Ugryzłam placek. Nie ukrywam, że był dobry. W trakcie jedzenia do jaskini wpadł poharatany Frigidus. Przełknęłam kęs i szybko zerwałam się na nogi. Podbiegłam po bandaże.
- Nie! - krzyknął.
Odwróciłam się gwałtownie i wypuściłam bandaż z pyska, rzucając go w kąt jaskini.
- Potrzebuję pomocy!
Bezimienny rozglądał się zdezorientowany. Frigidus machnął łbem, dając nam znak, żebyśmy szli za nim, ale w tej samej chwili, jakby znikąd, skoczyła na niego Rainbow. Wbiła pazury w grzbiet basiora i wyszczerzyła kły. Bezimienny błyskawicznie zareagował i zepchnął waderę z Frigidusa. Grzbiet basiora obficie krwawił. Rainbow z szaleńczym błyskiem w oczach wyrwała się Bezimiennemu i rzuciła się na Frigidusa. Zatopiła kły w jego karku. Z gardła basiora wydarł się niemy krzyk. Zastygł. Spojrzałam na Rainbow. Co ona właśnie zrobiła?
Wadera rzuciła się na stojącego obok Bezimiennego. Usłyszałam zgrzyt metalu. Podbiegłam do Rainbow i spróbowałam odwrócić jej uwagę. Niestety z marnym skutkiem.
(Bezimienny?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz