Somniatis pogrążony był w manualnym skręcaniu niewielkiego zegara ściennego z kukułką i kompletnie nie zauważył przybycia kolejnego klienta. Dokręcił właśnie jeden z trybików, gdy niespodziewanie czarne ptaszysko wyskoczyło ze swojej budki i zakukało krótko. Rozległ się huk i mężczyzna wylądował na tyłku za ladą. Gdy się podniósł ujrzał, że zza lady wyłania się druga postać, cała czarna na twarzy. Wybuch musiał osmalić fizjonomię klienta, którego ciemnowłosy nie zauważył wcześniej.
- Oh... - wyrwało mu się, zanim zdążył choćby pomyśleć o czymś mądrzejszym. - Najmocniej pana przepraszam, kompletnie nie zauważyłem pana przybycia...
Ani nie usłyszałem... Somniatis powiódł wzrokiem do dzwonka nad drzwiami, który wydawał się taki jak zwykle. Dziwne, powinien był dzwonić. Chyba że już od dawna nie dzwonił, a to co słyszał mężczyzna było tylko przyzwyczajeniem do tego delikatnego dźwięku.
- Ma pan jakąś chusteczkę? - wyrwał go z zamyślenia głos przybysza.
- Oczywiście, oczywiście - mruknął w roztargnieniu i zniknął na zapleczu. Po chwili wrócił z czymś, co wyglądało jak niezbyt czysta szmata i podał klientowi. - Niestety, nie mam nic innego...
Sam otarł twarz w rękaw podejrzewając, że jest równie brudna jak twarzy klienta.
- Może być... - westchnął tamten, przyjmując materiał.
- Jeszcze raz przepraszam za ten wypadek... - Somniatis był wyraźnie zakłopotany zaistniałą sytuacją. Ostatnio był nawet bardziej roztargniony, niż zwykle. - W czym mogę panu pomóc? Jeśli mogę. Raczej nie wygląda pan na osobę, która potrzebuje pomocy innych, jednak może w tej specyficznej sytuacji jednak moje zdolności będą odpowiadać pańskim potrzebom.
- Oh... - wyrwało mu się, zanim zdążył choćby pomyśleć o czymś mądrzejszym. - Najmocniej pana przepraszam, kompletnie nie zauważyłem pana przybycia...
Ani nie usłyszałem... Somniatis powiódł wzrokiem do dzwonka nad drzwiami, który wydawał się taki jak zwykle. Dziwne, powinien był dzwonić. Chyba że już od dawna nie dzwonił, a to co słyszał mężczyzna było tylko przyzwyczajeniem do tego delikatnego dźwięku.
- Ma pan jakąś chusteczkę? - wyrwał go z zamyślenia głos przybysza.
- Oczywiście, oczywiście - mruknął w roztargnieniu i zniknął na zapleczu. Po chwili wrócił z czymś, co wyglądało jak niezbyt czysta szmata i podał klientowi. - Niestety, nie mam nic innego...
Sam otarł twarz w rękaw podejrzewając, że jest równie brudna jak twarzy klienta.
- Może być... - westchnął tamten, przyjmując materiał.
- Jeszcze raz przepraszam za ten wypadek... - Somniatis był wyraźnie zakłopotany zaistniałą sytuacją. Ostatnio był nawet bardziej roztargniony, niż zwykle. - W czym mogę panu pomóc? Jeśli mogę. Raczej nie wygląda pan na osobę, która potrzebuje pomocy innych, jednak może w tej specyficznej sytuacji jednak moje zdolności będą odpowiadać pańskim potrzebom.
(Akiro? To się nazywa hu[k]czne powitanie XD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz