Wziąłem jej parasolkę i uniosłem na tyle wysoko, aby żadne z nas nie zmokło. Dostałem wezwanie na stację Areny 2, gdzie miał przyjechać jakiś zastępca, czy ktoś taki Leniniewskiego. Nikt specjalnie ważny, ale miałem ostatnio deficyt zaufania u prezydenta przez różne akcje, więc dostawałem same najgorsze roboty.
- Mam robotę do wykonania, a jak zobaczą, że idę z tobą mogą mnie wylać, więc nie wiem, czy to, żebyś ze mną szła, było dobrym pomysłem.
- Oj tam, chyba nie robisz nic aż takiego, żebym nie mogła przy tym być - machnęła ręką.
- Mam do eskortowania dość ważnego polityka - odparłem.
- To tłumaczy twój stój. Wiedziałam, że nie nosisz go, dlatego, że lubisz! Nikt nie skazywałby się na takie katusze z własnej woli - zaśmiała się.
- Nie dziwi cię moja praca? - zapytałem nieco zdziwiony. - Na ogół ludzie dziwią się, że taka osoba jak ja ma taką funkcję. A poza tym, garnitury są wygodne, gdy już się do nich przyzwyczaisz.
- Słyszałam o, o wiele dziwniejszych robotach, niż pilnowanie ważniaków w garniakach - wzruszyła ramionami. - Poza tym, co miałeś na myśli poprzez „taka osoba jak ja“?
- Mwah. Nieistotne.
- Jak już coś mówisz, to chociaż skończ - mruknęła nieco poirytowana.
- Mówię, że nieważne. Jesteśmy już obok stacji, a ja dalej nie wiem, co zrobić, żeby mnie z pracy nie wywalili. Jakieś pomysły?
(Ashura? Wybacz mi te trzy miesiące i długość ;_;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz