Obydwie na raz gwałtownie poderwałyśmy się już w ludzkich postaciach i czekałyśmy na osobę, która miała przyjść... Ciężkie kroki wchodzącej osoby nagle zmieniły się w postukiwanie pazurów o posadzkę... To wilk? Brzmiał na giganta... Wyłonił się nagle zza rogu znajomy czarny wrogi pysk.
- Kopę lat, Dragonixo... - wywarczał z nieprzyjemnym uśmiechem, obnażając wszystkie pożółkłe zębiska.
Zanim Bezimienna zdołała w ogóle zareagować, ja skoczyłam mu do gardła i zaczęłam się z nim szarpać. Na posadzkę prysnęła krew. Czarno-zielone i czerwone skrzydła biły o ciała i haczyły się o siebie nawzajem, z każdym uderzeniem powodując donośny łomot. Wreszcie powaliłam go i przycisnęłam łapę do gardła.
- Co ty tu robisz?! - wyszczekałam. Żebra ociekały mi krwią, a tylne łapy trzęsły mi się z nadmiaru emocji.
Throgall tylko przełknął ślinę zmieszaną z krwią i zaśmiał się.
- Cały czas... obserwowałem cię... Każdy twój... krok... - wydusił, a z każdym jego słowem coraz mocniej go przyduszałam. Miałam ochotę zmiażdżyć mu krtań.
- Draga, zostaw go! - fuknęła na mnie Bezimienna i zepchnęła mnie z niego. Basior wstał i zaszedł na jej stronę ze śmiechem.
- No właśnie - mruknął z tryumfem w głosie. - W końcu jestem jej kuzynem. A chyba nie zawiedziesz koleżanki zabijając mnie na jej oczach...
Roztrzęsiona podniosłam się z podłogi, chociaż łapy uginały mi się pode mną.
- Bez... Nie mów, że jesteś po jego stronie - wyrzęziłam. - Nie mów... że ty!... Jak możesz! - ryknęłam.
W tym momencie do mieszkania wbiła się zaciekawiona Samanta. Już miała coś powiedzieć, ale na mój widok stanęła jak wryta i otworzyła usta w zdumieniu. Po chwili wydarł jej się z gardła jęk i popłakała się ze strachu.
- Co tu robią wilkiii!!! - wyszlochała, lecz kiedy poderwała się do ucieczki, chwyciłam ją za kostkę krwawym ramieniem, korzystając w ten sposób z nowej mocy.
- Nigdzie nie idziesz - warknęłam i zaciągnęłam ją na kanapę, gdzie cała w szoku straciła przytomność.
Łypnęłam na Bez i Throgalla.
- Macie zamiar być przeciwko mnie oboje? Czy staniesz po mojej stronie, Bez? - rzuciłam.
Bezimienna po chwili wahania w wilczej formie stanęła naprzeciwko swojego kuzyna. Ten tylko patrzył na nas swoim płomiennym wzrokiem i uśmiechał się, jakby nie robiło to na nim wrażenia lub jakby właśnie tego się spodziewał.
- Wreszcie mamy okazję normalnie zawalczyć - mruknął.
Nawet chwila nie minęła, a już w trójkę zajadle się żarliśmy. Po paru minutach intensywnej walki Throgall chwycił kuzynkę kłami za podbrzusze i szarpnął tak mocno, że wylały jej się jelita. Gdy to ujrzałam, wraz z przypływem adrenaliny przemieniłam się w smoka, chwyciłam jego łeb w zęby i zionęłam ogniem, żeby go przypalić. Z płonącą głową chwiejnie wpadł na okno, szyba się zbiła, a ten wypadł na zewnątrz. Bez wahania nosem wsadziłam wnętrzności Bezimiennej z powrotem do środka i użyłam mocy by zasklepić ranę zakrzepniętą krwią. Zdyszana opadłam z sił i straciłam przytomność...
(Sini?)