Wytrąciłam mu lalkę z łapy. Lalka upadła na kamienie, a ja poczułam ból.
- To Voodoo i do tego chyba moje...
- Sorry - odparł basior.
Wzięłam ostrożnie lalkę i schowałam. Na drzewie pojawiły się jeszcze dwa Voodoo. Jedno Bezimiennego a drugie... mojego brata.
Wcisnęłam wilkowi jego Voodoo.
- Trzymaj, i nie zgub, jeżeli nasz wróg to dostanie... to amen.
- Mhm... ale czemu ta druga Voodoo jest twojego brata?
I znowu szelest. Zanim odpowiedziałam ruszyłam w jego stronę.
- Co ty... - zaczął Bezimienny, ale ja już go nie słyszałam. Weszłam do jakiegoś pokoju... były tam łóżka... trzy... i trzy skrzynie.
Bezimienny wpadł na mnie.
- To może być pułapka...
- Wątpię - odparłam.
Otworzyłam skrzynię z napisami DLA TYKS
Ku mojemu szczęściu znalazłam tam płytę mojego ulubionego zespołu, książkę "Harry Potter i Czara ognia'', pochwę na miecz, batoniki czekoladowe, mp3 i inne jedzenie, namiot oraz śpiwór. Bezimienny otworzył swoją skrzynię. Nie widziałam co jest w środku. Gdy upewniłam się, że jest bezpiecznie spojrzałam na ostatnią skrzynię...
"Dla Awerego''
Nie znałam żadnego Awerego... wolałam nie dotykać nie swojej skrzyni. Wzięłam mp3 i zaczęłam słuchać "We be burning''. Przyszedł do mnie Bezimienny.
- Co to jest?
Uśmiechnęłam się.
- To jest najcudowniejszy ludzki wynalazek... MP3!! Słucha się na nim muzyki... spróbuj.
I wcisnęłam mu słuchawkę. Uśmiechnął się.
- Fajne to pudełko.
- Taa... to ja zabieram się za czytanie.
Wzięłam Harrego Pottera i otworzyłam na pierwszej stronie... czary ognia jeszcze nie czytałam.
Bezimienny zaglądnął.
- Hmm ludzkie runy... znasz ich język?
- Trochę... to dzięki magi zobacz... Ellogon!
Ludzkie litery zamieniły się na wilcze.
- Czytasz dużo ludzkiej literatury? - zapytał Basior
- Trochę... no dobra sporo!
Bezimienny się zaśmiał.
Odpowiedziałam mu uśmiechem
- Ludzie... mają wspaniałe frykasy. Czasem jak nikt nie patrzy zabieram trochę ich sklepów. Pokarze ci kiedyś ich miasto. Z bratem tam chodzimy.
I wcisnęłam mu Choco-baton.
- Nie dzięki, nie muszę jeść.
- Aha - nie dopytywałam się. - A tak w ogóle przepraszam za moje wcześniejsze zachowanie, ale brat zakazał mi mówić, że jest runo-magiem.
- Kim?
- Runo-mag to specjalny mag mogący rysować runy o specjalnych mocach. Np: ta runa na mojej łapie pomaga mi wyczuwać magię. Chroni mnie też przed truciznami, urokami i klątwami. To potężny mag.
- A tak w ogóle... jesteś pewna że to NYKS cię wezwała?
- Nyks traktuje mnie jak córkę podobnie jak Hekate. One mi pomagają z tą tragedią...
Nie wiadomo czemu zaczęłam śpiewać, smutną pieśń mojej starej watahy. Bezimienny zrobił minę mówiącą żebym nie przerywała. Gdy skończyłam westchnęłam;
- Kiedy byłam mała moją watahę zaatakowały demony. Opętały mego brata który... - znowu zapłakałam.
- Zabił twoich rodziców?
- Mhm... znaczy ojca i Alfę. Wygnali nas... brat mnie tu podrzucił, a sam... z jednej strony chce mnie bronić... a z drugiej stara się utrzymać dystans... żeby on tego znowu nie powtórzył... podejrzewam, że stało się z nim jak z Argoną... tylko trochę inaczej. To nie jego wina zrozum...
Znowu szelest... i niespodziewanie pojawił się mój brat z grymasem na twarzy...
(Bezimienny?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz