Od Somniatisa cd. Akiro
To wszystko było tak dziwne. Somniatis zapatrzył się w błękitne niebo nad niewielkim molo opodal portu. Na wędkę od godziny nic się nie złapało. Choć z drugiej strony nie przeszkadzało to mężczyźnie. Może nawet lepiej. Nie był jakoś w nastroju na wyciąganie oślizgłych, szarych stworzeń z wody. Boni wędkował z drugiej strony kei. Nie rozmawiali se sobą zbyt wiele. Czarnowłosy nie czuł się komfortowo w obecności tego dzieciaka. On był... chyba zbyt dojrzały, zbyt zniszczony światem dorosłych. Dzieci nie powinny takie być. Będzie musiał o tym porozmawiać z Akiro. Później. Zacisnął wargi, a serce zabiło mu mocniej. Wyczekiwanie na ten moment robiło się coraz bardziej stresujące. Co jeśli coś poszło nie tak? Rządowi mają swoje procedury, pewne zasady. Plan chłopaka był zbyt śmiały i absurdalny, choć... skrzywił się. Odpowiednie pieniądze w odpowiednie dłonie. Niby by ratować przyjaciela, niby w słusznej sprawie, ale na myśl o tym robiło mu się ciężej na sercu. Jego myśli powoli zaczynały już schodzić na tory "czym ja się stałem" i "kiedy zatraciłem moje ideały" oraz "jak daleko tak na prawdę mógłbym się posunąć wystawiony na próbę", gdy rozległ się strzał. Somniatis tak głęboko utonął w oceanie własnych myśli, że ten zupełnie wytrącił go z równowagi i czarnowłosy wylądował na podłodze łodzi, przewalając opartą obok niego wędkę i mocząc sobie spodnie zalegającymi na deskach niewielkimi kałużami.
Baks spojrzał na niego, a w jego oczach pojawiło się coś na kształt politowania. Bez zbędnego pośpiechu zebrał sprzęt wędkarski i część cięższych pakunków podał towarzyszowi. Nieco zmieszany czarnowłosy przyjął je z uśmiechem.
- Wygląda na to, że się udało - powiedział cicho, choć jego twarz była blada.
- Wątpiłeś kiedykolwiek w Akiro? - odparł Boni, ruszając przodem po plaży w stronę groty. - Mój opiekun nie dałby się tak łatwo zabić.
- Przez chwilę byłem pewien, że właśnie to planuje. - Somniatis szedł za nim, w zamyśleniu drapiąc się po policzku. - Cóż. W każdym razie lepszym pytaniem jest: co teraz? Wataha nie przyjmie go z powrotem, już namówienie Mewy i Glooma do pomocy przy tej akcji nie było proste. Nie możemy też za bardzo pojawić się w mieście, bo ktoś może rozpoznać go jako terrorystę. Chyba widziałem nawet jak Mixi mówiła o nim we wczorajszych wiadomościach. Ciekawe co wtedy czuła... - Mężczyzna mówił w przestrzeń, wreszcie dając rozbrzmieć wątpliwością, które trapiły go od początku całej tej sprawy. - Ainelysnart zaczyna się robić dla nas może trochę zbyt niebezpieczne... stoimy teraz przeciwko rządowi i przeciwko rebelii. Jedynym wyjściem może okazać się Arena Ósma... kiepsko, na Ósmej wpływy ZUPA'y mogą okazać się dla mnie za silne. Być może, co gorsza, do wyboru zostanie nam Dziesiąta. Lub ucieczka z wyspy.
- Widzisz to w zbyt czarnych barwach. Mamy swoje kontakty w przestępczym półświatku. - Dzieciak wzruszył ramionami. - Jakoś to będzie.
- Mówisz o tych ludziach, którzy pomogli w wysadzeniu Wieży? Argona prawdopodobnie ich też już ściga. Że Akiro maczał w tym palce dowiedziała się nawet chwilę przede mną, a przecież my mieszkaliśmy razem.
Somniatis zamilkł gwałtownie orientując się, że są już na miejscu. Na piasku, mniej więcej na środku jaskini leżał Akiro, ciężko łapiąc oddech. Przy nim Mewa otrzepywał jasne futro z wody. Gloom rzucił tylko ponure spojrzenie Somniatisowi i powłóczystym, niezgrabnym krokiem powędrował z powrotem do oceanu.
- Udało się - powiedział Zegarmistrz czując, jak olbrzymia ulga spływa na jego serce. - Udało się! - Jego twarz się rozpromieniła. Podbiegł do Akiro i ukląkł przy nim na piasku. Gwałtownie poderwał go z ziemi i mocno przytulił. - Nawet nie wiesz jak się martwiłem.
Gwałtownie poczuł się bardzo zmęczony. Adrenalina, która trzymała go na nogach... od jakiego już czasu? Trzech dni? Pięciu? Nagle go opuściła. Zrobiło mu się ciemno przed oczami. Puścił przyjaciela i usiadł przed nim na piasku.
- Nie spodziewałeś się chyba, że dam się tak łatwo zabić? - zażartował nadal nieco zmachany Akiro. On również się uśmiechał.
- Osobiście nie sądziłem, że się uda - skomentował Mewa, przemieniając się w człowieka i okrywając się ręcznikiem, który jeszcze przed chwilą wisiał na pokaźnym głazie. Poza tym był w samych kąpielówkach. - Cóż, będę się już zbierał. Argona pewnie się ucieszy, że żyjecie, ja jednak wolałbym być jak najdalej stąd na wypadek, gdyby jednak chcieli poszukać trupa. Wam też to gorąco polecam.
- Cóż, w pewnym sensie - odparł Somniatis wymijająco. - Możesz wstać, Akiro? Mewa ma rację, powinniśmy się zbierać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz