13 października 2014

Ludzkie formy wilków na wyprawie!

Mixi:

Korso:

Aria:

Assumi:


Anastasia:


Akuma:

Erna:


Od Mixi - Wyprawa

Wokół mnie stało jeszcze sześć innych osób patrzących z równym zdumieniem na otaczający nas świat.
- Dobrze, więc wychodzi na to, że jesteśmy w świecie ludzi - uśmiechnęłam się do nich mało entuzjastycznie. Rozejrzałam się wokoło. Obok mnie był niski murek, wyjrzałam za niego i zobaczyłam wolno płynącą, szeroką rzekę. Zaraz nad nią stała wysoka wieża zegarowa i długi piękny budynek. Usłyszałam głośny szum i wielkie czerwone coś przejechało obok nas. Ochlapało nas wszystkich wodą zalegającą w kałużach. Dopiero wtedy zobaczyłam, że jestem ubrana. Miałam na sobie czarną sukienkę aż do ziemi. No, i kiedy tak się pochylałam żeby zobaczyć jak bardzo mokra jestem do oczu wpadły mi włosy. Odwróciłam się w drugą stronę i zobaczyłam wielkie koło. Postanowiłam, że zastanowię się później co robi gigantyczne koło w środku ludzkiego miasta. Spojrzałam na otaczających mnie ludzi i nie byłam do końca pewna kto jest kim.
- No, dobrze... Wie ktoś może gdzie dokładnie jesteśmy? - zapytałam. 
Zgodnie pokręcili głowami.
(Korso?)

Od Akumy - Egzekucja i przesłuchanie; Tasira, Annie, Brina, Eseme, Kisasi, Nesari oraz Tsuki zostają skazane



  Tej nocy przywitało mnie szkarłatne oko księżyca, zwiastujące to, co miało się wydarzyć tej nocy. Uśmiechnąłem się do siebie. Spiskowcy mieli się dzisiaj zebrać w jednej z jaskiń w Północnej Puszczy. Przecież to tak oczywiste miejsce, ale cóż, oni chyba tego nie wiedzą.
  Ruszyłem powoli w kierunku namierzonego celu, pojedyncze cienie kłębiły się wokół moich łap. To właśnie one powiedziały mi o miejscu pobytu zdrajców i były wyraźnie podniecone perspektywą walki. To smutne, że musiałem je rozczarować i odesłać do otchłani, gdy stanąłem przed wejściem. Potem będę miał z nimi ciężką przeprawę...
  Jak gdyby nigdy nic bezszelestnie wszedłem do wnętrza groty. Nie było zbyt obszerne, ale spokojnie mieściło się tutaj siedem wilków, bez tłoczenia się. Siedziały wokoło małej świeczki.
- ...więc go znalazłaś? - zapytała podekscytowana czarna wadera, a brązowa tylko przytaknęła
  Przez zgromadzonych przebiegł szmer.
- I co? - dopytywała się dalej tamta
- Zapewne gdzieś ukryła - powiedziałem stając w kręgu światła
  Na chwilę zgromadzeni znieruchomieli, ale zdziwienie szybko minęło i Eseme krzyknęła do towarzyszek: 
- Brać go!
  Sześć wader nagle poderwało się z ziemi, gasząc przy tym światło.
  A w mroku, jedynym jasnym punktem okazały się złote oczy Egzekutora.

(...)Tasira wisiała na łapach przybitych do ściany. Na razie była nieprzytomna, ale to się miało wkrótce zmienić. Przestąpiłem zakrwawione ciało Briny. Nawet nie spojrzałem na miejsce, w którym powinna być głowa. Przemieniłem się w człowieka i z całej siły chlasnąłem wiszącą waderę w pysk. Gdy to nie odniosło rezultatu zrobiłem to ponownie. Brązowa wilczyca otworzyła oczy.
- Gdzie ja jestem? - zapytała nieprzytomnym głosem
  Ponowne uderzenie.
- To ja tu zadaję pytania - warknąłem - Co zrobiłaś z Engetsurillem?
  Tasira jakby nieco oprzytomniała, jednak nie raczyła odpowiedzieć na moje pytanie. Jej wzrok przeniósł się na ciała towarzyszek. Zobaczyłem jak z oczu cieknął łzy.
- Nie becz - warknęłam, a w mojej dłoni pojawił się nóż - Bo będzie bardziej bolało.
  Wadera potrząsnęła lekko głową i jęknęła, gdy ciernie przebijające łapy poruszyły się razem z nią.
- Powtarzam pytanie: Co zrobiłaś z Engetsurillem? - nie odpowiedziała, więc zbliżyłem koniec klingi do jej łapy - Odpowiesz mi wreszcie?
  Znów cisza. Powoli zacząłem wpychać nóż pod paznokieć wadery. Ponownie jęknęła, a z palca pociekła cienka stróżka krwi.
- Ja... - zaczęła, ale skrzywiła się i zacisnęła zęby
- Co ty? - nóż był coraz głębiej - No?
  I tym razem nie odpowiedziała. To się robi zbyt nudne. Podkręćmy atmosferę!
  Gwałtownie pociągnąłem nóż wyrywając pazur. Tasira zawyła, a ja zająłem się drugim pazurem. Musiałem wyrwać jeszcze trzy, do momentu, w którym wadera ponownie przemówiła.
- Ja nic nie wiem! - zaszlochał cicho, jej oczy przybrały matową barwę
  Czyżby to już był koniec jej możliwości? Niemożliwe! 
- Czyżby? - przeniosłem nóż na jej bok - A przecież koleżanką mówiłaś, że "go znalazłaś".
- Nie wiem... o czym mówisz... - wychlipała, nie patrząc mi w oczy
  Kłamała.
  Bezlitosny nóż wbił się pod żebrami w żywe ciało. Ponownie zawył. Cofnąłem się o krok, pozostawiając narzędzie w ciele ofiary.
- Dalej będzie jeszcze gorzej - ostrzegłem - Jeśli powiesz mi wszystko co wiesz, to oszczędzę ci męki. 
- Ja... ja go nie mam... - wydyszała, widząc jak wyjmuję kolejne, tym razem podwójne i postrzępione ostrze
- Wiem, że go nie masz - powoli zbliżyłem je do ramienia Tasiry - A więc gdzie jest?
- Nie... nie wiem... Aaałł!! - kolejne ostrze znalazło się w ciele wadery, już sięgnąłem do kieszeni po grube i tępe narzędzie, gdy niespodziewanie wadera odzyskała zdolność mówienia.
- On mi kazał! To wszystko jego wina! Ja nie chciałam! Szantażował mnie! Groził śmiercią! To on!
- Kto?
- Lalkarz...
  W mojej drugiej ręce błysnął miecz. Źrenice wadery rozszerzyły się z przerażeniem, by na zawsze już takie pozostać...

Od Akumy, Mixi, Korso i Arii - Wyprawa

Akuma
Mixi
Korso 
Aria
(Żeby nie było, że ktoś nie ogarnie :P)

  Tego dnia poranek był wyjątkowo piękny. Pierwsze złote promienie słoneczne padły na szarą Skałę Alphy. Stałem z boku wpatrując się w tereny watahy przede mną. Czekałem. Mixi powinna za chwilę przyjść.
 Szybkim krokiem zmierzałam w stronę Skały Alphy. Mieliśmy się tam spotkać z samego rana, ale ja oczywiście znowu byłam wieczorem zajęta milionem innych rzeczy i położyłam się późno spać, więc teraz wyglądałam i czułam się jak z krzyża zdjęta. Zobaczyłam postawną sylwetkę Dowódcy Zabójców stojącego na skraju Skały Alphy i jeszcze bardziej przyspieszyłam kroku.
  Usłyszałem kroki i odwróciłem głowę, by ujrzeć nie wyglądającą zbyt tęgo waderę.
- Dobrze cię widzieć, pani - powiedziałem patrząc w jej zaspane oczy - Pozostali powinni dotrzeć za jakiś kwadrans.
  Staliśmy w ciszy, patrząc na złotą kulę. Kątem oka widziałem, jak Mixi przymyka oczy ze zmęczeniem.
Zmęczona zaczęłam przysypiać. Już prawie zasnęłam, kiedy usłyszałam za sobą kroki. Oboje odwróciliśmy się. To była Erna.

- Czeeeeść - ziewnęłam.
- Hej! - odpowiedziała.
Skinąłem tylko głową waderze. Jak można się było spodziewać Szamanka przybyła jako pierwsza ze wszystkich uczestników.
- Przeszkodziłam w czymś? - zapytała Erna uśmiechając się do nas promiennie
- Absolutnie w niczym - odparłem - Widziałaś może pozostałych?
- Nie... - odpowiedziała.
Zmąconym wzrokiem omiotłam okolicę. Nie zauważyłam niczego ciekawego, ale za to usłyszałam kroki.
  Tym razem za nami pojawił się szaro-błękitny basior. Szedł powoli, z ukosa patrząc na nas. Burknął coś, co mogło znaczyć "Cześć" i stanął z boku. No tak. Korso jest stosunkowo nowym członkiem, więc musi się czuć nieswojo zostawszy wybranym do tak ważnej wyprawy.
  Już po chwili pojawiły się kolejne wilki. Brązowa wadera uśmiechając się śmiało przywitała się i usiadła obok Mixi, zaś ciemnoszara zachowała pewien dystans. Westchnąłem. Drużyna pierścienia normalnie.
- Na kogo jeszcze czekamy? - zapytała Mixi tocząc wzrokiem po zgromadzonych
- Na Arię - odparłem
  Oglądnąłem z uwagą moją lewą łapę. Na upartego szło się nią naprawdę zainteresować lecz po pół minuty stawało się to nudne. Podniosłem głowę i przesunąłem wzrokiem po zgromadzonych. Miła gromadka, ale brakowało mi tu jednego basiora - Doctora. To jest kogoś, z kim mógłbym porozmawiać. 

Bo, oczywiście, trudno jest do kogoś podejść i zagadać. Cóż, moja prawa łapa wydaje się być równie interesująca…
- Pewnie się spóźni - mruknąłem, przerywając niezręczną ciszę - Możesz zaczynać spotkanie
  Mixi skinęła z powagą głową i już miała coś powiedzieć, gdy usłyszeliśmy jakiś szum w lesie przed nami. Zmarszczyłem brwi i stanąłem w pozycji bojowej. Pozostali uczynili to samo.
- Co to jest? - zapytał ktoś, jednak nie byłem w stanie stwierdzić kto
- Przekonamy się - odparła Mixi obok mnie
To coś było coraz bliżej. Dało się już ujrzeć skrawki białej sierści. Nagle z zarośli wypadła... Aria...
- Prze... raszam za spóźnienie... - wysapała
- Nic się nie stało - uśmiechnęłam się lekko.
- Co mnie ominęło? - zapytała.
- Właściwie to nic... - odparł Akuma.
Przyjrzałam się naszej drużynie i z jeszcze szerszym uśmiechem oznajmiłam:
- Skoro są już wszyscy to możemy zaczynać!
- Eto... Co ja właściwie miałam powiedzieć... - zastanowiłam się.
- Że wyruszamy na wyprawę... - przypomniał mi Dowódca Zabójców.
- Ah, tak... Na wyprawę... Akuma! Ty to mów!
  Pokręciłem z rezygnacją głową. Cała Mixi, niby wspaniała i dumna Alpha, a jednak dziecko, którym trzeba się opiekować. Wystąpiłem na przód i przetoczyłem spojrzeniem po zgromadzonych.
- Jak już to Mixi zaczęła, zebraliśmy się tutaj, by wyruszyć na wyprawę - przerwałem na chwilę, zastanawiając się jak to ubrać w słowa - Celem wyprawy jest odnalezienie Kryształu Engetsurill. Jednak nie wiemy, gdzie on się znajduje, ani kto go ukradł. Po przesłuchaniu jednej z podejrzanych doszliśmy z Mixi do wniosku, że na początku udamy się do wyroczni i w zależności co nam powie zdecydujemy co dalej. Pani? Zechcesz prowadzić? 
  Spojrzałem w kierunku Mixi
- Chodźcie! - uśmiechnęłam się do lekko wstrząśniętej grupy.
Ruszyliśmy w stronę wyroczni, mieliśmy szczęście, że się nie zgubiliśmy, bo z tej grupy chyba jeszcze nikt nie był u wyroczni.
Marsz zdawał się dłużyć i dłużyć. Akuma rozmawiał o czymś, na pewno bardzo ważnym z Mixi, więc postanowiłam zaczepić jakiegoś wilka.
- Cześć, jak się nazywasz? - zapytałam szaro-błękitnego basiora, który szedł z tyłu ze spuszczoną głową.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos wadery. Uniosłem łeb i spojrzałem na nią. Miała białe futro i uśmiechała się do mnie. 
- O, hej. Jestem Korso, a ty? - przedstawiłem się szybko. 
Chwila. Czy ona aby na pewno pytała mnie o imię? Oj.
- Miło mi cię poznać! - uśmiechnęłam się promiennie przymykając lekko oczy - Jestem Aria. Od dawna jesteś w watasze? Chyba nie, bo nigdy wcześniej cię nie widziałam. Wiesz coś o tym kamieniu? Dlaczego zostałeś członkiem wyprawy? A tak wogle mamy dzisiaj wyjątkowo piękny dzień!
- Emm... Ja... W sumie nie wiem... W sensie, że wyprawa, bo dzień owszem, no i kamień też... To jest chyba, bo nie dawno tu dotarłem i... - przerwałem swój bełkot widząc, że wadera wyraźnie tłumi śmiech. 
Taak, nie ma to jak zbłaźnić się już w pierwszej minucie znajomości.
- Rozumiem - roześmiałam się radośnie - Tobie też trudno się odnaleźć.
- Eee... tak - przyznał basior
- To może zamiast się smucić i wlec polećmy do przodu!
  I nie czekając na reakcję Korso podałam w przód
  Niespodziewanie, gdy przeszedłem do zdawania raportu na temat śmierci Katherine obok mnie przemknęła Aria, a tuż za nią szaro-błękitny basior. Widać znów wciągnęła kogoś do zabawy. Westchnąłem ciężko.
- Ona kiedyś zrobi sobie lub komuś krzywdę - mruknąłem
- Może, a może nie - Mixi spojrzała na robiącą uniki waderę - Głupim sprzyja szczęście.
  Zamilkliśmy na chwilę. Każde z nas myślało o czymś innym. No, w sumie nie wiem o czym myślała Alpha, ale wiem, że ja myślałem o odejściu Zindera. Przez to zdarzenie biała wadera była dziwnie smutna, jak na nią.
- Zbliżamy się do celu - oznajmiła Mixi i dopiero w tym momencie dostrzegłem kamienny krąg
  Kilka minut później staliśmy już w samym jego środku, a przed nami na kamiennym tronie siedziała stara kobieta o wysuszonej skórze i mglistym spojrzeniu. Zdecydowanie nie pochodziła z tego świata. Przez chwilę nic się nie działo. Wyrocznia siedziała i parzyła. Zaczęła powoli podnosić rękę, a wokół całego kompleksu ruin pojawiła się gęsta mgła. Wilki zaczęły szeptać za moimi plecemi.
- Pani, powinnaś zadać jej pytanie - szepnąłem na ucho Mixi
  Wadera spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Nie możesz tego sam zrobić? - zapytała, a w jej słowach wyczułem irracjonalny lęk
- To ty, pani, jesteś Alphą i jednocześnie przywódczynią wyprawy - uciąłem
- Em... Wyrocznio przybyliśmy do Ciebie by zadać pytanie... - miałam wrażenie, że zaraz poirytowana odpowie "Jak każdy...", ale nie odezwała się. - Chcielibyśmy wiedzieć gdzie jest magiczny kamień Engetsurill i kto go ukradł?
  Wyrocznia spojrzała na Alphę, po czym przemówiła głębokim, jakby pochodzącym z wnętrza ziemi głosem. Powiedziała:
~Placki~
W tym momencie cały świat zafalował i zawirował. Ziemia pod naszymi stopami zatrzęsła się. Wszystko wokół uległo gwałtownej zmianie. Poczułem jak tracę grunt pod łapami. "Co się u Hadesa dzieje?" pomyślałem.

Czułem, że lecę, mijając falujące kształty i kolory.
ŁUP!
Poczułem jak moja głowa uderza o twardą ziemię, a zaraz po tym coś z dużą siłą upada na mnie.
Przetoczyłem się na bok. Siła uderzenia ogłuszyła mnie i wyrwała mi oddech z piersi. Nie miałem siły wstać, więc tylko otworzyłem oczy. Ujrzałem jakichś ludzi leżących dookoła. Nie potrafiłem żadnego rozpoznać, zbyt bardzo mętniało mi przed oczami. Z trudem wyciągnąłem łapę do najbliżej leżącego kształtu i dotknąłem go. 

Ktoś westchnął, gdy ból powoli ustępował. Pomagałem mu, ale dużym kosztem. Świat zaczął jeszcze bardziej rozpływać mi się przed oczami. Z każdą chwilą traciłem siły, ale nie ustawałem. Poczułem, jak ktoś unosi moją łapę do góry...
  Miałam szczęście, bo upadłam na coś miękkiego. Szybko się z "tego" sturlałam. Uchyliłam oczy i zobaczyłam, że tym czymś był człowiek. Przetarłam oczy i jeszcze... Stop! Ja przetarłam oczy RĘKAMI! Przyjrzałam się moim dłoniom. LUDZKIM dłoniom.
  Poczułem jak ciężar spada z mojego ciała. Jeszcze przez chwilę miałem zamknięte oczy, w ustach czułem smak krwi.
- Co do jasnej ciasnej? - usłyszałem głos koło siebie
  No dobra, trzeba by wstać... Powoli otworzyłem oczy i przeturlałem się na brzuch. Oparłem dłonie na ziemi i dźwignąłem się do pozycji stojącej. Wyprostowałem się i dalej oszołomiony patrzyłam na zbierających się z chodnika ludzi.
- Wszyscy są cali - zapytałem tocząc po zgromadzonych spojrzeniem
  Chwila... coś tu chyba jest nie tak...
- CO SIĘ Z NAMI STAŁO!! - wykrzyknęła jakaś dziewczyna - I GDZIE JESTEŚMY?!

  Dopiero teraz zauważyłem wysokie budynki otaczające nas ze wszystkich stron oraz ruchliwe, metalowe puszki mknące po ciemnej nawierzchni. No i oczywiście jeszcze jedną rzecz... wszyscy byliśmy ludźmi!

A teraz skoro opowiadanie dobiegło końca informuje o dokładnym przebiegu eventu:
Po primo - opowiadania piszemy w ustalonej przeze mnie kolejności:

  1. Mixi
  2. Korso
  3. Aria
  4. Assumi
  5. Anastasia
  6. Akuma
  7. Erna
Po secondo - każdy ma czas 3 dni na dokończenie opowiadania poprzedniej osoby. Jeśli tego nie uczyni przepada mu kolejka i pisze kolejna osoba, żeby fabuła zbytnio się nie przeciągała w czasie.
I wreszcie po terzo - wszyscy uczestnicy wyprawy MUSZĄ mi wysłać swoje zdjęcia w ludzkiej formie na ASAP (As soon as possible)

 

Sorry... Po prostu muszę...




12 października 2014

Od Kristal

Szłam sobie radośnie przez polane... świeciło słońce , ptaszki śpiewały , drzewa kwitły! Byłam taka szczęśliwa! Kicałam po polance do czasu gdy coś mi kapnęło na nos... popatrzałam na niebo... zaczynały zbierać się chmury... nagle zaczęło lać, jak z cebra... więc musiałam opuścić moją piękną polankę i schronić się w lesie. Trochę mi się humor pogorszył, ale życie to życie, ważne, by iść przed siebie... przeszłam przez gąszcz i znalazłam się przy jakimś jeziorze, napiłam się i zaczęłam szukać śniadania... wtedy ujrzałam wielkiego jelenia na drugim brzegu... był biały i miał wielkie donośne poroże, które było obrośnięte roślinnością...
... szybko pobiegłam na około jeziora (bo nie chciałam żeby mnie jakaś ryba zjadła), ale nie rzuciłam się na niego tylko podeszłam  i przyjrzałam mu się dokładnie, spojrzał na mnie jakby myślał, że go zjem... odsunęłam się i wyjęłam mój "notes" i ołówek, zaczęłam go rysować. Nazwałam go "Posłannikiem Pana"... nagle pojawił się drugi, ale niebieski...
... jego też narysowałam ale dałam mu nazwę "Gwiezdny Jeleń", gdy już skończyłam odeszłam z uśmiechem szukając innej przekąski. Szłam jakąś ścieżką gdy spostrzegłam królika... szybko za nim pognałam i zanim się obejrzałam miałam go martwego w pysku... zaczęłam jeść... po posiłku poszłam dalej gdy nagle coś we mnie uderzyło...
I film mi się urywa...


(Ktoś?)

Od Assumi do Vincenta

- A to najserdeczniej przepraszam. - uśmiechnął się głupio nieznajomy. - Już sobie idę.
- O nie koleś! Mixi, a co jeśli to szpieg?! Pozwolisz mi go wtedy zabić? - aż podskoczyłam z radości, że może to być prawdą. Czyjaś śmierć z moich łap robiła mi często wielką radochę.
- Ass... nie bądź dziecinna...- ostudziła mój zapał wadera. -W takim razie musimy zadać mu kilka pytań. Masz watahę?
- Nie jestem w żadnej. - Odparł basior.
- Świetnie! A nie chcesz może przystąpić do Watahy Krwawej Nocy?
-Ymm... - zastanowił się wilk. - W końcu czemu nie...
- A więc chodź ze mną do mojej nory. Tam wypełnimy formalności. - dodała alpha.
Po piętnastu minutach było już po wszystkim.
- Assumi, oprowadź Vincenta po terenach watahy proszę. - powiedziała wadera.
- Ale...
- Żadnych "ale" Ass! - przerwała mi Mixi. - Ja muszę załatwić kilka spraw, a ty nie masz nic do roboty.
- No dobra. - zaczęłam iść w stronę Północnej Puszczy. - Idziesz czy nie?
Vincent ruszył ociężale swoje cztery łapy i poszedł za mną.
(Vincent?)

Kristal

kontakt: Azpl (doggi)
Imię: Kristal
Pseudonim/zdrobnienie: Diamond , Stal
Płeć: Wadera
Wiek: 33 lata
Żywioł: widma , niebieski ogień
Patron/i: Pan , Atena
Cechy charakteru: Stanowcza, spokojna, opanowana, inteligentna, mądra, cierpliwa, pomocna, dobra, dowcipna, miła, pocieszająca, nieśmiała, energiczna
Cechy charakterystyczne: dziwny długi ogon , prawe oko zielone, biała plama na grzbiecie, przebłyski na futrze, zwiewna figura
Stanowiska: Łowca
Historia: Urodziła się na wschodzie... jak dorosła postanowiła wyruszyć w świat, znalazła tą watahę i postanowiła tu zostać...
Motto: ,,Jedyną rzeczą którą powinniśmy się bać to strach..."
Moce: związane z żywiołami , przemiana w widmo , ogłuszający krzyk
Umiejętności: super szybki i super cichy bieg , wyczulone zmysły
Partner/ka: szuka
Zauroczony/a w...: Alison Jon
Data urodzenia: 28.09.1981

11 października 2014

Od Vincenta do Assumi

Stałem pomiędzy dwoma waderami patrząc ze zdziwieniem to na jedną to na drugą.
- Co wy tu robicie? - zapytałem.
- Co my tu robimy?! - wzburzyła się brązowa z łukiem. - Pytanie powinno brzmieć co ty tu robisz!
- Ja? Ja tu zwiedzam... - odparłem.
- Zwiedzasz? - niemal roześmiała się Mixi.
- No, tak - odpowiedziałem zupełnie zbity z tropu. Spodziewałem się, że będą chciały mnie zabić jak wszystkie inne wilki które dotychczas spotkałem...
- Wiesz ty w ogóle gdzie jesteś? - zapytała dalej roześmiana niebieskoskrzydła.
- Nie... - uniosłem brwi. - Gdzie?
- Na terenach Watahy Krwawej Nocy, idioto - burknęła ta z łukiem.
(Assumi?)

Od Deffa - "Jak się tu znalazłem"

Szedłem przez las... ,,Przyjemnie..." pomyślałem i wszedłem w gąszcz skręciłem koło strumyka i przeskoczyłem przez rów... zauważyłem wilka na skraju góry... widziałem jak schodzi na dół... powoli widziałem jak zbliża się do mnie...

(Ktoś?)