2 kwietnia 2019

Od Somniatisa i Argony cd. Akiro

    Mężczyzna poczuł, że ucisk na jego klatce piersiowej słabnie i może się poruszać, gdy Alpha wraz z Akiro zniknęli mu z oczu. Był w jeszcze większej emocjonalnej rozsypce, niż przed chwilą. Oparł się o ścianę, opierając dłoń na rozpalonym od emocji czole i parsknął chrapliwym, przerywanym śmiechem. Z jego oczu ciekły niepowstrzymane łzy. Co wtedy myślał? Prawdopodobnie nic. Ocuciła go dopiero zimna bryza znad morza, gdy słońce schowało się za horyzontem. Jego oczy były opuchnięte, a mankiety przemoczone. Zawinął je i wyciągnął chustkę z kieszeni. Przetarł nią twarz. Miał nadzieję, że nikt go nie widział ani nie zobaczy przez najbliższą chwilę. Musiał wyglądać koszmarnie.
  Za to czuł się lepiej. Ostatnio miał ciężki okres. ZUPA, siedząca mu na ogonie, zaginięcie Tiffany,  problemy ze SJEW-em, zawalenie Wieży, przymusowe przesłuchania, wyznanie Akiro, a potem to. Argona potraktowała chłopaka, jakby był nic nie wartym śmieciem, a przecież Somniatis wiedział, że mimo iż zachowanie Akiro czasem wydaje się podejrzane i nie do końca przemyślane, to jednak jest godnym zaufania przyjacielem. W końcu... ostatecznie się przyznał.
  Czarnowłosy odepchnął się od budynku i chwiejnym krokiem, wyczerpanych od stania nóg ruszył do warsztatu. Idąc zastanawiał się, dokąd Alpha mogła zabrać swego jeńca. Mówiła o sądzie, więc pewnie będzie chciał go gdzieś przetrzymać przez jakiś czas. Jednak wszystkie bezpieczne kryjówki długo bezpiecznymi nie pozostawały. Przemieszczać się z nim? Nie, to nie brzmiało jak dobry pomysł. Musiała znaleźć coś... stosunkowo blisko. W końcu w porcie nikt nie jest w stanie kontrolować wszystkiego. Statki przypływają... odpływają. Statki! Somniatis prawie zachłysnął się ze szczęścia. Był przekonany, że Argona wypłynie z chłopakiem na morze. Ten sposób gwarantował mobilność, mogła też zasięgnąć opinii członków Watahy.
  Mężczyzna przyśpieszył. Mewa. Musi złapać Mewę. Na Salamandrze zdołają ją dogonić. Musi być przy Akiro w tej trudnej chwili. Musi go wesprzeć, nie ważne jak głupio postąpił. W końcu byli przyjaciółmi, tak?

[...]Czarnowłosa stanęła nad klęczącym chłopakiem. W mroku tego pomieszczenia jej złote oko lśniło niczym odłamek słońca. W jej postawie było coś dziwnego, coś trudnego do uchwycenia, co jednak nie pasowało do sylwetki Alphy. Pochyliła się i chwyciła podbródek Akiro lewą dłonią, unosząc go do góry. Żyłki mocniej wbiły się w skórę chłopaka, tworząc na niej krwawe pręgi. Trudno było stwierdzić, jaki wyraz miała twarz Argony, jednak klęczący mógłby przysiąc, że się uśmiechała. Jej twarz pochyliła się w kierunku ucha jasnowłosego.
- Już tak dawno chciał cię schwytać - powiedziała nawiedzonym szeptem kobieta, po czym powoli wycofała się, a jej dłoń wycofała się powoli, opuszczając chłopaka na ziemię. Jej oko przybrało swój zwyczajny kolor, a ręce zaplotły się na piersi. - Dlaczego? Po co wysadziłeś Wieżę? - zapytała krótko, zimnym, monotonnym tonem osoby, której odpowiedź wcale nie interesuje.
(Akiro?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz