Czułam jak trzymana przeze mnie ręka dziewczynki lekko drży. Szłyśmy w ciszy, aż postanowiłam ją przerwać:
- Jak masz na imię? - spytałam po angielsku, cały czas pilnując tonu, którego używałam. Dziewczynka przez chwilę nie reagowała, więc zaczęłam się o nią martwić, jednak po chwili usłyszałam cichutką odpowiedź:
- Miyashi… Miyashi Kamitsuruyoshi. - miała cieniutki, ale dość miły dla ucha głosik… Kiedy na nią patrzyłam, doszłam do wniosku, że nie mogłaby mieć więcej niż dziesięciu lat… chociaż… ciężko powiedzieć jak było naprawdę.
- Ślicznie - uśmiechnęłam się do niej ciepło - pasuje do ciebie. Ja jestem Camille. - zamilkłam na chwilę po czym dodałam - Ale możesz mówić na mnie jak tylko chcesz. Poza tym, za chwilę dojdziemy do mnie do domu. - skręciłyśmy w ulicę, na której był mój dom. Niestety nie było to takie proste, jak na początku myślałam. Po chwili zobaczyłyśmy zbliżający się do nas patrol SJEW-u.
- Trzymaj się mnie - powiedziałam cicho do dziewczynki, wciąż trzymając ją za rękę. Podjechał do nas radiowóz. Kierowca opuścił przednią szybę ze strony pasażera.
- A co to za spacerki podczas godziny policyjnej? - zapytał, unosząc brew. Po raz drugi tej nocy musiałam swojej zdolności.
- Już wracamy. Właściwie nic się nie dzieje. Nic pan nie widział, nikogo pan nie spotkał.
- Nikogo?
- Nikogo, nic. Zupełnie nic się nie wydarzyło, proszę mi wierzyć.
- Hm… ma pani rację. Do widzenia.
- Do widzenia. - zasunął szybę i odjechał. Odetchnęłam głęboko, ale gdy spojrzałam na dziewczynkę, uśmiechnęłam się kojąco.
- Już niedaleko - powiedziałam. - Będzie dobrze - Ruszyłyśmy dalej. Po krótkiej chwili wpuszczałam małą do swojego miejsca zamieszkania. Szła niepewnie i była ostrożna. Czułam, że wciąż się mnie boi. Nie miałam jej tego za złe, zwłaszcza po tym, co jej się przydarzyło, jednak nie chciałam, by źle się u mnie czuła. Gdy zamykałam drzwi, odruchowo wyjrzałam przez szybę w ich górnej części. Lampy właśnie gasły, słońce wschodziło, ulica była spokojna jak zwykle.
- Jesteś głodna? - spytałam Miyashi - Jest dobra pora na śniadanie. - kiwnęła główką - Mogą być zwykłe kanapki? - znów kiwnięcie - Nie jesteś zbyt rozmowna, co? - kiwnięcie. Uśmiechnęłam się i wzięłam się do roboty. Po chwili postawiłam przed nią talerz pełen kanapek. Dla siebie zrobiłam tylko kawę w sporym kubku i usiadłam naprzeciwko swojego gościa.
- Witam cię w moim domu… czuj się tu jak u siebie. Naprawdę nie zamierzam Cię skrzywdzić i mam nadzieję, że po jakimś czasie mi uwierzysz… jesteś śpiąca?
- T-troszkę…
- W takim razie położymy cię spać i dopiero jak się wyśpisz porozmawiamy na poważnie, dobrze? A może przed snem chcesz też się umyć?
-...
(Miyashi?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz