1 marca 2015

Od Arii cd. Korso

- Nie. - Westchnęłam ciężko. - Nie rozumiem, o jakiej przyjaźni mówisz.
- Ale, Ario...!
- Mówiłam już! - Wstałam gwałtownie. - Nie jestem arią! Jestem Nanimonai!
  Ruszyłam w kierunku wyjścia.
- Nie idź! - zawołał Korso. - Jeśli na prawdę nie pamiętasz, że byłaś Arią, to nie powinnaś włóczyć się sama po watasze!
  Spojrzałam na basiora i przez chwilę rozważałam jego słowa.
- Masz rację - przyznałam, wracając na poprzednie miejsce. - W takim razie ty mi pomożesz. - Spojrzałam władczo na basiora. - Zaprowadzisz mnie do granicy watahy i wskażesz kierunek, w którym mam się udać do Gór Diabelskiego Pazura.
- Nie jestem w stanie teraz chodzić... a ty powinnaś odpoczywać. - Basior wydawał się nieco spokojniejszy, że na razie nigdzie nie idę. - Jutro... porozmawiamy.
  Pokręciłam głową z dezaprobatą, ale zgodziłam się w myślach z jego rozumowaniem. Jeśli to co mówił o wyciągnięciu mnie z rzeki było prawdą, to powinnam nieco odpocząć. Nie rozumiałam tylko, dlaczego wciąż nazywa mnie arią. 
  Podeszłam do posłania i zamaszyście położyłam się, tyłem do basiora. Usłyszałam jeszcze, jak pełznie gdzieś na bok i zwija w kłębek, zamiatając ogonem ziemię. Ledwie zamknęłam oczy zasnęłam.

  Następnego ranka obudziłam się wyspana i wypoczęta. Zeskoczyłam z posłania i podeszłam do basiora. Szturchnęłam go w łapę.
- Ej - powiedziałam, a nie uzyskując reakcji powtórzyłam czynność, trochę mocniej. - Ej! 
  Znów nic. Basior musiał być naprawdę zmęczony. Westchnęłam i poczułam, jak mi w brzuchu burczy.
- Powinnam chyba coś zjeść - mruknęłam i zaczęłam rozglądać się po jaskini. 
  Zdołałam znaleźć kilka warzyw i jakieś dziwne jagódki. Szybko zrobiłam z tego wszystkiego sałatkę, pomagając sobie nożem, znalezionym w norze. Gdy skończyłam, zobaczyłam, że basior otwiera oczy.
- Nareszcie - warknęłam. - Nie mogłam cię dobudzić. Wstawaj. Zjemy śniadanie i ruszamy.
(Korso?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz