Moją uwagę przykuła skromna, dwuosobową walka. Niebieski, nieznany mi wilk i... coś. Przymrużyłam oczy. Myślałam, że podróż na cmentarz przebiegnie sprawniej.
Podbiegłam do walczących. Bez zbędnych pytań obrałam stronę wilka. Był ranny, siego sierść barwiła szkarłatna krew. Podskoczyłam, kiedy trawa przede mną zaczęła płonąć. Nawet nie zauważyłam, że stanęła w ogniu zanim tu przybiegłam. Płomienie odpychały nas do tyłu. A przynajmniej mnie, bo basior umiał latać i mógł walczyć dalej. Chwycił mnie za ogon i poderwał do góry. Użyłam czaru regeneracji, dzięki czemu wypalona ziemia na powrót obrosła trawą, a ogień zniknął. Wilk postawił mnie na ziemi. Ponownie spojrzałam na wroga. Coś na kształt kobiety, w zbroi odkrywającej nogi i środek brzucha. Jej ciało płonęło, a może nie miała ciała? To nie był dobry czas na przemyślenia.
Obok mnie uderzyła kula ognia. To wystarczający impuls, żeby zachęcić mnie do działania. Ponownie użyłam czaru regeneracji i oplotłam stwora pnączem. Niestety od razu spłonęło. Spojrzałam błagająco na towarzysza.
(Iverno?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz