Dzień I
Samotność
Wyskoczyłam na jakąś niewielką polanę. Mogłam stamtąd dojrzeć MOJE tereny. Poczułam dojmujący smutek, że muszę je w ten sposób opuszczać.
Ruszyłam przed siebie, bez celu. Nie miałam nadziei na znalezienie sojuszników w tym rejonie, a jednak... coś nie pozwalało mi stąd odejść. Krążyłam w kółko, ciągle powracając do tej samej polany. Nie mogłam tego pojąć.
Wtem po chyba setnym powrocie na polanę coś się zmieniło. Na polanie nie byłam sama. Był tam ktoś jeszcze. Biały wilk z jednym złotym okiem. Dokładnie takim jak moje. Airesu. Podszedł do mnie i z powagą skłonił się.
- Witaj, pani - przemówił głosem pełnym szacunku - Przybyłem tutaj, by cię zaprowadzić do naszej bazy i pozostałych rebeliantów.- Świetnie - odparłam - Więc prowadź.
Bez słowa ruszył w las. Śmiało maszerował, klucząc pomiędzy drzewami. Idąc za nim zapamiętywałam każdy szczegół, punkt orientacyjny, którym się kierowaliśmy. Naderwana gałązka, kwiatek z sześcioma złoto-białymi płatkami, szrama na kamieniu czy pieńku.
Nie maszerowaliśmy długo. Najwyżej pół godziny. Dotarliśmy do zwalonego drzewa i omszałego kamienia. Airesu podszedł do tego drugiego i coś szepnął cicho. Po głazie spłynęła stróżka jego krwi. Basior przeszedł przez kamień. Podeszłam do miejsca, w którym przed chwilą stał. Potarłam łapą o wystający kant. Moja krew również spłynęła w dół.
- Hasło? - zapytał niski głos z głębi ziemi
- Nie znam go - odparłam dumnie - Przychodzę tu by dołączyć do rebelii.
Kamień zniknął. Na jego miejscu pojawił się tunel. Biały basior czekał w środku. Weszłam za nim. Szliśmy w ciemności. Wreszcie dotarliśmy do groty wypełnionej po brzegi... różnego rodzaju stworami, różnej wielkości i kształtów. Były tam ogry, trolle, gremliny, niziołki, czarne elfy, wilki... słowem wszyscy wyklęci przez społeczeństwo. Poczułam przypływ nadziei. Te stworzenia mi pomogą! Wystarczy zarazić ich wizją nowego, dobrego domu!
- Po co oni tu przybyli - zapytałam Airesu
- Przybyli, ponieważ nie godzą się z odtrącaniem ich. Chcą to zmienić. Chcą znaleźć nowy dom.
- A ja im ten dom mogę dać - uśmiechnęłam się złym uśmiechem, basior odpowiedział tym samym. Nasze myśli połączyły się. Od teraz byliśmy niepokonani. Razem, z mocą dwóch demonów i Tenshiego...
Ruszyłam w stronę półki skalnej. Mrugnęłam porozumiewawczo do Airesu. "Porozmawiam z nimi" spoglądam moim okiem w jego oko "Poprowadzę ich ku zwycięstwu! Powiedz naszemu panu, że Taoreta sutā czas zacząć!"...
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz