Ja już nie mam domu, pomyślała Rue i to właśnie ta myśl uderzyła ją najmocniej. Teraz szukała zemsty, ale jak znaleźć kogoś, kogo widziało się w zamroczenie przez kilka sekund.
- Coś się stało? - Skryba rozejrzał się nerwowo jakby spodziewał się ataku.
Rue pokręciła głową.
- Nie, w porządku. Nie musisz mnie odprowadzać, nie chce mi się jeszcze wracać do domu. - Starała się aby jej głos nie drżał, ale Skryba spojrzał na nią dziwnie, więc domyśliła się, że jej to nie wyszło.
- I co, będziesz tu tak stała?
- Nie no, pójdę gdzieś może do jakiejś kawiarni...- Rozejrzała się niepewnie licząc, że ujrzy przed sobą elegancką kawiarenkę z przytulnym, ciepłym wnętrzem, w którym mogłaby się zaszyć. Nic z tego.
- Ty wiesz wogule gdzie my jesteśmy?
- Dzielnicy nie kojarzę, ale dam sobie radę, także luz.
- No tak. Jeśli chcesz to pokażę Ci jedną knajpę, a z niej powinnaś już bez problemu trafić tam skąd przyszliśmy. - Jego głos brzmiał dziwnie, Rue nie mogła jednak wychwycić czym była ta zmiana.
- Okey. - Odparła cicho. Skryba odwrócił się gwałtownie i ruszył w jedną z bocznych uliczek. Rue wepchnęła ręce do kieszenie szarej bluzy i ruszyła za nim. Robiło się chłodno, przeszedł ją dreszcz, ale nie przejęła się tym. Misao ignorowałaby dyskąfort, szłaby dalej dumna, niewzruszona. Po około 10 minutach szybkiego marszu Skryba zatrzymał się. Rue rozejrzała się, kojarzyła tą okolicę, charakterystyczny w niej był niewielki supermarket upchnięty między starymi blokami, który ze swoimi jaskrawymi ścianami, obklejonymi kolorowymi reklamami produktów, zupełnie nie wpisywał się w ponury charakter okolicy.
- Tam na rogu tego budynku są schody do piwnic, skręcasz na lewo, w wąski korytarz i idziesz do czarnych drzwi...
Chyba chciał coś jeszcze dodać, gdy na schodach, które wskazywał, coś się poruszyło. Po chwili na ulicę wytoczyła się grupa mężczyzn, jęczeli coś i śmiali się głupio.
Rue zbladła. Spojrzała na Skrybę niepewnie. On też nie wyglądał na zachwyconego tym widokiem. Misao by się nie bała, pomyślała Rue. Odetchnęła cicho i mimo, że każdy nerw jej ciała protestował postąpiła krok do przodu.
- Dzięki. To do zobaczenia.
Łzy napłynęły jej do oczu, ale powstrzymała się. Nie miała wyboru.
- Poczekaj. - Usłyszała za sobą głos Skryby. Odwróciła się gwałtownie.
(Lorem?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz