Spojrzałem na basiora z rezygnacją. "A ten debil znów tam, gdzie ja."
- Po co mu opowiadasz o naszych sekretach - warknął groźnie. - Ten dziwoląg nie zasługuje na powierzanie mu sekretów.
- Mówisz, jakbyś mnie znał, ale tak nie jest. - Spojrzałem na niego zimno, dumnie. - A ta młoda dama może mówić co jej się podoba, komu jej się podoba i ktoś taki jak ty nie powinien jej ograniczać.
- Kpisz sobie? Chcesz walczyć? - warknął basior.
- Dość! - krzyknęła Tyks zirytowana. - Znów zamierzacie się kłócić?
- Sama doprowadź swego brata do porządku, jeśli nie chcesz, bym zrobił to ja. - Zwróciłem się do wadery. - Jestem tu, żeby ci pomóc, nie żeby użerać się z tym dzieciakiem.
Arew warknął groźnie. Dobrze wiedziałem, jak bardzo mnie nienawidzi. Dobrze też wiedziałem, że nie będzie robił nic, co w jakiś sposób zagroziłoby jego siostrze. Jak na przykład walka ze mną w tak ciasnym pomieszczeniu.
- Arew! Bezimienny na prawdę zobowiązał się do pomocy. Nie chcę, żebyś go atakował, a przynajmniej powstrzymaj się od tego, dopóki tu jesteśmy - zażądała wadera.
Wilk nie wyglądał na zadowolonego. Nadal był wściekły, jednak niechętnie zgodził się na moją obecność.
- Może ostatnia skrzynia należy do pana z problemami? - spytałem beznamiętnie, wskazując łapą trzeci pojemnik. - Awery, Arew. Czyż to nie wydaje się podejrzany zbieg okoliczności? Jakaś małostkowa sztuczka, przez którą na pewno nikt się nie domyśli, o kogo chodzi?
(Tyks?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz