13 września 2016

Od Argony cd. Rori'ego

Rori wrócił do siebie. Poczułam olbrzymią ulgę z tego powodu. Mimo, że wspominałam już kilka razy o odejściu do swoich spraw bardzo martwiłam się o chłopaka. Tak. Rita miała rację. To znowu przeze mnie ktoś został ranny. Znowu ktoś mi bliski. Zmarszczyłam brwi w zamyśleniu, jednak szybko zostałam wytrącona z zadumy, przez nogę siostrzyczki mojego ochroniarza, która nie mogła się nacieszyć powrotem brata. Poczułam się trochę niezręcznie i już chciałam iść, gdy Rori wreszcie delikatnie uspokoił Ritę i poprosił ją, by pomogła mu wstać. Dziewczyna dźwignęła mężczyznę. Szybko podeszłam do nich i pomogłam jej, wspierając blondyna od drugiej strony. Gdy tylko stanął na nogach chciał nas puścić, co nieomal skończyło się powrotem na ziemię.
 - Rori, trzymaj się. Twoja głowa może nie wytrzymać spotkania z podłogą – powiedziałam, pół żartem.
- Nie możecie mnie cały czas trzymać – odpowiedział z uśmiechem. – Dam radę. 
- Powoli Rori – wtrąciła się Rita. – Możesz powoli puścić Argo, a jak będziesz mógł stać puścisz mnie i oprzesz się o ścianę, dobrze?
Mężczyzna niechętnie wyswobodził się z mojego uścisku i przez chwilę łapał równowagę. Poruszał lekko nogami, jakby sprawdzając ich wytrzymałość. Po chwili puścił też Ritę. Patrzyłam jak zahipnotyzowana jak przez chwilę chwieje się, po czym prostuje z uśmiechem.
- I po bólu – oznajmił wesoło. – To teraz mi wyjaśnijcie, gdzie jesteśmy i co się działo, jak mnie nie było.
- Może wyjdziemy na zewnątrz? Jest całkiem przyjemny dzień – zaproponowałam z uśmiechem.
***
- Aha… - skwitował Rori, wysłuchawszy moich wyjaśnień, przerywanych ciągle przez chaotyczne wypowiedzi Rity. – Więc powinniśmy się zbierać.
Wstał, jednak zakręciło mu się w głowie i usiadł ponownie. Spojrzałam na niego z niepokojem.
- Nie jestem pewna, czy powinieneś iść – powiedziałam, marszcząc brwi. – Jesteś wciąż osłabiony i…
- Nie wyobrażasz sobie chyba, że pójdziesz beze mnie? – Chłopak wyszczerzył się w uśmiechu.
- Rori, nie powinieneś iść! – zaznaczyła stanowczo Rita. – Przez ostatnie miesiące umierałeś. UMIERAŁEŚ! Wiesz? Co ja bym zrobiła, jakbyś przez to umarł? Myślałeś o tym, jakbym się czuła?
- Rita… daj spokój. Nie możesz mnie przecież zamknąć w pokoju na kolejne miesiące! Już i tak wiele czasu przepadło. A właśnie! – Blondyn gładko zmienił temat. – Ten no… Skryba, pomógł mi jak cię zabrali. I dał mi coś.
Mężczyzna zaczął gwałtownie przeszukiwać kieszenie. Patrzyłam na niego z zainteresowaniem, postanawiając na razie przestać go męczyć o stan jego zdrowia. Rita chyba też była tym zainteresowana, bo również wstrzymała się od komentarza o zmianie tematu. Wreszcie Rori wyjął skądś pognieciony i przesiąknięty krwią świstek i podał mi, drapiąc się z zakłopotaniem po karku.
- Trzeba było go lepiej zabezpieczyć… - mruknął do siebie.
Rozwinęłam kartonik ostrożnie, by zobaczyć ciąg znaków i liter. Delikatnie przejechałam po nich palcem.
- Potrzebuję ołówka i kartki… - powiedziałam w przestrzeń, a Rori od razu mi je podał. Jak zawsze przygotowany. Kątem oka zauważyłam, że nieco się skrzywił, jednak szybko znów się uśmiechnął. – Dajcie mi chwilę. Ciszy.
- Choć bracie. – Rita wstała i pomogła podnieść się mężczyźnie, tym razem bez komplikacji.
- Jakbyś potrzebowała pomocy, to daj znać – oznajmił blondyn z uśmiechem i razem z siostrą po chwili zniknęli z mojego pola widzenia. Szybko zaczęłam odkodowywać wiadomość. W gruncie rzeczy klucz do zagadki był w moich papierach. W Hause of Sun. Co prawda musiał przepaść w płomieniach, jednak dobrze pamiętałam ten szyfr. Już po chwili tekst był gotowy. Wyrwałam kilka kolejnych stron z zeszytu i schowałam starannie do kieszeni. Po tym szybko naskrobałam kilka słów wyjaśnienia w kajecie i rzuciłam na trawę razem z ołówkiem. Do zobaczenia Rori. Skołczałym na cztery łapy i zniknęłam w cieniu pola.
***
Gdzie mnie doprowadziła wskazówka? Hmmmmmmmmmmmmm… cóż… nigdy bym nie przypuszczała, że skończę w takim miejscu. Czerwona latarnia zakołysała się delikatnie na starym haczyku. Budynek musiał być kiedyś dość… barwny. Stare neony żarzyły się słabym blaskiem, a napis nad drzwiami głosił: „Krotochwilna Kasztelanka”*. Sprawdziłam wypisane na kartce współrzędne, potem sprawdziłam telefon i znów kartkę. Nie mogło być wątpliwości, byłam we właściwym miejscu. Nie wahając się dłużej zrobiłam krok do przodu, gdy ktoś mnie chwycił za rękę. Już chciałam się mu wyrwać, gdy w połowie ruchu zobaczyłam twarz Roriego.
- Skąd się tu wziąłeś? – warknęłam zdumiona. – Miałeś odpoczywać pod okiem Rity!

*Szukanie nazwy burdelu i tak było najpiękniejsze :') Propozycje w stylu: Sejm - "Wyruchamy cię jak zwykle" czy "Tanie dupczenie" były takie piękne :')

(Rori?^^ Do 4000 tym razem nie dojdę, ale może następnym bardziej się postaram xP No i znów zostawiam cię przed wyzwaniem xP)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz