- Ale to przecież nic strasznego, o co ci chodzi?
- To skała Alphy, twojej siostry - Zawahałam się - Odeszła, nie jest już Alphą.
- I w ogóle cię to nie rusza?
- Erna! Nie mamy czasu na rozczulanie się nad odejściem Argony, trzeba wszystkich zwołać.
- Da, już ich wołam. Odwróciłam się w stronę jaskiń.
- Nie trać czasu, biegnij - usłyszałam zza pleców.
Zgodnie z poleceniem ruszyłam do wilków. Większość członków watahy znałam tylko z widzenia. Zaczepiłam biało-różową wilczycę.
- Jesteś z watahy? - Zmierzyłam ją wzrokiem.
- Tak, właśnie dołączyłam.
- Idź pod Skałę Alphy, to pilne. Już miałam biec dalej, gdy wilczyca powiedziała:
- Nie wiem gdzie to jest - w jej głosie było słychać niepewność.
- To znajdź kogoś i pójdź z nim.
Pobiegłam dalej. Zahaczyłam o Dianę i Kuri, które posłusznie poszły w stronę Skały.
- Jesteś... Matt? - zapytałam spotkanego wilka.
- Mhm
- Idź proszę pod Skałę Alphy.
- Uśmiechnęłam się.
- Albo nie! Lepiej pomóż mi wszystkich zawołać!
Odbiegłam. Mijałam właśnie Jezioro Tysiąca Marzeń, a wiatr smagał mnie po pysku. Zamknęłam oczy i... niefortunnie na kogoś wpadłam.
- Witaj Laurel! Biegnij pod Skałę Alphy, pilnie! Minęłam ją i ponownie wpadłam na jakiegoś wilka. - Mogłaś mi powiedzieć, że z kimś idziesz! - fuknęłam pretensjonalnie. - To jest Moon - Przedstawiła go. - Ty też biegnij!
Miałam cichą nadzieję, że Matt zajął się innymi. Pobiegłam w stronę Skały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz