
- Napadł nas Airesu... Ale to co innego...
- No... dobra... Zgoda - uśmiechnęłam się połową pyska - Ale ja nie odpowiadam za przygotowania. Po prostu się na tym nie znam...
- Spoko, dam radę - powiedziałam. - Do zobaczenia na imprezie...O 21.00! Jeszcze nie wiem gdzie!Popędziłam w stronę nory Nikoyaki.
- Cześć - powiedziałam wchodząc.
- Hej, co cię do mnie sprowadza? - zapytała.
- Urządzamy z Argoną imprezę noworoczną, pomogłabyś mi w przygotowaniach?
- Z chęcią - odparła. - Tylko same nie wyprawimy przyjęcia dla całej watahy!
- Dlatego najpierw sporządzimy listę wszystkich członków watahy!
Po chwili pracy lista przedstawiała się następująco:
*Argona
*Mixi +*Nikoyaka +
*Erna +
*Avril
*Diana*Pink+*Kuri*Masami*Laurel +*Kira*Maggie+*Moon*Matt*Leon*Percy*Kilian
*Logan
Plusami zaznaczyłyśmy osoby które mogą nam pomóc.- Dobrze, w sześć osób poradzimy sobie z przygotowaniem imprezy - powiedziała Nikoyaka.- To ja pójdę po Ernę i Maggie, ty zajmij się Laurel i Pink - powiedziałam i ruszyłam w stronę nory Erny.
Zobaczyłam zbliżającą się Mixi. Akurat rozmawiałam z Erną o pomyśle Mixi.
- Hej!- wykrzyknęła szara wadera
- Cześć - odparła Erna wstając - Argona opowiedziała mi o twoim pomyśle. Super! Mogę ci jakoś pomóc?
- Tak, właśnie po to tu przyszłam... - Mixi uśmiechnęła się - Zbieram ekipę organizacyjną...
- Ja mogę to zrobić - wtrąciłam - Nie znam się na imprezach, ale wiem gdzie wszyscy mieszkają i mam akurat chwilę czasu...
- Świetnie! - ucieszyła się Mixi - Wspólnie z Niją ustaliłyśmy, że poprosimy o pomoc Ernę, Laurel, Maggie i Pink... A pozostałych trzeba jeszcze zaprosić...
- Gdzie? Nie mogę im powiedzieć idźcie do Mixi nie wiedząc, gdzie będziesz.
- To może... Plaża Afrodyty?
- Ok - odparłam - to dozo na plaży!
Skoczyłam w las pozostawiając Mixi i Ernę przy norze. Już po chwili byłam w norze Laurel. Była tam też Nikoyaka. Cóż za zbieg okoliczności...
- Cześć! - wyhamowałam koło wader - Impreza będzie na Plaży Afrodyty. Mixi już tam na was czeka. Ja się zajmę zwoływaniem wilków.
- Jasne - Nija roześmiała się - To do wieczora!
I pobiegły na plażę. Mi zostało jeszcze trochę roboty...
Zaczęłam już przygotowywać dekoracje. Były ze mną już Erna i Pink. Razem robiłyśmy wielki łańcuch. Wtedy przybiegły Nikoyaka i Laurel.
- Hej, my zajmiemy się dekoracjami, a wy przygotujecie jakieś przekąski, ok? - pwiedziałam.
- Okay - odparły zgodnie i pobiegły do lasu po jakieś małe zwierzątka. Wtedy przybyła Maggie.
- Argona mi powiedziała, że jestem potrzebna - powiedziała.
- Oczywiście każda łapa się przyda! - odparłam i wstałam. - Zostawiam was z dekoracjami - zwróciłam się do Erny i Pink - A, ja i Maggie przygotujemy... No ogólnie zajmiemy się przygotowaniem, dobrze?
I nie czekając na odpowiedź ruszyłam w stronę mojej nory.
- Dobrze, więc trzeba zająć się światłem! Musimy złapać parę świetlików! - powiedziałam wyciągając słoiki. Podałam jej jeden i powiedziałam:
- Kiedy już go napełnisz wróć po następny.
Wyszłam z nory. Po chwili wpadłam na Argonę.
- Wszyscy powiadomieni, my general! - wykrzyknęłam salutując - Jakie są dalsze rozkazy?
- Daj spokój! - roześmiała się Mixi - To ty tu jesteś Alphą...
- Kiedyś ty przejmiesz moje stanowisko! Musisz się przygotować! - roześmiałam się złowieszczo - A jak tam przygotowania?
- Dobrze... jakoś sobie radzimy... Do 21 powinnyśmy się wyrobić - stwierdziła rzeczowo - Jak chcesz się na coś przydać, to załatw kolorowe ognie!
- Dobry pomysł... - zastanowiłam się - Hmm... Mogę zdobyć trochę greckiego ognia i magicznie go zabarwić... To zajmie 3 godziny.
- Tak dużo???
- Hefajstos mi go tak po prostu nie odda... Muszę mu dać coś w zamian... - westchnęłam - Już nawet wiem czego zażąda...
- Czego?
Pokręciłam smutno łbem i skoczyłam w las. Biegłam w kierunku Wulkanu Hefajstosa. Z oddali słyszałam dźwięk jego kuźni. Wbiegłam przez główną bramę. Czekał tam. Olbrzymi i umięśniony... wokół niego szalał ogień w piecu hutniczym.
- Hefajstosie! - krzyknęłam ile sił w płucach - Przyszłam!
Zatrzymał się na moment. Spojrzał na mnie i uśmiechną, ni to paskudnie, ni to szczerze...
- Więc jednak...?
- Tak...
Po godzinie miałyśmy już 30 słoików pełnych świetlików. - Wystarczy już, Argona powinna przynieść jeszcze grecki ogień... O ile się wyrobi... - powiedziałam.- Dobrze, to co teraz? - zapytała Maggie.
- Teraz trzeba załatwić coś na czym można będzie poukładać przekąski - wykrzyknęłam.
- Too... może jakieś kamienie, a na nich przekąski? Przecież potrafisz znajdywać metale szlachetne w ziemi - bardziej zaproponowała niż zapytała Maggie.
- Świetny pomysł!- ucieszyłam się.
Po ok. 1 godz. miałyśmy już 5 kamieni.
- Wystarczy - stwierdziłam.
Zaciągnęłyśmy je na plażę. Plaża była już przystrojona, a przekąski leżały poukładane wzdłuż brzegu.
- Mamy kamienie na przekąski i słoiki ze świetlikami - powiedziałam do Nikoyaki, Erny, Pink i Laurel.
Była godzina 20.30, a Argona wciąż nie wracała.
- Gdzie ona jest? - zaczęłam się denerwować.
Wleciałam zdyszana na plaże. Na grzbiecie miałam przywiązanych 10 słoików z greckim ogniem. Wyhamowałam ryjąc łapami w piasku.
- Jestem... - wydyszałam
- Nareszcie - stwierdziła Mixi - Co tak długo robiłaś?
- Ej... Myślisz, że tak łatwo jest zdobyć grecki ogień?? - zdenerwowałam się - Hefajstos kazał mi lecieć do Afrodyty z liścikiem miłosnym... potem musiałam u niej czekać, aż napisze odpowiedź... Dłuuugo pisała, coś przekreślała, coś poprawiał... Nie mogłam wytrzymać tej miłosnej atmosfery!! A zanim wyszłam stwierdziła, że powinnam sobie znaleźć partnera... i że ktoś mnie niedługo pokocha!! Nonsens...
Przerwałam na chwilę. Pozostałe wadery patrzyły na mnie z rozbawieniem... Odłożyłam grecki ogień na ziemię i usiadłam na piasku.
- Co się tak gapicie?
- Na prawdę nie wiesz? - zaśmiałam się, Argona chciała coś powiedzieć ale jej przerwałam - Nie mamy czasu na pogaduchy, zaraz przyjdzie reszta watahy! Po chwili zjawili się Leon i Matt. Nija i Maggie poszły ich przywitać. Uśmiechnęłam się lekko. Wtedy zjawiła się większość płci pięknej watahy. Były to Avril, Diana i Kira. Podeszłam by je przywitać:
- Witajcie na imprezie Sylwestrowej, bawcie się dobrze!
Wtedy zauważyłam Percy`ego i Moona. Podeszłam by (jak zwykle) ich przywitać.
- Cześć, zapraszam na imprezę z okazji Sylwestra!
Kiedy od nich odeszłam zorientowałam się że brakuje Kuri i Masami. Podeszłam do Nikoyaki rozmawiającej z Mattem i zapytałam:
- Sorry, że przeszkadzam ale chciałabym wiedzieć czy Kuri i Masami przyjdą?
Wtedy podeszła do nas Argona.
- Kuri i Masami? - zdziwiłam się - Nie ma ich jeszcze?? Mówiły, ze przyjdą z Niją...
- Ale jak widzisz ich tu nie ma... - stwierdziła Mixi
- Szłyśmy razem pół drogi, ale potem stwierdziły, że chcą siusiu i że nas dogonią...- Ehh... Trzeba ich poszukać... - mruknęłam - Jeśli im się coś stanie to będę miała poważny kłopot... Bawcie się dobrze, a ja pójdę poszukać szczeniaków.
Po chwili dotarli jeszcze Logan i Kilian. Po obowiązkowym przywitaniu usiadłam zmęczona i patrzyłam jak reszta tańczy w rytm muzyki (Nie wiem jakim cudem Niji udało się ściągnąć Terpsychorę (muzę muzyki i tańca)) na żywo. Zaczęła się wolna piosenka. Wtedy podszedł do mnie Percy i zapytał:- Zatańczysz?- Czemu nie? - odparłam i wstałam.Na "parkiecie" zauważyłam jeszcze Maggie i Leona, Matta i Niję oraz Logana i Avril. Rozejrzałam się i stwierdziłam że Argona jeszcze nie wróciła. - "Nie martw się, ona da sobie radę sama" - pomyślałam i w tym momencie weszła na plażę z Kuri i Masami. Lekko się uśmiechnęła kiedy zauważyła że tańczę. Kiedy piosenka się skończyła podeszłam do niej.- Znalazłam je - powiedziałam do Mixi - Zgubiły się w lesie.
- Dobrze, że już są...
- Tak - uśmiechnęłam się przelotnie - No, dzieciaki, lećcie się bawić!
- Oczywiście, pani Argono
Kuri i Masami przyłączyły się do zabawy. Przez chwilę patrzyłam na ich beztroski pląs. Moje oczy stały się białe.
- Wszyscy już są? - zapytałam
- Chyba tak... do północy została jeszcze godzina.
- Dobrze - moje tęczówki przybrały normalną barwę - Idź się bawić, ja dopilnuje, by nic nam nie przeszkadzało.
Uśmiechnęłam się do niej i powiedziałam:
- Czy ty się aby nie przemęczasz? Przecież cały rok pracowałaś... chociaż w Sylwestra sobie odpuść.
- Ktoś musi... - westchnęła.
- Dzisiaj sobie odpuść! Przynajmniej dzisiaj... - nalegałam.
- Ale... - chciała coś powiedzieć, ale nie dałam jej dojść do słowa.
- Nie, bez wymówek idź się bawić, ja przypilnuje reszty.
- No dobrze... Tylko nie licz że zatańczę - uśmiechnęła się.
Zrobiłam krótki patrol i stwierdziłam że poproszę Mariona i Mirind by się tym zajęli. Gwizdnęłam, po chwili już byli przy mnie.
- Patrolujcie okolicę i zgłaszajcie gdyby coś było nie tak - powiedziałam.
- Tak, jest - odparli.
Wtedy zauważyłam że jest już 23.30. Podeszłam do Terpsychory i powiedziałam:
- Zagraj coś wolnego.
- Oczywiście - odpowiedziała i już po chwili można było usłyszeć:
- PROSZĘ, WSZYSTKICH DO TAŃCA!!!! - wykrzyknęłam tak żeby wszyscy mnie usłyszeli.
Wszyscy zaczęli tańczyć. Maggie tańczyła z Leonem, Matt z Niją, Logan z Avril, Moon z Erną (;)), Kilian z Laurel, Percy z Mixi. Kuri i Masami spały na skraju plaży. Pozostali "podpierali ściany" (których nie było...). Wreszcie nastało za 6 północ. Wszyscy zebrali się w kole na środku plaży z kieliszkami szampana, oczywiście Maggie i Diana (są niepełnoletnie) zamiast szampana dostały picolo. Na środek koła wystąpiła Argona i radośnie oznajmiła:
- Czas zacząć odliczanie!! 10!
- 9!! - zawtórowali wszyscy - 8!! 7!! 6!! 5!! 4!! 3!! 2!! 1!! Szczęśliwego Nowego Roku!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
I wszyscy zaczęli się ściskać, życzyć sobie wszystkiego najlepszego. I... i wogle... Potem wszyscy się schlali (albo i nie...) i poszli spać... (Maggie i Diana schlały się picolo).
- Dobrze, że już są...
- Tak - uśmiechnęłam się przelotnie - No, dzieciaki, lećcie się bawić!
- Oczywiście, pani Argono
Kuri i Masami przyłączyły się do zabawy. Przez chwilę patrzyłam na ich beztroski pląs. Moje oczy stały się białe.
- Wszyscy już są? - zapytałam
- Chyba tak... do północy została jeszcze godzina.
- Dobrze - moje tęczówki przybrały normalną barwę - Idź się bawić, ja dopilnuje, by nic nam nie przeszkadzało.
Uśmiechnęłam się do niej i powiedziałam:
- Czy ty się aby nie przemęczasz? Przecież cały rok pracowałaś... chociaż w Sylwestra sobie odpuść.
- Ktoś musi... - westchnęła.
- Dzisiaj sobie odpuść! Przynajmniej dzisiaj... - nalegałam.
- Ale... - chciała coś powiedzieć, ale nie dałam jej dojść do słowa.
- Nie, bez wymówek idź się bawić, ja przypilnuje reszty.
- No dobrze... Tylko nie licz że zatańczę - uśmiechnęła się.
Zrobiłam krótki patrol i stwierdziłam że poproszę Mariona i Mirind by się tym zajęli. Gwizdnęłam, po chwili już byli przy mnie.
- Patrolujcie okolicę i zgłaszajcie gdyby coś było nie tak - powiedziałam.
- Tak, jest - odparli.
Wtedy zauważyłam że jest już 23.30. Podeszłam do Terpsychory i powiedziałam:
- Zagraj coś wolnego.
- Oczywiście - odpowiedziała i już po chwili można było usłyszeć:
- PROSZĘ, WSZYSTKICH DO TAŃCA!!!! - wykrzyknęłam tak żeby wszyscy mnie usłyszeli.
Wszyscy zaczęli tańczyć. Maggie tańczyła z Leonem, Matt z Niją, Logan z Avril, Moon z Erną (;)), Kilian z Laurel, Percy z Mixi. Kuri i Masami spały na skraju plaży. Pozostali "podpierali ściany" (których nie było...). Wreszcie nastało za 6 północ. Wszyscy zebrali się w kole na środku plaży z kieliszkami szampana, oczywiście Maggie i Diana (są niepełnoletnie) zamiast szampana dostały picolo. Na środek koła wystąpiła Argona i radośnie oznajmiła:
- Czas zacząć odliczanie!! 10!
- 9!! - zawtórowali wszyscy - 8!! 7!! 6!! 5!! 4!! 3!! 2!! 1!! Szczęśliwego Nowego Roku!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
I wszyscy zaczęli się ściskać, życzyć sobie wszystkiego najlepszego. I... i wogle... Potem wszyscy się schlali (albo i nie...) i poszli spać... (Maggie i Diana schlały się picolo).
Happy New Year!!!!!!!!!
Przepraszamy, że tak późno. Małe problemy techniczne...
~ Mixi i Zdrajca (zanim został zdrajcą)
Od Logana do Avril
Zaprowadziłem ją w dawne miejsce, tam gdzie byłem ze swoją byłą z dawnej watahy.
- Pokazać Ci coś?
- Co?- spytała roześmiana wadera
- Zamknij oczy
- Dobrze
Zza krzaków wyleciały motyle i otworzyły portal
Wyglądało to mniej więcej tak :
(Avril?)
10 stycznia 2014
Nowa wadera! Narcyza!
Wadera władająca żywiołem śmierci. Z charakteru miła i romantyczna, choć potrafi być wredna. Do naszej watahy przybył za siostrą, Avril.
Pink zostaje wygnana!
Erna biegła dalej, starając się dotrzeć do wszystkich zakątków watahy. Niespodziewanie wpadła na Pink.
- Hej! - krzyknęła - Argona chyba oszalała! Odeszła z watahy i stwierdziła, że powróci tu z wojskiem! Coś ją chyba opętało!
Na te słowa przez różowe oczy Pink przemknął dziwny błysk.
- Mixi organizuje zebranie przy skale Alphy... Wszyscy już tam są...
Pink spojrzała w oczy Ernie. Uśmiechnęła się paskudnie.
- Nie zamierzam słuchać Mixi - odpowiedziała - Moim zadaniem było obserwować Argonę. Teraz, gdy przeszła na naszą stronę mogę wrócić do swoich.
Roześmiała się złowieszczo.
- Pink... Co ty mówisz... Jakie zadanie...? Od kogo...? - Erna była zbita z tropu - Pink! Co ty mówisz??
- A myślisz, że dlaczego Violetta i Alikki tak nagle zwariowały? Myślisz, że czemu Natei tak nagle postanawiało odejść?
Erna wreszcie zrozumiała.
- Ty jesteś Zdrajcą!!! - wykrzyknęła - Przez ciebie Argona odeszła!!
- Tak - lodowate oczy Pink spoczęły na Ernie - A teraz ona zrealizuje Jego plan...
Po tych słowach, z histerycznym śmiechem skoczyła w las, pozostawiając osłupiałą Ernę samą...
Od Avril do Logana
Nie mogłam się zdecydować z jednej strony jest to nieznany basior z drugiej wilk która mi ufa.
- Zgoda
- To ruszajmy - powiedział radośnie Logan
(Logan?)
- Zgoda
- To ruszajmy - powiedział radośnie Logan
(Logan?)
9 stycznia 2014
Konkurs na dowódcę zabójców!
Uznałam, że skoro mamy ich już 6 zabójców, wypada, by ktoś nimi dowodził... Wszyscy chętni proszeni są o wysłanie opowiadań o waszym pierwszym zleceniu (może być z czasów, kiedy nie należeliście jeszcze do watahy). Oceniane będę: ortografia, słownictwo, styl, pomysł, interpunkcja, bezbłędność, długość i polot twórczy. Prace należy do mnie przysyłać do 17.01.14. Wtedy też nastąpi rozstrzygnięcie. Potem wyjeżdżam, więc nie ma mowy o dosyłaniu prac. Rozstrzygać będę JA, osobiście jako dawny zabójca z dużym doświadczeniem ;) Życzę powodzenia!
Wasza exAlpha Argona
Kuri i Masami idą do adopcji!
Masami |
Kuri |
Nasze małe waderki zdecydowały się nie pisać więcej opowiadań, więc przeniosłam je do adopcji. Zapraszam do zaopiekowania się siostrami!
Od Logana do Avril
Avi doprowadziła mnie do watahy.
- Avril ?
- Tak ?- spytała
- Czy poszłabyś......
- Czy poszłabym gdzie ?- pytała
- Ze mną na spacer
(Avril?)
- Avril ?
- Tak ?- spytała
- Czy poszłabyś......
- Czy poszłabym gdzie ?- pytała
- Ze mną na spacer
(Avril?)
Od Logana - Jak dotarłem?
Byłem przy wodospadzie bardzo chciało mi się pić.
Gdy nachyliłem się ujrzałem wodzie odbicie jakiejś wadery.
- Kim jesteś ?- spytała
- Logan, a ty ?
- Avril - odpowiedziała
- Dokąd zmierzasz - dopowiedziała po chwili
- Emmm...
- Nie bój się nic ci przecież nie zrobię - powiedziała z uśmiechem
- Poszukuje nowego domu
- To może chcesz dołączyć do watahy w której jestem ? - spytała
- Oczywiście
Czułem że mogę jej powiedzieć wszystko.
Gdy nachyliłem się ujrzałem wodzie odbicie jakiejś wadery.
- Kim jesteś ?- spytała
- Logan, a ty ?
- Avril - odpowiedziała
- Dokąd zmierzasz - dopowiedziała po chwili
- Emmm...
- Nie bój się nic ci przecież nie zrobię - powiedziała z uśmiechem
- Poszukuje nowego domu
- To może chcesz dołączyć do watahy w której jestem ? - spytała
- Oczywiście
Czułem że mogę jej powiedzieć wszystko.
8 stycznia 2014
Nowy basior! To Logan!
Niegdyś syn Alphy, odszedł od ojca, bo nie podobał mus się jak traktuje innych. Jest dość tajemniczą postacią silnie związaną z pogodą, mimo iż jego żywiołem jest wojna. Czy przyzwyczai się do naszej watahy?
7 stycznia 2014
Od Kiliana do Laurel
(c.d. tego)
- Coś Cię śmieszy?
- Nie skąd że..
- Mi jakoś nie do śmiechu i się przymknij - Prychnąłem w stronę wadery śliną która od razy zamarzła i mogła ją skaleczyć jednak... Ślina zmieniła kierunek pod wpływem powietrza.
- No nie ładnie tak do wilczych pań.
- Oo... podkreśliłaś, że jesteś wilkiem? A myślałem, że pawiem...
- P-pawiem?! Kpisz sobie? Zaraz ci tu dam - Samica wzięła jakiś kij i mnie uderzyła w czoło. Pokiwałem głową na znak "nie nie". Popatrzyłem jeszcze chwile na nią i zawarczałem.
- I co się gapisz? Miło jest tak jak się do ciebie tym tonem zwracam?
- Jesteś rozgadanym pawiem. Używaj mniej słów.
- Nie jestem Tobą i będę mówić jak żyźnie mi się podoba - Zignorowałem ja i wyruszyłem ponownie przed siebie, myśląc, że wadera zejdzie mi z drogi.
(Laurel?)
6 stycznia 2014
Od Zdrajcy
Dzień 2
Tacy jak ja
Weszłam na skalną półkę, wysoko ponad zebranymi. W jaskini panował gwar, więc zapewne gdybym teraz coś powiedziała to by mnie nie usłyszeli. Zawyłam donoście. Stopniowo głosy umilkły. Nastała absolutna cisza.
- Witajcie istoty mroku! - powiedziałam donośnym, grzmiącym głosem - Nazywam się Argona! Jestem córką Mistrza podziemi i Ariony, zabitych przez światło.
Przez jaskinie przebiegł szmer niedowierzania.
"Argona? Ta Argona?? Nosicielka najpotężniejszego z demonów? Nosicielka Anthiteia? Ale to niemożliwe! Przecież ona zeszła z Drogi Mroku!"
- Cisza!! - Ryknęłam
Szum ponownie umilkł
- Rzeczywiści, zrezygnowałam z Drogi Mroku, by podążać Drogą Światła - potoczyłam wzrokiem po wszystkich istotach - Jednakże zostałam zdradza! Tak właśnie! Zdradzona przez przyjaciół! Dlatego właśnie jestem tu. Pragnę zemsty. Odzyskać ziemie MOJEJ watahy. Wszyscy jesteśmy tacy sami. was też odrzucono, pogardzono... Teraz nadchodzi nasz czas! Czas kiedy dobro wreszcie zostanie pokonane!! Czy jesteście ze mną??
Przez jaskinię przebiegł niezrozumiały szmer.
- Pytam się: Czy jesteście ze mną?!!
- Tak!! - ryknęły potwory
Zewsząd rozległy się wiwaty. Powoli zeszłam z półki w tłum. Szłam pomiędzy tymi kreaturami, poklepywana po plecach, wśród radosnych wiwatów.
Gdy już wyszłam z tłumu usłyszałam cichy głosik
- Argona-sama!
Odwróciłam się. Za mną stał mały, czarny aniołek, bez jednego skrzydła za to z różkami.
- Argona-sama - powtórzył patrząc na mnie - Błagam, pomóż mi!
Rzucił się przede mną na kolana i zaczął płakać.
- Błagam! -łkał - moja... siostra... została porwana... tylko ty możesz ją uwolnić!! Argono-sama!!
Podeszłam do niego.
- Jak masz na imię? - zapytałam ostro
- Yami, Argono-sama...
Uderzyłam go łapą w twarz.
- Przestań się mazgaić - rozkazałam - Skoro twoja siostra została porwana to trzeba ją uratować prawda?
Spojrzał na mnie z nadzieją.
- Zrobisz to, Argono-sama?
- Nie... razem to zrobimy - moje złote oko zalśniło na chwilę szkarłatem - przyjdź do mojej jaskini za godzinę. Będę czekać.
- Tak! - ucieszył się upadły aniołek i pobiegł w tłum.
Ruszyłam dalej przed siebie. Ten chłopczyk miał rodzinę. Zapewne przed porwaniem siostry był szczęśliwy... On jest taki jak ja... jest jednocześnie potworem i istotą żywą, czującą, dobrą...
Weszłam d mojej niewielkiej jaskini. Usiadłam na stogu słomy przygotowanym zapewne przez Airesu. "Wspaniały chłopak" pomyślałam "Naprawdę cieszę się, że mogę z nim współpracować"
Zaczęłam medytować, jednak przerwał mi niespodziany trzepot. Otworzyłam oko. Przede mną u powietrzu unosił się Yami.
- Idziemy, Argona-sama?
- Oczywiście - uśmiechnęłam się przelotnie - Przecież obiecałam.
Wyszliśmy na zewnątrz bazy.
- Gdzie zabrali twoją siostrę? - spytałam
- Do Shiro Saibansho...
- Rozumiem. Prowadź.
Maluch wzbił się w powietrze i już chciał lecieć... ale chyba zauważył mój brak skrzydeł.
- Wybacz, Argona-sama, zapomniałem.
Zniżył lot i ruszył szybko do przodu. Ja zaczęłam biec. po kwadransie szaleńczej gonitwy.
naszym oczom ukazał się zamek. Pięknu, biały, lśniący w blasku słońca.
- To tam - oznajmił Yami - Tam przetrzymują moją siostrę.
- Rozumiem... hmm... porządna twierdza... trudno będzie tam wejść... Proponuję poczekacz do wieczora.
- Oczywiści, Argona-sama.
Tacy jak ja
Weszłam na skalną półkę, wysoko ponad zebranymi. W jaskini panował gwar, więc zapewne gdybym teraz coś powiedziała to by mnie nie usłyszeli. Zawyłam donoście. Stopniowo głosy umilkły. Nastała absolutna cisza.
- Witajcie istoty mroku! - powiedziałam donośnym, grzmiącym głosem - Nazywam się Argona! Jestem córką Mistrza podziemi i Ariony, zabitych przez światło.
Przez jaskinie przebiegł szmer niedowierzania.
"Argona? Ta Argona?? Nosicielka najpotężniejszego z demonów? Nosicielka Anthiteia? Ale to niemożliwe! Przecież ona zeszła z Drogi Mroku!"
- Cisza!! - Ryknęłam
Szum ponownie umilkł
- Rzeczywiści, zrezygnowałam z Drogi Mroku, by podążać Drogą Światła - potoczyłam wzrokiem po wszystkich istotach - Jednakże zostałam zdradza! Tak właśnie! Zdradzona przez przyjaciół! Dlatego właśnie jestem tu. Pragnę zemsty. Odzyskać ziemie MOJEJ watahy. Wszyscy jesteśmy tacy sami. was też odrzucono, pogardzono... Teraz nadchodzi nasz czas! Czas kiedy dobro wreszcie zostanie pokonane!! Czy jesteście ze mną??
Przez jaskinię przebiegł niezrozumiały szmer.
- Pytam się: Czy jesteście ze mną?!!
- Tak!! - ryknęły potwory
Zewsząd rozległy się wiwaty. Powoli zeszłam z półki w tłum. Szłam pomiędzy tymi kreaturami, poklepywana po plecach, wśród radosnych wiwatów.
Gdy już wyszłam z tłumu usłyszałam cichy głosik
- Argona-sama!
Odwróciłam się. Za mną stał mały, czarny aniołek, bez jednego skrzydła za to z różkami.
- Argona-sama - powtórzył patrząc na mnie - Błagam, pomóż mi!
Rzucił się przede mną na kolana i zaczął płakać.
- Błagam! -łkał - moja... siostra... została porwana... tylko ty możesz ją uwolnić!! Argono-sama!!
Podeszłam do niego.
- Jak masz na imię? - zapytałam ostro
- Yami, Argono-sama...
Uderzyłam go łapą w twarz.
- Przestań się mazgaić - rozkazałam - Skoro twoja siostra została porwana to trzeba ją uratować prawda?
Spojrzał na mnie z nadzieją.
- Zrobisz to, Argono-sama?
- Nie... razem to zrobimy - moje złote oko zalśniło na chwilę szkarłatem - przyjdź do mojej jaskini za godzinę. Będę czekać.
- Tak! - ucieszył się upadły aniołek i pobiegł w tłum.
Ruszyłam dalej przed siebie. Ten chłopczyk miał rodzinę. Zapewne przed porwaniem siostry był szczęśliwy... On jest taki jak ja... jest jednocześnie potworem i istotą żywą, czującą, dobrą...
Weszłam d mojej niewielkiej jaskini. Usiadłam na stogu słomy przygotowanym zapewne przez Airesu. "Wspaniały chłopak" pomyślałam "Naprawdę cieszę się, że mogę z nim współpracować"
Zaczęłam medytować, jednak przerwał mi niespodziany trzepot. Otworzyłam oko. Przede mną u powietrzu unosił się Yami.
- Idziemy, Argona-sama?
- Oczywiście - uśmiechnęłam się przelotnie - Przecież obiecałam.
Wyszliśmy na zewnątrz bazy.
- Gdzie zabrali twoją siostrę? - spytałam
- Do Shiro Saibansho...
- Rozumiem. Prowadź.
Maluch wzbił się w powietrze i już chciał lecieć... ale chyba zauważył mój brak skrzydeł.
- Wybacz, Argona-sama, zapomniałem.
Zniżył lot i ruszył szybko do przodu. Ja zaczęłam biec. po kwadransie szaleńczej gonitwy.
naszym oczom ukazał się zamek. Pięknu, biały, lśniący w blasku słońca.
- To tam - oznajmił Yami - Tam przetrzymują moją siostrę.
- Rozumiem... hmm... porządna twierdza... trudno będzie tam wejść... Proponuję poczekacz do wieczora.
- Oczywiści, Argona-sama.
Od Laurel do Kiliana
Zirytowana patrzę na basiora.
- Nie ładnie tak odchodzić bez pożegnania, nikt cię nie nauczył? W każdym razie witam w watasze.
Burknął coś na kształt podziękowania. Był bardziej niż irytujący.
- Na pewno szybko się zadomowisz z takim zachowaniem. - Szepczę.
- Co mówiłaś? - Pyta podejrzliwie.
- Nie ważne. - Śmieję się.
(Kilian?)
- Nie ładnie tak odchodzić bez pożegnania, nikt cię nie nauczył? W każdym razie witam w watasze.
Burknął coś na kształt podziękowania. Był bardziej niż irytujący.
- Na pewno szybko się zadomowisz z takim zachowaniem. - Szepczę.
- Co mówiłaś? - Pyta podejrzliwie.
- Nie ważne. - Śmieję się.
(Kilian?)
Od Avril - Jak dołączyłam?
Szłam poboczem drogi, było ciemno .
Przez dłuższy czas czułam, że ktoś za mną idzie. W pewnej chwili się odwróciłam i za drzewami zauważyłam jakąś postać.
Podeszłam do niej.
Trochę się cofnęła,ale po chwili przysiadła.
- Kim jesteś? - zapytałam
- Mixi - przedstawiła się - a ty?
- Avril
- Prowadzę watahe, może chcesz dołączyć?
- Ok, czemu nie - odpowiedziałam i poszłam za Mix
Przez dłuższy czas czułam, że ktoś za mną idzie. W pewnej chwili się odwróciłam i za drzewami zauważyłam jakąś postać.
Podeszłam do niej.
Trochę się cofnęła,ale po chwili przysiadła.
- Kim jesteś? - zapytałam
- Mixi - przedstawiła się - a ty?
- Avril
- Prowadzę watahe, może chcesz dołączyć?
- Ok, czemu nie - odpowiedziałam i poszłam za Mix
Od Erny - Quest nr 7
Czegoś mi brakuje. Przyjaciela, tak! Brakuje mi przyjaciela! Brakuje mi Argony. Nie mówię, nawet nie śmiem przypuszczać, że była moją przyjaciółką. Po prostu była osobą, która zna mnie lepiej niż reszta.
Wstałam i powoli przeciągnęłam się. Otrzepałam trochę kurzu z sierści i kichnęłam. Cholerna alergia, przeklęłam w myślach. Czułam, że ten dzień nie będzie należał do najlepszych. Jednak pośród tych pesymistycznych myśli pojawił się promyk nadziei.
Dzisiaj niedziela, tak.. niedziela. Co zazwyczaj robię w niedzielę? Ach, to co zwykle. A co robię zwykle? To, co uważam za stosowne. To się nazywa świetny plan dnia!
Wyszłam z jaskini przygnębiona, a moje zaspane oczy powitał radosny promyk wschodzącego słońca. Przede mną rysował się wydeptany plac. Za nim drzewa, w końcu jesteśmy w lesie, w Lesie Eteru. Właśnie, czemu by nie pójść odwiedzić jakiegoś miejsca? Och Erna, jak zawsze inteligentna i pomysłowa.
Ruszyłam powoli na Plaże Gwiazd. Liście głaskały moją szarą sierść. Nie do końca wiedziałam, czy to przyjemne uczucie. Na niebie widać było lekki zarys księżyca. Przeskoczyłam kłodę blokującą mi drogę i niespodziewanie wskoczyłam do nory, czy tam... jaskini. W tej chwili nie jest to ważne. Podniosłam łeb do góry. Światło kochanego słońca padało na miejsce mojego upadku przez ogromny otwór.
- Jak mogłam go nie zauważyć?! - szepnęłam.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Ciekawe ile istot wpadło w tą pułapkę, pomyślałam. I odpowiedź znalazła się tuż pod moimi łapami. Biedna nadepnęłam na kość, która złamała się pod moim ciężarem. Kiedy moje ślepia przyzwyczaiły się do mroku ujrzałam trochę za dużo szkieletów, niż bym chciała. Serce zaczęło być szybciej. Nerwowo rozejrzałam się po komnacie. Nic - zwykła nora wykopana pod ziemią. Żadnego wyjścia. Zajęłam się dokładnym badaniem ścian.
- Tylko bez paniki. - Powtarzałam do siebie. - Przecież stąd wyjdziesz, nie ma opcji, żebyś tu została.
"I umarła" dodałam w myślach. Rozpaczliwie szukałam wyjścia, jakiejś mapy, podpowiedzi. Na ścianach było widać próby przekopania się. Spojrzałam na szkielety. Nie, nie mogę użyć kości, muszę mieć trochę szacunku dla zmarłych. Po panicznym kręceniu się w kółko, usiadłam zrezygnowana.
- Erna, nie panikuj, nie panikuj! Wszystko się rozwiąże! - powtarzałam cicho, będąc na granicy płaczu.
Narysowałam w ziemi serduszko, starłam je. Zaczęłam rysować plaże, i mnie, i gwiazdy. Plaża Gwiazd, tam właśnie powinnam być w tej chwili.
- Nic nie będzie dobrze! - wybuchłam - Nic! Ja tu zginę, nie ma dla mnie ratunku! Ch*lera, za co?! Na bogów! Ruszcie tyłki z tego Olimpu i przyślijcie mi pomoc!
Złożyłam się w kulkę i zaczęłam płakać. Tak cicho, żeby nie zmącić wszechobecnej ciszy, a zarazem wyłam, nie mogąc opanować rozpaczy.
- Wszystko w porządku? - dobiegł mnie głos.
Podniosłam głowę. Nad "wejściem" stał czarny basior. Wzięłam głęboki oddech i przetarłam łzy. Nienawidzę kiedy ktoś widzi mnie w chwili słabości.
- Czy to wygląda na cel mojej podróży? - zapytałam drżącym głosem.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Że nie wszystko jest w porządku. - szepnęłam czując następną falę łez - Że tu utknęłam, i jak się nie ruszysz to zginę, umrę z głodu za kilka dni.
- Zaraz cie stąd wyciągnę. - powiedział.
Odszedł od jamy. Słyszałam tylko trzask łamanych drzew. Przez wejście wsunęła się gałąź.
- Chwyć się - Zachęcił mnie wilk.
Zaczepiłam się pazurami o korę i powoli zaczęłam się wspinać.
- Podaj mi łapę.
Spojrzałam na wilka nieufnie. Zmierzyłam go wzrokiem (a właściwie tylko jego łeb, bo reszty nie było widać).
- Nie - odpowiedziałam.
Kiedy wyszłam na powierzchnię otrzepałam się z piachu. Jeszcze raz spojrzałam na wilka.
- Już cię widziałam, należysz do watahy? - zapytałam.
- Tak, jestem Moon.
- Erna - odpowiedziałam - Dzięki za ratunek, mam u ciebie dług.
I rozeszliśmy się w swoje strony.
Wstałam i powoli przeciągnęłam się. Otrzepałam trochę kurzu z sierści i kichnęłam. Cholerna alergia, przeklęłam w myślach. Czułam, że ten dzień nie będzie należał do najlepszych. Jednak pośród tych pesymistycznych myśli pojawił się promyk nadziei.
Dzisiaj niedziela, tak.. niedziela. Co zazwyczaj robię w niedzielę? Ach, to co zwykle. A co robię zwykle? To, co uważam za stosowne. To się nazywa świetny plan dnia!
Wyszłam z jaskini przygnębiona, a moje zaspane oczy powitał radosny promyk wschodzącego słońca. Przede mną rysował się wydeptany plac. Za nim drzewa, w końcu jesteśmy w lesie, w Lesie Eteru. Właśnie, czemu by nie pójść odwiedzić jakiegoś miejsca? Och Erna, jak zawsze inteligentna i pomysłowa.
Ruszyłam powoli na Plaże Gwiazd. Liście głaskały moją szarą sierść. Nie do końca wiedziałam, czy to przyjemne uczucie. Na niebie widać było lekki zarys księżyca. Przeskoczyłam kłodę blokującą mi drogę i niespodziewanie wskoczyłam do nory, czy tam... jaskini. W tej chwili nie jest to ważne. Podniosłam łeb do góry. Światło kochanego słońca padało na miejsce mojego upadku przez ogromny otwór.
- Jak mogłam go nie zauważyć?! - szepnęłam.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Ciekawe ile istot wpadło w tą pułapkę, pomyślałam. I odpowiedź znalazła się tuż pod moimi łapami. Biedna nadepnęłam na kość, która złamała się pod moim ciężarem. Kiedy moje ślepia przyzwyczaiły się do mroku ujrzałam trochę za dużo szkieletów, niż bym chciała. Serce zaczęło być szybciej. Nerwowo rozejrzałam się po komnacie. Nic - zwykła nora wykopana pod ziemią. Żadnego wyjścia. Zajęłam się dokładnym badaniem ścian.
- Tylko bez paniki. - Powtarzałam do siebie. - Przecież stąd wyjdziesz, nie ma opcji, żebyś tu została.
"I umarła" dodałam w myślach. Rozpaczliwie szukałam wyjścia, jakiejś mapy, podpowiedzi. Na ścianach było widać próby przekopania się. Spojrzałam na szkielety. Nie, nie mogę użyć kości, muszę mieć trochę szacunku dla zmarłych. Po panicznym kręceniu się w kółko, usiadłam zrezygnowana.
- Erna, nie panikuj, nie panikuj! Wszystko się rozwiąże! - powtarzałam cicho, będąc na granicy płaczu.
Narysowałam w ziemi serduszko, starłam je. Zaczęłam rysować plaże, i mnie, i gwiazdy. Plaża Gwiazd, tam właśnie powinnam być w tej chwili.
- Nic nie będzie dobrze! - wybuchłam - Nic! Ja tu zginę, nie ma dla mnie ratunku! Ch*lera, za co?! Na bogów! Ruszcie tyłki z tego Olimpu i przyślijcie mi pomoc!
Złożyłam się w kulkę i zaczęłam płakać. Tak cicho, żeby nie zmącić wszechobecnej ciszy, a zarazem wyłam, nie mogąc opanować rozpaczy.
- Wszystko w porządku? - dobiegł mnie głos.
Podniosłam głowę. Nad "wejściem" stał czarny basior. Wzięłam głęboki oddech i przetarłam łzy. Nienawidzę kiedy ktoś widzi mnie w chwili słabości.
- Czy to wygląda na cel mojej podróży? - zapytałam drżącym głosem.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Że nie wszystko jest w porządku. - szepnęłam czując następną falę łez - Że tu utknęłam, i jak się nie ruszysz to zginę, umrę z głodu za kilka dni.
- Zaraz cie stąd wyciągnę. - powiedział.
Odszedł od jamy. Słyszałam tylko trzask łamanych drzew. Przez wejście wsunęła się gałąź.
- Chwyć się - Zachęcił mnie wilk.
Zaczepiłam się pazurami o korę i powoli zaczęłam się wspinać.
- Podaj mi łapę.
Spojrzałam na wilka nieufnie. Zmierzyłam go wzrokiem (a właściwie tylko jego łeb, bo reszty nie było widać).
- Nie - odpowiedziałam.
Kiedy wyszłam na powierzchnię otrzepałam się z piachu. Jeszcze raz spojrzałam na wilka.
- Już cię widziałam, należysz do watahy? - zapytałam.
- Tak, jestem Moon.
- Erna - odpowiedziałam - Dzięki za ratunek, mam u ciebie dług.
I rozeszliśmy się w swoje strony.
5 stycznia 2014
Od Mixi do Percy`ego - Rozdwojenie osobowości
Po odejściu stamtąd skierowałam się w stronę mojej nory. Ale jednak coś mnie zatrzymało.
-" Może jednak za ostro go potraktowałam?" - pomyślała moja dobra strona.
-" O co się obwiniasz? To jego wina!" - odparła w myśli zła.
-" Ale to nie do końca jego wina! Przecież nie wybrał w jakiej rodzinie się urodził" - broniła się dobra.
-" To go nie zwalnia z myślenia!" - moja zła strona nie zamierzała odpuścić.
-"Ale..."
- Cisza! - przypadkiem wykrzyknęłam.
Wtedy z zarośli wyszedł Percy.
(Percy?)
-" Może jednak za ostro go potraktowałam?" - pomyślała moja dobra strona.
-" O co się obwiniasz? To jego wina!" - odparła w myśli zła.
-" Ale to nie do końca jego wina! Przecież nie wybrał w jakiej rodzinie się urodził" - broniła się dobra.
-" To go nie zwalnia z myślenia!" - moja zła strona nie zamierzała odpuścić.
-"Ale..."
- Cisza! - przypadkiem wykrzyknęłam.
Wtedy z zarośli wyszedł Percy.
(Percy?)
Subskrybuj:
Posty (Atom)