Otworzyłam oczy i spojrzałam przed siebie dokładnie w momencie, gdy pod moim potencjalnym napastnikiem załamała się podłoga. Wydałam z siebie zduszony okrzyk, gdy zdałam sobie sprawę z koloru, jaki mignął mi przez chwilę przed oczami. Niebieski. Czy... Nie chciałam robić sobie za dużej nadziei, jednak możliwym było, że to MÓJ Lorem mnie znalazł. "A co jeśli on umiera tam na dole?" Ta myśl przegalopowała przez mój umysł jak dziki mustang i sprawiła, że postanowiłam się ogarnąć i jakoś (możliwie bezpiecznie i w jednym kawałku) zejść na dół. Spojrzałam na dziurę, którą pozostawił po sobie potencjalny towarzysz i zbliżyłam się do niej powoli. Na niższym piętrze na kupie gruzu leżał mężczyzna. Był nieco przysypany, jednak bez trudu go rozpoznałam. Serce aż wyrywało mi się z piersi. Byłam tak szczęśliwa. Spojrzałam przed siebie i postarałam się zmierzyć odległość, zastanawiając się, czy dałabym radę przeskoczyć na drugą stronę i zejść po schodach jak prawdziwa dama. Gdy zdałam sobie sprawę, że jest to możliwe, cofnęłam się kawałek, badając, czy podłoże jeszcze jakoś się trzyma. Wzięłam rozbieg i przeskoczyłam na drugą stronę. Odetchnęłam z ulgą, jednak, gdy poczułam lekkie drżenie pod moimi stopami oraz odgłosy pękania postanowiłam możliwie najszybciej wyjść z tego pomieszczenia. Droga po schodach była w miarę prosta (oprócz tego, że noga utknęła mi w jednym ze starych stopni i próbując ją wyciągnąć nieźle się poharatałam), więc w miarę szybko znalazłam się na parterze. Wbiegłam do pomieszczenia, w którym, jak sądziłam, był mój przyjaciel. Kiedy tylko go zobaczyłam, podbiegłam do niego i przewróciłam go na plecy. Jego serce biło równo, oddychał, więc stwierdziłam, że nic poważnego na pewno mu się nie stało, gdyż nie widziałam również większych ran. Potrząsnęłam nim delikatnie kilka razy.
- Lorem - mówiłam, błagającym, łamiącym się już z lekka głosem - Nie możemy tu zostać. Błagam. Obudź się. Musimy iść. Znajdą nas. Albo... To wszystko się załamie... Loruś...
W tym momencie usłyszałam kolejne dźwięki pękania, a gdy podniosłam wzrok, ujrzałam, że na suficie zrobiła się kolejna rysa. Zostało mi tylko jedno wyjście...
- Lorem - mówiłam, błagającym, łamiącym się już z lekka głosem - Nie możemy tu zostać. Błagam. Obudź się. Musimy iść. Znajdą nas. Albo... To wszystko się załamie... Loruś...
W tym momencie usłyszałam kolejne dźwięki pękania, a gdy podniosłam wzrok, ujrzałam, że na suficie zrobiła się kolejna rysa. Zostało mi tylko jedno wyjście...
(Loruś? :3)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz